„Wilgość” to domena rzeczy – zdawałoby się – znanych i zwykłych, ale siłą tej prozy jest jej nieoczywistość. Źródłem zagrożenia nie jest tu typowa dla horroru zewnętrzna siła, lecz coś, z czym bohaterowie mają do czynienia na co dzień, coś z ich świata lub wnętrza. Koszmary, z jakimi muszą się mierzyć, choć rodzą się w ich głowach, są osadzone we współczesnej polskiej rzeczywistości. Opowiadania z tego tomu tworzą uniwersalną opowieść o człowieku nieprzystosowanym do świata, w którym przyszło mu żyć, i o rozpaczliwych próbach mierzenia się z nim.
Co mam powiedzieć Pani Anna piszę bardzo ładnie ale nie na tyle wybitnie bym się dobrze bawił. Generalnie ten tomik opowiadań jest dość średni. Słaby zbiór jedyne opowiadanie jakie mi siadło to Lato szczęśliwy psów. Pani poruszała ciekawe aspekty Polski, jednak bardzo mocno skrzywione i opatrzone fanatyzmem politycznym. Nie będę krytykować poglądów, chodź bym mógł. Nie ze względu na same poglądy a sposób ich przedstawiania. Generalnie bardzo średni ni jaki zbiór.
Proza Anny Marii Wybraniec mnie zaskoczyła. I to nie raz, a dwa. Po raz pierwszy, gdy sięgałam po ,,Grobowiec’’ – antologię osadzaną w pandemicznej rzeczywistości, w której motyw zarazy oraz grozy grały główną rolę. Pamiętam dobrze, że pod względem literackim oba opowiadania autorki wprawiły mnie w prawdziwy zachwyt; to jak sprawnie operowała piórem i jak niezwykle realistyczną wizję roztaczała przed czytelnikiem, zasługiwało na więcej niż jedynie skromny poklask. Niestety. Ów zdania, choć układające się w prześliczne wręcz frazy, potrafiły wprawiać także w konsternację. To również dobrze pamiętam. Podążałam wzrokiem za tekstem i zupełnie nie potrafiłam rozgryźć co tak naprawdę kryje się pod nagromadzeniem metafor, nie miałam pojęcia co zrobić, by jeszcze bardziej, by jeszcze mocniej, wejść w światy kreowane przez Panią Wybraniec. Podświadomie czułam, że stykam się z czymś wyjątkowym, jednak siłą rzeczy, nie umiałam w pełni doświadczyć tego ‘czegoś’ właśnie. To było pierwsze zdumienie, drugie natomiast nadeszło wraz z ,,Wilgością’’.
⚫ Trochę wiem, a trochę nie wiem, czemu tym razem ‘zaskoczyło’. Być może dlatego, że byłam przygotowana z jakim rodzajem literatury będę się mierzyć; w końcu zbiór został jasno określony zarówno tematycznie jak i fabularnie – miał zawierać historie z pogranicza weird fiction i klasycznego horroru oscylującego wokół przeciętnych bohaterów, ich pozornie błahej codzienności oraz lęków, którym muszą stawiać czoła w obliczu czyhających na nich demonów. A być może, bo Wybraniec wreszcie zagarnęła całą przestrzeń dla siebie - królowała niepodzielnie na kartach książki, pokazała się z kilku różnych perspektyw i co najważniejsze, stworzyła dogodną szansę nie tyle do zasmakowania swojej prozy, lecz jej dogłębnego doświadczania. I faktycznie, ,,Wilgość’’ już od pierwszych stron przepełniona jest pewnego rodzaju nieśpiesznością, powolną, hipnotyczną wręcz sennością, z jednoczesnym zachowaniem wszystkich istotnych elementów składających się na udaną całość: liryzmem, intrygującymi interpretacjami tematycznymi, oryginalnym wykorzystaniem grozy jako gatunku oraz świetnym zaadoptowaniem osobliwych motywów na potrzeby akcji.
⚫ Anna Maria Wybraniec maluje światy niezwykłe i w tych niezwykłych światach osadza bardzo zwykłych ludzi. Otacza ich przede wszystkim przytłaczającą teraźniejszością, w której dominować będzie smutek, melancholia i marazm podszyte lękiem przed stawianiem czoła nieznanemu. Są to historie proste, plasujące na granicy realizmu i wyobraźni, zamknięte w pewnych ramach, ale czasem poza nie jednak wykraczające; umiejscowione w nieprzyjaznym świecie, pomiędzy ciężkimi doświadczeniami z wolna przeradzającymi się w prawdziwe koszmary – w dziką, odrealnioną matnię, bezdenną studnię strachu, rozpaczy i nicości. Tu banalność przenika się z dziwnością, piękność z brzydotą, jasność z ciemnością, wielkość z małością, rzeczywistość zaś doskonale współgra z dwoistością, a pod taflą iluzorycznego spokoju skrywają się pokłady iście pierwotnego strachu.
⚫ Nie będę pisać, że to proza dla każdego, bo tak nie jest. To raczej coś dla pragnących doświadczeń na poziomie głęboko emocjonalnym, dla szukających sensu w bezsensie, dla niebojących się zajrzeć za kurtynę wyobraźni. Sięgając po ,,Wilgość’’ należy być nastawionym na lekturę, która wymaga wielorakiej interpretacji, otwartego umysłu oraz odpowiedniego skupienia. Jeśli to wszystko macie, uwierzcie mi, wyruszycie w mroczną przygodę w głąb ludzkich umysłów.
