W świecie po Zagładzie wartością nie jest dobro czy zło, lecz przetrwanie. Gdy spotkam na swojej drodze człowieka czy mutanta, muszę dobrać odpowiedni rodzaj broni. A ludzie wcale nie są łatwiejszymi przeciwnikami, zwłaszcza jeśli stoją za nimi potężne siły: Ojcowie z Torunium, Szkarłatni Kapłani z Piołunu, Władymir Jednodzierżca, czy Szalony Prorok.
Jeśli więc wchodzi się w świat, w którym można natknąć się na strzygonia, wudrułaka lub Zaprzysiężonego Brata, najlepiej zrobić to ze mną. Że niby zabijam dla srebra? Plotka jak każda inna, choć jest w tym trochę prawdy. Zabijam, żeby przeżyć…
Fajny ten Sztejer. Taki cyniczny, ale w tej cyniczności szczery. Wobec siebie i czytelnika. Produkt czasów, w jakich przyszło mu żyć. Radzi sobie jak umie. A w kwestii likwidacji problemów umie dużo. Ja bawiłem się przednio. Polecam!
"Sztejer. Umarły syn" to część pierwsza przygód Vincenta, który jest typowym, twardym zabijaką. Lubię czytać o takich bohaterach, więc z przyjemnością zabrałam się za czytanie tej książki.
Powieść składa się z dwóch historii, z których jedna następuje zaraz po drugiej. Są dość proste, ale interesujące i dobrze mi się je czytało, chętnie poznawałam kolejne wydarzenia. To, co urzekło mnie najbardziej to klimat tej książki oraz jej świat - brutalny, niebezpieczny, pełen stworów, z których niektóre są inspirowane słowiańskimi wydarzeniami.
Trudno mi określić gatunek tejże książki, bowiem mamy tu potwory, nieco magii i klimaty jakby średniowiecza, ale jednocześnie jest to świat, który próbuje się odrodzić (?) po jakiejś katastrofie, co bardzo przywodzi na myśl postapo.
Początkowo miałam obawy co z tego wyjdzie, bo miewam opory przed takimi miksami, ale ostatecznie odebrałam go bardzo pozytywnie! Spodobał mi się i chętnie spędziłabym w tym świecie nieco więcej czasu 😁
Styl autora jest nieco specyficzny, a przez to, że książka jest pisana w 1 osobie to łączy się go z charakterem głównego bohatera. Moja relacja z nim również była specyficzna. Były fragmenty, że podobało mi się jego działanie i narracja, szczypta wulgaryzmów, czasem humor. Lecz czasem ten humor przyprawiał mnie o poczucie zażenowania.
Raz między nami dobrze się układało, a raz gorzej, jednak jest w tej książce jeden wielki gwóźdź, który wbijał się między mnie a bohatera coraz mocniej wraz z kolejnymi stronami, i powodował zniechęcenie.
Podejście Sztejera do kobiet - traktuje je jak gorszy sort człowieka, który w zasadzie nie ma żadnych zalet poza uslugiwaniem mu w sferze cielesnej. Kobieta to dla niego jedynie dupeczka, a jej właścicielka musi oczywiście być seksowna, szczuplutka i śliczna.
Nie podobało mi się to przedmiotowe traktowanie kobiet, które zostało w tej powieści podkreślone wielokrotnie. Zbyt wiele razy, jak i zwracanie uwagi na sfery intymne Sztejera. Mam wrażenie, że autor sobie tymi wstawkami strzelił w kolano i zniechęcił wiele czytelniczek, które mogłyby zostać fankami tego cyklu 🙈
Gdyby nie ten ostatni element książka bardzo by mi się spodobała, bo zawiera mnóstwo rzeczy, które uwielbiam w fantastyce i fabularnie dobrze się przy niej bawiłam. Jednak te fragmenty o kobietach, których wcale mało nie było mocno mi psuły odbiór tej książki, a szkoda :/ Męskie grono zapewne będzie się przy niej lepiej bawić, bo może nie zwróci takiej uwagi na te fragmenty, ale czytelniczkom może się zrobić trochę nieprzyjemnie.
