Opowieść o życiu Jolanty Wadowskiej-Król ,która w latach 70. i 80. XX wieku leczyła dzieci zatrute ołowiem emitowanym z huty w Szopienicach. To u niej Weronika spędza wakacje i porządkując archiwum, odkrywa jej dramatyczną przeszłość, którą konfrontuje ze światem swoich zawirowań emocjonalnych. To staje się dla niej terapią, pozwalającą otworzyć się na ciekawych ludzi, na przyjaźń i miłość. Dziewczyna podziwia walkę lekarki, zwanej Matką Boską Szopienicka, o życie "ołowików", jej batalię z reżimem. Jaką cenę przyszło zapłacić lekarce za wierność swoim zasadom? Czy na Śląsku doszło do ludobójstwa ekologicznego? Te pytania Weronika zadaje sobie dzisiaj, kiedy jest coraz mniej tematów tabu.
Rozdziały napisane o doktor Wadowskiej-Król bardzo ciekawe, to chyba jedyna zaleta tej książki. Sposób wypowiadania się i monolog wewnętrzny Weroniki bardzo nienaturalne jak na nastoletnią dziewczynę, autorka używa słownictwa, które może i było kiedyś stosowane przez młodzież -jednak nie od kilku dobrych lat.
W powieści mamy doczynienia z dwoma liniami czasowymi. Rozdziały mające miejsce w 2019 roku są poświęcone Weronice oraz jej pracy nad uporządkowaniem archiwum rodzinnego doktorki. Natomiast rozdziały dotyczące przeszłości (głównie 1974 roku) są poświęcone badaniom jakie przeprowadzała doktor Jolanta Wadowska - Król. O ile rozdziały prowadzone z perspektywy pani doktor czytało się bardzo dobrze i z dużym zainteresowaniem, tak rozdziały z udziałem Weroniki mnie denerwowały. Za dużo zdrobnień, momentami infantylne, wymuszone dialogi. Nadużywanie młodzieżowych słówek, które brzmiały jakby zostały w tekst wepchnięte na siłę. Relacja Weroniki i Dawida, która rozwinęła się błyskawicznie (człowiek tylko mrugnął, a tu okazuje się, że oni są w sobie bardzo zakochani). Życie Weroniki jak to określiła pani profesor, z którą na zajęciach przerabialiśmy tą książkę przypominało życie głównych bohaterek telenoweli. Dziewczyna nie miała chwili spokoju, cały czas się coś działo: zerwanie z chłopakiem, depresja, przeprowadzka do cioci, rodzice wyjeżdżający do Stanów Zjednoczonych, problemy rodzinne itd. A to wszystko w przeciągu 208 stron. Rozdziały umiejscowione w przeszłości lepiej do mnie trafiały i lepiej ukazywały problem ołowicy. Mimo zdaniem były ciekawsze i szkoda, że nie zabierały więcej miejsca.
mam nadzieję przeczytać kiedyś z młodszym odbiorcą. Pani Fox była autorką moich młodzieżowych książek, jakie zaskoczenie, że nadal pisze dla młodego czytelnika. niestety, wypowiedzi głównej bohaterki trącą myszką o jakieś 20 lat