Od premiery “Wilgości” Anny Marii Wybraniec minęło już kilka miesięcy, a to chyba wystarczający okres czasu żeby ponownie zdjąć tę książkę z półki i tym razem trochę ją wybebeszyć – krytycznie oczywiście. A jest co wywlekać! Wewnętrzna potrzeba pogłębienia lektury, przerodziła się w szkic zawierający garść podsumowań i literacko-filozoficznych tropów.
W jaki sposób proza Wybraniec łączy w sobie problematykę istnienia (i specyficznego do niego podejścia), świadomości oraz tożsamości? Dlaczego jej twórczość wymyka się temu, co tradycyjnie przypisywane literaturze gatunkowej? Gdzie dokonuje się erozja podmiotu odpowiedzialna za kłopoty z uchwyceniem własnego Ja? Jak kryzys Cogito wpływa na egzystencjalną sytuację bohaterów i co to wszystko ma wspólnego z hermeneutyką siebie oraz myślą Paula Ricoeura? A przede wszystkim, dlaczego twórczością Wybraniec warto się zainteresować i po prostu ją czytać – na wielu poziomach.
Tę garść informacji i odpowiedzi na powyższe pytania powinniście znaleźć w tekście poniżej.
"Wilgość" to jedenaście niesamowicie nieoczywistych opowiadań w nurcie weird fiction poprzedzony wspaniałym wstępem Wojciecha Guni.
Groza tu zawarta nie wynika z zetknięcia się bohaterów z nadprzyrodzonymi czynnikami czy plugawymi tworami, ale wypływa z ich wnętrza. Lęki i niepokoje bohaterów rodzą się w ich mrocznych zakamarkach umysłu. To niesamowite jak niepozorne rzeczy mogą urosnąć do rangi koszmaru. Bohaterowie są niezrozumiani przez otoczenie, wyalienowani. Ich życie naznaczone jest cierpieniem i dezorientacją. Dojmujące poczucie bezsilności powodujące pustkę i samotność. Utknięci we własnych koszmarach, walczą o przetrwanie.
Samo życie tworzy koszmary, a w przypadku człowieka niedostosowanego do współczesnego świata zwykłe dramaty doprowadzają do eskalacji strachu. Ile różnych odcieni życia tyle tragedii słabszych istot nie radzących sobie z otaczającą ich rzeczywistością.
Forma podania jest niezwykła, napisana pięknym językiem, pełnym metafor i ukrytej symboliki. To nietypowa, mocno niepokojąca groza bazująca na naszej wrażliwości. Autorka potrafi oddać niesamowicie klaustrofobicznie poczucie osamotnienia i zagubienia bohaterów. Atmosfera mroku i niepokoju jest tu namacalna. Smutek wyziera tu z każdej historii. Niełatwo było mi czytać je od razu po kolei, po każdej musiałam chwilkę odetchnąć.
Gorąco polecam nie tylko fanom weird fiction, ale i lubiącym połączenie grozy z literaturą piękną. Piękna groza, która mnie urzekła.
Ciężko ocenić zbiór opowiadań tak artystycznych, nieoczywistych, w których zdania układają się jakby w niepokojącą i nieprzewidywalną muzykę. Za sam język i takie twory jak „wniebowzięcie, wpiekłozstąpienie, wwodzieutonięcie” mogłabym wystawić najwyższą ocenę. Czasami jednak tego eksperymentu było dla mnie za dużo, aby dojść od nitki do kłębka trzeba było przejść za daleką drogę. Mimo wszystko będę książkę wspominać pozytywnie i polecać fanom grozy.
„Lanie ołowiu” 🗝️ Opuszczony szlaban, wróżby po terminie, rozbite szkło. Błoto na podłodze - ktoś wszedł Nataszy buciorami w życie. Myśli wlewające się do narracji. Dobry początek, mamy już jako takie pojęcie, z jakim stylem będziemy mieli do czynienia.
„Nefalim” 🪽Schody. Sny. Anioły. Rozciąganie, przeciąganie, wydrapywanie. Wieczna wędrówka aż do rozkładu. Słowa, które mają znaczenie. W tym opowiadaniu rzeczywistość mocno się deformuje, aby uwypuklić przedstawione symbole.
„Pogrzebek” 🐚 Cierpienie uszlachetnia. Kiedy do małża wpadnie ziarenko piasku, to boli go to i uwiera. Pokrywa je masą perłową, aby było mu wygodniej. Czy to samo rozwiązanie sprawdzi się w przypadku człowieka?
„Głodna woda” 💧 „Roznosi się drogą kropelkową, przez łzy, wino i krew, dlatego tak wielu było męczenników, bo jak myszy przenoszące toksoplazmozę przestają bać się kotów, jak wściekłe zwierzęta szukają ludzi, tak misjonarze chcą zbawiać świat”. Bardzo pomysłowe wykorzystanie doświadczeń pandemii. Całe opowiadanie jest po prostu wow.
Mocny przerost formy nad treścią, pełno metafor które nie miały zbytniego sensu, w całej książce może ze 4 opowiadania były warte przeczytania reszta ogromnie mnie zawiodła