Wyzwanie #polskafantastykafajnajest motywuje mnie do poznawania nowych światów i autorów. Dlatego też, gdy dostałam informację, że Robert Foryś popełnił postapo, a jego bohater „bryka” w świecie po Zagładzie, to powiedziałam witam Panie Sztejer. Umarły syn — najwyższy czas się lepiej poznać. ;)
To ja, Vincent Sztejer. "W świecie po Zagładzie wartością nie jest dobro czy zło, lecz przetrwanie. Gdy spotkam na swojej drodze człowieka czy mutanta, muszę dobrać odpowiedni rodzaj broni. A ludzie wcale nie są łatwiejszymi przeciwnikami, zwłaszcza jeśli stoją za nimi potężne siły: Ojcowie z Torunium, Szkarłatni Kapłani z Piołunu, Władymir Jednodzierżca, czy Szalony Prorok. Jeśli więc wchodzi się w świat, w którym można natknąć się na strzygonia, wudrułaka lub Zaprzysiężonego Brata, najlepiej zrobić to ze mną. Że niby zabijam dla srebra? Plotka jak każda inna, choć jest w tym trochę prawdy. Zabijam, żeby przeżyć…"
Płatny zabójca w świecie pełnym mutantów. Lubię bohaterów z ironicznym poczuciem humoru, dlatego cyniczny Sztejer, opatrzony swoim dziwacznym kodeksem moralnym, już od pierwszej strony przypadł mi do gustu. Choć gdy pojawiały się w jego okolicy kobiety „przewracałam oczami” i zastanawiałam się, czy nadejdzie taki czas, kiedy ten dorosły mężczyzna przestanie się zachowywać, jak napalony 16-latek, który pierwszy raz na własne oczy zobaczył na cycka.
Pomijają jednak chłoptasiowe momenty, co do osoby Sztejera jestem na tak, a poza nim podobała mi się jeszcze konstrukcja świata, gdzie ludzie po Zagładzie skupili się w małych osadach lub miastach, a to tu, to tam przechadzały się urocze mutanty opatrzone swojskimi „imionami” i na dokładkę ludzie Wyklęci.
Opisy siedzisk i miasta zostały fajnie sklejone z fabułą i przy okazji ciekawie zaprezentowały rozwarstwienie społeczne, szczególne w odniesieniu do miasta Piołun.
Jeżeli chodzi o sposób prowadzenia akcji i fabuły, to jest on dynamiczny, ale nie skomplikowany, a sceny walki robią robotę. Przez co całość szybko i przyjemnie się czyta.
I jeżeli miałabym się do czegoś na koniec „przyczepić”, oczywiście poza momentami, w których Sztejer zachowywał się jak chłystek, to trochę brakowało mi informacji o Torunium (ale może w kolejnym odcinku będzie coś więcej o przeszłości bohatera) i poczułam też lekki niedosyt jeżeli chodzi o Wyklętych. Chciałabym ich lepiej poznać. ;)
Jeżeli pominę te drobiazgi Sztejer. Umarły syn Roberta Forysia okazał się fajną rozrywką, z dużą ilością dobrych przygód w ciekawie wykreowanym postapokaliptycznym świecie pełnym mutantów.
Polecam szczególnie miłośnikom wartkiej akcji i klimatów postapokaliptycznych!
"Sztejer" nie jest książką łatwą do obiektywnego oceniania - to typ literatury, która niektórym przypadnie do gustu, drugich zażenuje, a dla trzecich okaże się po prostu średniakiem. Z dzisiejszej perspektywy można ją nazwać "niepoprawną politycznie" - z założenia ma łamać tabu ukazując upadek cywilizacji po Zagładzie, w wyniku której ludzkość cofnęła się do czasów średniowiecza, a obowiązujący porządek ogranicza się do prawa silniejszego. W tym postapokaliptycznym świecie trzeba być łotrem żeby przetrwać - a tytułowy Sztejer to łotr na łotry (choć tutaj pasowałoby bardziej stwierdzenie skurczybyk na skurczybyki). To ten typ naładowanej testosteronem fantastyki, która swego czasu dominowała w Polsce - za sprawą twórczości Piekary czy Sapkowskiego - a "Sztejerowi" blisko także do książek Zambocha i jego cykli o Koniaszu i Baklym. Przy tym wszystkim Autor pozwolił sobie na przerysowanie - Sztejer to nie antybohater o złotym sercu, a antybohater przez duże "A" - postać nie tylko niesympatyczna, ale jeszcze będąca narratorem, przez co cała książka jest przefiltrowana przez jego cynizm. Dla mnie powieść ta z jednej strony była pewną nostalgiczną podróżą, bo i kiedyś lubiłam takie książki, z drugiej zaś uświadomiła mi, że nie do końca zamysł Autorowi wyszedł - przez co całość jest (nie)przyjemnym czytadłem (w zależności czy humor bohatera do nas trafi). Innymi słowy - książka nie dla każdego!
