Licho i Bazyl, ukochani bohaterowie dzieci (dorosłych też), powracają w cyklu opowiadań pełnych humoru, słowiańskich stworów oraz najpyszniejszych słodyczy.
Czy w lesie na wiosnę rosną kapsle i patyczki?
Jakie kolory ma nuda?
Czy świat kończy się na jedzeniu?
Czym gra się na nerwach?
Kiedy jest najlepsze błoto?
Czy czort się liczy?
Jak się robi mniej?
No i przede wszystkim: Jak Zrobić Święta (Żeby Wyszło, Alleluja)?
Przez większość czasu udaje, że robi coś konstruktywnego, czyli niewiele z niej pożytku. Przebrzydła polonistka, beznadziejnie zakochana w romantyzmie i twórczości Juliusza Słowackiego, który wielkim poetą był. Zwierzę odludne, występuje przede wszystkim w środowisku domowym, rzadko wyłaniając się na światło dzienne. Zadebiutowała opowiadaniem Rozmowa dyskwalifikacyjna („Fahrenheit” nr 53/2006). Być może uwierzyłaby w zjawiska nadprzyrodzone, gdyby się o jakieś potknęła, co wcale nie zmienia faktu, że fantastykę czyta namiętnie, a nawet i pisuje. Żadnym tematem nie wzgardzi, począwszy od aniołów w bamboszach (Dożywocie, antologia Kochali się, że strach, Fabryka Słów 2007), przez trupy (Przeżycie Stanisława Kozika, „Science Fiction, Fantasy i Horror” nr 44/2009) aż po nawiedzone zamtuzy (Nawiedziny, antologia Nawiedziny, Fabryka Słów 2009) i insze paskudztwa. Ot, żelazna konsekwencja…
Pani Kisiel potrafi wpleść morał w wypowiedzi bohaterów tak subtelnie, że nawet dorosły nie poczuje, jakby tłukło się mu go łopatą do głowy.
Bazyl i Licho to takie dwa kochane duszki, ile ja bym dała, że ich mieć w swoim życiu! Oczywiście mam - literacko, ale naprawdę chciałabym przygarnąć takiego aniołka i czorcika. Nawet gdybym musiała naprawiać niechcący wyrządzone przez nich szkody.
W Bazylichu czytelnik znajdzie opowiadania na każdą porę roku i każdą okazję: na wiosnę, na święta, Halloween, a nawet na nudę. W tych krótkich historiach tytułowi bohaterowie grają pierwsze skrzypce. Widać, że autorka chciała poświecić tym dwóm cudakom więcej czasu, a zwolennikom tej dwójki dać jeszcze więcej powodów do miłości. Żałuję tylko, że Bazyl i Licho nie spotykają się na kartach tego zbioru. A z drugiej strony rozumiem - bo jak tu zadecydować, kto z nich ma być słodką, lukrowaną gwiazdą danej sceny?
Mam ogromną słabość do anielskiego Małego Licha i uroczo sepleniącego czorta Bazyla. Dlatego nie mogłam oprzeć się pokusie i musiałam zaprzyjaźnić się z już piątą częścią ich przygód pod tytułem Bazyl i Licho, którą wzbogacił cudownymi ilustracjami Marcin Minor. :)
Osiem opowiadań. Tradycyjnie przy opowiadaniach pozwolę sobie tylko podrzucić ich listę i nadmienię, że w tych pełnych humoru opowiadaniach, nie było konkursu popularności, a Małe Licho i Bazyl podzielili się atencją po równo. ;)
Gilaj czorta!; Licho świętuje wiosnę; Czort zwodzony; Kiedy Licho nie śpi; Dziw nad dziwy; Nuuudaaa; Bazyl ma katar; Licho robi święta. Razem, a jednak osobno. ;) Do czorta, to było dobre, choć czuję się troszeczkę urażona, bo [Spojler ALERT!] pragnęłam choć jednego odcinka, w którym „anioł z czortem w jednym będą się bawić domu”. ;)
Nie dostałam tej drobnostki, ale i tak mogę z czystym (Licho już o to zadbało ;)) sumieniem napisać, że Bazyl i Licho to zbiór niesamowitych, pełnych ciepełka, humoru i motywów słowiańskich opowiadań, które nie tylko bawią, ale przede wszystkim uczą.
