Zabytkowa willa, rodzinne spotkanie i morderca, który tylko czeka, aż odwrócisz wzrok. Sara Blosh, spadkobierczyni majątku Aleksandrowiczów, organizuje w odziedziczonym dworku przyjęcie dla rodziny i znajomych. Spotkanie przebiega w dobrej atmosferze, do chwili gdy w jednym z pokojów na piętrze posiadłości znalezione zostaje ciało Tomasza Wileckiego. Tylko kto z obecnych miał motyw, by z zimną krwią zabić znanego biznesmena? Po wstępnym przesłuchaniu okazuje się, że odpowiedź na to pytanie brzmi: niemal każdy. Komisarz Borys Bulsa rozpoczyna wyścig z czasem. Czy uda mu się rozwikłać zagadkę, zanim wszystkie ślady zostaną zatarte? Doskonały kryminał w klasycznym stylu, który trzyma w napięciu do ostatnich stron.
„Rodzina to coś, co sprawia, że człowiekowi wyrastają skrzydła, dzięki którym jest w stanie wznieść się ponad każdą życiową przeszkodę, ale także coś, co może w pewien sposób upośledzić go na całe życie”. „Sukcesja spadek po kimś; też: dzieła lub dobra kulturowe pozostałe po przodkach”.
Każdy z nas w swoim życiu dostaje jakąś spuściznę po swoich przodkach. Nie koniecznie są to rzeczy materialne. Czasami jest to np., duży nos, rude włosy albo neurotyczność. 😉 Nie raz nie dwa w swoim życiu słyszałam, że jestem kopią swojego taty, ale charakter mam zdecydowanie po mamie. I faktycznie z biegiem lat ja sama dostrzegam, że tak jest. Słyszeliście kiedyś, że macie coś po swoich rodzicach? Albo dziadkach? Sara Blosh po swoich przodkach odziedziczyła willę, a właściwie pałacyk. Wróciła ze Stanów, gdy ten był odnowiony i zaprosiła swoich bliskich na spotkanie. Początkowo wszystko idzie dobrze, jednak z czasem atmosfera zaczyna gęstnieć. W końcu następuje punkt kulminacyjny, bo ginie jeden z gości. Kto go zabił? Który z gości mógł być do tego zdolny? Komisarz Borys Bulsa zaczyna dochodzenie, aby poznać tajemnicę śmierci bogatego biznesmena. Muszę Wam powiedzieć, że „Sukcesja” wciągnęła mnie od samego początku. W stylu Autorki jest coś niesamowicie lekkiego, co sprawia, że przez książkę się leci. Strony uciekają przez palce, historia z każdym akapitem staje się coraz mroczniejsza i bardziej tajemnicza. Coś w tej książce sprawiło, że ta historia wydała mi się żywa. Joanna Dulewicz niesamowicie rozbudowała warstwę psychologiczną postaci. Idealne skonstruowanie bohaterów sprawiło, że cała historia nabrała autentyczności. W tej książce każdy ma coś za uszami, każdy skrywa tajemnicę, jednak nic nie jest tak oczywiste, jak mogłoby się nam wydawać. Autorka zbudowała tak niesamowitą historię, że zostanie ona ze mną na długo. W tej książce tajemnica goni tajemnicę. Napięcie rośnie z każdą stroną, a na koniec dostajemy taką informację, że szczękę zbierałam z podłogi dość długo. Muszę przyznać, że przez całą książkę snułam swoje domysły i żaden z nich nie pokrył się z tym, co faktycznie zadziało się w tej książce. Od siebie mogę powiedzieć, że jest to zachwycająca, tajemnicza opowieść w stylu klasycznych kryminałów. Od razu przychodzą na myśl książki Agathy Christie. Jeżeli więc lubicie kryminały w starym stylu, to zdecydowanie jest to książka dla Was.
Chcę zwrócić uwagę na jeszcze jeden, niezwykle ważny element książki, jednak nie chcę nikomu spojlerować, więc...
