Каждый питомец может написать профессиональный справочник под названием "Манипулирование людьми. Как заставить близких делать то, что ты хочешь". Да! В веселых и трогательных иллюстрациях польской художницы Марии Аполейки вы непременно узнаете себя и своих неугомонных щеночков. Это полное руководство для тех, кто только надумал впустить в свою жизнь четвероногого друга, или уже готов поддаться "дрессировке" сам, чтобы понять почему собака так обожает бороздить брюхом грязную лужу, облаивать соседей, или грызть брендовые сапоги. Любовь простит все – мытье чумазого лохматика, уборку луж и стресс, любовь все на свете простит, потому что любовь - это собака.
Jest to przyjemna książeczka o czworonogach. W lekki, zabawny sposób przemyca ważne treści. Nie każdemu się spodoba, można wiele zarzucić książce, ale jeśli kupiły Cię psie sucharki, to raczej będzie to przyjemna lektura. I jak zawsze mawiam - nie zasługujemy na pieski.
Absolutnie przekochana i przecudowna jest ta książka! Wszyscy powinniśmy wcinać psie sucharki, coby być lepszymi dla piesków własnych i cudzych, a także dla ich właścicieli i opiekunów (w tym również dla siebie). Świetny humor, "psiesympatyczne" rysunki i bardzo wdzięczny tekst, który - a jakże! - uczy i bawi. Polecam wszystkim <3
Trzeba zacząć od tego, że to nie jest książka, tylko zbiór obrazków i odrobina komentarza. Ci którzy znają fanpage "Psie sucharki" od którego wszystko się zaczęło, a nawet śledzi go na bieżąco, nie znajdzie w tej pozycji NIC nowego. Oczywistym jest, że tytuł powstał na fali popularności i w wiadomym celu ($$$), jak to zwykle bywa w takich przypadkach (przepisanie, a w tym przypadku przerysowanie, fanpage do "książki"). Książką jest niewątpliwie urocza, ale czy potrzebna? Pozycja zawiera chyba większość obrazków narysowanych przez autorkę i zamieszczonych wcześniej w internecie. Oprócz tego jest kilka słów od autorki napisanych w jej stylu, nierzadko z perspektywy psa. Zgrabnie i sympatycznie, choć powierzchownie, ale jakby nie patrzeć całkiem mądrze o tym, że pies to odpowiedzialność, a nie zabawka. Do przeczytania i przejrzenia w godzinę. Wszystko słusznie tylko nie mam bladego pojęcia dla kogo jest ta pozycja. Dla osób myślących nad przygarnięciem psa (na co wskazywałyby rady dotyczące adopcji i opieki nad psem) nie bardzo, bo ktoś kto psa nie miał, nie zniesie tej formy przekazu.. Dla wielbicieli i posiadaczy psów też nie, bo są w niej takie "mądrości" o których wiedzą dzieci, wiec tekst z ich perspektywy jest zbędny. Wychodzi na to, że książka jest dla fanów autorki, którzy chcą mieć obrazki z internetu w papierze i na półce. Co kto lubi, ale nie sposób stwierdzić, że ta książka cokolwiek wnosi do życia czytelnika. Miałabym też spore opory do sprezentowania jej komukolwiek, kto nie jest fanem autorki.
Maria Apoleika stworzyła świetne i śmieszne rysunki, ale nie byłoby ich bez języka - poprzez seplenienie, dosłowny zapis dźwięków, spieszczenia, zmiękczenia, powtórzenia, rozbicia słów, w których tkwi dodatkowy komizm ilustracji, udało się jej stworzyć coś, co balansuje pomiędzy słodkim językiem “pańci z mikropsem na złotym łańcuszku”, a unaocznieniem nam, że psy faktycznie mówią, choć ich krtań nie pozwala na zbyt wiele artykulacji. Bardzo mnie zawsze śmieszy powiedzenie “pogoda taka, że psa nie wypuścisz”, mówione na polu, gdy plucha i wieje. Człowiek nawet w powiedzeniach dobrze wie, że o psa dbać trzeba.
