Zaledwie pięćdziesiąt kilometrów od północnej granicy Polski leży półmilionowe miasto. Dziś nazywa się Kaliningrad. Dawniej, gdy granice przebiegały inaczej, było pruskim Königsbergiem i było też Królewcem.
To miasto na wskroś europejskie. A jednak transformacja dawnej stolicy Prus Wschodnich najpierw w sowiecki, a potem rosyjski Kaliningrad wywołuje dziwny niepokój, uczucie niedopasowania wyczuwalne w samym mieście – zarówno dla mieszkańców, jak i władz, tych lokalnych i tych na Kremlu. Na pierwszy rzut oka to zwykła rosyjska prowincja, może bardziej zakompleksiona, porównująca się chętniej do przedwojennej potęgi i europejskich sąsiadów niż do Moskwy czy Petersburga. Ale równocześnie pod powierzchnią kryje się inne miasto, ni to widmo, ni to chimera.
Paulina Siegień opowiada o połączeniu się przedwojennego Königsberga z powojennym Kaliningradem w jedno fantazmatyczne miasto niczym z bajki. Tu pamięć nie chce przeminąć, to, co współczesne, odbija się w tym, co dawne. Duch przeszłości nie znika. Tylko czy jest to dobry duch Kanta z jego ideą wiecznego pokoju, czy ponury i złowieszczy Smętek?
Wciągająca podróż do tożsamości rosyjskiego Kaliningradu istniejącego na zgliszczach zupełnie innego, niemieckiego miasta. Moim pierwszym skojarzeniem jest dawne żydowskie getto Muranów w Warszawie, po którym została także już tylko nazwa i parę kamienic. Jego dzisiejsi mieszkańcy najczęściej nie mają pojęcia, że pod ich blokami mieści się zniszczona dzielnica pełna trupów i ruin. Natomiast historia Kaliningradu w książce Pauliny Siegień to coś więcej niż tylko niewinna nieświadomość dzisiejszego Muranowa. To systematyczne wypieranie historii tego miasta przez komunistyczne a potem putinowskie władze. Losy dawnego Królewca są dla jego współczesnych mieszkańców i władz już tylko bajką, czy lepiej – tanią chińską zabawką do sprzedaży turystom. Kiedy więc Siegień opisuje pustkę po tożsamości tego miasta, nie ma wątpliwości, że opisuje zarazem pustkę po tożsamości samych Rosjan.
There are cities that give you goosebumps just by 'existing.' When I visited Königsberg in 2019, I wrote in my diary that 'just like in Berlin, history walked with a heavy boot across this city.' A town, a fortress, a ruin, a frontier.
In the summer of that year, the Russian Federation introduced short-term visa-free travel permits for EU citizens to Königsberg (and St Petersburg). Who knows what could have happened, but then Covid came, and the war started, so it was my one and only visit - and the city remains largely isolated, just like it was after 1945.
This book manages two things at the same time: it captures the almost mythical character of this part of Europe and sobers up the pictures constantly by describing societal processes and traits (such as lack of engagement in communal activities, corruption being just a matter of fact, constant socioeconomic insecurity, botched urban planning - so many shopping malls!!, and losing precious heritage) which we know from post-communist Europe and have been so proud in the past 30 years to be gradually getting rid of.
So yes, Königsberg is a 'city-fairytale,' as the book title skilfully suggests. But it's the Grimm brothers' type of fairytale, where crazy violent things happen, and a good ending is by no means guaranteed.
The style, narration, and translation are, as usual with Absynt, 10/10.
Co przeciętny Polak/Polka wie o Kaliningradzie? Kiedyś coś tam było, jakiś Królewiec, Hołd Pruski, było o tym w szkole, ale poza tym? A przecież tam żyją ludzie, nasi sąsiedzi, o których wiemy tak niewiele. Dziś, dzięki Paulinie Siegień nareszcie mamy okazję udać się w literacką drogę do tej dziwacznej eksklawy Federacji Rosyjskiej. I będzie to niezwykle interesująca podróż tam i z powrotem.
Autorka ukazuje nam obwód kaliningradzki jako wciąż poszukujący swojej tożsamości. To miejsce rozdarte między Europą a Rosją, a poszukiwania te są mocno naznaczone skomplikowaną historią regionu, swoistą dumą mieszkańców, ale i rozdarciem, poczuciem straty i tęsknotą za tym co było i co mogłoby być.