W TYM MOMENCIE MOGĄ POJAWIĆ SIĘ SPOJLERY!! Do tego symbolika, jaką zawarła w swojej książce Autorka, genialnie nastrajała. Z każdym kolejnym fragmentem, odkrywałam coraz to nowsze symbole, które w pewnym momencie genialnie oddały ducha tekstu. Szczególnie mam na myśli burzę, która pojawiała się, zawsze wtedy, gdy następował punkt kulminacyjny i miała wydarzyć się jakaś tragedia. Zwróciliście na to uwagę? Co o tym sądzicie? Jestem ciekawa Waszych spostrzeżeń. KONIEC SPOJLERÓW
Na koniec. Książka jest niesamowicie napisana, pełna tajemnic i sekretów. Jednak pokazuje każde oblicze miłości. Jak sama Autorka napisała w posłowiu. Jest to historia o miłości i o tym, jak wiele odcieni może posiadać. „Miłość – wszędzie jej pełno, a każdemu jej brak".
Książka przepełniona wulgaryzmami i bardzo brutalnymi scenami. Na tle tego próbujemy odkryć kto w tej rodzinie jest czarną owcą.
Kiedy w pewien wieczór na rodzinnym spotkaniu dzieje się jedna z najgorszych najbardziej nieoczekiwanych rzeczy. Czy na pewno najgorszych? Trzeba byłoby się zastanowić z której perspektywy na popatrzymy.
Historia prowadzi nas, dość zawile, przez życie bohaterów. Każdy aspekt tej układanki powinien być ważny a ja miałam wrażenie jakby podali mi kilka trefnych kawałków. Momentami czułem się jakbym musiała na siłę wpychać pewne kawałki w historię, które tak naprawdę nie miały większego sensu i racji bytu.
Jedną z rzeczy która chyba najbardziej mnie irytowała był sposób odnoszenia się do siebie osób i sam aspekt bycia "lepszym". Kolejną rzeczą było zachowanie policjantów na komisariacie podczas przesłuchań. Nie wyobrażam sobie realnej sytuacji w której takie zachowanie przechodzi niezauważenie. Były to dość brutalne nic tylko psychicznie ale i fizycznie opisy które równie dobrze mogły się tam nie pojawić i podziałało by to pozytywnie na odbiór historii. Nie jestem pewna czy był to zabieg który autorka chciała wprowadzić aczkolwiek na mnie podziałał bardzo negatywnie i zaważyło o cenie całej historii.
Uważam że pisanie historii z różnych perspektyw i krótkie rozdziały bardzo korzystnie podziałały tutaj na odbiór zbrodni. Stwierdzam również że powroty do przeszłości były naprawdę ciekawe rozegrane i były wprowadzone w dość dobrym momencie. W pewnym sensie czułam się jakbym czytała książkę i nagle odkryła dodatkową kartkę na której są informacje dzięki którym mogę bardziej wdrożyć w historię. Nie twierdzę tutaj że w tych wydarzeniach relacje między bohaterami i sam aspekt wulgarnego obchodzenia się był mniejszy ale był to ciekawy dodatek do tego na czym czytelnik miał się skupić.
Mówiąc szczerze zawiodłam się na tej książce i jest to chyba moje pierwsze rozczarowanie w tym miesiącu. Liczyłam na coś mrocznego, coś co zmieni moje postrzeganie bądź namiesza w głowie bezpowrotnie, dostałam dość przewidywalną historię która zbyt szybko odkryła przede mną swoje karty jeszcze zniesmaczyła większością scen które najprawdopodobniej nie miały tego na celu.
"Sukcesja" to książka, którą miałam przyjemność przeczytać przedpremierowo i okazała się cudowną rozrywką!