Sam do Tajfa staram się za dużo nie mówić. Trudno uniknąć oczywiście zwrotów w rodzaju “czy szanowny pan zechciałby jednak ruszyć dupę spod tej kępki trawy, bo zaraz będzie tramwaj”, albo “przepraszam Cię Tajfun, ale to jest gówno i sugerowałbym na obiad jednak chleb, który na pewno znajdziesz pod piątką”, ale poza tym wydaje mi się, że całkiem trzeźwo podchodzę do mojego ach-jaki-on-piękny-biały-słodki-misio-pysio-kochanie-Tajfele. No bez przesadnych szczebiotów.
Książka wydana przez Znak to jednak nie tylko rysunki i zabawne teksty, to również bardzo trzeźwy poradnik postępowania z psem. Warto go przeczytać, nawet jak znacie inne, bo niektóre prawdy wbijane do głowy po raz setny, może kiedyś w niej zostaną. W tej kwestii mam przykre obserwacje i doświadczenia - wielu z nas wydaje się, że o psach wiemy dużo, ale gdy zetkniemy się z takim podręcznikiem, może okazać się, że nasze intuicje nijak się mają do rzeczywistości.
Z własnego doświadczenia wiem, że najbardziej irytujące jest zaczepianie psów. Z racji niezłej aparycji Tajfun jest podrywany co kilka minut, zwłaszcza w zbiorkomie. To dla mnie duży kłopot, bo pies się wtedy rozprasza i zamiast grzecznie siedzieć i jak dziecko oglądające po razy setny Elzę, gapić się na krajobraz za drzwiami, zaczyna interesować się zapachami wewnątrz środka komunikacji. Kilka dni temu wręcz żałowałem, że jestem człowiekiem zasadniczo raczej dobrym, niż złym, bo za Tajfunem zaczął biec ziomek w wieku ziomkowskim i krzeczyć czy może pogłaskać pieska. Moje gardłowe NIE dotarło do niego w pozycji “dynamicznie nachylam swoją twarz nad pyskiem psa”, szczęśliwie zniechęciło ziomka do dalszej znajomości, zwłaszcza ze mną. Może w szkołach powinno się tego uczyć, że pies nie jest zabawką, a bohaterem skomplikowanym i pełnym niekoniecznie ujarzmionych emocji? Może.
Gdyby pies mówił, to pewnie by powiedział, że jest głodny. Nie wierzę w żadne inne możliwe pierwsze słowa, poza “MICHA!”. Ale gdyby mówił tak jak tego chce Apoleika od Sucharków, nie byłoby źle, nasz świat stałby się trochę rozkoszniejszy niż jest zazwyczaj. Czekamy zatem do katolickiej wigilii, gdzie ponoć coś tam z tych pyszczków się ma artykułować, a w tak zwanym czasie “między” podczytujmy Sucharki, trzeba być przygotowanym na te psie pienia.
