Spacer po linie. Rok 1935. Do polskiego konsulatu we Wrocławiu zgłasza się młoda rozwódka z ofertą sprzedaży tajnych dokumentów, które mogą wstrząsnąć nie tylko polską, ale nawet europejską polityką. Cena, jakiej za nie żąda, jest jednak zdecydowanie wygórowana. Kapitan Jan Henryk Żychoń, do którego trafia sprawa, szybko dowiaduje się, że Aurelia Teichert de domo Oskiada Inglisjan vel Inglisowicz, oprócz niezwykłych talentów: językowego i pianistycznego, ma ogromną słabość do postawnych mężczyzn o charakterystycznej fryzurze. Postanawia ściągnąć ze Lwowa jednego ze swoich najlepszych ludzi – Edwarda Popielskiego, zwanego Łyssym. Na widok zdjęcia nieprzeciętnej piękności o oczach pełnych orientalnej melancholii Popielski odrzuca wszelkie skrupuły i postanawia przyjąć zadanie – sprawić, by ponętna rozwódka na jakiś czas zapomniała o bożym świecie i dobrowolnie zdradziła mu treść dokumentów. Za nic mając ostrzeżenia Żychonia: „Niech się pan sam w niej nie zakocha!” – rusza do Wrocławia. Spotkanie z piękną Aurelią i z brutalnymi funkcjonariuszami tajnych służb hitlerowskich okaże się najniebezpieczniejszą z jego misji. Misterna gra wywiadów nie jest tutaj pojedynkiem dżentelmenów, lecz wyniszczającą walką prowadzoną przez renegatów, podwójnych agentów i manipulatorów depczących ludzie uczucia.
Czas zdrajców to trzymająca w napięciu do ostatniej strony powieść szpiegowska, w której Marek Krajewski wykorzystuje zapomniane karty z historii służb specjalnych Drugiej Rzeczypospolitej.
Wrocławianin. Wykładowca Uniwersytetu Wrocławskiego.
Autor osiemnastu bestsellerowych powieści kryminalnych, filolog klasyczny. Laureat prestiżowych nagród literackich i kulturalnych (m.in. Paszportu „Polityki", Nagrody Wielkiego Kalibru, Nagrody Prezydenta Wrocławia, Śląskiego Wawrzynu Literackiego), odznaczony Srebrnym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Jego książki przetłumaczono jak dotąd na osiemnaście języków. Zadebiutował w 1999 roku „Śmiercią w Breslau” - w 2019 roku obchodzimy 20-lecie jego twórczości. Miłośnik filozofii i logiki.
---
Marek Krajewski – socjolog, profesor zwyczajny, zatrudniony na Wydziale Socjologii UAM w Poznaniu. Autor licznych artykułów dotyczących materialności i wizualności, współczesnej kultury i sztuki oraz edukacji kulturowej. Opublikował też wiele książek poświęconych tej problematyce: Kultury kultury popularnej (2003), POPamiętane (2006), Za fotografię! (2010, wspólnie z R. Drozdowskim), Narzędziownia. Jak badaliśmy (niewidzialne) miasto (2012, wspólnie z R. Drozdowskim, M. Frąckowiakiem i Ł. Rogowskim), Są w życiu rzeczy… (2013), Incydentologia (2017). Współtwórca projektów badawczych, artystycznych i edukacyjnych: Niewidzialne miasto, Archiwum Badań nad Życiem Codziennym, Bardzo Młoda Kultura.
Kolejna i ostatnia odsłona cyklu o Popielskim vel Łyssym dzieje się w powojennym Wrocławiu tuż przed śmiercią marszałka Józefa Piłsudskiego. Popielski na usługach polskiego wywiadu znowu szpieguje i znów się niepoprawnie zakochuje. Rzecz to dla Łyssego bardzo niebezpieczna bo ten doświadczony szpieg na widok przepięknistych oczu pewnej panny orientalnej urody, całkowicie traci rozum i przestaje - jak na szpiega- zachowywać się ostrożnie i racjonalnie. Niby w przebłyskach wie co robi, ale chyba jednak nie do końca....
Mam niejako tutaj wrażenie, że ta część jest jakby przedłużeniem "Miasta szpiegów" bo po raz kolejny losy Popielskiego są tutaj splecione z asem polskiego wywiadu - Janem Henrykiem Żychoniem, człowiekiem równie niepokornym jak on sam, który skończył z sukcesem tyle szpiegowskich akcji, ile spektakularnie zawalił. Trzeba jednak przyznać, że pomimo łajdackiego charakteru i hulaszczego czasem stylu życia, Żychoń był patriotą i człowiekiem honoru cieszącym się dużym zaufaniem gen. Władysława Sikorskiego.