Od razu wiesz, że czytasz dobry reportaż, kiedy czujesz że autorka żyje tym o czym pisze, jest autentyczna w opowiadaniu historii ludzi i miejsc. Siegień nie jest obiektywna, jej pisanie o Kaliningradzie-Koenigsbergu jest naznaczone przywiązaniem i uczuciem, którym to miejsce obdarza. Ale jest w tym pisaniu uczciwa. Po lekturze mam wrażenie, że ta do tej pory tajemnicza dla mnie, choć geograficznie bliska, część świata, jest dla mnie nieco bardziej znana. Znana na tyle jednak, żeby stwierdzić że wciąż za mało o tym skrawku Europy wiemy. Jak zresztą wielu tamtejszych ludzi, o czym świadczą historie przywołane przez autorkę.
To reportaż o historii, ale też codzienności. O dumie, bezradności, a przede wszystkim miłości, często bardzo trudnej, do miejsca, którym wciąż targają efekty zawirowań historycznych, utrudniając bądź wręcz uniemożliwiając odnalezienie własnej tożsamości.
Trochu mi vadilo to skákáni sem a tam, protože se pak (zejména historická) témata objevovala dost náhodně a kuse. Ale jinak klasická Absyntovka -zajímavá, lidská a skvěle napsaná. 3,5/5*
jak dla mnie książka wybitna. dokładnie tego oczekiwałam i dokładnie to otrzymałam. historia miasta, o której nikt nie słyszy (lub słuchać nie chce), przeplatana historią mieszkańców. dodatkowo, spore fragmenty dotyczyły architektury i urbanistyki miasta, co dla mnie było naprawdę fascynujące, ze względu na studia. cieszę się, że przypadkowo trafiłam na tak dobrą książkę. rosja chyba nigdy nie przestanie mnie fascynować.
Kaliningrad opisany przez Paulinę Sierpień nie budzi emocji. Cały tekst jest na jednym poziomie, bez skoków zainteresowania, radości, smutku złości, czy strachu. Czytam, przyjmuję do wiadomości i tyle. Nie czuję po tej lekturze, że dotarłam do sedna, że poznałam Kaliningrad.
Občas jsem se musela nutit, abych knihu dočetla, protože ten Kaliningrad je prostě strašná díra (vynikne při srovnání se Lvovem, o kterém vyšla ve stejné edici kniha Z. Szczerkovi). I tak byla v knize řada zajímavých motivů a témat, která mě zaujala:
Obyvatelé Kaliningradu se cítí „evropštější“ než jiní Rusové, když pak zjistí, že ruská města jsou kolikrát živější a zajímavější než Kaliningrad, díví se.
Pruskou minulost řeší místní asi víc, než bych byla čekala, nějaké baráky jim tam po Němcích taky zůstaly.
V období otvírání hranic s Polskem to bylo polské pohraničí skoro jako každé jiné (dojíždění za nákupy, převážení zboží přes hranice, Biedronka atd.)
Od ruské anexe Krymu jsou obavy z místního separatismu (nejspíš neexistujícího) pro Moskvu skutečně téma.
Než byli z oblasti definitivně vyhnáni Němci, nejdřív asi dva nebo tři roky živořili vedle nově příchozích.
Zajímavá myšlenka ze závěru: Obyvatelům Gdaňsku se na rozdíl od Rusů z Kaliningradu podařilo trauma z výměny obyvatelstva a válečné devastace překonat nejen proto, že historické město obnovili, ale i díky tomu, že dokázali převyprávět a tím vlastně stvořit svůj vlastní příběh, nespokojili se s dojímáním se nad dávnou minulostí (knihy S. Chwina a P. Huelleho – zvlášť Hanemann se mi líbil moc!)
Polskému originálu jsem rozuměla dobře, tak jsem si při čtení nic moc nedohledávala. Na konci jsem si uvědomila, že jsem v textu často narážela na neznámé slovo „nieuchronny“, tak jsem se na něj podívala. Znamená „neodvratný“, „nevyhnutelný“. Jak příznačné.
"Miasto Bajka" to książka, która od pierwszych stron mnie wciągnęła. Autorka stworzyła świat pełen naturalnych postaci i wydarzeń z polsko-rosyjskiego pogranicza 5/5, przybliżając świat geograficznie bardzo bliski ale mentalnie, wydawałoby się, zza siedmiu gór i rzek. Bardzo wartościowa pozycja, szczególnie dla mieszkańców północnej Polski.
Przeczytałem ostatnio 3 książki z tej serii. O ile dwie poprzednie były takie se/niezłe, o tyle ta jest bardzo fajna. nie chodzi o to, że wypada dobrze w porównaniu ze słabszymi pozycjami. Jest na prawdę: 1. Ciekawa, 2.Dobrze napisana 3.Wciąga. Nie nudziłem się ani chwili; bardzo dobrze dobrani i przedstawieni ludzie których los związał z Królewcem. Rzeczywiście jakoś dla mnie jako mieszkańca drugiego końca Polski, tamte strony są jakoś bardzo odległe, tym bardziej, że Rosji myśli się raczej w kategoriach Moskwy albo Syberii, a mamy ją "za płotem". Polecam.
