W czasach, gdy kobiety nie powinny rzucać się w oczy, ona nosiła makową spódnicę Jest rok 1647. Za kilka lat Rzeczpospolitą zaleje szwedzki potop. Na razie mieszkańcy polskiej wsi leżącej na pograniczu z Brandenburgią i Śląskiem cieszą się pokojem. Pewnego dnia znika Dorota, córka miejscowej zielarki, Wigi, pozostawia dwuletnią córeczkę. Prócz Wigi nikogo to nie martwi. Wszak taki powinien być los dziewczyny, która prowokowała otoczenie spódnicą w kolorze polnych maków i pragnęła czegoś więcej, niż należy się wiejskim kobietom. Tymczasem trzech wysłanników królowej Ludwiki Marii Gonzagi, przemierzając Brandenburgię spustoszoną przez wojnę trzydziestoletnią, znajduje małego chłopca. Nikt nie wie, kim jest i jak się znalazł na ponurym bezludziu. Losy bohaterów splatają się w jednym miejscu, w Karge. Odtąd ono będzie sceną ich zmagań z wojną, zarazą, ludzką zawiścią i ponurymi tajemnicami. Nie udźwignęliby tego wszystkiego, gdyby nie przyjaźń, lojalność, miłość i marzenia pozwalające wierzyć w lepszą przyszłość.
Nie mogłam zasnąć, bo czytałam tę książkę. Powiedziałam sobie, że nie pójdę spać, dopóki jej nie skończę. A teraz nie będę mogła zasnąć, bo po jej przeczytaniu mam w głowie za wiele myśli, pytań, emocji.
Jestem pod ogromnym wrażeniem książki "Makowa spódnica. Kamień w wodę" autorstwa Zofii Mąkosy . Przez większość tej książki akcja płynie powoli i nie ma wielu szokujących zwrotów akcji co absolutnie nie jest minusem, przeciwnie! W tym tkwi urok tej historii. Za to ostatnie kilkadziesiąt stron i samo zakończenie są zupełnym przeciwieństwem - rollercoaster emocji, trzymanie czytelnika w napięciu i jeden wielki szok. Nie mogę się już doczekać kolejnego tomu! Bohaterowie są świetnie wykreowani, bardzo się zżyłam z wieloma z nich. Każda postać ma wyraźnie zarysowany charakter, wzbudza w czytelniku emocje, czasem pozwala się ze sobą identyfikować (choć to oczywiście kwestia indywidualna). Fabuła jest ciekawa, wprawia czytelnika w melancholię, spokój i zadumę, a jednocześnie ciekawość, co dalej. Nawet jeśli ktoś nie jest fanem historii polubi się z tą pozycją. Tło historyczne w ogóle nie jest nudzące! Przeżyłam wiele emocji podczas czytania tej pozycji. A styl autorki urzekł mnie od pierwszych stron. Jestem pod ogromnym wrażeniem, jakie zachwycające, pełne emocji opisy, dialogi, sceny Pani Zofia kreuje za pomocą słów.
To dla mnie ogromny zaszczyt, że znam autorkę osobiście. Koniecznie muszę nadrobić pierwszą trylogię Pani Zofii ❤
Potrzebuję kolejnego tomu na teraz!! Rozpaczliwie muszę wiedzieć, co dalej! 😩
Dziewczyna w makowej spódnicy była wolna. Chciała więcej od życia, niż te miało jej do zaoferowania. Pragnęła nieosiągalnego dla siebie i swojej małej sobótkowej córeczki. Dziewczyna w makowej spódnicy zaginęła bez śladu.
Kilka lat przed potopem szwedzkim los krzyżuje drogi Wigi, miejscowej zielarki i trzech wysłanników królowej Ludwiki Marii. Kobieta wychowuje wnuczkę, której matka zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, za to Baltazar von Lest bierze na wychowanie chłopca znalezionego na drodze. Pierwszy raz spotykają się w dworze Urunga w Karge, który staje się główną sceną ich zmagań z wojenną zawieruchą i codziennym życiem, które jest walką z morową zarazą oraz zaściankowymi ograniczeniami.
Wciągająca i rozczulająca historia z wojną w tle, chociaż to właśnie codzienne rozterki są tutaj na pierwszym planie. Nie potrafiłam oderwać się od opisów autorki, w bardzo wciągający sposób opisała realia życia ówczesnej ludności, mieszkańców wsi i przedstawicieli szlachty. Fabuła toczy się swoim spokojnym rytmem, z czasem każdy element układanki idealnie wpasowuje się na swoje miejsce, a to wszystko zostało opisane z wielkim smakiem i wyczuciem, a dodatkowo przepięknym językiem. Uwielbiam książki, w których mogę utożsamiać się i współodczuwać z bohaterami. Przy lekturze "Makowej spódnicy" przeżyłam cały wachlarz emocji. Od odrzucenia, przez smutek i poczucie wyobcowania, po miłość i wiarę na lepsze jutro.
