Austriacki lekarz żydowskiego pochodzenia bez zahamowań mówił nie tylko o fizycznym pożądaniu, ale też najbardziej wyuzdanych i destrukcyjnych aberracjach, o których nawet nie wypadało myśleć. Co więcej - Freud wiązał psychiczne zaburzenia i choroby ze sferą seksualną, niezaspokojonymi i tłumionymi cielesnymi popędami. Teoretyczne wywody neurologa prowadziły w dalszej konsekwencji do wykładni jego sposobu leczenia tego typu dolegliwości.
Nowatorska metoda w skrępowanym mieszczańskimi normami środowisku, wydawała się bliska szarlatańskim wynalazkom. Któryż z akademików XIX-wiecznych ośmieliłby się mówić w kontekście psychicznych problemów o ich źródle tkwiącym w niezaspokojonych fantazjach kazirodczych? O fetyszyzmie, masochizmie, sadyzmie, a nawet nekrofilii?
Wychodząc z założenia, że jeśli coś się krytykuje, to trzeba to poznać to na wylot, sięgnęłam po fragment „Wstepu do psychoanalizy”. Gdyby była to pozycja z gatunku literatury rozrywkowej, to musiałabym zostawić 5 gwiazdek - tak żywo się śmiałam słuchając tego na spacerze.
Wiadomo że nauka się rozwija i od czegoś trzeba zacząć, jednak mimo że w dobie dzisiejszej wiedzy wiele tez przedstawionych w psychoanalizie zostało zaprzeczonych, nadal krążą w ogólnej świadomości.