Riese. Największy projekt nazistowskich Niemiec, którego przeznaczenie wciąż pozostaje nieznane. Niegdyś być może podziemne miasto, arka przetrwania lub fabryka, w której pracowano nad bronią jądrową – dziś atrakcja turystyczna w Górach Sowich.
Odwiedzić postanawia ją pięcioro ludzi, zupełnie nieświadomych tragedii, która ma ich spotkać. Podczas eksploracji tuneli dochodzi do trzęsienia, a stropy ulegają zawaleniu, odcinając turystów od świata i pozbawiając ich szans na ratunek. Robią wszystko, by przeżyć, powoli uświadamiając sobie, że na powierzchni wydarzyło się coś, co sprawiło, że znany im świat przestał istnieć...
I że to oni mogą być jedynymi, którzy przetrwali kataklizm.
Na początku byłam zafascynowana, ale im dalej tym gorzej. Pomysł na fabułę był świetny, ale jego realizacja sprawiła, że ciągle kręciliśmy się wokół tego samego. Zakończenie również mnie rozczarowało. Mrozowi zdecydowanie lepiej w kryminałach.
Ciekawe. Przeczytałam głównie z ciekawości spowodowanej moimi ostatnimi wakacjami tam gdzie dzieje się akcja książki. Spodziewałam się czegoś innego. Kojarzy się trochę z serialem Dark. Niektóre nieścisłości i niedociągnięcia mnie denerwowały jak i dość przerażający motyw z aktualną pandemią, którego mam nadmiar w realnym świecie.
2/5 Nie przepadam za takim wyogólnieniem wszystkiego, mam wrażenie, że jakoś w tej książce nic się nie klei. Jak już mówiłam - pomysł świetny, ale wykonanie średnio na jeża 🤷🏼♀️
Wow!!! Nie spodziewałam się kompletnie! Jest to coś zupełnie innego i nowego u Mroza, coś co mnie niesamowicie wciągnęło, rozbawiło, wzruszyło również😩
Emocje towarzyszyły mi do samego końca, w niektórych momentach miałam ciarki!! Końcówka - nie mogę tego pojąć!! Pozostawia pole do interpretacji, refleksji… Długo będę jeszcze o tej książce myśleć.
Jednym słowem: intrygująca. Od pierwszej do ostatniej strony. Intryguje sceneria, intryguje motyw (którego zdradzić, niestety, nie mogę - nie lubimy spoilerowania, prawda?), a w końcu intryguje zakończenie (🤯), które sprawia, że czytelnik nawet długo po lekturze wraca myślami do "Projektu Riese".
Lubię zaczynać recenzje od cytatu, jednak tym razem muszę z niego zrezygnować. Jest to przykład książki, o fabule której nie da się powiedzieć zbyt wiele, gdyż popsułabym Wam zabawę, a nie chciałabym tego robić. Jeśli jesteście ciekawi, o co chodzi, musicie w ciemno dać się wciągnąć głęboko pod ziemię, w miejsce, które niegdyś było podziemnym miastem, a dzisiaj można się do niego wybrać na wycieczkę. Chętnie bym to zrobiła!
Sporo osób obawiało się wątku pandemii. Wszystko wina tabliczki z okładki "wstęp wzbroniony - obszar zakażenia COVID-19 - wejście grozi śmiercią", która zresztą jest istotnym elementem fabuły. Myślę, że nie spodziewacie się, co Mróz wykombinował z 👑, jednak musicie wiedzieć, że nie jest to kalka obecnej sytuacji w Polsce. Chociaż... Nieee, raczej nie 😉 Sama obawiałam się tego wątku, a pozytywnie się zaskoczyłam.
