Miastem wstrząsa seria okrutnych morderstw dokonywanych na mężczyznach. Ofiar nic nie łączy: to zamożny prawnik, znany właściciel nocnego klubu, wreszcie recydywista – handlarz narkotykami. Policja nie może trafić na trop mordercy. Kiedy kolejnego ranka zostają znalezione następne zwłoki, zagadkę na własną rękę postanawia rozwikłać emerytowany detektyw. Czuje, że jeśli się nie pospieszy, wkrótce pojawią się kolejne ofiary. Młoda kobieta z zawodu jest balsamistką zwłok. Jej zadanie to wyprawiać ludzi w ostatnią drogę na ziemi z pięknymi twarzami. Trafiają do niej także zwłoki zamordowanych kobiet. I fotografie, które dostaje od ich bliskich… Drogi balsamistki i detektywa nieoczekiwanie się przecinają. On liczy na jej pomoc przy rozwikłaniu najtrudniejszego śledztwa w jego karierze. W dodatku detektyw jest przekonany, że grozi jej niebezpieczeństwo. Co jest prawdą, a co zmyśleniem? Kto jest w niebezpieczeństwie, a kto panuje nad sytuacją? W rzeczywistości nic nie jest tym, czym się wydaje. „Balsamistka” to tajemnice i zaskakujące zwroty akcji z okrutnymi zbrodniami w tle. Thriller Magdaleny Adaszewskiej - debiut powieściowy autorki znanej z literatury faktu - z pewnością zaskoczy zakończeniem.
Miastem wstrząsa seria morderstw. Ofiar nic ze sobą nie łączy.
Nie wiem co tu się stało, ale kompletnie nie potrafiłam się wciągnąć. Miało być zaskakująco i szokująco, a wyszło trochę blado i nudnawo. To nie jest zła książka, ale czytałam o niej tak dobre opinie, że chyba nastawiłam się na coś innego i stąd to rozczarowanie. Nie można autorce odmówić dobrego pomysłu na fabułę, ale dla mnie zabrakło troszkę realizmu. Mam jednak ochotę sięgnąć po prequell tej powieści.
Amelia jest młoda, delikatna i eterycznie piękna. Patrząc na nią nikt nie przypuszcza, że może wykonywać zawód, który wywołuje dreszcze na ciele przeciętnego człowieka. Ale Amelia nie jest przeciętna. Jest balsamistką/tanatokosmetolożką , która z perfekcyjną precyzją kąpie, obiera, układa włosy i maluje ciała swoich klientów, aby z godnością ruszyli w ostatnią drogę. Czasem, jeśli jest to wymagane zajmuje się tanatopraksją, czyli zabiegiem, który polega na zabezpieczaniu ciała przed rozkładem. Praca Amelii ma dla niej wymiar niemal metafizyczny, traktuje ciała z szacunkiem, przemawiając do nich, próbując pojąć jakimi osobami były za życia. Zawsze towarzyszy w pogrzebie osób, które z troską pielęgnowała i szykowała do ostatecznego pożegnania. Już jako małą dziewczynka przyglądała się pracy swojego ojca, kontynuując fach, po jego zaginięciu. To tajemnicza bohaterka, nie dokońca odgadniona, poznajemy ją trochę z kart pamiętnika, który prowadzi. Budzi niepokój, zmusza do snucia przypuszczeń, jaką rolę odegra w tej kryminalnej historii. "Balsamistka" to od początku, trudny, mroczny, surowy klimat.
Poznaniem wstrząsa seria brutalnych morderstw mężczyzn i młodych kobiet, te zbrodnie są ze sobą powiązane. W sprawę angażuje się równie młoda, piękna, zdolna i ambitna dziennikarka Monika. Obie kobiety łączy nieodgadniona więź. Wiadomo, że tak jest, ale mi zabrakło głębszego wniknięcia w tę enigmatyczną relację. W każdym razie dostajemy gotowe rozwiązanie na ostatnich stronach powieści. Kolejny interesującym bohaterem, jest Wiktor, emerytowany policjant z tajnego Archiwum X, który zajmował się brutalnymi zabójstwami młodych dziewczyn sprzed 10 lat. Te sprawy doprowadziły do upadku jego kariery, a intuicja podpowiada mu, że za sznurki pociągali wysoko postawione persony.
Autorka stworzyła klimat, który wywołuje ciarki na plecach, porusza wyobraźnią, malując obrazy niczym z sennego koszmaru. Jakiś nienazwany chłód bije z tej opowieści. Balsamistka to narracja wieloosobowa, akcja potęgująca napięcie i świetnie oddany klimat, ale pozostawia mnie z uczuciem niedosytu. Na pewno jest to interesujący, udany i budzący emocje debiut. Czuję,że autorka dopiero się rozkręca, że siedzi w niej więcej takich historii i może jeszcze bardzo zaskoczyć. Na półce już czeka "Córeczka" - prequel "Balsamistki"😉.
