Ten świat właśnie się kończy. Nikt nie wie, jak będzie wyglądał nowy.
W czasie, gdy ciemiężone od stulecia narody Rozkrzyczanych Krain chwyciły za broń i wydały wojnę swym oprawcom, Mads Voorten, daleko od linii frontu, przemierza mroźne guchoborskie góry. Uwikłany w krasnoludzką intrygę, zmaga się z niebezpieczeństwami, by przyjść z pomocą swej kompanii, do której należą między innymi niewidomy uzdrowiciel, zagubiony w ludzkim świecie elf i prostoduszny telepata. Równolegle musi sobie poukładać stosunki z niezmiernie osobliwą smoczycą.
Mads Voorten jeszcze nie wie, że przyjdzie mu dokonać niezwykłych czynów, z których każdy wpłynie na losy wojny. Nie wie, że czekają go szaleńcze szarże i zaciekłe boje, a także spotkania z dawnymi przyjaciółmi i nieoczekiwane sojusze. Nie wie, że znów stanie się płomieniem powstania.
Urodził się 5 kwietnia 1976 roku w Poznaniu, który stał się pierwszą miłością jego życia. Kolejne spotykał stopniowo, a były to: muzyka rockowa i metalowa, mistyka Skandynawii, epoka wielkich żaglowców, aż wreszcie pisarstwo. Już podczas studiów parał się pisaniem artykułów o tematyce erpegowo-historycznej do czasopism „Magia i Miecz” oraz „Portal”. Jest autorem powieści „Ostatnia saga”, jej kontynuacji „Wojna runów” oraz „Świt po bitwie” oraz dylogii „Karaibska krucjata”, na którą składają się tomy „Płonący Union Jack” i „La Tumba de los Piratas”. W lipcu 2007 zadebiutował w Fabryce Słów powieścią "Ragnarok 1940”. Za niedościgniony wzór uważa Patryka O’Briana, którego powieści pracowicie przekłada na język polski. Trudną dolę tłumacza łączy z pracą nauczyciela i lektora języka angielskiego. Latem - pod pozorem pracy pilota wycieczek - ucieka w chłody Islandii. Pasjonat ciszy i spokoju, strażnik ogniska domowego, poszukiwacz nieprzetartych szlaków pośród puszcz i jezior, co stało się kolejną miłością jego życia. Największą jest jednak Marta, z którą pewnego lata wziął ślub w cudownie pachnącym kościółku z drzewa modrzewiowego. Wkrótce został ojcem małego Michałka, który również bardzo lubi książki.
4,5 Gdyby nie odrobinę chaotyczny początek, to byłoby naprawdę wspaniale. Uwielbiam ten pomysł na smoki i kocham całą grupę Straceńców Madsa Voortena. Było tu wszystko czego bym oczekiwała, mogłam zarówno parsknąć śmiechem jak i uronić łzę wzruszenia. Końcówka trochę do przewidzenia, ale mimo wszystko bawiłam się świetnie!
Nie mam w zwyczaju czytać książek polskich autorów. Tutaj jednak się złamałam i pomyślałam "a co mi tam!". I mimo że nie była to książka moich marzeń, to nie żałuję.
"Mroźny szlak" wydaje się mocno czerpać z postaci Wiedźmina, zwłaszcza w sposobie bycia Voortena i osobach z jego najbliższego otoczenia. Momentami miałam wrażenie, że słucham (w tym wypadku był to audiobook) dialogów wyjętych z iście wiedźmińskiego uniwersum. Marcin Mortka zapunktował u mnie zabawnym i inteligentnym językiem, i chociaż momentami śmiałam się w głos, nie mogę ocenić jej na wyżej niż 6 gwiazdek. Nie wiem, czy jest to kwestia przyzwyczajenia do innego typu lektury, ale losy Madsa Voortena chwilami mi się dłużyły, akcja rozgrywała się zbyt wolno, a koniec książki wydał mi się oczywisty.
Nie wiem, czy sięgnę po kolejną część, ale chętnie poznam inne tytuły z dorobku Mortki.