"Projekt Riese" jest bardzo wciągający - zakończenia rozdziałów nie pozwalają odłożyć tej książki ani na moment. Podążałam kamiennymi tunelami bez latarki za Autorem, odkrywając coraz to nowsze punkty historii Parkera, Nataszy, Radka, Broni i Hawro, jednak w pewnym momencie przystanęłam. Wpadł mi do buta kamyczek. Na pewno znacie to uczucie. Coś mi zazgrzytało, ścieżka obrana przez Remigiusza nie spodobała mi się i szczerze mówiąc, jestem zawiedziona, że poszło to w tę stronę. Jednak koniec końców zakończenie zrekompensowało mi ten wypadek. Kiedy druga część? 😁
" - Proszę... - jęknął. - Mam żonę, dzieci... - A czy ja ci wyglądam na kogoś, kto robi spis powszechny?"
Nie zabraknie nieco bardziej brutalnych momentów, ale te, przy których uśmiech mimowolnie wykwita na twarzy, również się pojawią. I jak to w Mroźnym uniwersum - znajdziemy smaczki dla stałych czytelników (obstawiałam Forsta, przeliczyłam się 😂). Riese nie będzie należeć do moich najbardziej ulubionych książek Remka, jednak cieszę się, że po tylu latach w końcu udało mu się ją napisać. Nie sądziłam, że mieszanka thrillera, może nawet przygodówki z dodatkiem sci-fi aż tak mi się spodoba.
Nadal poszukuję dedykacji... ale to chyba nadal nie ta ZL 🤭
Straszliwa brednia. Pan Mróz zrobił miks ze Znaków, Dark i aktualnej zarazy. Jest to tak straszliwie posrane i nie trzymające się kupy, że aż zabawne. Gdyby netflix zrobił serial na podstawie tego dzieła, oglądałabym z dziką przyjemnością. Ocena 0/5,nie ma skali 😅
Trochę mi głupio, ale część książki mi się dość podobała XDD Sama jestem zdziwiona, bo Mroza czytam ironicznie, a tu nagle ciekawy początek, rozwinięte postacie i ich światopoglądy. Do czasu XD
Mróz w posłowiu sam przyznał, że za każdym razem jak pisał tę książkę to przy ok. 100tys znaków nie miał pomysłów. I to mocno widać. Nie wiem, może ghostwriter się zmienił w połowie, ale coś co dobrze się zapowiadało stało się po prostu kolejną książką Mroza.
Nie wiem nawet czemu zrezygnował z większości postaci, które tak ciekawie rozwijał na początku. Czytałam to dla starszej pani Broni i denerwującego Ossowskiego, którzy po 1/4 książki nigdy nie byli narratorami. W końcu, w pewnym fabularnie wygodnym momencie, Mróz się ich po prostu pozbył, co mnie bardzo rozczarowało.
Zamiast perspektywy nietypowych osób mamy osobliwy, dość stalkersko-creepy romans, który momentami był napisany gorzej niż fanfik. Naprawdę, Mróz nie powinien się brać za opisywanie romansu z perspektywy kobiety. Główny bohater, komandos/żołnierz też nie lepszy, ale już niech mu będzie.
Nie będę przyczepiać się do samego pomysłu. Zwariowany, ale ma sens. Wymyślone światy były momentami ciekawe. Co kulało były po prostu zwykłe punkty fabularne typu: zdrady bohaterów, wielkie odkrycia 5 stron przed końcem książki, pozbywanie się bohaterów, na których nie miało się pomysłu, zbyt łatwe rozwiązania problemów. Wszystko to po prostu aż krzyczy, że jest to książka jakiegoś amatora. Ale no, wiadomo. Czytałam w końcu Mroza XD
Więc tak. Pierwsze pół bawiłam się świetnie, czy to porównywając alternatywne światy, czy po prostu doceniając rozwój postaci i intrygę. Druga połowa to niestety już classic mróz - trzeba było przez to przebrnąć.
edit: w trakcie pisania jednak uznałam, że dwie gwiazdki to za dużo jak tę złość, jaką w sobie mam przy samym myśleniu o tej książce.
nie daję tej książce jednej gwiazdki tylko dlatego że nie była toksyczna tak bardzo, jak chociażby hashtag.