Sucharki to wybitnie smakowity kąsek, którym nie powinien pogardzić żaden miłośnik piesków, zwierzątek w ogóle, generalnie po prostu nikt. Mówię to ja, człowiek trzech kotów. To książka tak zabawna, życiowa i miła, że nikt nie uzna tych dwóch godzinek przy niej spędzonych za stracone, a z pewnością będzie do niej zaglądał jeśli akurat złapie dołka i nie będzie miał żadnego futrzanego pocieszyciela w pobliżu. Koniecznie kupcie ją w prezencie wszystkim znajomym, którzy pieska rozważają, a szczególnie tym, którzy chcą w ten sposób uszczęśliwić dzieci. Marysia w delikatny i dowcipny, ale bardzo merytoryczny sposób pokazuje uroki, ale też obciążenia związane z życiem z czworonogiem. Opowiadanka wypełnione są konkretnymi poradami i wskazówkami, jednak nie jest to poradnik dla właścicieli psów, tylko pełnoprawna literatura, bo takim też językiem posługuje się autorka - literackim, barwnym, bogatym w niepospolite słowa i zaskakującym konstrukcjami. To prawdziwy psismaczek z górnej półki ❤️
Jesteś właścicielem czworonoga? Jesteś ciekaw co twoja psinka powiedziałaby gdyby umiała mówić? Chcesz się więcej dowiedzieć na temat psów? Oto książka dla ciebie ❤️
„Psie sucharki” to przezabawny komiks o psiaczkach który bawi i uczy. Naprawdę mnóstwo się z niej dowiedziałam. Autorka pisze bardzo prosto, używa nawet tak potocznego slangu i zdrobnień że jest to wręcz urocze 😍 Tekstu jest mało, mnóstwo obrazków, ale i mnóstwo wiedzy. Przysięgam mój egzemplarz jest praktycznie CAŁY pozaznaczany. Teraz łatwiej będzie mi zrozumieć mojego pieska i lepiej się z nim dogadać ❤️ Super alternatywa ❤️
Absolutna pozycja obowiązkowa dla ludzi planujących posiadanie psa albo zupełnie nowych w temacie. Psi wyjadacze natomiast znajdą dla siebie masę trafnych spostrzeżeń i fantastycznego humoru.
Psie Sucharki znam i kocham od dawna, dostarczają mi wiele uciechy. Kiedy dostałam w prezencie ich wersję papierową, z uciechą rzuciłam się do wertowania kartek szukając swoich faworytów. Zaryzykuję stwierdzenie, że papierowe sucharki to wytrawny kąsek na prezent dla każdego "psiarza". Z całą pewnością na kartach książki każdy znajdzie swojego towarzysza albo jego kolegów z podwórka. Dodatkowo sucharki są okraszone dawką informacji, bardzo podstawowych, ale wystarczających żeby zwrócić uwagę na istotne kwestie dla kogoś, kto dopiero przymierza się by zostać lub jest świeżo upieczonym dumnym rodzicem psa.
Pokusiłam się ze względu na fanpage "Psie sucharki" miałam trochę nadzieje na więcej małych komiksowych obrazków, co nie zmienia faktu że te które przejrzałam są urocze, zabawne i prawdziwe. Komentarze dodane przez autorkę są trafne ale nawet jakbym nie miała psa, to zapewne przeczytałabym i zapomniała, chociaż o kastracji samców (nie mówię tutaj o suczkach), jeden jedyny argument który podała jest słaby i radzę nowym opiekunom poczytać o wadach tego zabiegu.
Gdybym nie poznał niedawno pewnej pjeski (i jej Pani) to by mnie pewnie tak nie bawiło, a bawiąc nie uczyło. Ale poznałem, więc obie te rzeczy uważam za wydarzone.
Przeurocza książka. Nie sądziłam, że mogę pokochać mojego psiaka jeszcze mocniej, ale jednak - I'm so obsessed with this boy. Lektura idealne zarówno dla osób dopiero mających wprowadzić do swojego domostwa sierciastego przyjaciela, jak i takich, które już mają taką przyjemność w swoim życiu.
"Psie sucharki. Wszystko, co powiedziałby twój pies, gdyby umiał mówić" to książka nie tylko dla wielbicieli psów. Myślę, że spokojnie mogą po nią sięgnąć kociarze lub właściciele świnek morskich. Domowe zwierzaki są bowiem do siebie nieco podobne, dlatego uważam że choć część sucharków będą oni mogli odnieść do swojego życia.
Ta pozycja to zbiór wartościowych tekstów (m.in. dotyczących jedzenia, snu, spacerów, zabaw czy higieny) oraz uroczych i zabawnych ilustracji. Maria Apoleika stworzyła coś, co może po prostu leżeć w naszej domowej biblioteczce i co nigdy nie wyjdzie z mody. Informacje zawarte w środku zawsze będą aktualne. Może właśnie w tym tkwi fenomen tej autorki. Jej uniwersalność, poczucie humoru i lekkość pióra tworzą razem niezwykle ciepłą i przyjemną dla oka oraz głowy przygodę.