Czuję, jakbym dopiero co odkryła tego autora (Marcin Mortka) a już uwielbiam jego styl! Po zabawnej, rubasznej, przygodowej, fantastycznej Drużynie do zadań specjalnych, składającej się z Przed wyruszeniem w drogę, Nie ma tego Złego oraz Głodna Puszcza, sięgnęłam po kolejną, nową książkę tego autora i przepadłam!
Mroźny szlak jest jeszcze lepszy i walnie się przyczynia do zrobienia z pana Mortki jednego z moich ulubionych i automatycznie kupowanych autorów fantasy.
Oczywiście, może nie jest to Tolkien, ale widać w światach Mortki inspiracje wielkim klasykiem... Co dla mnie najważniejsze, jednakże, to ogromna łatwość, z jaką płynie się przez historie autora. Jest to typowa fantasy magii i miecza, lub fantastyka heroiczna, z nieustraszonym bohaterem, niezwykłymi przygodami, "standardowymi" rasami (krasnoludami, elfami itp.), smokami i odrobiną magii. Widać, że historia Mroźnego szlaku jest dojrzalsza, pełniejsza, szerzej pomyślana. Autor już wcześniej pisał o tym bohaterze, więc pewnie miał zamysł na całą jego historię i na otaczający go świat...
Uwielbiam wręcz Madsa Voortena i jego gromadę "straceńców", którzy pójdą za swym dowódcą w każdy bój. Postacie poboczne: uzdrowiciel Kostur, łagodny osiłek Otłuk, elf Gwaine, żółtodziób Pokrzewka, a nawet pies Kupka i smoczyca Lharsin - nie mówiąc już o wojakach Madsa - stanowią świetne tło dla głównego bohatera i uzupełniają jego pomysły i szaleńcze akcje, gdzie potrzeba...
A przy tym wszystkim, Marcin Mortka włada tak giętkim, rubasznym i soczystym językiem... Po prostu przez Mroźny szlak płynęłam! Szkoda tylko aż tak otwartej końcówki... Cóż, trzeba mi będzie poczekać na tom 2 ;) Zaraz zabieram się też za "stare" prequele przygód Madsa Voortena: Martwe Jezioro oraz Druga Burza- choć podobno mają być ponownie wydane? Ale nie mam pojęcia, czy przeredagowane na nowo, czy nie...
ENGLISH REVIEW:
That. Was. Freaking. Amazing!
I feel like I have just discovered Marcin Mortka and I already love his writing style! After the witty, ribald, adventurous, fantastical Spec-Op Fellowship, consisting of Przed wyruszeniem w drogę, Nie ma tego Złego and Głodna Puszcza, I reached for the other, newest book by this author and I got swept away!
Mroźny szlak is even better and makes me put Mr Mortka on my favourite and auto-buy fantasy author shelves.
Of course, it's not Tolkien, but you can truly see in Marcin Mortka's worlds the inspiration he drew from the great classic... What's the most important to me, though, is the ease with which I fly through this author's stories. It's typical sword and sorcery fantasy, or heroic fantasy if you like, with a fearless protagonist, crazy adventures, 'standard' races (dwarfs, elves etc.), dragons and a bit of magic. We can see that the Frosty Trail (=Mroźny szlak) story is more mature, fuller, better thought-out. The author had already written about this character, so he must've had some ideas about his whole story and about the world around him...
I simply love Mads Voorten and his group of 'desperadoes' that would follow their leader to every battle. The secondary characters: the healer Kostur, the gentle giant Otłuk, the elf Gwaine, the newbie Pokrzewka, and even the dog Kupka and the dragoness Lharsin - to say nothing of Mads' warriors - create a great background for the main hero and complement his crazy ideas and stunts if need be...
Besides all this, Marcin Mortka has such a command of the flexible, ribald and saucy language... I simply flew through Mroźny szlak! It's only a pity that the ending is soooo open... Well, I guess I just have to wait for book 2 now ;) I'm diving right in the two 'old' prequels to Mads Voorten's adventures: Martwe Jezioro and Druga Burza - though reportedly they will be released anew? But I have no idea if they will be re-edited or not...
Jest to poprawna fantastyka, którą czyta się całkiem przyjemnie. Podobał mi się styl autora. Jednak jak dla mnie książka jest po prostu ok. Nie była zła, ale nie była też bardzo dobra. Nie poczułam więzi z bohaterami i myślę, że szybko zapomnę o tej historii.
