Minęło 920 lat od wielkiej ucieczki ludzi i elfów ze Starego Kontynentu. Wojna z wrogą Hordą doprowadziła do śmierci wielu mieszkańców Ziemi, a ci, którzy zostali przy życiu, stworzyli swoje królestwa na Nowym Kontynencie. Cztery zakony skupiające magów władających żywiołami mają chronić ludzkie dusze przed ponownym atakiem złych mocy. Wkrótce okazuje się, że doszło do niewyjaśnionych anomalii, które mogą w przyszłości stanowić potężne zagrożenie… Tymczasem król Atlantiksu, Maxymilian Hitans, szykuje dla swojego brata Niemira ambitną misję, mającą przypieczętować zawarcie pokoju z elfim mocarstwem. Od początku jednak nic nie idzie zgodnie z planem, a niepokojące sny Niemira przepowiadają, że jego kraj jest w niebezpieczeństwie. Dyplomatyczne starania nie wystarczą, by zapobiec kolejnemu rozlewowi krwi…
książka ogólnie dość ciekawa, ale no uważam że zmarnowany potencjał, bo mogło być zdecydowanie lepiej. Poza tym strasznie gubiłam się w wydarzeniach i w ogóle tym ci się działo i mam wrażenie że było to wszystko przedstawione w nieco chaotyczny sposób....
„Są rzeczy w życiu, które muszą się wydarzyć, są przykre chwile, przez które każdy musi przejść, aby stać się silniejszym”
Lubicie fantastykę? Czy raczej nie po drodze Wam z tym gatunkiem? Dla mnie fantastyka to zdecydowanie gatunek, który kojarzy mi się z nastoletnimi czasami. Pomaga mi się zrelaksować i często pokonuje mój zastój czytelniczy. Gdy więc dostałam propozycję od autora, aby zrecenzować książkę „Błękitne imperium” od razu się zgodziłam.
Setki lat temu Horda zaatakowała ludzi i zmusiła ich do ucieczki na Nowy Kontynent. Książę Niemir dzięki profesorowi Rouanowi poznaje dzieje nie tylko swego narodu, ale i innych ludzi. Aby podtrzymać sojusze polityczne, jego brat — król Maksymilian wysyła go do państwa elfów. Jednak podróż nie przebiega tak, jak sobie zaplanowali.
Od razu zacznę od tego, że początek był dla mnie ciężki. Ciężko mi było wejść w tę historię i zapamiętać całą historię świata. Potem było zdecydowanie lepiej, ale ostrzegam, że początek może być ciężki.
Z czasem ta historia zaczyna się rozkręcać. Historia zaczyna nabierać tempa i rumieńców. Otrzymujemy już więcej samej akcji. Bo początek to było raczej wprowadzenie do całej historii. Jedak, kiedy akcja zaczęła nabierać tempa, to czytanie stało się zdecydowanie przyjemniejsze.
Książka momentami zaczęła przypominać mi „Wiedźmina”. Ale czy to źle? Zdecydowanie nie. Miała w sobie ten klimat, który przyciąga ludzi do Wiedźmina. Pewien mag spotyka na swojej drodze barda. Mamy tutaj też ghule i inne potwory. Ten klimat zdecydowanie sprawił, że książkę czytało się przyjemniej. Oczywiście nie porównuje wielkości świata w obu książkach, ponieważ Wiedźmin to swego rodzaju klasyka. Ale widać tutaj podobieństwa, które są na plus, ale które nie są ani zbyt nachalne, ani nie są niepokojące.
Sami bohaterowie byli ciekawie zbudowani. Jak na debiut nawet bardzo ciekawie. Dało się wyczuć różnice między nimi. Nie byli zbudowani szablonowo, bo każdy z nich miał swój charakter, który zdecydowanie odróżniał poszczególne postacie.
Cala powieść była zdecydowanie przyjemnie napisana. Chociaż momentami było sporo opisów i bardzo dużo historii nie tylko świata, ale także poszczególnych rodów. To momentami nużyło. Jednak książka była napisana przystępnym językiem. Czytało się ją bardzo szybko i lekko. Jak na fantastykę nie dostajemy w niej zbyt dużo pokrętnych nazw i trudnych terminów.
Książka była dla mnie ciekawym doświadczeniem. Bo właściwie nic się w niej nie wyjaśniło, a zakończenie jest bardzo otwarte. Mam duże oczekiwania co do drugiej części, ponieważ końcówka zdecydowanie bardzo nastraja na sporo akcji i na rozwiązanie niektórych wątków.
Jeżeli macie ochotę na przyjemną i lekką książkę, to zdecydowanie jest to książka dla was. Nie jest to ambitna i bardzo rozbudowana fantastyka. Jednak to nie oznacza, że jest zła. Wręcz przeciwnie. Pozwala odpocząć i wsiąknąć w tę pozycję, w ten świat. I to jest zdecydowanie plus tej historii. Dlatego, jeżeli zamierzasz przeczytać tę książkę, to nie zrażaj się początkiem. Bo dalsza część historii jest bardziej wartka i historia się rozkręca.
