Daniel Podgórski stara się ułożyć życie od nowa. Otwiera małą firmę agroturystyczną i oczekuje pierwszych gości. Ci przyjeżdżają z nieoczekiwaną propozycją. Chcą, żeby Daniel wziął udział we wspólnym wywoływaniu duchów. Księżyc w pełni i szalejąca wichura tworzą doskonałą atmosferę, by spróbować. Podgórski podejrzewa, że ta propozycja ma jakiś dodatkowy, ukryty cel. Wkrótce wychodzi na jaw, że się nie mylił. Podczas seansu ginie człowiek, a wydarzenia zaczynają wymykać się spod kontroli.
Tymczasem matka Daniela, Maria, razem z byłą komisarz Klementyną Kopp starają się pielęgnować wspomnienia młodości i - jak za dawnych lat - rozbijają obóz w pobliskim lesie. Nie tylko wichura sprawia, że zaczynają się bać. Podejrzewają, że ktoś krąży wokół ich namiotu. Dlaczego nie ujawnia się i podrzuca szmacianą laleczkę?
W sąsiedniej wsi wichura zmusza dwie inne kobiety do nieoczekiwanego postoju. Szukają pomocy w samotnym gospodarstwie, jednak wygląda na to, że w dziwacznym domu stało się coś strasznego. Czy zdążą uciec, zanim będzie za późno?
Ile może wydarzyć się przez jedną noc? Zegar tyka. Czy da się zatrzymać zło?
2,5⭐ Niby historia fajna, ale mam wrażenie że seria została pozbawiona jakichkolwiek emocji. Zero zaskoczenia i tego czegoś że nie można się od tego oderwać
4.5/10 Zero klimatu Lipowa, zwroty akcji takie, że nawet Mróz by się za głowę złapał... Mam wrażenie, że warsztat autorki cofnął się nagle mocno do tyłu. Ciężko się to czytało. W podziękowaniach jest info, że książka miała nie powstać, ale powstała przez naciski redakcji i fanów... Trzeba było nie ulegać...
Książka przeczytana w jeden dzień. Mistrzostwo w najczystszej postaci! Najlepsza cześć serii. Ale! Kończyć powieść w takim momencie to zbrodnia ;) czekam z niecierpliwością na kolejna cześć.
2,5 Do połowy dużo lepsze niż kilka poprzednich części Lipowa, niestety końcówka... No cóż, tak jak w przypadku "Śreżogi", bohaterowie Puzyńskiej zdecydowanie zbyt często, by było to prawdopodobne, rozwiązują swoje problemy za pomocą zabijania (a poziom zwyrolstwa to jeszcze inny temat). Jednak najbardziej przeszkadza mi to, że praktycznie nie ma tu śledztwa, dedukcji, rozwiązywania zagadki i dochodzenia do prawdy, po prostu w pewnym momencie złol - ustami swoimi lub narratorki - prowadzi monolog o tym, co zrobił i dlaczego.
Gdyby nie ostatnia strona, byłoby 5 gwiazdek. Zagadka i intryga są tutaj najlepsze od dawna, bardzo mi się podobało skonstruowanie fabuły wokół Mari Carmen, zwłaszcza od początku się tego nie spodziewamy. Ale ! Jeśli ostatnie zdanie tej książki to prawda, porzucam tę serię z którą spędziłam tyle dobrego czasu. Byłoby to po prostu idiotyczne i zupełnie nierealistyczne. Pisarka zbyt dobrze pisze, żeby się pokusić na tak tani i beznadziejny chwyt, a przynajmniej taką mam nadzieję. Czas pokaże:)
This entire review has been hidden because of spoilers.
moj boze. co to bylo za gowno (przepraszam ale najgorsza ksiazka w tym roku) od polowy ksiazki autorka daje nam pewne hinty do tego kim jest pewna postac i ja przez caly ten czas mialam tylko nadzieje ze to nie ona i nie zrobila tego ale niestety.. pls ja nie mam slow juz (ale przeslucham ostatnia wydana czesc bo juz 14 tomow za mna wiec sie przemecze znow)
3,5 ⭐ Podobał mi się wątek z wywoływaniem duchów. Banda Szalonych Bab dalej działa na swój szalony sposób. Maria Podgórska wygrywa ranking na najbardziej bezmyślną postać. Seria o Lipowie już przyzwyczaiła, że dzieje się plot twist za plot twistem. Zakończenie wymusza słynne dla Strzałkowskiej wywrócenie oczami. W posłowiu autorka pisze, że miało tej części nie być. Trochę to czuć i widać.
