Kornelia Trzpiot, dość leciwa dama, podczas wieczerzy wigilijnej oznajmia rodzinie, że do szczęścia, zarówno doczesnego, jak i wiekuistego, potrzebny jest jej wyłącznie herb. Nikt z osób zebranych przy stole nie zdaje sobie sprawy, że jest to głęboko przemyślana strategia naprawiania relacji rodzinnych, uknuta przez Kornelię i jej przyjaciela proboszcz w noc przed pierwszymi roratami. Rodzina bowiem stara się ukryć przed seniorką rodu różne sekrety. Ale Kornelia widzi wszystko.
Herb jest tylko pretekstem. Najważniejsze jest to, by scalić na nowo nieco rozsypującą się rodzinę. Bo to w rodzinie tak naprawdę jest siła. A resztę da się załatwić, także tytuł szlachecki...
Magdalena Witkiewicz – a writer. Graduated from Gdańsk University, Gdansk Foundation for Management Development and Executive Master of Business Administration (MBA) in Gdańsk.. She has worked as a marketing analyst and marketing specialist. Until recently, she has owned a marketing company.
In 2013 she published four bestsellers: (Zamek z piasku, Szkoła żon, Ballada o ciotce Matyldzie, Lilka i spółka), three of which granice.pl vortal warded in a contest for the best books of spring and summer A Vietnamese publishing house has bought the rights to ”Szkoła Żon” book and this novel will be translated and published in Asia in 2014 Magdalena Witkiewicz has also represented Poland at the International Festival of Literature for Children in Lithuania. She conducts writing workshops for teenagers. In her novels she mentions the most important problems of nowadays women. Thanks to her books, women find the faith for dreams to come true. All you should do is to take your fate into your hands and help it a bit.
Bardzo przyjemne, świetny byłby z tego familijny film ❤️ Ach, zapomniałam dodać - przeczytajcie koniecznie podziękowania, ale po skończeniu książki!
Mam też jeden zarzut. To druga książka pani Witkiewicz, jaką w ciągu tygodnia poznałam i w jakiej pojawił się pewien typ postaci, który - podejrzewam - jest dla książek tej autorki, a przynajmniej tych świątecznych, charakterystyczny: facet, którego skręca na myśl o związkach, dopóki nie poznaje tej jednej bohaterki, poza którą świata nie widzi i przez którą nagle jest gotowy stworzyć rodzinę i w pełni oddać się miłości. Rewolucyjna zmiana, która wydaje się przyjąć bohaterowi ot tak. Ach ta siła miłości.
Jeśli szukacie czegoś co Was oderwie od szarej rzeczywistości, od problemów życia codziennego to ta książka jest właśnie dla Was. Jest świetnie napisana jako obyczajówka, która nie jest ciężka na nasze myśli tylko właśnie po to, aby zrelaksować się przy niej, pośmiać i po prostu tylko i wyłącznie przy niej pobyć z uśmiechem na twarzy.
Zastanawiałam się, czy czytałam jakąś książkę autorki, ale okazało się, że mam kilka na półce, ale ta właśnie jest pierwszą, do której sięgnęłam i naprawdę nie żałuję, bo wszyscy bohaterowie wraz z krową są świetni i każdy ma swoje cztery grosze w tej całej historii, która ma pewne morały.
Na odreagowanie po całym dniu, po ciężkiej pracy, po prostu pośmiać się dla samych siebie, to bez dwóch zdań powinniście sięgnąć po tę książkę, która na swój sposób jest ciepła, miła, niewymagająca, a bardzo przyjemna.
Zastanawiałam się nad 4 gwiazdkami, bo ta książka nie jest wybitna. Jednak czytając ją bawiłam się tak dobrze! Czułam niepohamowaną milosc do tego tworu, że musiałam dać jednak 5 gwiazdek.
Pani Magdalena ma talent do kreowania starszych pań. Uwielbiam panią Kornelię! Pełna energii starsza pani! Znajdzie ripostę dla każdego, potrafi żartować jak nikt inny i w zasadzie zjednoczyć rodzinę też potrafi. Ale jak powiedziała bez herbu nie umrze, wiec rodzina ma go znaleźć!