Jestem pod ogromnym wrażeniem tej historii. Magdalena Adaszewska stworzyła naprawdę dobre dzieło, które mrozi krew w żyłach. Dobra akcja, ciekawa fabuła i niezwykli bohaterowie, to wszystko sprawiło, że nie mogłam oderwać się od czytania. Znalazłam to, co w dobrych thrillerach uwielbiam: niewyjaśnione, tajemnicze morderstwa, które teoretycznie nic ze sobą nie łączy, bardzo dobrze prowadzone śledztwo, które nie zawsze szło w dobrą stronę i szokujące zakończenie, które nie pozwala zasnąć. Było to moje pierwsze czytelnicze spotkanie z twórczością Magdaleny Adaszewskiej. Od razu dodam, że nie ostatnie. Autorka wywarła na mnie duże wrażenie. Koniecznie muszę poznać jej kolejną książkę. Bardzo wczułam się w losy tytułowej bohaterki. Razem z nią balsamowałam zwłoki i zastanawiałam się, jak doszło do ich śmierci. Wczułam się również w pracę pewnego detektywa, który za wszelką cenę chciał odkryć, kim tak naprawdę jest morderca kilku mężczyzn. Poznałam również pewną dziennikarkę, która również chce rozwiązać tę zagadkę. Czy życie obu pań będzie zagrożone? Czy detektyw je obroni, nim będzie za późno? Martwiłam się o obie bohaterki. Nie wiedziałam, kim jest morderca. Zakończenie dosłownie wbiło mnie w fotel. Tego to ja się nie spodziewałam. Plus dla autorki za mylenie tropów i odsuwanie podejrzeń od prawdziwego mordercy. Zachęcam was do poznania historii "Balsamistki". Życzę wam miłego czytania. Czytając, miejcie oczy szeroko otwarte. Może wam się uda wytropić prawdziwego mordercę, nim sam się ujawni. Bądźcie czujni. Czy chcielibyście balsamować zmarłych? Czy myślicie, że to jest lekka i przyjemna praca? Z całego serca polecam "Balsamistkę", mommy_and_books.
Poznań. Seria okrutnych morderstw, a ofiar nie łączy nic: zamożny prawnik, właściciel klubu, handlarz narkotykami. Do tego giną młode dziewczyny, a odnajdywane są ich ciała. Monika, dziennikarka z Warszawy, jedzie do Poznania aby zrobić reportaż. Emerytowany policjant chce rozwikłać zagadkę, a seria zbrodni sprzed 10 lat nie daje mu o sobie zapomnieć. A jeszcze Amelia, Balsamistka. Wyprawia ludzi w ostatnią drogę na ziemi. Ich drogi przecinają się… co jest prawdą, a co iluzją? 🕵️♀️🕵️♀️🕵️♀️ Na początku dość ciężko było mi się wgryźć w historię oraz - przyznam szczerze - ogarnąć co, kto, gdzie. Potem, jak już to mi się udało - przeczytałam całość w jeden moment. 🕵️♀️🕵️♀️🕵️♀️ Niebanalny pomysł na fabułę. Wielu bohaterów jest narratorami wydarzeń, co uważam za spory plus. Opisy wywołujące gęsią skórkę. Wydarzenia przeplatane zapiskami z dziennika, co potrafi trochę zdezorientować Czytelnika. Nie było tutaj typowego wglądu w sprawę, bo żadna z postaci nie bierze udziału w śledztwie jako policjant. 🕵️♀️🕵️♀️🕵️♀️ Przyznam, że w pewnym momencie zaczęłam się domyślać kto za tym stoi i niektórych powiązań. Nawet pomyślnie! Ale nie zepsuło mi to czytania, a zakończenie dodatkowo mnie zaskoczyło. 🕵️♀️🕵️♀️🕵️♀️ To był dobrze spędzony czas, jednak czegoś mi brakowało. Czuję pewien niedosyt. Może przez to, że ostatnie wydarzenia książki dzieją się dość szybko, pospiesznie? Możliwe. 🕵️♀️🕵️♀️🕵️♀️ Podsumowując - dobry debiut. Będę czekać na kolejną książkę autorki, bo widzę tu spory potencjał!
Historia kryminalna w której poznajemy dziennikarkę śledczą Monikę Biel oraz Amelie Rosa. Amelia pracuje w zakładzie, który oferuje usługi balsamacji ciał, tanatokosmetologii i tanatopraksji.
Na pewno się jeszcze nieraz powtórzę, ale uwielbiam debiuty. A szczególnie takie debiuty, które chce się po prostu czytać. Zagadnienie balsamistyki było mi obce, więc bardzo się zaciekawiłam! Autorka od samego początku zauroczyła mnie swoim stylem i narracją z perspektywy wielu osób. A niektóre opisy naprawdę wywoływały u mnie gęsią skórkę.
Ta pozycja trzymała mnie w fajnym napięciu do samego końca. Jak na debiut, to fabuła została fajnie poprowadzona, rozdziały krótkie, dużo dialogów i świetnie wykreowane postacie. Historia przeplatana notatkami z dziennika, wprawiała mnie w zdezorientowanie. Nie miałam pojęcia co czeka mnie dalej. Snułam swoje teorie i byłam dość blisko tego, jak ta historia się zakończyła. Nie ma tutaj typowego śledztwa, bo prowadzi je dziennikarka i były policjant ale nie czuję się zawiedziona. Z miłą chęcią odkrywałam kolejne karty.
Jakoś po dwustu stronach czasami gubiłam się w pędzącej akcji, ale ogólnie to był bardzo mile spędzony czas i mam ochotę na więcej! Gratuluję tak dobrze napisanego debiutu! Dziękuję wydawnictwu za egzemplarz!
Dramat. Autorka nie ma pojęcia czym są zdania złożone, a sama powieść chyba nigdy nie widziała prawdziwej redakcji. Wiele pomylonych podmiotów, multum debilnych zdań.
Mam wielką nadzieję, że nikt Balsamistki nie pomyli z cudowną Balsamiarką, bo wstyd.
Czytałem prequel „Córeczka”, więc opisana tutaj historia była dla mnie zrozumiała. Już mniej więcej w połowie książki wiedziałem, kto tak naprawdę stoi za zabójstwami. Czyta się szybko, nie ma niepotrzebnych dłużyzn czy rozbudowanej narracji.