Zacznijmy od tego, że to ten typ literatury, która krąży wokół głównego bohatera. Fabuła schodzi tutaj na drugi plan, by tylko przedstawić Sztejera. A jest to postać w pewien sposób bardzo interesująca - przerysowany, niezniszczalny zabijaka, dla którego kobiety to "uległe dupeczki", zabijanie to codzienność, a wyrzuty sumienia to przeszkoda. Urodą nie grzeszy, maniery ma prostackie, a i tak każdą kobietę doprowadzi do wielkiego o. Swoje przeżył i odarło go to z wszelkich złudzeń. Antypatyczny protagonista - tutaj jednocześnie narrator - wcale nie musi zniechęcać do czytania. Choć się ze Sztejerem nie polubiłam to z przyjemnością czytałam o jego przygodach, nie żałując go gdy obrywał. Jednocześnie niczym bohater kina akcji lat 90., wiadomym było że z każdej opresji jakoś wyjdzie cało. To jest postać, którą trzeba czytać z przymrużeniem oka - i czasami tego Autorowi zabrakło: większego luzu, większego wyśmiania nie tylko wszystkich świętości naokoło, ale właśnie tej napakowanej testosteronem i cynizmem męskości Sztejera. Warto jednak podkreślić, że Sztejer jest (anty)bohaterem szczerym i przed nikim nie udaje rycerza na białym koniu - od samego początku wiemy, że w tej przygodzie towarzyszymy bohaterowi, którego można śmiało nazwać (niezniszczalną) szują i jeśli nam to nie przeszkadza, to możemy śmiało przerzucać kolejne strony.
Już sama konstrukcja świata zdradza, że nie jest to książka na serio - Autor nawiązuje to otaczającej nas rzeczywistości i popkultury, wcale tego nie kryjąc. I znów, jednych to rozbawi, a u drugich spowoduje ciary żenady, jak to bywa z pastiszem.
Oceniając całość, spodobał mi się pomysł wyjściowy, nie do końca wykonanie. Wulgaryzmy, niewybredne dowcipy, postrzeganie kobiet przez pryzmat ciała, aby zbudować tego naszego antypatycznego gościa, dla którego liczy się własne przetrwanie i własna żądza - w nadmiarze szkodzą. Po 100 stronach wiemy już jaki jest światopogląd Sztejera, nie trzeba do tego wracać - a strony można przeznaczyć na opisywanie świata i przygód. I właśnie wtedy w książce jest najciekawiej - kiedy pojawiają się intrygi polityczne, walka z potworami, opisywanie świata po Zagładzie, cywilizacji, która cofnęła się do tego wszystkiego, co chcielibyśmy zostawić za sobą.
Ostatecznie bawiłam się dobrze. Powieść niczego nie udaje - nie ma być ani głęboka, ani odkrywcza. Ot, zabiera nas do czasów postaci typu Conan, by zapewnić kilka godzin nieskomplikowanej rozrywki. A że ja się ze Sztejerem jako postacią nie polubiłam, to kibicowałam, by wpadał w jak najgorsze tarapaty i by na własnej skórze raz po raz przekonywał się, że jednak nie jest taki kozak, jak sam siebie maluje. I tak jak na początku zaznaczyłam - to zwyczajnie nie książka dla każdego. Jeśli szukacie nieskomplikowanej historii w klimatach postapo rodem jak ze średniowiecznego Mad Maxa, lubicie od czasu do czasu sięgnąć po książki Piekary, Sapkowskiego, Zambocha, Ziemiańskiego, tęsknicie za kinem akcji lat 80. i 90., to "Sztejer" będzie dla was. Moim zdaniem w książce kryje się nieco niewykorzystany potencjał - więcej fabuły, mniej samozachwytu bohatera-narratora w stylu "gdzie to nie byłem, czego nie piłem i kogo nie dupczyłem" - lub zrównoważenie tego samozachwytu z sytuacjami kiedy jednak mu się nie udaje. Cienka jest granica między pastiszem a leczeniem kompleksów męskiego ego autorów - w tym tomie jeszcze udało się ją zachować, a mnie ciekawi w którą stronę Autor poszedł w kolejnych tomach.