Dałabym 2 gwiazdki, gdyby nie sentyment do serii. Seria o Lipowie zaczyna przypominać telenowelę z zagadką kryminalną w tle. W tym tomie praktycznie nie mamy okazji rozwiązywać zagadki z bohaterami, bo wszystko nagle wyjaśnia narrator lub sprawca. Przeczytanie ostatniego zdania dobiło mnie całkowicie. Ciężko rozstawać się z bohaterami, których znamy od tylu tomów, jednak "zmarchwystanie" Emilii jest bardzo nieprawdopodobne i naciągane.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Saga o policjantach z Lipowa to jedna z moich ulubionych serii kryminalnych. Żadanica to już czternasta część przygód Daniela Podgórskiego i spółki. Muszę przyznać, że Katarzyna Puzyńska sama sobie wysoko zawiesiła poprzeczkę i choć zdarzały się części słabsze to saga utrzymuje wysoki poziom. Żadanica nie odstaje od swoich poprzedniczek. Wyróżnia ją to, że autorka wplotła w treść elementy horroru. Nie był to zabieg oczekiwany przeze mnie bo nie jestem miłośniczką tego gatunku. Lubię gdy książka trzyma w napięciu, ale niekoniecznie lubię się bać. W Żadanicy wiele jest odwołań do mojej ulubionej części serii, czyli Łaskuna. Wszystkim miłośnikom sagi na pewno spodoba się fakt, że Katarzyna Puzyńska znalazła w Żadanicy miejsce dla większości postaci, które były z czytelnikami od początku. Z jednej strony bardzo mnie to ucieszyło bo w Lipowie czuję się jak w domu, a bohaterów traktuję jak dobrych znajomych. Z drugiej strony ogarnęła mnie wielka nostalgia z nutą rozgoryczenia po tym jak uświadomiłam sobie jak wiele się u moich ulubieńców zmieniło. Pamiętam z jakim entuzjazmem kibicowałam im zarówno w sprawach prywatnych, jak i zawodowych. Tymczasem chyba żadnemu z nich życie nie potoczyło się tak, jak to sobie wymarzyli. Ba! Niektórzy mają złamane życia i/lub kariery. Sama zagadka kryminalna jak zwykle fenomenalna. Nie zdradzę Wam za wiele, ale mnie bardzo zaskoczył fakt, że akcja rozgrywa się wokół Marii Carmen Sikory, za sprawą której na emeryturę przeszedł Daniel. Co jeszcze dziwniejsze tym razem nie ona jest czarnym charakterem, chociaż dowiadujemy się jak wiele ona oraz jej były mąż mają za uszami. W Żadanicy bardzo odczuwalny jest brak Emilii Strzałkowskiej. No i creme de la creme powieści, czyli zakończenie! Wbiło mnie w fotel i totalnie zszokowało. Jestem bardzo ciekawa jak autorka poprowadzi ten wątek w kolejnej części.
4,5 ⭐ Cudownie było powrócić do miejj ukochanej serii. Chyba umrę z tęsknoty do maja i premiery "Zgłoby". Cieszę się, że Daniel spełnia się w agroturystyce, pomimo, że w roli policjanta był najlepszy! Za to Łukasz... Rany, on dopiero był taki malutki, a teraz sam jest policjantem i pracuje w firmie. Szkoda, że postać Weroniki mi tak obrzydła, była moją ulubioną bohaterka kiedyś, potem gdy pojawiła się Emilia, pokazała jaka jest toksyczna, a teraz jeszcze Malwina... Nie wiem co o tym sądzić. Ja po prostu chciałam żeby Werka była wciąż z Danielem. Chce też aby Emilia i Wiera wciąż żyły [*], uwielbiałam je.
rerad' 4,5 gwiazdki ⭐ Woooow nie spodziewałam się takich propozycji od Mamy Daniela, ale okeeeej, mam nadzieję, że ten wstęp powróci. Uwielbiam ten powrót Daniela na stare śmieci. Tęskniłam za Lipowskimi Policjantami - Markiem, Januszem i cała reszta Lipowskiej bandy osób. Super, że pojawiła się postać Malwiny. Przykro mi ponownie widząc negatywne cechy Weroniki. Tęsknię za Emilią. Świetnie, że od dawna Klementyna nie jest już policjantką, a wciąż nie wychodzi z roli. Ale ta końcówka... To jedne proste słowo, namieszało mi w głowie.