Bardzo lubię, gdy akcja w książkach zaczyna się dosyć szybko, a nie trzeba czekać połowę, przejść przez rozległe opisy, by wreszcie zaczęło się coś dziać. Tutaj dostałam to, co lubię! Co prawda, zaczynamy od przybycia gości do pałacyku i opowieści jak znalazł się on w posiadaniu obecnej właścicielki, Sary Blosh, oraz poznajemy postacie i dokładnie opisane zażyłości między nimi. Osób tutaj jest sporo, ale jeśli czytanie w skupieniu i ze zrozumieniem, to na pewno szybko połapiecie się kto jest kim.
Książka dzieli się na 7 części, każda z nich na rozdziały podpisane datą, a w nich jest jeszcze podział na treść, gdzie zmieniają się narratorzy historii. Cała powieść dzieje się w dwóch płaszczyznach. Obecnie i 20 lat wcześniej. Pozwala to poznać więcej szczegółów i głębiej wejść w akcję.
Akcja zaczyna rozwijać się szybko. Główny wątek, czyli śmierć Tomasza Wileckiego pojawia się szybko i rozwija w zawrotnym tempie. Jego śmierć jest zagadką, którą trzeba rozwiązać. Sprawą zajmuje się komisarz Borys Bulsa, ale okazuję się że każdy z obecnych gości miał motyw i wszyscy stają się podejrzani. Pojawia się coraz więcej pytań, niewiadomych, ale także wskazówek i podpowiedzi. Trzeba tylko umiejętnie zacząć je łączyć i odnaleźć brakujący element. W trakcie śledztwa autorka serwuje czytelnikom mnóstwo nieprzewidzianych i zaskakujących informacji, które ciągle zmieniają bieg śledztwa. Czytelnik jest zagubiony i już nie wie kogo podejrzewać. W połowie dynamika książki na chwilę zwalnia, ale tylko po to by wziąć rozbieg i jeszcze mocniej się rozkręcić!
To jest świetnie stworzony thriller, wciągająca historia, ale także dające do myślenia mechanizmy międzyludzkie. Nie bez powodu jest to thriller psychologiczny i faktycznie widać to po treści. Jest tutaj dużo o więziach i miłości. Ale nie tej romantycznej, a wszelkich innych jej odmianach. Mocno daje się odczuć motyw przesadnej miłości matki do syna. Autorka naprawdę umiejętnie wplątała wszystkie wątki i stworzyła specyficznych bohaterów. Każda postać jest wyjątkowa, ma swoje cechy i zachowania, które ją określają. A do tego każda z nich coś wnosi do historii!
Jest to coś cudownego, z wielką przyjemnością poznawałam sytuacje z życia mieszkańców Węglanowa i starałam się rozwiązać zagadkę. Ja kocham prologi, które początkowo w sumie nic nie znaczą, nakręcają tylko spiralę pytań, a stają się zrozumiałe dopiero po skończeniu całej książki. Tutaj dokładnie tak było, za co jeszcze większy plus!
Dlaczego o tej książce jest tak cicho? “Sukcesja” zasługuje na to, by mówić o niej dobrze i jak najgłośniej!
To jedna z najbardziej dopracowanych i dokładnych książek, jakie przeczytałam w ostatnim czasie. Autorka sprezentowała czytelnikom pełną skrupulatnie wykreowanych bohaterów historię, od której ciężko się oderwać.
Kupiła mnie już sama okładka. Pierwsze kilka stron spowodowało zonk w głowie, bo zupełnie nie pokrywały się z tym, co zdążyłam przeczytać na okładce z opisem.
Z góry uprzedzam, że nie jest to typowy kryminał. Jest to jednak książka, którą bez wahania umieściłabym w kanonie literatury ze względu na mnogość tematów, które porusza. Jest wręcz… interdyscyplinarna. Wielokierunkowość tej książki jest jej naprawdę wielkim atutem.