pomimo posłowia i wytłumaczenia, że autor potrzebował pandemii, żeby spleść w tę historię w całość – ja w nią po prostu nie wierzę. to znaczy: nie wierzę, że mogło powstać coś takiego.
od razu to powiem: prolog jest najtrudniejszy do przebrnięcia, później styl jest już bardziej przyjazny. ale to wszystko. bo cała reszta nie jest.
jak wspomniałam, sars-cov-2 był dla autora ważną częścią tej książki, ale tak naprawdę mógł wprowadzić tam każdą inną nazwę wirusa/choroby/czegokolwiek i to byłoby lepsze rozwiązanie. ponieważ przedstawił w czymś, co chciał nazwać science fiction, tak realną rzecz. RZECZ, KTÓRA W SAMEJ FABULE NIE MA ŻADNEGO ZNACZENIA, a wspominanie o tym jest dla mnie po prostu paskudnym skokiem na temat. ale hej, przecież to nie jest pierwszy raz, jeśli mowa o panu mrozie, prawda?
fabuła też jest podziurawiona jak ser szwajcarski. może w jakiś sposób się klei (chociaż to też tylko czasami), ale jest moment, w którym bohater mówi coś do drugiej osoby, a później dziwi się, że ta osoba wie tę jedną konkretną informację na jego temat.
NO I OCZYWIŚCIE NAWIĄZANIA DO CHYŁKI, JEZUS MARIA.
podsumowując: komuś chyba zamarzyło się być jak blake crouch, ale to słaba próba napisania "mrocznej materii" w polskim uniwersum.
3,5 Przeczytanie na dobrą sprawę zajęło mniej niż dzień. Akcja pędziła, chciałam dowiedzieć się o co chodzi. Bohaterowie dosyć przyjemni. Odrzuca mnie głównie fakt, że zamysł zdecydowanie pochodzi od Marvela. Jednakże w wielu momentach szczerze się śmiałam.
W twórczości Remigiusza Mroza lubię to, że nie zamyka się na jeden gatunek (jako czytelniczka, też jestem wielogatunkowa). Lubi eksperymentować, jest kreatywny, jest świetnym obserwatorem i mistrzem dialogów, sarkazmu i ciętej riposty. W swoich powieściach przemyca ciekawostki i smaczki z różnych dziedzin życia. Jego książki czyta się szybko i lekko, takie jest przecież przeznaczenie literatury rozrywkowej i bez wątpienia dostarcza tej rozrywki szerokiemu gronu polskich czytelników. Dlatego i ja, od czasu do czasu lubię sobie sięgnąć po książkę od pana Mroza 😉. . "Projekt Riese" odsłuchałam w empikgo, w postaci 8 odcinkowego serialu. I całkiem nieźle się przy tym bawiłam. Przyznam, że spodziewałam się, że wktótce na rynku wydawniczym ukażą się powieści z tłem dotyczącym obecnej rzeczywistości, tj.rzeczywistości pandemicznej, ale nie spodziewałam się, że autor w taki sposób zabawi się z tym tematem. Akcję powieści umieszcza w Górach Sowich, gdzie jedną z atrakcji turystycznych jest Kompleks pod kryptonimem "Riese" (Olbrzym). To jeden z największych i najbardziej tajemniczych projektów górniczo-budowlanych hitlerowskich Niemiec z okresu II wojny światowej. W jego budowie brali udział więźniowie obozów koncentracyjnych oraz jeńcy wojenni. Projekt nigdy nie został ukończony, a jego przeznaczenie nigdy nie zostało do końca wyjaśnione. Tajemniczość tego projektu sprawia, że na temat jego przeznaczenia można snuć liczne teorie. Remigiusz Mróz w swej kreatywności i szerokiej wyobraźni kreśli jedną z nich. W ten sposób przenosi nas w światy równoległe w poszukiwaniu antidotum na opanowanie śmiertelnego wirusa. Mróz uwalnia swoją wyobraźnię i pozwala jej trochę poszaleć. Bywa niebezpiecznie, bo nie wszystkie światy są przyjaźnie nastawione, a historia poszła w zupełnie innym kierunku. Bywa zabawnie, szczególnie kiedy bohaterzy odkrywają anegdoty z życia gwiazd, których losy potoczyły się inaczej niż w naszej rzeczywistości. Ja z innego wymiaru przywiozłabym sobie nigdy nie napisane powieści Stephena Kinga i kolejne tomy Stiega Larssona😉. Bywa romantycznie, bo jeden z bohaterów oprócz lekarstwa na wirusa szuka alternatywnej wersji swojej zmarłej żony. Fajna rozrywka i odskocznia, choć cień "ozdrawiającej szprycy" czai się tuż za rogiem 😅. Kto ma ochotę niech czyta, kto ma ochotę niech słucha - słuchowisko w wykonaniu lektorów to extra sprawa👍.