This entire review has been hidden because of spoilers.
Lipowo, a w rzeczywistości Pokrzydowo to znak firmowy Katarzyny Puzyńskiej i trudno się dziwić, bo przez lata zgromadziło rzesze fanów, których wciąż przybywa. W Żadanicy po raz czternasty udajemy się do niego i wcale nie ma, co liczyć, że to będzie spokojny wypad na wieś. Co to, to nie.
Daniel Podgórski na policyjnej emeryturze nie ma zamiaru odpoczywać. Teraz po przymusowym odejściu z pracy, zamierza poprowadzić gospodarstwo agroturystyczne. Na pierwszych gości nie musi długo czekać. Do Lipowa przyjeżdżają Brygida i Aldona żądne wrażeń w trakcie seansu spirytycznego w nawiedzonym domu, obecnie nomen omen remontowanym przez Daniela. Do sąsiedniego Szramowa sprowadza się z córką były policjant, Maksym. Jednak w nowym domu zaczyna się dziać się coś podejrzanego, czemu mężczyzna musi stawić czoła. Nad Lipowem zaczyna tykać zegar, bo kiedy nadchodzi pełnia myśliwych na spokój nie ma, co liczyć. A do głosu dochodzą demony.
Katarzyna Puzyńska przez lata zmieniła swój sposób snucia kryminalnych opowieści i wraz z tym zmienia się samo Lipowo. Z ostatnimi tomami więcej pojawia się ludowych wierzeń i zabobonów, których jak podkreśla nie brakuje w małej miejscowości. Tragiczne wydarzenia żyją w pamięci miejscowych, z biegiem czasu otaczają się mroczną otoczką i legendą. Do jednych z ludowych zabobonów należy tytułowa żadanica. Otóż jest to laleczka bez twarzy, zwana też motanką i mająca moc spełnić jedno życzenie. Uwaga nie wolno jej szyć igłą, bo można skaleczyć los. Nie trudno się domyślić, że wraz z jej pojawieniem spokój Lipowa zostanie zaburzony, zwłaszcza wraz z przybyciem duchów, których nigdy nie powinno się przywołać. Na tym też buduje Puzyńska swoją opowieść. Balansuje między jawą a snem, a może bardziej złudzeniem do tego stopnia, że zaczyna mieć się wątpliwość, czy to jeszcze kryminał czy bardziej powieść grozy. Szczególnie, kiedy natyka się na zjawy i trudne do racjonalnego wytłumaczenia rzeczy. Przeciw wagą są słowa Klemetyny Kopp, że bardziej należy bać się ludzi niż duchów. Szybko okazuje się to prawdą. Każda z przybyłych do Lipowa osób ma zupełnie różne plany, każda skrywa własne sekrety i grzechy, które nie powinny wyjść na jaw. I jak to w sadze o Lipowie bywa, dają o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie i udowadniają, że o przeszłości nie da się zapomnieć, da o sobie znać w najmniej oczekiwanym momencie. Jednocześnie coraz bardziej poznajemy główną antagonistę najnowszych części cyklu Mari Carmen, która znowu da o sobie znać z zupełnie nieprzewidywalnej strony. Katarzyna Puzyńska doskonale wie, w jakiej konfiguracji ustawić swoich bohaterów, wie którym w danym momencie poruszyć, by nadać historii ten niepokojący akcent. Sprawić, że zachłannością pożera się powieść. Zaskakuje w najmniej oczekiwanym momencie. Kiedy skupimy się na jednym wątku, inne szybko udowadniają, że też potrafią wywołać ten dreszczyk emocji.