Myślę, że nasi pupile świetnie bawiliby się podczas lektury tej książki (gdyby tylko przyznali się do tego, że potrafią czytać xD).
Kocham psy, nawet te które mnie nie kochają. Jest to powszechnie wiadome, dlatego też tę książkę otrzymałam od Gwiazdora w ramach prezentu bożonarodzeniowego. Odkładałam przeczytanie jej, czekałam na idealny moment. Kiedy idealny moment się nie zjawiał zaryzykowałam i zaczęłam czytać po prostu w zwykłym momencie. Na początku obawiałam się, że te sucharki mogą być dla mnie z deczka za suche, jednak obyło się bez dodatkowej porcji wody. Tylko niektóre są zbyt czerstwe, większość jednak jest jak świeżutki chlebek. Kilka razy nawet zaśmiałam się na głos. Za darmo w zestawie z pieczywem otrzymujemy też garść dość przydatnych informacji odnośnie czworonogów i jak sobie z nimi w harmonii żyć i współpracować. Jest to zdecydowanie zbiór rzeczy, które chciałby przekazać mi mój pies, gdyby umiał mówić. I za to też cenię tę literacką perełkę-za transparentność. Nie to co niektóre "dzieła" literatury światowej, jak na przykład "Buszujący w zbożu", kłamiące co do swojej treści (J.D Salinger nawet nie wspominał nic o zbożu, a co dopiero o buszowaniu). Moim zdaniem czasy Salingera, Hemingwaya (Ernesta, nie Taco), Sienkiewicza już dawno za nami. Nadeszła nowa era, której wyznacznikiem jest ta publikacja.
Bardzo sympatyczna książka. Trochę jak kupowanie komiksu internetowego na papierze, bo wszystkie rysunki są już przecież dostępne na fanpage'u Psich Sucharków. Ale miło jest mieć je fizycznie i móc kartkować - tak, jestem z tych, którzy kupują komiksy internetowe na papierze. Bonusem są krótkie i dość podstawowe porady - raczej nieprzydatne dla kogoś, kto już ma psa i ciągle stara się pogłębiać na jego temat wiedzę. ALE może się przydać na prezent dla osób, które niekoniecznie wiedzą jak o psa dobrze dbać, a których nie chcę pouczać - mam już listę kilku rodzin, którym sprezentuję kopię. No co, ze wsi jestem. Same sucharki mniej mnie śmieszą, a bardziej są Hasztag Relatable - nauczyły mnie, że nie jestem sama z różnymi dziwactwami moimi, mojego psa i mojej rodziny, że wiele niepokojących rzeczy jest akceptowalnych, a nad innymi można zapanować. Brakuje interaktywnego bonusu z Facebooka, gdzie pod każdym nowym Sucharkiem ludzie dzielą się zdjęciami i anegdotkami dotyczącymi swoich piesków i nie tylko.
Ogromnej radości czytania i oglądania „Psich sucharków” towarzyszyły gromkie wybuchy śmiechu. Świetne, a jakże prawdziwe!, obserwacje psiaków okraszone mądrymi, a jakże słusznymi!, uwagami i radami dla obecnych lub przyszłych opiekunów czterołapów stanowiły tło ostatnich paru dni. Nie dość, że przeczytałam osobiście, musiałam również wysłuchać najtrafniejszych fragmentów odczytanych przez poszczególnych domowników (a każdy członek rodziny miał swój najtrafniejszy). Książkę znam już prawie na pamięć, a dodatkowo wpłynęła ona integrująco na nas wszystkich, włączając w tę sytuację nasze 3 ogony zachwycone, że się dzieje: można poskakać, zahaczyć nas piłeczką i poszczekać radośnie (może pójdą też do lodówki?).
Książka nie była dla mnie w żaden sposób odkrywcza, ale zachwyciłam się zmysłem obserwacji tudzież lekkością przekazu. Bardzo trzeba futra lubić i dużo z nimi przebywać, żeby w tak zabawny i czuły sposób o nich opowiedzieć. No i te ilustracje!!