Czy to jest powieść? Raczej zbiór opowiadań o przygodach Vincenta Sztejera. Zwłaszcza pierwsza część, gdzie bohater na zlecenie różnych osób ma za zadanie ubicie jakiegoś potwora. Coś w stylu opowiadań o Wiedźminie, tylko z przymrużeniem oka. Oczywiście nasz bohater z każdej potyczki wychodzi zwycięsko z lekkim, co najwyżej, uszczerbkiem na zdrowiu i dodatkowo zaliczając w międzyczasie jakąś urodziwą panienkę. Natomiast druga część to już jazda bez trzymanki. Czytając miałem wrażenie, że gram w Assassin’s Creed albo oglądam dobry film sensacyjny z Jasonem Stathamem i do tego z fajną intrygą w tle. Oceniając: za pierwszą część dałbym 6* za drugą 8* czyli średnia wychodzi 7*. Na pewno wrócę do tego cyklu i to niebawem. Tym bardziej, że niedawno zadebiutował tom czwarty.
Nieco przekombinowane. Podboje miłosne bohatera wyglądają trochę jak leczenie kompleksów autora, nierealne i sztampowe, ale poza tym książka wciąga. Podoba mi się wizja przyszłości z niską technizacją społeczeństw, obrazem świata zarośniętym niczym tereny wokół Czarnobyla.
Oczywiście podobieństwo do Wiedźmina widoczne i w opisie świata i bohatera, ale nie odbieram tego jako minus, fajnie jest sie znowu zanużyć w takim klimacie.
Czasem dłużą sie nieco sceny opisów walk i mordobić, ale cóż, myślę, że wszystkie kobiety będą miały z tym problem :)
Mimo, że książka arcydziełem nie jest, to ciekawi nas ciąg dalszy, więc zapewne sięgne po kolejny tom.
No, a tak dobrze się zapowiadało... Idea świata przedstawionego - świetna, warsztat - nic, tylko chłonąć kolejne strony, ale tym razem bohater kuleje jeszcze bardziej, niż fabuła w "Początku nieszczęść...". Ja rozumiem intertekstualność, rozumiem konwencję a la Conan, tylko gdyby może jej tak wprost, łopatologicznie nie podkreślać? Zwłaszcza, że narracja jest pierwszoosobowa i gdy po raz kolejny widzę rzucane mimochodem, nonszalanckie stwierdzenie, jaki to ja, Sztejer, jestem samozajebisty, to coś mi się przewraca jednak. We mnie, w środku. Chyba sobie daruję więcej, bo jeszcze wrzodów się nabawię.
Ciekawy świat. Mało oryginalny, ale ciekawy. Połączenie Wiedźmina, postapo i paru innych patentów. Miejscami dowcipna, w całości wulgarna, postaci w sumie kiepskie. Lektura raczej dla 15-18 latków :P Pierwszy tom jest w sumie o niczym, takie "wprowadzenie", jeśli w drugim tomie akcja się nie rozwinie i nie pojawi się jakaś spójna fabuła to trzeci sobie odpuszczę. Świat z potencjałem, ale to fantastyka bardziej na poziomie "zachodnim" - czyli takie RPG - idź, zabij, przynieś :/
Mozna by rzecz ze namnozylo sie nam postapokaliptycznej literatury, temat ciekawy i sprzedajacy sie dobrze, co za tym idzie, powstaje spora ilosc ksiazek srednich. Na szczęście nie można tego zarzucić przygoda Sztejera. Książka wciąga, czyta się szybko, a po przeczytaniu zostaje ten przyjemny niedosyt.