Poczatkowo bałam się, że nie polubić żadnego z bohaterów. Było ich przecież tak wielu... Tu jakaś ciotka, tu wujek, tu kuzyn, tam kuzynka... Jednak dałam radę, połapałam się a potem praktycznie każdego polubiłam.
Zdecydowanie najlepszym bohaterem jest pani Kornelia, ale to już wiemy. Zaraz po niej staje Konrad, który jest świetnym chłopakiem. Poczatkowo krnąbrny, zahukany i pędzący tylko za kolejnymi spódniczkami. Coś się jednak zmienia i staje się cudownym bohaterem, którego będę wspominać z uśmiecham na twarzy. Następna w kolejności musi być Zosia, którą miałam za butowniczą nastolatkę. Prawda okazała się nieco inna, ale nie zmieniło to faktu, że polubiłam ją już od pierwszych stron. Odważna i pewna tego, co mówi! Dobra, dobra ostatnia para bohaterów to rodzice Konrada! Przeczytajcie a dowiecie się dlaczego nie da się ich nie polubić! Zwłascza po przygodzie z "wyrazami szacunku".
Sama historia nie jest wyśmienita... Ma kilka momentów bez których moglibyśmy się obejść. Ale czyta ją się tak szybko i z taką przyjemnością... Naprawdę nie pamiętam kiedy obyczajówka świateczna zawładnęła mną do tego stopnia. Humor i relacje rodzinne!
Co do świątecznego klimatu? Nie ma go za wiele! Jednak chyba wcale ta pozycja go tak dużo nie potrzebuje!
Kornelia Trzpiot ma plan jak zintegrować całą rodzinę. Przy wieczerzy wigilijnej oznajmia wszystkim, że chce mieć herb i oni mają jej go znaleźć. Bez tytułu szlacheckiego to ona nie ma zamiaru umierać 😉 No i się zaczyna.
To jest pierwsza świąteczna książka, za którą złapałam w tym roku. Miałam ochotę na coś lekkiego i zabawnego, a Witkiewicz w takie książki potrafi. Nie zawiodłam się. Ba! Byłam tak zachwycona, tak chichrałam czytając po nocy, że mało się z chłopem nie pożarłam, bo trzęsłam łóżkiem śmiejąc się, a on chciał spać. Taka to powieść 😊
Humor sytuacyjny w książkach rzadko mnie bawi, bo niewielu potrafi opisywać historie z życia wzięte w taki sposób. Pani Magdalena jest w tym mistrzynią. Z wyrazami szacunku Pani Autorko 😂 Ale serio z wyrazami szacunku, chociaż parskać przy tym się nie da.
Prócz humoru dostajemy dawkę pozytywnej energii, mnóstwo ciepła i jeszcze więcej wzruszeń. Ta książka to po prostu święta w pigułce. Powiem krótko: przeczytajcie! A potem przytulcie Felicję 😊
Dla mnie to bardziej obyczajówka niż książka typowo świąteczna, ale i tak bardzo dobrze się na niej bawiłam.
Niektórzy bohaterowie strasznie schematyczni przez co ich wątki stały się przewidywalne do bólu i oklepane. Najgorszy kobieciarz musiał przecież poznać najbardziej "szarą myszkę" 🤦♀️
Były miejsca, że śmiałam się na głos, np. sytuacja z tortem czy sikanie w krzakach.
Idealna pozycja na świeta😍 Ciepła, pełna humoru historia o rodzinie, na której czele stoi przezabawna i bardzo przebojowa Kornelia Trzpiot. Zasłużone 4⭐
Kto nie zna książek Magdaleny Witkiewicz musi, po prostu musi nadrobić. Choć kilka. Nie wyobrażam sobie już świąt bez jej książki. "Drzewko szczęścia" jest propozycją świąteczną na ten rok od wwydawnictwa Filia.