Uwielbiam konto na instagramie hashtagpsiesucharki, więc nie było w tym nic dziwnego, ze książkę musiałam kupić. Zwłaszcza, ze w domu mam małego Kurta Russella, pieszczotliwie nazywanego Śmierdzielem albo Pierdełem. Tyle ile się naśmiałam przy tej książce, wie nie tylko rzeczony pies, ale wszyscy dookoła, bo każdy musiał mieć w tym mniej lub bardziej czynny udział. Zdjęcia konkretnych ilustracji krążą po rodzinie i teraz też inni maja radochę. Nie wiem czy jest książka, która w tak fajny sposób opisuje ważne zagadnienia, będzie dobra dla osoby w każdym wieku, bo uczy i zwyczajnie daje frajdę. Chętnie kilka rysunków wytnę i ozdobią nasza ścianę 🙂
Psich sucharków wielu przedstawiać nie trzeba. Znajdziesz w tej książce ulubione, psie komiksy i mnóstwo dobrego humoru. Jeśli chodzi o treść poza komiksową, to dla psiarzy odkrywczą nie będzie, jednak jeśli dopiero wchodzisz w świat psich relacji i zachowań, jest to dobry punkt wyjścia, podsuwający wszystkie tropy które warto zgłębić lepiej. Jednak dla doświadczonych psiarzy też warto - dla tego jak książka jest napisana, a napisana jest lekkim i przezabawnym językiem. Obśmiałam się jak norka. Polecam wszystkim fanom piesków i psich sucharków.
Jestem psiarą, to książka dla mnie. Jednocześnie zabawna i pouczająca. Do wielu z tych obrazków mogłabym dopasować zdjęcia znanych mi osobiście piesków. Można do niej wracać, można czytać i oglądać na wyrywki, a można porządnie od deski do deski. Jeśli pies to twój najlepszy przyjaciel i nie wyobrażasz sobie życia bez tego wiernego czworonoga - to pozycja dla ciebie.
PS: Wyplujto, Maksiunoga, Nierusz, Ktojestmałympieskiem - powiedz mi, jak nazywa się twój zwierzak, bez mówienia jak się nazywa.
Bardzo urocza książka, fajny prezent dla miłośnika psów. Ale wszystko to można znaleźć online i niekoniecznie wydawać na książkę, która musiała zostać wyprodukowana i wydrukowana, został po niej ślad węglowy. Jeśli jednak i tak coś kupić trzeba, bo tak mówi tradycja, to na pewno warto rozważyć ją jako prezent dla tej nawiedzonej koleżanki, co tak kocha pieski :)
6.5 Z jednej strony jest super, bo pieski się kocha. A przy okazji śledzi się fanpejdż Psie Sucharki. Z drugiej natomiast ta znajomość tematu oznacza, że nie znajdziemy tu niczego nowego poza wydrukowaniem internetu. Niby tylko zbiór chyba dość znanych informacji podany w przystępnej formie z zabawnymi i życiowymi obrazkami, ale bawi. Więcej mi w sumie nie potrzeba.
Kocham tę książkę! Połowa to śmieszne mini komiksy o psach (niemal zawsze znajdzie się przynajmniej 1 rysunek, który odzwierciedla Twojego psa), a druga połowa to (również śmiesznie napisany) psi poradnik! Polecam tą książkę KAŻDEMU, kto ma psa, chce mieć, interesuje się nimi lub po prostu komuś, kto lubi się pośmiać ;)
Ta książka taka pocieszna! WOW! Dla mniejszych i większych człowieków. A o psach. Woof! Woof! Obrazki takie psiowe. Fajny teksteł. Skromny, ale treściwy! Czasem coś jednak palnięte od rzeczów. Co, Ona zapomniała chyba raz po raz, że pieseł to pieseł, a nie ludź. A skoro pieseł, to nie ludź i woli po psiowemu, nie ludziowemu. O! Ale i tak fajnie jest. Głasknij książkę.