To co u Krajewskiego lubiłam najbardziej, to oczywista dbałość o szczegóły niemal ze szwajcarską dokładnością, co w przypadku tego autora nie jest niczym nowym. Krajewski jak rzadko który pisarz, potrafi wyciągnąć z najbardziej zakurzonych zakamarków nieznane karty historii służb specjalnych działających w dwudziestoleciu międzywojennym. Na dodatek powieści nie brakuje rozmachu geograficznego. Cała intryga ciągnie się bowiem od Warszawy, przez Bydgoszcz, Poznań i Wrocław aż po sam Berlin.
Podsumowując cały cykl, są momenty lepsze i gorsze. Widać dość wyraźną linię odcinającą część kryminalną od szpiegowskiej i te ostatnie zdecydowanie podobały mi się o wiele bardziej - mniej w nich drastycznych opisów i nadmiernego epatowania przemocą. Najgorzej pod tym względem wspominam "Arenę szczurów", przy czytaniu której moja adrenalina się dosłownie wykładała, ale kolejne części, te szpiegowskie już przebiegały bardziej spokojnie, owszem jakaś warstwa przemocy miała tam miejsce ale już nie w takim wydaniu jak wcześniej.
No a teraz skoro Popielski już za mną, to teraz czas na Mocka. Podstawowe pytanie brzmi - kiedy? Patrząc na moją półkę "chciejek" stanowczo protestuję przeciw następnym książkom w kolejce. Ale wiecie... Plany zawsze można zmienić 🙈
akcja rozwija się powoli, właściwie pierwsze 120 stron można by skompresować w 60. postać aurelii wydaje mi się szczególnie jednowymiarowa jak na ogólny stan postaci typu „love interests” w serii, już nawet irena arendarska miała więcej cech charakteru. największym plusem musi być relacja edwarda z jasiem, scena bruderschaftu jest chyba jedną z najlepszych w powieści. w ogóle odnoszę wrażenie, że żychoń jest chyba najlepiej napisaną postacią w całej serii, zaraz po głównym bohaterze oczywiście. tak czy inaczej, krajewski jak zwykle na poziomie.
Książka doskonale wpisuje się w serię. Jak zwykle wciągają rzetelne opisy ówczesnej rzeczywistości. Świetnie się czyta. Mogłoby się wydawać, że konstrukcja podobna do poprzednich książek zacznie się nużyć ale czy nie tego właśnie oczekujemy? "Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu."
To druga ksiazka o Popielskim, ktora czytalam. Nie ide w kolejnosci, ale chyba nie trzeba. Ogolnie ciagnelo mi sie czytanie tej jak i poprzedniej ksiazki. Na pewno trzeba pochwalic autora za wiedze o historii, miastach z tamtych czasow. Niby troche sie dzialo, ale jakos nie powodowalo we mnie tej potrzeby ciaglego czytania, ktora sie ma jak sie trafi na ciekawa ksiazke.
Wspaniała jest to seria książek i wielkie jest moje ubolewanie, że Marek Krajewski nie urodził się Krakusem, a wrocławianinem. Opisy Lwowa i Wrocławia są u niego doprowadzone do mistrzostwa. Klimat dwudziestolecia międzywojennego w II RP absolutnie urzekający. Polecam, polecam, polecam.
Gorąca Aurelia Teichert wydaje się mocno kiczowata, podobnie jak nie przekonuje chwyt z Piłsudskim, pojawiającym się nieco na zasadzie deus ex machina, ale generalnie wciągające, fabuła nieoczywista i dobrze się czyta.
Wrócił stary dobry Marek Krajewski. Rewelacyjna intryga wokół Dwójki schyłku II Rzeczypospolitej Polskiej. Szkoda, że było tak mało opisów potraw, a przecież to lwowska seria nawet jak na wyjeździe. Polecam.
Książka w zasadzie identyczna jak jak poprzednie. Co może być zarówno jej wadą i zaletą. Autor nie zaskakuje czytelnika kompletnie niczym. Wydaje mi się, że każdy biorąc do ręki tę pozycję będzie doskonale wiedział co zastanie w środku... i tak też się stanie. Chciałoby się jednak czegoś nowego, świeżego. Wydaje się, że postać Popielskiego zaczyna zwyczajnie w świecie się opatrywać a stąd już naprawdę krótka droga do nudy. Mam nadzieję, że tak się nie stanie czego sobie i Wam życzę z całego serca.