P.S. Moim numerem jeden, wśród powieści Remigiusza Mroza ( które do tej pory przeczytałam) pozostaje trylogia "W kręgach władzy".
Napiszę krótko i zwięźle. Historia zaciekawia. Ilość postaci wydaje się być odpowiednia, a umiejscowienie akcji w przestrzeni nie przytłacza. Do pomysłu wykorzystania pandemii SARS-Cov-2 mam mieszane uczucia. Zaś umiejscowienie akcji w kompleksie Riese uważam za dobry ruch, choćby ze względów promocyjnych tego miejsca. Akcja jest rozłożona nierównomiernie i znacznie przyspiesza w końcowej części książki, co jest obecnie dość powszechnie stosowanym zabiegiem. W niektórych fragmentach fabuły uwidaczniają się błędy logiczne; powstają pytania bez odpowiedzi, co z drugiej strony jest cechą otwartej formy całej powieści i daje pole do popisu naszej wyobraźni. Uderzająca jest zbieżność zamysłu fabuły ze znanym niemieckim serialem netflixowym, co może przeszkadzać. Zakończenie jest chyba zbyt szybko poprowadzone, co może rozczarować czytelnika. Po raz kolejny dostajemy monolog bohatera z wyjaśnieniami, co i jak. Czytelnicy nie są głupi i sami mogą coś wydedukować… Według mnie to książka typu „niby” - niby-postapo, niby-SF, niby-coś. Książka polakiego „króla” prozy jest godna polecenia na jednorazowe posiedzenie w weekendowy wiosenny dzień, kiedy kompletnie nie mamy pomysłu na lekturę.
W tej książce mamy drodzy państwo wszystko. Pandemię, nazistów obcykanych w fizyce, wieloświat czyli równolegle linie czasowe, starlinka i PRL. A to dopiero początek. Szybko się czytało. Poza tym płasko i nawalone wątków jak w stodole po żniwach.
Nie jest to najgorsza książka autora, którą z ciekawości wysłuchałam. Pomysł był super, autor mnie kupił, jednak potem wszedł zwyczajowy poziom Mroza: brak pomysłu na rozwijanie akcji i bezcelowe kręcenie się w kółko, główni bohaterowie pisani od sztancy (nie mam dobrej pamięci, ale jestem pewna, że połowa dialogów wzięła się tu dzięki magicznej komendzie kopiuj-wklej z innych książek) płascy bohaterowie i relacje między nimi, pozbycie się jedynej ciekawej bohaterki i dwóch najciekawszych bohaterów drugoplanowych, gdy autorowi skończyły się na nich pomysły, drewniane emocje, nużące popisywanie się wiedzą z Wikipedii, które robiło za jedyną namiastkę nakreślenia realiów, ekspozycja i ciągłe przyznawanie sobie samemu racji w monologach głównego bohatera. A na koniec: Deus ex machina, rozwiązanie wybitnie pospieszne (pewnie trzeba było już zaczynać pisać kolejną historię), zakończenie od czapy. Plus: sponsorami tej książki są słowo "aberracja" i zwrot "po prawdzie", dziękuję, od teraz są dla mnie "spalone"...