Kornelia Nicpoń jest nestorką rodu. Ma już ponad 90 lat, ale wciąż energicznie rządzi swoją rodziną. Podczas świąt wymyśliła, że nie umrze dopóki rodzina nie znajdzie w przeszłości jakiegoś tytułu szlacheckiego. No po prostu bez herbu ona nie zejdzie z tego świata. A jak rodzinka się nie postara to cały majątek przepisze na potrzebujących. Ale Kornelia ma ukryty plan.. Widzi, że jej rodzina potrzebuje celu w życiu by na nowo poczuć ze sobą więź.. Wyniknie z tego mnóstwo zabawnych i niespodziewanych sytuacji..
Już po kilku stronach śmiałam się w głos po tekście "Jeżu, jeżu anaszpanie" 🤣 Zwróciłam tym samym na siebie uwagę wszystkich ludzi w wagonie, ale przy tej książce nie dało się inaczej. Podczas lektury cały czas się uśmiechałam. Pani Magda jest mistrzem w pisaniu lekkich i zabawnych historii. Jednocześnie potrafi przy tym poruszyć naprawdę ważne tematy, ale robi to w tak umiejętny sposób, że orientujemy się dopiero jak po przeczytaniu przytulamy książkę do serca z melancholią. Ta pozycja przyniosła mi wiele radości i uśmiechu. Może przez chwilę zrobiło mi się żal jakiegoś bohatera lub któremuś współczułam. Ale zdecydowanie książka jest mega pozytywna. Każda z postaci jest jedyna w swoim rodzaju. A krowę Felicję to nawet i ja pokochałam. No cudowna książka i oby więcej było takich ❤️
Zupełnie nie spodziewałam się, ile ciepła, humoru i pięknych wartości będzie kryło się w tej pozycji. Zdecydowanie jedna z lepszych książek tego roku, a ostatnie strony czytałam z wielkim uśmiechem na twarzy i ciepłem w sercu. Polecam wszystkim fanom rodzinnych historii. Idealna na każdą porę roku!
Lubię twórczość Magdaleny Witkiewicz. W zasadzie swoją przygodę z jej książkami zaczęłam od pozycji świątecznej, którą pisała z Alkiem Rogozińskim. Dlatego w tym roku nie mogłam sobie odmówić przyjemności sięgnięcia po “Drzewko szczęścia”. Kornelia Trzpiot ma lat 94 i z dezaprobatą patrzy na to, co dzieje się z jej rodziną. Zajęci sobą, pogonią za pieniędzmi nie potrafią docenić tego, co mają pod nosem i co będzie z nimi zawsze, czyli: rodziny. Nazwisko do Kornelii pasuje idealnie, a jeszcze jak dodamy jej panieńskie Nicpoń to od razu wiemy z kim mamy do czynienia. Seniorka rodu postanawia dać swoim potomkom zadanie integracyjne. Otóż pani Trzpiot domaga się: herbu! Oznajmia to na kolacji wigilijnej i zastrzega, że: mają na to rok, a ona bez herbu nie umrze (znaczy umrze, ale będzie ich straszyć po śmierci), a po ostatnie jak nie znajdą to o spadku mogą tylko pomarzyć. Oczywiście nic tak nie motywuje jak pieniądze oraz… strach przed upierdliwą krewną straszącą zza grobu! Nie będę opisywać problemów każdej z postaci w tej książce, ponieważ jest ich dość sporo. Właśnie! Ta powieść znowu szumi! Pisałam Wam, że “Srebrna łyżeczka” to książka cicha. Do tej pory większość literatury, która wyszła spod pióra Magdaleny zawsze była pełna postaci i one w jej książkach szumią. Tak samo jest w “Drzewku szczęścia”, które ma sporo bohaterów, którzy sprawiają, że książka szumi. Przyznaję, że autorka kolejny raz dobrze opisała problemy współczesnego świata. Mamy tu rodziców, którzy są tak zajęci pogonią za pieniędzmi, że nie zauważają, że ich nastoletnie córka znika z domu. Mamy też trzydziestoletniego bawidamka. Jest też pewien Szkot… A także wiele innych problemów, które dotyczą każdego z nas, które są wręcz zmorą współczesnego świata i rodzin… Niestety nie zaliczę tej książki do moich ulubionych Magdy Witkiewicz. Całą powieść miałam wrażenie, że już gdzieś czytałam podobny motyw scalania rodziny w święta. Pomyślałam chwilę i okazało się, że rok temu podobny manewr zastosowała autorka “Sztuki dawania prezentów”. Oczywiście obie książki mają sporo różnic, ale wiecie chodzi o sam motyw: scalenie rodziny, która się rozpada, a zadania tego podejmują się nestorki rodu. Oczywiście pewnie jest wiele książek świątecznych, które mają podobny motyw, ale ja zaczęłam je czytać dopiero dwa lata temu, więc sporo jeszcze przede mna do odkrycia. Był humor, był morał, ale dla mnie to nie była super książka świąteczna. Może dlatego, że akcja toczyła się przez cały rok? Sama nie wiem. Wy musicie sami się przekonać czy to jest dla Was książka. Ja ani nie zachęcam ani nie odradzam.