Zofia Mąkosa jest moim tegorocznym odkryciem, biję się w pierś... bo wstydem jest nie znać takiej autorki. Autorki przez duże A. Czy właśnie znalazłam pierwszego książkowego ulubieńca tego roku? Oczywiście!❤
XVII wiek. Dorota, córka zielarki z Karge zaginęła w tajemniczych okolicznościach. Jednak tym zdarzeniem przejmuje się jedynie Wiga, matka dziewczyny. Kobiety przez swoje pochodzenie oraz wykonywane zajęcie nie są zbyt lubiane w wiosce.
Do miejscowości zawitał również Baltazar von Lest. Ma on za zadanie, na prośbę swojego kuzyna Krzysztofa, zajmować się jego majątkiem oraz należącą do niego wioską. Mężczyzna szybko przyzwyczaja się do codzienności w Karge, nawet kiedy na miejscowość spada seria nieszczęść.
“Makowa spódnica, Kamień w wodę” to pierwsza książka Zofii Mąkosy, którą miałam okazję przeczytać. Nie ukrywam, do powieści tej zachęcił mnie fakt, że wątki zostały osadzone w historycznym okresie związanym z Potopem Szwedzkim. I już na wstępie muszę przyznać, że opowieść ta bardzo oddaje tamtym czasom. Od razu wczułam się w klimat tamtego okresu. Autorka jest emerytowaną nauczycielką historii, więc można się było spodziewać, że ten element książki zostanie dość dobrze dopracowany. Same wątki również są ciekawe, zwłaszcza te z perspektywy Baltazara, który musi mierzyć się z problemami dokuczającymi całej wiosce, ale także tymi prywatnymi. Jednakże brakowało mi tutaj dość mocnej bomby, która zmieniłaby wszystkie plany bohaterów, a jednocześnie dość mocno mną wstrząsnęła. Fakt, wiele wydarzeń utrudniło życie Widze, lecz w dużej mierze czytelnik mógł się tego prędzej czy później spodziewać. Zwłaszcza przy nastrojach mieszkańców wioski.
Bardzo przypadł mi do gustu sposób przedstawienia tej historii. Pomimo XVII wieku język jest bardzo przystępny. Nie występuje gwara związana z tamtym okresem, a kiedy pojawiają się już stare nazwy miejscowości, czy elementów codziennego życia, wszystko zostaje wyjaśnione. Jedynie, na co mogę pod tym względem ponarzekać to na długość rozdziału VI, który ma ponad 250 stron. Nie lubię, gdy mają one aż tak dużą objętość, bo mam wtedy wrażenie, jakbym całe wieki siedziała w miejscu i nie poruszała się do przodu.
“Makowa spódnica. Kamień w wodę” to melancholijna książka o poszukiwaniu szczęścia w dość mało sprzyjającym okresie. Mnie osobiście zmusiła do refleksji nad zmianami społecznymi, które zaszły przez te kilka wieków, jak chociażby samodzielność kobiet. Samą książkę jak najbardziej polecam, zwłaszcza fanom literatury obyczajowej. A moja ocena to 7/10.
Za egzemplarz recenzencki bardzo dziękuję Publicat S.A!
Uwielbiam tę książkę… i biorę się za kolejną część, bo po prostu przepadłam. Pięknie napisana opowieść o odległych czasach, silnych kobietach, o podziałach społecznych ale i o historii, epidemii, zabobonach i psychologii tłumu.
O jakie to było dobre! Zacznę od tego, że zabrałam się za lekturę bez przeczytania opisu książki - tylko gdzieś zobaczyłam polecajkę. Akcja toczy się w XVII wieku. Wielkopolska, Brandenburgia, Unrugowie, potop szwedzki, morowe powietrze, szlachta, ludowe wierzenia, ziołolecznictwo. To wszystko znajdziecie w tej powieści. Do tego naprawdę ciekawa fabuła, która rozkręca się z każdą stroną. Chwilami toczy się powoli, a zaraz przyspiesza dość mocno i cyk - mamy kolejny rok (między początkiem a końcem jest kilkanaście lat). Jest sporo tajemnic, niewyjaśnionych zdarzeń, które w końcu zostają odkryte. Umówmy się - nie znam się na historii, ale na końcu książki są wylistowane pozycje, które autorka wykorzystała w researchu. Mam więc niemal pewność, że opisywane wydarzenia, miejsca czy potrawy, którymi raczyła się szlachta, są doskonałym odwzorowaniem XVII-wiecznej rzeczywistości. Opisy są wyważone, nie nudzą, a pozwalają przenieść się oczami wyobraźni ponad 350 lat wstecz i “zobaczyć” jak kiedyś wyglądało życie różnych klas społecznych. Fantastyczna książka, polecam.