Dzięki Bogu jestem tylko humanistką - nie byłam świadoma skali naukowych bzdur wypisywanych przez autora i bolał mnie mózg tylko z powodu obrażania mojego ogólnego intelektu i logiki. Za to wybitnie nie podoba mi się sposób, w jaki autor wykorzystał temat pandemii - ale czego innego mogłam spodziewać się po autorze, który każdy trend czy aspekt wykorzystuje w sposób płytki, tabloidowy, jedynie dla podkręcenia zainteresowania.
Ogólnie jestem bardzo rozczarowana, ponieważ to mogła być świetna historia i zapowiadało się naprawdę nieźle. Byłam zainteresowana na początku, tempo prowadzenia historii i budowanie nastroju było bardzo fajne... tak do 1/5 książki, kiedy to autor, jak sam przyznaje w posłowiu, zacinał się ileś razu podchodząc do tej historii, i kliknęło mu dopiero, gdy mógł się rozkręcić dzięki strachowi spowodowanemu pandemią. Dodatkowo historia ta jest dla mnie BARDZO MOCNĄ INSPIACJĄ książką Blake'a Croucha i serialem Dark. Bardzo to słabe.
"Mroczna Materia" Blake'a Crouch'a + Serial "Dark" = Projekt Riese
Słuchałam słuchowiska na EmpikGo i za to dodatkowa gwiazdka, bo bardzo dobra realizacja i przyjemnie się słuchało.
Myślałam, że będzie o wiele gorzej, ale nie było wcale aż tak źle. Co prawda, ja w żadnym z wieloświatów nie uznałabym tego za najlepszą książkę w gatunku science fiction, ale lubimyczytać to osobna galaktyka. W "Mrocznej Materii" było sporo seksismu, tutaj tego nie ma, co zaliczam na plus.
Wow, Mróz w takim gatunku, tego to ja się totalnie nie spodziewałam, bo przecież to nazwisko do tej pory przypisywałam jedynie kryminałom/thrillerom. Rzeczywiście, racją jest powszechne stwierdzenie, że o tej książce cokolwiek by się nie powiedziało, to będzie to spojler, więc najlepiej podchodzić do niej z całkowitą niewiedzą. Podczas czytania mój szok i niedowierzanie w miarę poznawania fabuły rosły z każdą stroną, choć nie ukrywam, że środek był mocno przekombinowany. Mam też zarzuty do końcówki, która poszła zbyt łatwo i szybko, nie była satysfakcjonująca jak na tyle kolejno wprowadzanych elementów i tyle trudności, z którymi wcześniej mierzyli się bohaterowie. Bardzo też nie podobało mi się uśmiercenie jednej postaci, którą ogromnie polubiłam, a której autor postanowił się pozbyć, co dla mnie osobiście było nie lada zaskoczeniem ale też i ogromnym smutkiem :( Co jednak na pewno zasługuje na docenienie, to niezwykle ciekawe wplecenie sytuacji pandemii w fabułę, bo jak można się dowiedzieć z posłowia, wcale nie od początku miało to tak wyglądać. Tym bardziej wielki szacunek dla autora za taką kreatywność! Były też momenty, w których miałam ogromne skojarzenia z filmem czarodzieje z waverly place, a to taka nostalgia, że aż mi się cieplej na sercu robiło 🥺 I mój absolutny faworyt w tej książce... wątek romantyczny. Czy ktoś spodziewałby się go po książce głównie skupionej na zagadkach i tajemnicach??!!? Ja na pewno nie. W najdalszych myślach nie przewidywałam, że coś takiego się tutaj pojawi, a już na pewno nie w tak dużej randze. A jak on był dobrze nakreślony... Subtelny, prawdziwy, a przede wszystkim tak kluczowy i niezwykle istotny dla fabuły (powtórzę się, w życiu bym się tego nie domyśliła po takim gatunku książki), że wyczekiwałam tylko kolejnych informacji, co dalej. Pan Mróz pokazał, że potrafi wniknąć w emocje bohaterów i prostymi słowami przekazać istotę miłości. Więcej takiej autentyczności w książkach, a będę całkowicie kupiona. Koniec końców książka w mojej ocenie nie była zła, na pewno wyróżniającą się swoim konceptem i pozostająca w pamięci jako "inna", aczkolwiek momentami zbyt chaotyczna, przez co zostaję na 3 gwiazdkach.