Takiej babci możecie pozazdrościć jej rodzinie. Nasza główna bohaterka – starsza pani Kornelia Trzpiot (nazwisko zobowiązuje) wpadła na genialny pomysł. Aby zjednoczyć rozpadającą się rodzinę razem z miejscowym proboszczem wymyśliła wspaniały plan. Przed swoją śmiercią chciałaby zobaczyć swój rodzinny herb. Czy Kornelia pochodzi ze szlachetnej rodziny? Jak zdobyć herb? O to już muszą się postarać najbliżsi członkowie rodziny naszej bohaterki. W powieści „Drzewko szczęścia” znajdziecie mnóstwo zabawnych sytuacji, niezapomniane intrygi i zwroty akcji. Babcia Kornelia i proboszcz to idealna parka. Przy tej dwójce nie da się nudzić. Czytając tą książkę będziecie się dobrze bawili. Idealna historia na poprawę nastroju. Rodzina ukrywa przed babcią swoje sekrety. Myślą, że ona nie ma o niczym pojęcia. Jak bardzo są w błędzie. Kornelia o wszystkim wie. I za wszelką cenę próbuje uratować swoją rodzinę. Czy jej pomysł wypali? Czy rodzinę da się jeszcze uratować, czy niestety się rozpadnie? Czy rodzina odkryje ukryte przesłanie babci? Przekonacie się o tym czytając lub słuchając. Moim zdaniem jest to jedna z lepszych komedii kończącego się roku. Czy uwielbiacie dobrze się bawić czytając? To dobrze trafiliście. Idealna dawka zdrowego śmiechu gwarantowana. Przy okazji możecie dowiedzieć się jak bardzo ważna jest rodzina i co tak naprawdę widzą starsze osoby. Czy można przed dziadkami ukryć swoje sekrety? Czy wy kiedykolwiek zastanawialiście się nad waszym drzewem genealogicznym? Może i wy macie szlacheckie pochodzenie. Warto to sprawdzić. Powieść „Drzewko szczęścia” z całego serca polecam.
Dziewiędziesieciotrzyletnia Kornelia Nicpoń-Trzpiot z Pogodnej boi się, że po jej śmierci dojdzie do rozpadu rodu. Obawy są uzasadnione, co potwierdzają obserwacje seniorki pilnie śledzącej życie córek, wnuków i prawnuków, kruchość lub zgoła niemożność zawierania przez nich trwałych związków, brak dbałości o kultywowanie rodowych tradycji i wychowanie potomków w ich duchu. Wymyśliła więc Kornelia, że rodowym spoiwem mogłoby być zakotwiczenie, najlepiej w jakimś herbowym dziedzictwie. Stawia warunek, aby przez najbliższe dwanaście miesięcy przed następną Wigilią wszyscy, jeśli nie chcą zostać przez nią wydziedziczeni, zajęli się badaniami genealogicznymi, żeby ona, seniorka, mogła spokojnie rozstać się z tym światem z herbem na nagrobku.