Katarzyna Puzyńska z właściwą sobie umiejętnością sprawia, że Żadanica ma tą charakterystyczną atmosferę, ten małomiasteczkowy klimat i wszystko to, co cechuje nasze rodzime kryminały. Udowadnia, że jak zawsze powtarzam, Polska kryminałem silna.
Katarzyna Puzyńska powraca po raz uwaga... czternasty z historią bohaterów, których wielu z nas czytelników zdążyło polubić i z niecierpliwością oczekujemy kolejnej i kolejnej części serii o Lipowie. Nadchodzi zatem pytanie "Czy jest możliwe, aby przez 14 tomów pisać we wciągający i zaskakujący sposób?". Muszę przyznać, że jestem na "czytelniczym rozdrożu". Z jednej strony oczekiwałam na nową część bardzo długo i jest to jedna z moich ulubionych polskich serii, od której nie sposób się oderwać, zaś z drugiej miałam ochotę zapytać "Co tu się od (lipowo) liło?".
"Żadanica" to "laleczka tworzona ze szmatek, mająca przynieść szczęście i spełniać życzenia, w przeciwieństwie do laleczek voodoo nie może posiadać oczu, ani nie można jej zszyć, aby nie zranić losu". To także tytuł książki, który podzielił fanów twórczości Pani Puzyńskiej na dwa obozy: pierwszy z nich zastanawia się : "Czy autorka pisze już kolejną część? Bo ja muszę wiedzieć co dalej", drugi zaś odwołuje się do zdania z posłowia "ta część nie miała nigdy powstać" i żałują, że tak się nie stało.
Ja znajduję się gdzieś tak pośrodku. Gdy widzę okładkę nowej części na sklepowych półkach, czuję ciepło w okolicach serca i mam ochotę ją przeczytać natychmiast, lecz gdy mam już ją w swoich rękach to okazuje się, że mój pierwszy zapał nieco słabnie. Oczywiście dalej uwielbiam Klementynę Kopp i policjantów z Lipowa, lecz życie uczuciowe bohaterów zaczyna przypominać "Modę na sukces" co nie do końca mi pasuje. Jeśli zaś chodzi konkretnie o najnowszą część to w mojej opinii autorka "odleciała", w niektórych momentach za bardzo. Zwłaszcza przy wywoływaniu duchów. Owszem emocje były, czułam "gęsią skórkę", więc klimat też był jak najbardziej adekwatny, lecz pewne sytuacje w fabule były tak nierealistyczne, że to aż bolało, a zakończenie zaskakujące to fakt, ale nie wiem czy o takie zaskoczenie chodziło. Do tego rozmiar książki. Myślę, że przydało by się te kilkadziesiąt dodatkowych stron, ponieważ najważniejsze wydarzenia z fabuły działy się za szybko, a te mniej istotne rozciągały się niemiłosiernie. Na moją końcową ocenę 3,5/5 składają się takie aspekty jak: sentyment, klimat, i niektórzy bohaterowie pomijając ich życie uczuciowe. Miałam nadzieję na coś rewelacyjnego, a dostałam kontynuację serii, której mogę wiele zarzucić.
Podsumowując: Jeśli jesteście fanami twórczości autorki, a zwłaszcza serii o Lipowie i wiecie czego można się spodziewać, to sięgajcie śmiało. Nie odradzam, ani wyjątkowo nie polecam. Najlepiej sprawdźcie sami.