Ale powtórzę jeszcze raz: WĄTEK ROMANTYCZNY>>>>>>>>>>>>>>>>
Ps. Wyjaśnienie, dlaczego gość ma ksywkę Parker, to coś, na co czekałam przez całą książkę. Nie zawiodłam się. I gdy wreszcie o tym przeczytałam, była to zdecydowanie najbardziej urocza rzecz, jaką zobaczyłam tamtego dnia. Dobra, kogo ja oszukuję, przecież wciąż umieram z zachwytu.
Wow, rewelacja dla mnie. 🤩 Właśnie skończyłam – słuchać. Bo tym razem sięgnęłam po wersję serialu audio z Empik Go. Dodam, że taka forma z założenia jest świetna, jednak wykonanie było nieco problematyczne – nagranie jest bardzo niespójne pod kątem głośności – niektórzy aktorzy mówili donośnie, inni bardzo cicho, tak, że czasem ich zagłuszała muzyka. Ale i tak warto.
Szukając lektur dla siebie w ostatnich nastu latach zazwyczaj sięgałam po międzygatunkowe powieści, w których głównym motywem jest coś kryminalnego. Dlatego też chętnie sięgałam po książki Jodi Picoult. Potem odkryłam dla siebie Mroza. I okazało się, że pierwszy raz w życiu czytam powieści z gatunku sci-fi/fantastyka, po które to gatunku sięgałam dotychczas wyłącznie w postaci filmów i seriali.
Wcześniej czytałam „Chór zapomnianych głosów” i już to był niezły odlot, ale „Projekt Riese” mnie powalił. Uwielbiam historie wykraczające poza nasz wymiar. A tutaj jeszcze opisy zadziałały wspaniale na wyobraźnię, skłoniły do zadumy, ale i pokazały kawałek historii miejsca, o którym nie słyszałam wcześniej, a które istnieje naprawdę, czyli tytułowy kompleks Riese.
Słuchając tej książki miałam skojarzenia z serialem „Dark”, ale i filmem „Efekt motyla”. Widziałam sporo recenzji mówiących o tym, że wszystko było za bardzo zagmatwane. Dla mnie było właśnie wszystko jasne i logiczne, ale może jestem wygimnastykowana po obejrzeniu mnóstwa filmów i seriali, które są „mind-bending”. Zakończenie świetne, zaskoczyło kilkukrotnie, chyba przerosło moje oczekiwania.
Nie wiem, czy umiem pisać recenzje książek. W przypadku tej najlepiej by było napisać dwie recenzje: jedną bez spoilerów, a drugą z, bo można by było rozwinąć kilka wątków. Chętnie bym się wymieniła przemyśleniami z osobami, które też mają lekturę za sobą. 🦋
Jeśli lubisz mix gatunków, połączenie mrocznego thrillera z sci-fi (ale nie tylko, bo jest też dużo wartkiej, dynamicznej akcji, wątki psychologiczne, historyczne, romantyczne), to znajdziesz w tej książce coś dla siebie.
A good idea with botched execution. It's no surprise that while I find Mróz a competent author and, from all accounts, a smart and decent person, I am not a big fun of his books. I find most of his detective stories to suffer from too much complexity for its own sake at the detriment of the plot. Here... I have a different complaint. The core concept, while not entirely original, is very, very good. It's a pity that it serves mostly to give us an aimless plot, full of wandering around, a weird romance and a cast of characters that apart from the two protagonists is entirely bland. The characters visit world X, escape some guys, someone wants to rape Natasha. Then they visit world Y, escape some guys and someone wants to rape Natasha. Then they visit world Z, escape some guys and... surprisingly, no one wants to rape Natasha. While in general the stakes are high - saving the entire world from uber-covid - we never feel it, not really. And the reveal at the end... is not bad, not at all, but comes without any foreshadowing, any build-up and doesn't have any real pay-off (especially as the story basically has no ending, basically reading as volume one). A good idea with competent writing, but squandered by a lackluster, aimless plot. Pity.