Nigdy, jeśli dobrze pamiętam, nie użyłam tego argumentu, ale dziś postanowiłam napisać, że jeśli mielibyście w tym roku przeczytać tylko jedną powieść, niech to będzie „Kamień w wodę” Zofii Mąkosy. To jedna z takich książek, po lekturze której nasunie Wam się myśl, że tak jak Ona nie pisze już nikt. Pokusiłabym się o stwierdzenie, że jest to autorka „ze starej szkoły”, ale nie chciałabym, aby zabrzmiało to bardzo poważnie. Bowiem Zofii Mąkosie nie brak lekkiego pióra, humoru, który subtelnie wplotła w dialogi swoich bohaterów. A jednak posiada ona coś, co w dzisiejszych czasach, według moich obserwacji, zanika. Umiejętność pisania powieści przepiękną, naszą, czasem porzuconą na rzecz kolokwializmów i zapożyczeń, polszczyzną. I za to, za cały pomysł na fabułę oraz świetne wykonanie „projektu” pn. „Makowa spódnica - tom 1” - wielkie ukłony, droga autorko! Polecam, ale tego już chyba nie muszę pisać?
Po pierwsze - jest świetna. Bardzo dawno nie czytałam książki, której akcja działa się w tak odległym czasie. A tu mamy lata wojny trzydziesoletniej i potopu szwedzkiego. Granice Królestwa Polskiego zupełnie nie przypominające dzisiejszych, wojny, walka o władzę, kościół, który próbuje zdominować rządy we dworze, zastraszyć ludzi i wyciągnąć od nich każdy grosz, kobiety, które są zdominowane przez mężczyzn, biednych ludzi, wierzących w zabobony. A wśród tego wszystkiego mamy główną bohaterkę - Wigę, kobietę doświadczoną przez los, która, po zaginięciu córki sama wychowuje wnuczkę w chacie oddalonej od wsi. Mieszkają razem z kozami, zimą szron nie zchodzi ze ścian, nieraz głód i strach im do oczu zagląda.
Po drugie - kończąc ją czułam niedosyt. Ja chcę więcej takich pięknych i mądrych książek.
Po trzecie - polecam serdecznie.
A co do makowej spódnicy, to ona odegrała w książce kluczową rolę, ale nic nie zdradzę
Ciekawa historia, może nie bardzo porywająca, ale "leje się" zgodnie z duchem epoki. Życie bohaterów przelatuje przez palce podczas codziennych obowiązków. Związek, który nie będzie akceptowalny w małej wsi - wybrać swoje szczęście i bycie na językach czy święty spokój i potajemne schadzki lub całkowite rozstanie. Zakończenie książki i rozwiązanie kwestii tytułowej makowej spódnicy było dla mnie niewystarczające - chociaż wielokrotnie myślałam czego innego się spodziewałam i muszę przyznać, że nie wiem.
Co za zaskoczenie! Gdyby nie dyskusyjny klub książki, na który uczęszczam, prawdopodobnie nigdy bym się za te książkę nie zabrała. A przeczytałam ją w dwa dni z wypiekami na twarzy. Bardzo mi się spodobała sama historia, ale to bohaterowie tutaj są cudownie napisani!
To niezwykła powieść, wielowymiarowa i bardzo klimatyczna.
Autorka przeniesie nas do 17 wieku, do wioski na granicy z Brandenburgią i Śląskiem.
Tutaj ludzie żyją w miarę spokojnie, ale nie Wiga. Miejscowa zielarka martwi się zniknięciem swojej córki Doroty, która wzbudzała w ludziach zawiść czy niesmak. Prowokowała wyglądem, bo wbrew przyjętym normom ośmielała się nosić spódnicę w kolorze maków.
Wiga musi zająć się 2 letnią córką Doroty i boi się, jaki los czeka dziecko poczęte w sobótkową noc.
Dodatkowo kobieta musi mierzyć się z nieprzychylnością mieszkańców, gdzie wiara w zabobon jest ogromna, a słowa księdza święte.
Tutaj wystarczy jedno słowo z ambony, żeby ludzie wyrazili swoją niechęć do Wigi w czynach, bo: "Cokolwiek jest twoim piętnem, garb, brzydota, nieprawe pochodzenie, bieda albo to, że czymś się różnisz od innych, zawsze znajdzie się ktoś, kto ci o tym przypomni i by samemu poczuć się lepiej, rzuci kamieniem albo nienawistnym słowem".
Nie umiem opisać słowami jak bardzo ta książka mi się podobała, jakie emocje odcisnęła historia Wigi, to z jaką niesprawiedliwością się mierzyła.
Ogromnie ciekawa jestem dalszych losów Wigi, a także Rozalki, która nie pozbawiona jest mądrości babki i do której może los się uśmiechnie.
Bardzo zachęcam do sięgnięcia po "Makową spódnicę" szczególnie jeśli lubicie powieści z historią w tle, z różnorodnymi postaciami. Ta książka to piękno i mądrość wyrażona na papierze.
Pani Mąkosa jest emerytowaną nauczycielką historii zakochaną w swoim regionie i dzięki temu połączeniu powstała ta oto książka (część 1 z 2) opisująca burzliwe czasy potopu szwedzkiego na styku państw, kultur i religii. Mamy tu 2 postaci historyczne jak i szlachtę oraz prostych zabobonnych chłopów. Cieszę się, że powstają tak ciekawe i wartościowe publikacje na temat okolic Zielonej Góry. Polecam posłuchać na YouTube wywiadu z autorką :)