Bo ałtorka* w piękny, lekki sposób, pokazując codzienność swych niezwykłych, acz bardzo uroczych bohaterów, zmierzyła się ze śmieceniem w lesie, nudą, bezsennością, katarem, potrzebą akceptacji czy tym, co tak naprawdę jest ważne w Święta.
Dlatego bardzo mocno zachęcam Was do sięgnięcia po Bazyla i Licho, bo Marta Kisiel wie, jak bawiąc się językiem i pięknym słowem, stworzyć inteligentne i pełne celnych spostrzeżeń historie dla młodszych i tych nieco starszych czytelników.
Dla pobudzenia apetytu na książkę jeszcze poniżej kilka cudownych ilustracji autorstwa Marcina Minora.
Do tej pory pamiętam moje pierwsze spotkanie z Liszkiem, a troszkę później z Bazylem - pokochałam ich od pierwszej strony. To takie postacie, nad którymi można rozpływać się bez końca!
Tym razem jednak nie ma Bożka, którego możecie kojarzyć z serii o Małym Lichu, ale za to mamy cykl czortowych i anielskich opowiadań przepełnionych humorem i słowiańskimi wierzeniami. I przede wszystkim będzie dużo anielskich skrzydełek i czortowych kopytek!
Duża dawka małego, słodziutkiego aniołka, które kocha kakałko i bamboszki oraz kochanego czorta, który w sumie z wyglądu przypomina kozę i jest ogromnie ciekawy świata - to coś czego ogromnie potrzebowałam w ostatnim czasie.
Jesteście ciekawi czy w lesie rosną kapsle? Albo w jakim kolorze jest nuda? A może interesuje Was kiedy jest najlepsze błotko? Bazyl i Licho z pewnością rozwieją wasze wątpliwości w tym temacie. A dodatkowo lekturę umilą Wam cudne ilustracje.
To taka lekka i przyjemna książka, przy której miło spędzicie czas, a bohaterowie naładują Was pozytywną energią. Ale koniecznie z kakałkiem na pokładzie! Bez kakałka to ani rusz.
Mamy tu w dużej dawce wszystko to, za co kochamy autorkę czyli humor, inteligencja i wzruszenie🥰 każde z opowiadań aż kipi od wyważonych i nastrojowych opisów przyrody i otaczającego świata, a kończy się mądrym i nienachalnym morałem.
Wszystko to jest cudnie okraszone elementami słowiańszczyzny, dodatkowo zebranej na końcu książki w krótkim przewodniku.
Jedyny problem jaki po lekturze pozostał nierozstrzygnięty to czy kocham bardziej Bazyla czy Licho?🥰❤ Wybaczcie, ale nie potrafię wybrać☺, bo to wybór jak między kakałkiem a czekoladką😊
Kilka rozgrzewających serduszko opowiadań z aniołem uczulonym na własne pierze i czartem w postaci czarnego koziołka. Szybkie, lekkie i przyjemne, a lektor w audiobooku to po prostu miodzio. Na przesłuchanie dla młodszego odbiorcy jak znalazł, a i śliczne ilustracje się znajdą w wersji papierowej :)
Jakie to było urocze! Licho nie lubi sernika z rodzynkami, więc nie było szans, że się nie polubimy. A Bazyl lubi krówki, więc tu też możemy przebić piątkę 😊
Miłe, lekkie, przyjemne, ale nie tak emocjonalne, jak seria o Bożku. Zbiór różnych przygód Licha i Bazylka, gdzie pozostałe postaci serii pojawiają się marginalnie, za to mamy dużo stworów i istot z folkloru.
Uwielbiam przygody Bazyla i Locho, więc bardzo ucieszyłam się, że wychodzi ta książka. Jednak jakie było moje zdziwienie, gdy zaczęłam czytać i okazało się, że są to opowiadania.