,,Błękitne imperium" debiutancka powieść Adriana Biesiady z gatunku fantasy. Książka niedawno miała premierę, bo 22 kwietnia 2022.
Jeżeli chodzi o czytanie powieści fantasy to mój debiut. Fantasy kojarzy mi się przede wszystkim z serialem Gra o tron i Wiedźminem. Oczywiście najpierw te historie powstały na papierze, jednak nie po drodze było mi z książkami takiego rodzaju. Może kiedyś również przeczytam.
Na polecenie króla Maxymiliana jego brat książę Nemir wraz z profesorem Rouanem udają się w podróż do królestwa elfów oraz po drodze mają udać się do drugiego pod względem wielkości miasta królestwa Atlantiks - Hitogrodu. W podróży zostają zaatakowani przez stwory przemienione z miejscowej ludności. W walce ginie kilku rycerzy. Książę kontynuuje podróż. Jednak dochodzi do kolejnych wydarzeń. Król Maxymilian podejrzewa o atak magów. Jednak czy słusznie ? Mistrz Zakonu Magów Ognia wysyła trójkę magów do stolicy Atlantiksu jako szpiegów, żeby wybadali nastroje panujące w stolicy oraz na dworze królewskim. Jak podróże zakończą się dla wspomnianych bohaterów ?
Mamy tutaj trzy grupy głównych bohaterów: książę Nemir i profesor Rouan, król Maxymilian i królowa Kasandra oraz trójka magów Velior, Allia, Trevedic. Pojawia się też sporo postaci drugoplanowych, ale akcja dzieje się na przemian z perspektywy tych trzech grup i łatwo zapamiętać kto jest kim oraz jaki ma cel. Pojawi się również wroga Horda i czarne charaktery ,,gorsze niż bogowie śmierci".
Sięgnąłem po ,,Błękitne imperium" z ciekawości i poznania czegoś nowego. Bałem się, że może być dużo przeróżnych określeń ze świata fantasy dla mnie niezrozumiałych. Jednak powieść jest napisana łatwym i przyjemnym językiem. Nie pojawiają się trudne określenia i jak na pierwsze spotkanie ze światem fantasy to jestem zadowolony. ,,Błękitne imperium" dużo ma w sobie z powieści przygodowej. Książkę czytało się dobrze i wciągnęła mnie ta fabuła. Na początku jedynie trochę więcej opisów objaśniających historię i hierarchię w królestwie Atlantiks oraz sytuacji w innych królestwach, a także opisy pojawiających się bohaterów. Z każdym kolejnym rozdziałem akcja nabiera tempa. Pojawiają się również ciekawe opisy walk. Bywa także mrocznie i strasznie. ,,Błękitne imperium" jest pierwszą częścią, a historia nie kończy się i będzie kontynuowana.
Bardzo rzadko sięgam po książki tego typu. Mimo że z szeroko rozumianą fantastyką czuję się ostatnio coraz lepiej, to właściwie nigdy nie zdarza mi się czytać nowości, a zwłaszcza polskich autorów. Bardzo cenię jednak klasykę tego gatunku. Błękitne imperium" miało w sobie właśnie coś z tej klasyki; spotykamy tu elfów, magów i oczywiście ludzi, którzy wydają się być najsłabszą z ras. Mamy średniowieczny, rycerski klimat i trudne imiona, których nawet w głowie nie da się przeczytać (osobiście jest to dla mnie coś nie do przeskoczenia - to według mnie najgorszy moment książek tego typu). Trudno było mi wejść w świat na sto procent, możliwe, że właśnie przez te imiona; zapominałam, kto jest kim i potrzebowałam dużo czasu, aby się przyzwyczaić do bohaterów. Jednak sami bohaterowie byli naprawdę ciekawi, ich konstrukcja była dopracowana i widać było, że mają swoje miejsce. Nikt z nich nie pojawiał się nigdzie przez przypadek, co bardzo doceniam, bo trudno jest mi wyobrazić sobie, jakim wyzwaniem jest tworzenie takiego świata. Sama historia... była wciągająca, a jej zakończenie otwarte, co - chyba - sugeruje następne części, jednak sama nie wiem, czy po nie sięgnę. Nie dlatego, że książka była zła. Tylko dlatego, że to faktycznie nie jest mój klimat. Adrian Biesiada, serdecznie gratuluję debiutu! Myślę, że wielbicielom tego rodzaju książek Twoja na pewno się spodoba. Mnie przeniosła na chwilę w świat historii, w których zaczytywałam się lata temu, w świat Eragona i Władcy Pierścieni, i było to naprawdę świetne doświadczenie.
2,5 Słaby początek, po kilkudziesięciu stronach książka na chwilę już mnie miała, żeby potem znowu odrzucić nienaturalnymi dialogami, irytującą większością bohaterów i patetycznością. Druga połowa nieco lepsza, zakończenie pozytywnie mnie zaskoczyło. Generalnie książka według mnie nierówna, koniec nie mógł w pełni wynagrodzić początkowych minusów. Jednocześnie fakt, że to debiut pozytywnie nastraja na kontynuację, nie jest to też jednak nic odkrywczego.