Sam świat przedstawiony jest ciekawy. Jednak mam wrażenie, że nie poznaliśmy go wystarczająco dobrze. Mamy różne rasy, narody i każdy charakteryzuje się czymś innym, jednak nie poznajemy systemu magicznego całościowo, tylko jakieś fragmenty mocy i zdolności, które w sumie są na dany moment na rękę głównemu bohaterowi. Nie dane mi było poznać wielu granic dla magii i zdolności, więc w sumie w przyszłych książkach autor może sobie robić co chce, bo nie ma jakiś jasnych ograniczeń, poza tym, że z niektórą magią wiążą się konsekwencje powiedzmy fizyczne.
Główny bohater wcale nie jest taki genialny, na jakiego pozuje. Tak naprawdę jego misterne plany to coś w stylu "ukradłem taką broń i mam" albo "znam ziomka, który potrafi to" albo "przypadkiem dołączył do nas ziomek, który ma takie i takie zdolności". Tak naprawdę może logistycznie w miarę ogarnia, ale to wszystko to takie łatwe rozwiązania. Co prawda przyznaję, że było kilka ciekawych rozwiązań fabularnych i nie wszystko było proste, jednak ogólnie nic powalającego.
Fajny był piesek głównego bohatera. Również bardzo podoba mi się kreacja smoków, to była mocniejsza strona tej książki.
Takie może mało ważne, ale wyrażenie "kobieta, dla której mógłby spalić cały świat" było użyte minimum 3 razy. Serio nie ma innych określeń, tylko takie kopiuj wklej?
Było ok, ale nic nie poczułam emocjonalnie. Może tylko wątek z elfem lekko mnie poruszył. Jednak jeśli chodzi o postaci poza głównym bohaterem, to w sumie mało ich poznajemy - za mało. Ogólnie mam takie wrażenie, że dostałam za mało o bohaterach i systemie magicznym właśnie.
Może kiedyś sięgnę po inne książki autora, bo styl ma fajny, ale tej serii raczej kontynuować nie będę.
Od cyklu z Edmundem Kociołkiem oraz trylogii z Rolandem Wywijasem, jestem wielkim fanem twórczości Marcina Morki. Mroźny szlak miał być tym razem opowieścią bardziej na serio. Jest to też nowe otwarcie dla bohatera znanego już z poprzednich tomów, wydawanych jeszcze przez Fabrykę Słów. Jestem na świeżo po lekturze, więc ode mnie kilka luźnych wniosków.
Po pierwsze podobało mi się. Może nie w takim stopniu, jak w przypadku przygód Wywijasa i Kociołka, ale ponownie jestem zadowolony z lektury. Mój mniejszy entuzjazm wynika nie dlatego, że historii brakuje charakterystycznego dla autora humoru, ale z powodu zbytniego chaosu całej opowieści. Do czasu, gdy bohaterem był sam pułkownik, historia była spójna i intrygująca. I miała bardziej intymny, lokalny charakter. Natomiast, gdy został uwolniony oddział Madsa Voortena, wtedy poczułem się przytłoczony. Pojawia się za dużo postaci naraz, które zapewne zna czytelnik czytający poprzednie książki z cyklu. Dla mnie nagle pojawiło się mnóstwo bohaterów, którym autor starał się nadać indywidualny rys, ale mi udało się zapamiętać jedynie kilku. Dodatkowo sam Mads miał mniej miejsca dla siebie, bo musiał oddać pole rozpychającej się na łamach książki akcji. Całość zyskała bardziej epicki i globalny dla świata przedstawionego charakter. Historia zaś pognała na łeb, na szyję. Myślę, że śmiało to co Marcin Mortka serwuje w Mroźnym szlaku, można by rozbić na co najmniej dwa tomy. A tak, po lekturze zostało mi poczucie potraktowania wielu rzeczy zbyt skrótowo. I jest to zarzut wynikający z faktu, że naprawdę lubię czytać powieści autora. Mam nadzieję, że kolejne tomy będą bardziej spójne i mniej chaotyczne.