Dzisiaj swoją premierę ma czternasta część sagi o Lipowie niezawodnej Katarzyny Puzyńskiej. Nawet nie wiecie, jak bardzo na tę książkę czekałam- gdy po „Martwcu” dowiedziałam, się, że już nie będzie i to koniec mojej przygody z tą serią, było mi bardzo smutno. Na szczęście Autorka, pod pewnymi naciskami, o czym zresztą sama pisze w zakończeniu, zmieniła zdanie! Pani Kasiu i ja za zmianę tego zdania bardzo dziękuję! Bardzo brakowało mi Daniela, Klementyny, Marka, Łukasza, a nawet Weroniki, której nie polubiłam za bardzo! Ale! (Jak powiedziałaby wspomniana Klementyna), do rzeczy. „Żadanica” opowiada o emerytowanym już policjancie Danielu Podgórskim, który próbuje się odnaleźć w cywilu i otwiera agroturystykę. Ku jego zaskoczeniu, zanim zdąży się rozreklamować, przyjeżdżają pierwsi gości- jednak, jak się okazuje, nie są to typowi turyści, ale kobiety, które przyjechały w konkretnym celu i ma on silny związek z Podgórskim. Nie będę zdradzała więcej, bo już sam opis książki zdradza sporo fabuły! Powiem Wam, że moje oczekiwanie na kolejną część „Lipowa” się opłaciło. Dostałam dokładnie to, czego oczekuje się od dobrego kryminału, tutaj także z wątkami wierzeń słowiańskich i elementami horroru. Tytułowa „Żadanica” to szmaciana laleczka, motanka, której zadaniem jest spełnienie życzeń tego, kto ją wykonał. Jaką rolę odegra w tej historii? Przekonajcie się sami, a gwarantuję, że nie będziecie żałowali! Jest mocno, jest upiornie, jest sporo trupów, trochę krwi, różnych intryg i zagadek, w które wplątani są niemal wszyscy bohaterowie. Dostajemy świetnie rozbudowany wątek obyczajowy, Autorka nie stroni także od poruszania ważnych, ale i trudnych tematów, jak np. alkoholowy zespół płodowy. Pani Kasia do ostatniej strony zwodzi czytelnika, gra na nosie i w zakończeniu pokazuje, że udaje się jej wyprowadzić nas w pole. Tutaj nic nie jest oczywiste, pewne elementy wskakują na swoje miejsce dopiero przy zakończeniu. Jeśli jeszcze, jakimś cudem nie znacie tej serii, to śmiało nadrabiacie! To naprawdę kawał świetnego kryminału!
Po przeczytaniu ostatniego zdania “Żadanicy” mózg mi pękł. I to tak permanentnie chyba.
Czternaste spotkanie z bohaterami i z urokliwymi terenami Lipowa. Czy po “Martwcu” czekałam na kolejne tomy? Niezbyt, więc informacja o premierze była niemałym zaskoczeniem.
To, co z pewnością mogę powiedzieć, to że pisarstwo Katarzyny Puzyńskiej się zmieniło. To, z czego Autorka była znana zwłaszcza po pierwszych kilku tomach, to duża objętość książek pełnych opisów. “Żadanica” w tym kontekście jest powieścią szybszą - a takie przynajmniej miałam wrażenie. Dynamika wydarzeń się zmieniła, i to z pewnością zapisuję na plus, bo i dzięki temu zabiegowi nie za bardzo chciałam odkładać czytnik.
Mnogość wątków - to mnie nieco przytłoczyło, również z faktu, że nie do końca pamiętałam szczegóły poprzednich tomów tej serii. Dodatkowo, więzy (nie tylko rodzinne) między bohaterami są czasami niespodziewane. Dajmy na to Mari Carmen - nie dość, że wykopała Daniela Podgórskiego z pracy, to w “Żadanicy” pojawia się jeszcze z jednego powodu - i niesie ze sobą tajemnicę z przeszłości.
Przyznaję szczerze, że po pierwszych kilku rozdziałach nie do końca podobała mi się ta historia - zbytnio odbiegała od moich wyobrażeń. Bałam się, że tak będzie do końca, i że nie zaskoczy. Ale w pewnym momencie zaskoczyło. Chyba przy scenie wyznania Marii - wtedy wiedziałam, że nie odpuszczę, póki się nie dowiem, co ta mama Daniela wymyśliła na starość :>
Przez większość czasu nie wiadomo też tak naprawdę, kto jest główną postacią serii. Bo niby wszystko obraca się wokół postaci Daniela, ale jak na głównego bohatera to całkiem mało go. To również kwestia wprowadzenia tylu wątków i bohaterów.
Trup się ściele gęsto pod koniec historii, w momencie znalezienia (UWAGA SPOILER) zwłok dziecka to aż mną zatrzęsło wewnętrznie.
Na ostatniej stronie to chyba miałam przywidzenia. A Daniel to miał je na pewno. Bo to nie mogła być osoba, którą zobaczył. Takie zmartwychwstanie to się nie godzi.