Po przeczytaniu wielu książek Mroza, czy to serii czy pojedynczych pozycji muszę stwierdzić, iż to coś zupełnie innego niż się spodziewałam. Autor popuścił wodze fantazji i wplątał w fabułę wątek alternatywnych linii czasu. Nie powiem temat ten wielokrotnie mnie intrygował, ale nie miałam czasu, aby go bardziej zgłębić. To zdecydowanie nie jest kryminał, który jako gatunek myślę, kojarzy nam się z Mrozem. Może dlatego dość interesująco śledziło się fabułę, wiedząc, że to swoiste novum też dla samego autora… Jedynym minusem jest według mnie zbyt duża zarozumiałość autora, która często wychodzi na jaw w jego książkach, urzeczywistniając się w odwołaniach do innych jego pozycji, przedstawianych jako swego rodzaju kanon w danym świecie przedstawionym…
4/5 Mój ulubiony wątek multiwersum! Trochę pozostawia niedosyt - ciekawie byłoby wgłębić się w historie alternatywne Polski, ale rozumiem że książka nie była o studiowaniu tych światów. Wciągającyy wątek, jestem ciekawa czy zostanie pociągnięty w nowych książkach autora.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Podobał mi się koncept, świat i w sumie jego przedstawienie i bohaterzy. Linie czasu, przeprawy i bohaterzy... Momentami myślami odlatywałam, ale i tak polecam, jako książkę do przeczytania w wolnej chwili.
"- Spokojnie - uciął Rychter. - Robert Makłowicz istnieje i w mojej, i w każdej innej linii czasu, którą odwiedziłem. W przeciwnym wypadku fundament wszechświata straciłby oparcie."
Moja pierwsza książka Pana Remigiusza. Science-fiction, post-apo, światy równoległe. Wartko napisana, z ciekawą fabułą, sprawnie skonsultowanym światem, interesującymi bohaterami. Największym rozczarowaniem jest zakończenie, które niewiele wyjaśnia, za to z pełnym wyrachowaniem wpycha nas w szeroko rozpostarte ramiona części drugiej...
Tak naprawdę to rozumiem krytykę tej książki. Wcale się nie dziwię, że taka jest biorąc pod uwagę to co tam się działo (lub może: co tam się NIE działo). Czytając, można zapomnieć co rozgrywało się trzydzieści stron temu. Nie zliczę plot twistów (a zwłaszcza tych co wiele nie wnosiły i nie były aż tak potrzebne). Szczerze mówiąc, zakończenie też mnie rozczarowało. Co do postaci, nie są moim zdaniem dobrze przedstawione. Czułam się jakby w ponad połowie książki autor zmienił zdanie co do jednej i całe poprzednie jej zestawienie już nie miało sensu. Po prostu się nie łączyło. Nie jest to dobra książka, chociaż pomysł na prawdę wydawał się ciekawy. Jednakże wciągała i na prawdę są tutaj pozytywne aspekty, ale tych negatywnych mimo wszystko jest więcej. Gdyby nie było narzuconych tyle zwrotów akcji, (które jak już wspomniałam BARDZO często się pojawiały) to myślę, że dałabym więcej gwiazdek i na pewno lepszą opinię.
That was a surprisingly good book. I didn't have much hope after reading the author's crime stories but it seems another genre is more suitable for Mróz. Very vivid action and good connection to both, the historical and current times. I also really liked the way that the book was recorded in an audiobook form as a nice performance. This time I also wasn't disappointed with the ending or strange plot twists. Everything seems to be in order.