Aczkolwiek przyznaję się bez bicia - po około pięćdziesięciu stronach byłam przerażona. Autorka nie dość, że zaserwowała czytelnikowi wydarzenia rozgrywane na dwóch płaszczyznach czasowych - w początkach trzeciego tysiąclecia oraz w czasach obecnych, to na dodatek obserwujemy fabułę z perspektywy naprawdę sporej ilości bohaterów. To mnie naprawdę przestraszyło - bałam się, że - kolokwialnie mówiąc - nie ogarnę tego. Niepotrzebnie jednak się martwiłam - wystarczyła odrobina skupienia, by wejść w historię z pełnym zrozumieniem tego, co dzieje się strona po stronie. Dodatkowo, podział rozdziałów i podrozdziałów był szablonowy, co tutaj akurat było dużym plusem.
Bohaterowie są wykreowani naprawdę genialnie. Wiem, powtarzam się, ale serio - nie da się powiedzieć, że któraś z postaci była mdła lub nijaka. Każdy był jakiś - i przeważały w tych postaciach cechy negatywne. Nie było postaci, którą można polubić - co dodawało smaczku w historii, bo każdy był podejrzany o zbrodnię.
“Sukcesja” to historia o miłości, o genach, o cierpieniu oraz o tajemnicy, która prowadzi do niewyobrażalnej zbrodni. To jest w mojej opinii jeden z najbardziej kompletnych kryminałów z elementami psychologicznymi, jaki miałam okazję przeczytać.
Historię opisaną w thrillerze "Sukcesja" czytelnik pozna z perspektywy wielu bohaterów oraz na dwóch płaszczyznach czasowych. Mnogość postaci może początkowo czytelnika przytłoczyć. Autorka nie pozwala jednak się pogubić – intryga szybko wciąga, a bohaterowie są różnorodni, a więc rozpoznawalni. Akcja powieści jest prowadzona w taki sposób, że trudno się od niej oderwać i pomimo sporej objętości książki, czytałam ją z niesłabnącym zainteresowaniem.
Intrygę w powieści napędza miłość. To wątek podjęty przez Autorkę w niesztampowy sposób. Miłość rodzica do dziecka jest ukazana bardzo oryginalnie, ale też wiarygodnie. Dulewicz pokazała wszelkie konsekwencje, z jakimi się ona wiąże – zarówno dla matki jak i syna. Ta miłość stała się celem i powodem życia tak, że aż przytłacza i uzależnia jak narkotyk.
Bohaterowie to jedna z największych zalet powieści. Jest ich wielu, ale żadna z tych postaci nie jest tu nijaka, każda zasługuje na uwagę czytelnika i sprawia, że historia jest nietuzinkowa. Bohaterowie wyróżniają się, przyciągają, każdego z nich chcemy poznać bliżej. Ciekawość wzmaga to, że poznajemy ich po kawałku – Autorka nie odkrywa przed czytelnikiem wszystkich kart.
"Sukcesja" to nie tylko dobra rozrywka. Joanna Dulewicz przemyca w powieści wiele społecznych tematów: pomoc chorym dzieciom i zbiórki, brak akceptacji z powodu wyglądu, depresja, żałoba, a także patologia lub bieda przekazywane z pokolenia na pokolenie.
"Sukcesja" zaskoczyła mnie rozwiązaniem intrygi i przemyślaną konstrukcją w każdym obszarze. Wydawać by się mogło, że przy wielu elementach układanki: zróżnicowanych bohaterach, motywach, podejrzanych – coś może się zwyczajnie “sypnąć”. Joanna Dulewicz doskonale te części poskładała, wskutek czego powstał thriller, po który warto sięgnąć.