Trudno byłoby uznać takie zawiązanie fabuły za bezpretensjonalne. Natomiast śledzenie życia, starych i wymuszanych przez sytuację nowych działań i obyczajów poszczególnych członków rodu jest interesujące. Ich przygody bywają naprawdę zabawne, na ogół podszyte są nutką sentymentalizmu i zawsze prowadzą do lepszego poznania samego siebie, do osiągnięcia życiowej dojrzałości. Bohaterką najciekawszej historyjki jest najmłodsza przedstawicielka rodu, a najbardziej uśmiałam się przy opisie tymczasowego załamania się nauczycielskiej kariery jej ciotecznej babci.
Była to zatem typowo relaksująca, około-świąteczna lektura
“Drzewko szczęścia” Magdalena Witkiewicz-to książka przy , której będziecie śmiać się do łez, ale też skłoni Was ona do refleksji, co w życiu jest ważne.. 93-letnia seniorka rodu Kornelia Trzpiot podczas rodzinnej Wigilii oznajmia, że aby umrzeć w spokoju potrzebuje odnalezienia herbu rodzinnego.Czy starsza pani aby dobrze się czuje? Jak rodzina zareaguje , ma ten szalony ich zdaniem pomysł starszej pani? Przecudownie poprowadzona historia rodzinnego galimatiasu, gdzie członkowie rodu Trzpiotów niechętnie spełniają życzenie babci Kornelii i angażują się w poszukiwania herbu. Zagłębiając się w lekturę, czytelnik dowiaduje się, że Kornelia Trzpiot dokładnie przemyślała w jaki sposób zbliżyć do siebie na nowo rodzinę, która pogubiła się w zawirowaniach codzienności.Czy jej plan się powiedzie? Odpowiedź znajdziecie w książce :)
"Drzewko szczęścia" jest cudowne. Zabawne i wzruszające. Zwariowane i poważne. Pełne anegdot, które wywołują niekontrolowany wybuch śmiechu i dobrych ludzi. Strukturą podobne do "Uwierz w Mikołaja".
Wielu twierdzi, że w "Drzewku szczęścia" jest mało świąt Bożego Narodzenia. Mi to kompletnie nie przeszkadza. Gdybym o tym nie przeczytała, pewnie nawet nie zwróciłabym na to uwagi. Przez tę książkę się płynie.
Polecam każdemu. Na odstresowanie, gorszy dzień, zakopanie się pod kocem z kubkiem herbaty w ręku, czy po prostu dlatego, żeby przypomnieć sobie, że ludzie w większości są dobrzy. A gdy nie są, czasami po prostu o tym nie wiedzą myśląc, że są. A wystarczy im powiedzieć, że jest inaczej i poczekać na to, co oni z tą informacją zrobią.
Uwielbiam książki Pani Magdaleny, te świąteczne co roku są na mojej liście pod tytułem: bardzo chcę przeczytać. W zeszłe święta czytałam „Uwierz w Mikołaja” - jeśli nie znacie to polecam gorąco. Byłam pewna ze w tym roku też się nie zawiodę. Od pierwszych stron akcja nabiera tempa. Kornelia Trzpiot 93letnia seniorka rodu postanawia zjednoczyć rozsypującą się rodzinę. Ma plan. W Wigilię ogłasza że nie umrze dopóki nie odnajdą jej herb rodzinny. Ich życie wywraca się do góry nogami. Bardzo poruszył mnie wątek Zosi i jej rodziców, tak skupionych na zarabianiu pieniędzy, że nie orientują się kiedy córka znika. Daje do myślenia. Ciepła, pełna humoru sytuacyjnego opowieść o tym co ważne. Jeśli szukacie czegoś lekkiego, zabawnego, co pozwoli się odprężyć POLECAM!
Jeny, ale ja potrzebowałam takiej książki 😍 Bohaterów jest wielu, bo rodzina babci Korneli jest liczna. Seniorka rodu nakazuje im szukać swoich korzeni, bo tak to po swojej śmierci nic im nie zostawi. Na znalezienie herbu mają rok!