Po tej lekturze odechciało mi się odwiedzić K. Autorka przedstawia różne oblicza (wiele historii) tego miasta poprzez architekturę, pomniki, wydarzenia historyczne oraz ludzi.
I trochę te historie ludzi chwilami męczyły mnie, bo był to rodzaj monologów gdzie mówili o wszystkim i o niczym (edytor powinien był tu swoim magicznym palcem coś zdziałać~) i czasem nie wiedziałam, czy kolejna strona to wciąż mówi ta sama osoba czy autorka już popłynęła w kolejną przygodę asocjacyjną, ponieważ nie wszystko w książce jest tylko o Kaliningradzie.
Pojawiają się wątki i ludzie z Gdańska, Moskwy, Syberii, Polski i Niemiec - o ile związane z K., o tyle można by pisać o Borneo i tam również znalazła by się nić wiążącą z Kaliningradem... Natomiast autorka zabiera nas w podróż po swoich przetrawionych obserwacjach zmyślnie i przyjemnie,- nieraz lirycznie ale i dobitnie, zamieniając je w prozę. Jej 'płęty' jak np. ta na str. 78 dot Kanta. O wiele przyjemniej czyta się reportaż z wyraźnym akcentem interpretacyjnym autora.
W sumie sympatyczna lektura pokazująca Kaliningrad jako miasto nieudane, nieskrystalizowane i dość ponure nie tylko ze swoją historią ale i takimiż ludźmi. Nie ma tu natomiast wulgaryzmów, obrazowych opisów okrucieństw - bo też nie o tym Paulina Siegień opowiada.
realnie nie chcę zaniżać książce statystyk - generalnie nie podobało mi się tutaj praktycznie nic, ale też widzę dużo świetnego researchu i pracy, dlatego zostawiam bez oceny
lubię reportaże za konkrety, przeplatanie historii z opowieściami ludzi - ale tutaj było tak sucho, zimno, bez żadnych emocji. wszystko napisane bardzo jednolicie, żaden rozdział nie wzbudzał mojego zainteresowania, styl przypominał mi po prostu fragment z podręcznika do historii pozbawionego jakichkolwiek urozmaiceń językowych, po prostu czegoś „więcej”, co by mnie chwyciło
nie jestem też fanką faktu, że tu jest mnóstwo dużych fragmentów typowo o architekturze, urbanistyce - mnie to absolutnie nie kręci, więc się wynudziłam. zdecydowanie wolę reportaże, w których jest więcej prawdziwych ludzi, ich wrażeń i odczuć, niż takich opisów historii danego budynku
Královec je veľmi zaujímavé mesto, no kniha mohla byť trochu viac obsiahla, aspoň čo sa týka histórie mesta. Ale určite je fajn zistiť viac o ľuďoch žijúcich v tejto enkláve. Autorka skvele vystihla ruskú povahu, keď v knihe spomenula, že ľudia v Königsbergu ešte teraz hovoria, že mesto je v zlom stave, lebo ho počas vojny (druhej svetovej, takže 80 rokov dozadu !!!) zbombardovali Angličania. Alebo pekne popísala ich pokrytecké myslenie - na jednej strane Rusi oslavujú okupáciu Krymu, na druhej strane im vadí, keď niekto povie, že Królewiec by nemal patriť Rusku.
Áno, presne tak, autorka mnohokrát pre mesto Karaliaučius použila viacero názvov.
Dobrze mi się to czytało. Paulina Siegień zagrała mi bardzo na sentymentach przypominając Rosjan z charakterystycznymi kraciastymi torbami, handlujących na rynku w latach 90. mydłem i powidłem (i szepty "vodka, spirt, cigarety") czy zzielenienie na twarzy po wypaleniu Jin Linga (analogicznie też po wypiciu kieliszka jelcynówki). W Kaliningradzie byłam jesienią 2012 r. Na przemian klęłam (że "jak można dla widzimisię tak zniszczyć miasto, wy sowieckie pachoły"), dziwiłam się (np. tym że na bazarku handluje się parówkami z biedry) i szokowałam (widząc ofiarę krokodyla). Kupiłam wówczas za 70 rubli słownik Fazmira, który służy mi do dziś. Chyba właśnie wtedy, przy Domie Sowietów zaczęła się moja miłość do betonu i lastryko.
Novinářská esej o městě, které je tak blízko a přitom nedosažitelně daleko, dráždí naši fantazii, podněcuje k otázkám a vybízí k cestě, nejen v prostoru, ale též v čase, jakož i do hlubin ruské duše…