Biorąc do ręki książkę Sukcesja nie spodziewałam się, że spotkam w niej, aż tyle nieoczekiwanych emocji. Jestem pod wrażeniem poziomu lektury, ilości intryg i powikłań w niej zawartych, które ubarwiły ukazaną nam historię. Czy jest to thriller? Tak, ma w sobie elementy tego gatunku, jednak ja bym się skłaniała w kierunku określenia jej jako powieści psychologicznej. Jak sama Autorka napisała, jej celem było napisanie książki o miłości. Jednak to nie miał być romans a bardziej analiza postaci, ich postępowania, charakterów, czynników, które wpłynęły na ich kroki i decyzje. Willa, rodzinne spotkanie, krąg znajomych a to wszystko okraszone morderczym czynnikiem. Kto i dlaczego zabił? Kim jest ofiara? Po co tyle w okół osób, do czego dąży autorka, tworząc ciągłe napięcie? W swojej książce pani Joanna wykorzystuje retrospekcje. Miesza przeszłość z teraźniejszością. Tworzy bardzo ciekawych i realnych bohaterów. Ich zachowanie jest życiowe i okraszone wada i zaletą. Nie ukrywam, że dałam się im porwać. Spotykamy tu miłość platoniczną i niewinną, poznajemy miłość egoistyczną i nachalną, rodzicielską i uzależniającą. Morderstwo jest tu punktem wyjścia do bardzo skomplikowanych zdarzeń, głębszej ich analizy. Jestem pod wrażeniem tej lektury. Dlaczego? Była zagadka, były emocje, które nadawały ton tej powieści a ja lubię coś przeżywać. Lubię gdy zachowania bohaterów mnie wkurzają, podnoszą adrenalinę, wywołują ciepło i współczucie, są niezrozumiałe a zarazem przyciągają. Cieszę się, że mam możliwość poznawać różne gatunki. Ta książka bardzo mi się podobała a ja czuję się usatysfakcjonowana. Polecam.
Podczas uroczystego przyjęcia w malowniczym dworku, ginie miejscowy biznesmen. Spadkobierczyni majątku, rodzina i sąsiedzi. Jak się okazuje, prawie każdy miał motyw aby chcieć pozbyć się mężczyzny. Od razu przyznam, że po przeczytaniu prologu powiedziałam głośno "ja pierdziele, nie będę tego czytać". Jednak skusiłam się na dalszą przyjemność z lektury. Z początku było mi się ciężko wgryźć w fabułę. Narracja przedstawiona jest z perspektywy kilku bohaterów. Nie łatwo było mi rozkminić kto z kim i jak. Trochę za dużo. Nie mniej, doceniam, że każdy z bohaterów miał swój odmienny charakter. Prawie żadnego z nich nie polubiłam i ta osoba, która była dla mnie "śmierdzioszkiem", to do końca nim została. Książka podzielona jest na rozdziały według dat, oraz osoby. Jest to bardzo schematyczne. Lubię taki podział gdzie jest opis tego co było i na czas obecny. Myślę, że nie tylko mnie opis książki skojarzył się z powieściami Agathy Christie 🤭. Nie mniej, wątek został poprowadzony tutaj zupełnie inaczej. Ogólnie spodobał mi się pomysł na taką zagadkę kryminalną. Wszystko tak fajnie było tutaj dopięte, zero zbędnego lania wody. Jednak w moim odczuciu za dużo, a może za często było powtarzane słowo "grzęzawisko" i "sukcesja". Jak pisze sama autorka, jest to książka o miłości, o jej rozmaitych odcieniach i wymiarach, a przede wszystkim o pułapkach, wypaczeniach i patologiach. Jeśli lubicie takie rodzinne powieści to serdecznie polecam ten kryminał.