Powiem szczerze, że opis książki tak średnio mi się podobał, ale warto było po nią sięgnąć. Dawno się tak nie śmiałam (nawet parsknęłam śmiechem w tramwaju 🙈). Totalnie pokochałam krowę Felicję, która odegrała w książce ważną rolę ❤️
Jeżeli w ten świąteczny czas znajdziecie czas na książkę to sięgnijcie po tę!
Książka napisana w lekki, humorystyczny sposób, jak dla mnie momentami trochę za bardzo przyjmowała te formy i zbaczała, odbiegając od moich preferencji, ale nie ukrywam, że parę razy szczerze się zaśmiałam i miałam poczucie dobrze spędzonego czasu, choć według mnie historia i jej bohaterowie to lekko zmarnowany potencjał. Można było lepiej ograć te kwestie, ciekawiej. Chciałam napisać, że może dobrze by było poświęcić im więcej czasu, dać przestrzeń na rozwinięcie, ale książka bez tego ma prawie 400 stron. Mimo to czułam, że jest pospieszna i pobieżnie traktuje pewne sprawy
Główna bohaterka jest już starszą panią, która w pewien Wigilijny wieczór postanawia zaangażować całą rodzinę w szukanie ich przodków. Bardzo zależy jej głównie na herbie, to jej marzenie by mieć herb rodzinny, oczywiście to tylko przykrywka. Mimo swoich lat Kornelia Trzpiot, jest bardzo chytrą i przebiegłą babcią, nic się przed nią nie ukryje. Starsza Pani widzi, że w jej rodzinie dzieje się nie najlepiej, więc postanowiła im zlecić odnalezienie herbu, mają na to tylko, a może aż rok. W przeciwnym wypadku cały majątek Kornelii zostanie przekazany potrzebującym.
Czy uda się znaleźć herb? Czy za rok spotkają się w takim samym gronie?
Po książki Magdaleny Witkiewicz zawsze sięgam z ogromną przyjemnością, więc czułam, że się nie zawiodę. I się nie myliłam, bo ta historia była rewelacyjna. Świetnie ukazane relacje rodzinne, gdzie wszystkim wydaje się, że babcia już swoje lata ma i paru rzeczy nie zauważy, czy też nie usłyszy, a tu psikus.
Kornelia jest cudowną postacią, babcia, a nawet prababcia, która choćby podstępem, to i tak jej musi być na wierzchu. Jednak rodzina to rzecz święta i choćby świat się kończył dla nich zrobi wszystko, nawet sprawi, że się pokochają.
Autorka w tej historii, którą czyta się w błyskawicznym tempie poruszyła wiele istotnych tematów. Na przykład to, że pieniądze szczęścia nie dają, to, że SMS czy rozmowa przez telefon to nie jest to samo, co spotkanie w cztery oczy. Każdy z nas ma w swojej rodzinie mniejsze czy większe problemy, a ta książka uświadomiła mi, że nie trzeba wiecznie pędzić przed siebie. Warto czasem zwolnić czy też się na moment zatrzymać i zobaczyć ile wspaniałych rzeczy, oraz ludzi mamy wokół siebie. W dzisiejszych czasach dużo osób odkłada wiele spraw na później, jednak to później nigdy nie nadchodzi, bądź nadchodzi, ale za późno. Człowiek nigdy nie będzie zadowolony z tego, co ma i w jakim miejscu się znajduje, bo gdzieś z tyłu głowy jest myśl, może być lepiej, więcej i więcej. I właśnie przez takie zachowanie traci na tym kontakt z najbliższymi.
Ta książka jest wyśmienita, nie raz doprowadziła mnie do łez ze śmiechu, naprawdę nie sądziłam, że będzie taka zabawna. Jednak dzięki tej historii zrozumiałam, też wiele rzeczy i zachęcam, Was wszystkich to przeczytania tej rewelacyjnej książki, bo może i wam też otworzy oczy na wiele spraw. A przecież niebawem święta czy może być bardziej odpowiedni moment na przeczytanie tej książki?