Na plus oczywiście kreacja głównego bohatera. Mads to taki Roland Wywijas na poważnie, a jego najbardziej zaufani przyboczni, bardziej trzymana w ryzach załoga. Dla fanów trylogii dzielnych piratów będzie to powrót do znajomych nut. Na minusik trochę powtarzający się schemat – idealny plan głównego bohatera, trzymanie wszystkich w niepewności, realizacja w bardzo epicki, zaskakujący i ryzykowny sposób. Jednak mi to specjalnie nie przeszkadzało. Kolejnym ogromnym plusem Mroźnego szlaku to cały świat przedstawiony. Podczas lektury czuć jego epickość i różnorodność. Dlatego tak żałowałem, że historia nabrała w drugiej części takiego rozpędu, że nie pobyłem w danej lokacji trochę dłużej. Za to autor ma już nakreślony świat i może w nim dalej tworzyć historię kolejnych tomów.
Podsumowując moją opinię, podobało mi się, ale tym razem z większą liczbą „ale”. Niemniej śmiało polecam Wam lekturę Mroźnego szlaku i czekam na kolejny tom.
Ten świat właśnie się kończy. Nowy jest jeszcze niewiadomą. A Mads Voorten wychodzi z jednego problemu, żeby wkopać się w dwa kolejne. I nie jest w tym osamotniony.
O mamo! Jakie to dobre było! To po prostu była moja bajka. Świat bliski temu tolkienowskiemu, historia bliska tej wiedźmińskiej - no absolutnie mój klimat. A kupiłam tylko dlatego, że mi okładka wpadła w oko i właściwe to zrobiłam sobie jedną z najlepszych niespodzianek ever!
Różnorodność Rozkrzyczanych Krain mnie zachwyciła. Są krasnoludy, elfy, smoki. Szczególnie jedna smoczyca mnie urzekła 😊 No i ekipa Madsa - wojownicy, na których można polegać. Prawdziwi i niezwykle ciekawi. A i Kupka! No Kupka to już mistrzostwo, ale kim jest, nie powiem. Przeczytajcie sobie 😊 Od książki trudno się oderwać. Motyw drogi bardzo do mnie przemawia, a tutaj jeszcze w gratisie dostajemy poczucie jedności z bohaterami, więc wędrówka z nimi jest i naszą przygodą.
Mortka wszystko okrasił bardzo fajnym językiem, sympatycznymi nazwami i imionami oraz dawką humoru - mimo dość ponurego nastroju tej historii, zdarzało mi się parskać i śmiać sama do siebie.
Jeśli miałabym wskazać jeden minus, to jest nim brak drugiego tomu na ten moment. Przecież ja już tęsknię za Voortenem i spółką. Dajcie mi drugi tom!
Pana Mortkę znam jako tłumacza a nie jako autora. Postanowiłam wiec trochę nadrobić swoje braki i zobaczyć co też tu się wyczynia w tych książkach. No i kurczę, jestem naprawdę usatysfakcjonowana tym co dostałam, fajny humor, świetne sceny walki i ciekawa historia No i SMOKI! Czyli zdecydowanie wszystko to co lubię najbardziej
Mads Voorten zrobi wszystko dla swojej drużyny, która zdążyła już udowodnić, że pójdzie za nim na dobre i na złe. Kiedy oni pozostają w krasnoludzkiej niewoli to Mads decyduje się spełnić pewną obietnicę złożonej krasnoludom, a w grę wchodzi odzyskanie ich ojczyzny.
Pomimo, że w pierwszej kolejności czytałam oba prequele to zaczynając tę książkę miałam problem, żeby wejść w ten świat. Pierwszy tom serii wrzuca czytelników na dzień dobry, na głęboką wodę, więc jeżeli ktoś zaczyna serię bez żadnej rozgrzewki to początek jest trudny. Jednak jak już wejdziemy w te tryby to potem poziom zaangażowania w fabułę wskakuje na odpowiedni poziom. Oprócz znanego z ciętego języka oraz specyficznego humoru bohatera mamy sporo postaci typowych dla świata fantastycznego - krasnoludy, elfy, a i nawet smok się napatoczy. Widać, że autor ma pomysł na świat i czuć, że z dalszymi tomami będzie on coraz bardziej rozbudowany. Na kartach książki dzieje się dosyć sporo oraz mamy wiele scen walk. Co mi się nie podobało? Myślę, że przede wszystkim ten próg wejścia, bo to, że ja przeczytałam prequele w pierwszej kolejności nie oznacza, że wszyscy tak samo robią. Duża część czytelników najpierw sięga po główny tom, a potem gdzieś cofa się do tych 0,5. Tutaj bez znajomości tych dodatkowych tomów jest po prostu ciężkie wejście, bo one bardzo dużo wyjaśniają i potem nie wracamy do tych informacji zbyt często.