„Bazyl i Licho” to książka skierowana do młodszych czytelników - ma duże litery, ilustracje i krótkie rozdziały – jednak i dorosły znajdzie w tej książce coś dla siebie. Są to opowiadania nawiązujące do mitologii słowiańskiej przy których można się uśmiechnąć. Każde z nich zawiera także morał, który został bardzo subtelnie wpleciony w historię. Całości dopełniają przepiękne ilustracje.
Zbiór dość nierówny, ostatnie opowiadania spodobały mi się dużo bardziej od pierwszych. Dziecko dobrze będzie się przy niej bawić, jest świetna do wspólnego czytania z rodzicem - i będzie dużo śmiechu, i tematów do rozmów.
Autorkę uwielbiam od pierwszych przeczytanych książek tych dla dzieci, jak i dorosłych. Nie dość, że ma olbrzymie pouczcie humoru, to jeszcze potrafi tak zachęcić do przeczytania książek dla dzieci, że ja potrafię wrócić do nich wielokrotnie. Dzień publikacji, czyli 24.12 jest przemyślany ze względu na ostatni rozdział „Licho robi święta” co jest tak bardzo na czasie, bo mówi o tym, co większość z nas chyba zapomniała. Tak bardzo każdy martwi się o to, że MUSI być ugotowane, posprzątane, wyprasowane itp. potrafimy rozchorować się z tego powodu, a zapominamy o tym, że to ja, ty, rodzina jest najważniejsza, że to nasze serca i dobro z nich płynące liczą się najbardziej i nie tylko w dniach świątecznych, ale przez cały rok, przez całe życie.
Uwielbiam tych dwóch bohaterów, czyli Bazylego i Licho ze względu na ich sposób bycia, mówienia, myślenia, widzenia wszystkiego tego, co ich otacza. W książce macie osiem opowiadań, w których poznacie takie stworzenia jak Chowaniec, Domownik, Jaroszek, Maruda i wiele innych i dla ułatwienia wyobrażenia ich sobie na końcu książki autorka umieściła wygląd i cechy charakterystyczne niektórych postaci. Jednym z ulubionych momentów dla mnie było jak Bazyl, idąc sobie przez las (pierwszy rozdział) zastanawiał się do, ilu tak sobie może liczyć. Jego wymowa jest bezbłędna i tak urocza, że normalnie nic tylko podejść i robić przytulaski. Jak liczy Bazyl: Czysta pjendżeszont Oszem. Czysta pjendżeszont dźefencz. Czysta szesz… czecz… Czysta pjendżeszont dźeszencz. Czysta pjendżeszont jedenaszcze itd.…
No sami powiedźcie, czy to nie jest urocze? Jak sobie poradził to już jego. Poznacie wiele sytuacji, w których rozumek Bazylego i Licha podpowie najprostszą odpowiedź na nurtujące Ich pytania, wyjście z sytuacji, kłopotu.
Polecamy z Helenką całym sercem. Mam nadzieję, że bohaterów spotkamy niedługo w innych historiach i tym razem jak we dwóch będą coś przeżywać.
To moje pierwsze spotkanie z Bazylem i Lichem, jednak drugie z Martą Kisiel 🤝
Bazyl jest czortem (o wielkim apetycie, z wadą wymowy), a Licho aniołem stróżem (w żółtych kaloszkach, uczulonym na pierze). Książka zawiera w sobie osiem ilustrowanych króciutkich opowiadań po dwa na każdą porę roku. Wszystkie są urocze i przezabawne, ale także mądre i uczące 🔝 Jest o zaśmiecaniu, nudzie, porządkach, akceptacji i świętach.
Jako dorosła (26-letnia) kobieta policzki bolały mnie od śmiechu - czy to nie jest wystarczająca rekomendacja? I na pewno sięgnę po inne ich przygody!