Sylwia Blosh organizuje przyjęcie dla rodziny i przyjaciół. Wszystko idzie dobrze, dopóki w jednym z pokoi nie zostaje zamordowany uczestnik przyjęcia, Tomasz Wilecki. Dworek jest pilnie strzeżony, więc pewne jest, że mordercą jest jeden z uczestników przyjęcia. Jednak śledztwo nie jest proste, ponieważ każdy miał powód, aby pozbyć się Wileckiego. Już po samym opisie książka kojarzyła mi się z utworami Agathy Christie. I właśnie początek historii bardzo przypominał mi styl królowej kryminału, zamknięty budynek, morderca wśród obecnych na przyjęciu. Jednak im dalej, tym autorka odchodziła od podobieństwa do Christie. Jednak książkę czytało mi się dość długo. Ale to nie znaczy, że mi się nie podobało. Podobało mi się bardzo, zagadka morderstwa wciągnęła mnie i byłam ciekawa kto stoi za tą zbrodnią. W książce występuje dość dużo bohaterów i myślę, że to mogło być powodem dłuższego czytania. Na początku gubiłam się kto jest kim, ale im dalej tym szybciej mi szło. Bohaterów poznajemy w teraźniejszości, ale także ich przeszłość. To pozwala na zrozumienie czemu Wilecki naraził się tylu osobom. Ale także poznajemy parę tajemnic rodzinnych, które są bardzo ciekawe. Myślę, że to książka idealne na długie jesienne wieczory. Można próbować zgadywać kto jest mordercą, ale rozwiązanie zagadki nie jest oczywiste, zresztą jak cała “Sukcesja”. Ja czytając tę książkę bawiłam się przednio.
najbardziej denerwowało mnie pojawiające się nagminnie określenie "grzęzawisko". odkąd wspomina o nim jedna z bohaterek – na siły enigmatycznie – pojawia się w relacji niemal każdego bohatera i każdej bohaterki. proszę nie zrozumieć mnie źle: otóż lubię bardzo rozprzestrzeniać słowa, zataczać nimi kręgi i kiedy ich definicja staje się migotliwa, bo używane jest przez przekrój społeczności przede wszystkim różnorodnej. tyle że tu ani gry, ani zabawy, ani nawet pomyślunku w tym nie ma.
motywy raczej oczywiste dla gatunku; częściej wykorzystywane niż nie. na końcu pojawia się nawet zdanie: "gdyby nie ty, wszystko by się udało". natomiast sama fabuła była okej, nie zmęczyłam się ponad miarę. no i strony same się przewracają.
niestety, sporo błędów korektorskich. kilkakrotnie brakowało spacji – w jej miejsce postawiony był (słusznie) przecinek. poza tym – nieznajomość spójników skorelowanych. oddać jednak należy, że autorka ma styl potoczysty i skłonności do budowania zdań długich, zawiłych niejednokrotnie. dużo przecinków i to bardzo poprawnie postawionych. za to plus, więc wychodzi na zero.
Dość długo zastanawiałam się nad oceną książki. Z jednej strony, bardzo ciekawie została poprowadzona narracja (z podziałem na czasy obecne i ok. 20 lat temu), postaci brzmią prawdziwie, nie ma w nich sztuczności, a miasteczko wydaje się wręcz upiornie prawdziwe. Dobrze są (według mnie, oczywiście) przedstawione realia każdego z czasów przedstawionych, a postaci nie są jednowymiarowe.
Z drugiej strony jednak, plot twist wydaje się z dupy wzięty i jakiś taki średnio sensowny i logiczny, a jednak jest jedną z najważniejszych rzeczy w takiej książce, więc z tego powodu możno obniżam ocenę.
3,75 Uważam że, końcówka była strasznie zagmatwana przez co trudno było ogarnąć kto jakim Mateuszem jest. Również uważam że, niektóre historie czy z 2021r. czy z tych wcześniejszych lat były trochę na siłę i nic nie wnosiły? Np. Sytuacja z Markiem i z Ziomalem o niszczeniu tego grobu, według mnie można by było w sumie to pominąć. Natomiast początek czy tez środek książki czytało się świetnie. Książka naprawdę mnie wkręciła i nawet po odłożeniu książki zastanawiałam się w wolnej chwili kto może być tym „mordercą”.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Pani Dulewicz robi naprawdę dobrą robotę, czekam na kolejne książki. Zdecydowanie warto docenić głębokie sięgnięcie do ludzkiej psychiki i pokazanie jej ciemniejszych stron, jak działa mechanizm krzywdy, zemsty + akcja w zasadzie nie zwalnia przez cały czas trwania powieści.