Fantastyka od SQN, Filip Kosior i Smoki - to musiało się udać i jak najbardziej sje udało. Vortenowi kibicuję się odkąd przygarnął psa. Jego ekipie również. Ciekawe było ujęcie smoków - mogą być potężne i wredne, albo gapowate i podatne na manipulacje. Gdybym czytała to w papierze, to pewnie zaznaczyłabym mnóstwo epickich tekstów. Fajne, będę kontynuować.
BTW miało to vibe Wiedźmina z ostatnich tomów, choć pióro nie tak lekkie jak u Sapkowskiego.
Poziom rozrywki: wprost proporcjonalny do ilości krów zżartych przez Larsin. Czyli duży.
4,25/5⭐ Kolejny polski autor, którego będę czytała więcej! Książka idealna na zimowy czas ❄ Klimatem podobna do Bitwy Pięciu Armii (krasnoludy i smoki także się tu pojawiają 😁) Myślę, że miłośnikom fikcji historycznej może się ona spodobać, zwłaszcza fanom książek Elżbiety Cherezińskiej, bo momenty bitew, wojen i polityki są bardzo podobne 😏 (Na pewno trochę się sugeruję tym samym lektorem audiobooków😉) Surowa, a zarazem lekka fantastyka, przy której nieraz chichotnęłam, zwłaszcza na fragmentach z Kupką i Larsin 😅 Sama postać Madsa Vortena jest genialna. Uwielbiam tego typu bohaterów, twardych na zewnątrz, ale wrażliwych w środku, którym przyświeca konkretny cel.
3.5⭐ Nie mogę powiedzieć, że książka mnie rozczarowała, bo tak nie było. Ale książka mnie nie zaangażowała. Historia jest w porządku. Akcji jest sporo, fabuła jest ciekawa, jest dużo mniejszych zwrotów akcji wraz z rozwojem historii, ale czegoś mi zabrakło, co nie pozwoliłoby mi oderwać się od książki. Motyw smoków jest największym atutem tej książki. Zostały one przedstawine dość oryginalnie. Co więcej, stanowią trzon całej fabuły. Na pewno sięgnę po kontynuację, bo zakończenie było dwuznaczne i jestem zaintrygowany.
Bardzo mi się podobał ten świat i to, że co rusz działo się coś ciekawego. Pozytywem tej książki jest zdecydowanie kreacja smoków, która była bardzo interesująca. Sam główny bohater — Mads także był świetnie wykreowany i pomagał brnąć przez tę opowieść z zaciekawieniem. Książka momentami była bardzo zabawna, co jest sporym plusem, ale nie brakowało też intrygujących planów czy postaci. Jestem bardzo ciekawa, jak rozstrzygnie się parę wątków i jak zostanie poprowadzona dalej ta historia, bo styl pisania Mortki jest mega wciągający.
Chyba spodziewałam się czegoś innego, ale mimo wszystko podobała mi się. To taki wiedźmin z dużą dawką humoru, szalonych wręcz samobójczych pomysłów i ze smokami w tle. Myślę, że przeczytam kolejne tomy, ale to w późniejszej przyszłości.
Wspaniale bawiłam się podczas słuchania. Głos Filipa Kosiora w audiobooku był bezbłędny i dodawał świetnego klimatu. Sama książka wciągnęła mnie w zasadzie od pierwszej strony. Świat był wykreowany skrupulatnie, ale jednocześnie wszystko było wytłumaczone w bardzo przystępny sposób. Ostatnie sceny niesamowicie mnie wciągnęły i już nie mogę doczekać się drugiego tomu! Bardzo podoba mi się też, że autor wykreował naprawdę dobrze kobiecie postacie, nie były seksualizowane czy sprowadzane do roli nic nieznaczących towarzyszek podróży, które mają napędzić akcję. Książka przekonała mnie do kolejnych pozycji pana Marcina i na pewno po nie sięgnę.