PS W treści znajdziesz również więcej postaci z mitologii słowiańskiej, a na koniec krótki przewodnik po istotach nadprzyrodzonych 👹
Liczyłem na to że będą to ich wspólne przygody ale nie można mieć wszystkiego Dzieciom może się pewnie spodobać, dla dorosłego to było trochę za bardzo o niczym
“Bazyl i Licho” Marty Kisiel to ciepły i przezabawny zbiór opowiadań o Aniele Stróżu i małym rogatym czorcie osadzonych w świecie pełnym słowiańskich stworzeń. Nie jest to pierwsza książka tej autorki, w jej dorobku można znaleźć kilka książek z tymi samymi bohaterami, jestem pewna, że przyjdzie czas, żeby po nie sięgnąć, ponieważ ten zbiór opowiadań bardzo przypadł mi do gustu. Książka jest pełna humoru, co jest bardzo ważnym aspektem dla mnie i dla moich dzieci, lecz nie tylko humor jest ważny. Każde opowiadanie ma jakieś przesłanie, które łatwo odczytuje każde dziecko, dzięki czemu może zmienić swoje nastawienie do niektórych spraw. Opowiadania są przedstawiona naprzemiennie, raz przez Bazyla, raz przez Licho i nie możemy powiedzieć, że czort robi tylko złe rzeczy, w końcu nie ma duszy, wręcz przeciwnie, jeśli już nabroi to niespecjalnie i zawsze chce naprawić swoje błędy. Mały Anioł Stróż za to szczerze przyznaje się do tego, że i jemy zdarzy się coś przeskrobać, ale zawsze w dobrej wierze.
Bazyl to czort o wyglądzie kozła, przez paszczę pełną zębów ma wadę wymowy, a fakt, że uwielbia żuć krówki nie pomaga mu w wyraźnym mówieniu. Czort jest niewielkiego wzrostu, chciałoby się powiedzieć, że cały jest niewielki, lecz żołądek to ma przepastny, uwielbia słodycze i nie kryje się z tym, choć nie samymi słodyczami żyje. Uwielbia również kapustkę, kefirek i młode ziemniaczki z masełkiem i koperkiem, co doprowadziło go do przezabawnych perypetii, które możecie przeczytać w opowiadaniu “Czort zwodzony”, które jest moim ulubionym.
Licho to Anioł Stróż, które ma tęczowe oczy i jest uczulony na własne pierze, przez co chodzi ciągle z katarem. Nie tylko jego dopada katar, w chwili, gdy wszyscy mieszkańcy, tuż przed świętami zostali powaleni przez przeziębienie, małe Licho biega w swoich bamboszkach pomagając innym, a nie tylko choroba mieszkańców domu go trapi, nadchodzą święta, Alleluja!
Urzekło mnie w jaki sposób autorka przedstawiła wszystkie groźne mary, dziwy i potworki, swoim młodym czytelnikom. Nie tylko w sposób delikaty i bezpieczny, lecz również w taki sposób, że zaszczepiła pewnie w niejednym chęć poznania kolejnych stworków słowiańskich. Moje dzieciaki bardzo zainteresowały się tym tematem i już zaglądają mi na półki szukając książek o tej tematyce.
Nie mogę nie wspomnieć o przepięknych grafikach, których autorem jest Marcin Minor. Na samym końcu książki zostały jeszcze przedstawione wizerunki poszczególnych stworków-potworków z krótkim opisem.
Marta Kisiel przedstawiła nam kilka zabawnych historyjek, lecz również potrafiła przekazać wartości takie jak dbanie o środowisko i o własne bezpieczeństwo, ale również fakt, że posiadanie czegoś w ogromnych ilościach, nie jest wcale takie dobre. Jestem pewna, że wspólnie z dzieciakami sięgniemy po inne książki z Bazylem i Lichem, więc nie jest to jednorazowa przygoda z tymi bohaterami, mimo tego, że książka jest skierowania do młodszych czytelników, to wydaje mi się, że historie w niej opisane, są uniwersalne i spodobają się niejednemu dorosłemu. Dziękuję bardzo za możliwość poznania Bazyla i Licha wydawnictwu Mięta.
Mocne 8/10, świetnie się bawiłam! Książka opowiada przygody tytułowych bohaterów, czyli czorta i anioła stróża, nie jest to jednak typowa historia z motywami ludowymi. Autorka doskonale bawi się konwencją, nawiązując do postaci mitologicznych (bardzo doceniam za nawiązania do słowiańskiej mitologii, śląskiej też!) i legendarnych, ale zmieniając ich osobowości, to kim były pierwotnie, na bardziej przyjazne stworzenia. Przyznam, że sama musiałam sprawdzić kilka stworów z mitologii, choć interesuję się tematem, więc lektura jest możliwością rozwoju nie tylko dla dzieci! W końcu kto z nas wie, kim jest jaroszek? Dodatkowo bohaterowie są tak uroczy, zabawni, ujmujący, że aż miło poznawać ich coraz bliżej i trudno uwierzyć, że część z nich nie odgrywała w mitach pozytywnych ról (raczej nie kojarzymy widm mamiących ludzi z niczym dobrym). Dialogi między postaciami, naiwność niektórych z nich, taka słodka wiara w dobro charakterystyczna dla dzieci - to coś fantastycznego! Dawno żadna książka z tego gatunku nie wydawała mi się taka zabawna, przy ogromnym ładunku wiedzy! Lektura nada się nie tylko dla najmłodszych. Jest napisana językiem zrozumiałym, ale nie oczywistym, a zdrobnienia w niej, choć z pewnością spodobają się dzieciom, pozwolą wrócić do dzieciństwa dorosłym. Autorka poruszyła w swojej powieści kwestie ocieplenia klimatu, zanieczyszczenia środowiska, poznania postaci pochodzących z naszych rodzimych wierzeń, empatii, wrażliwości i pomocy. I żaden temat z wyżej wymienionych nie został potraktowany po macoszemu! Ta historia nie tylko uwrażliwia, skłania do refleksji nad stanem świata i nad tym, co sami możemy poprawić, ale też pozwala spojrzeć na wszystko z perspektywy dziecku i temu dziecku łatwiej pewne rzeczy wyjaśnić. Do tego żarty, które dla dzieci z pewnością będą zrozumiałe, a dla dorosłych (tak jak dla mnie!) na pewno będą stanowić smaczek. Uśmiałam się, przemyślałam jak bardziej dbać o planetę, rozczuliłam się kilkadziesiąt razy, wciągnęłam się w historię, polubiłam postacie i doceniłam Pana Lektora! Mój egzemplarz książki dostałam w formie audiobooka, dlatego moją "podróż" przez tą słodką historię urozmaicały niesamowite umiejętności Pana, który czytał! To jak modulował głos, jak się wczuwał - no genialne! Serdecznie polecam Wam "Bazyla i Licho", niezależnie od Waszego wieku!
Kolejne złoto! Język jest przepyszny jak jak najlepszy serniczek, a historie pełna ciepła i słodyczy jak kakałko Licha. Ilustracje Marcina Minora to prawdziwe perełki! Faworyt: "– Bagiennik? – Krokodyl? – HARCERZE!!!"
"Bazyl i Licho" to pięknie ilustrowana książka dla młodszych czytelników. Jest to zbiór opowiadań o małym aniołku i małym diabełku, przy czym każde opowiadanie poświęcone jest jednemu bohaterowi.
Bazylek jak zwykle jest ciekawy świata, a przez to często wplątuje się w różne dziwne historie. Odkrywa na przykład, że kolorowe, błyszczące w słońcu papierki i szeleszczące woreczki nie rosną w lesie. Jedno opowiadanie daje odpowiedź na pytanie: Czy słowiańskie demony zwodzące na manowce są w stanie wywieść w pole małego diabełka? Jeszcze inna historia pokaże czy katar może ocalić ulubione cymbałki Bazylka. Dowiecie się też, czy kozia szczęka diabełka jest w stanie wymówić 'trzysta sześćdziesiąt'.
Liszko, jak na małego anioła stróża przystało, opiekuje się mieszkańcami Lichotki. Sprząta, pierze, prasuje, zmywa naczynia i dba, żeby każdemu było przyjemnie. Ale ponieważ to mały aniołek często potrzebuje wsparcia ciepłym słowem, przytulenia, pogłaskania po anielskich włosach i sporej ilości kakałka, które, jak wiadomo, jest dobre na wszystkie troski. Liszko przekonuje się, że nie zawsze musi samo wszystko robić i że dobrze jest czasami przyjąć pomoc życzliwego domow(n)ika. A co się może przydarzyć, gdy Licho nie śpi? Albo kiedy się nudzi? W domu pełnym dożywotników wszystko jest możliwe.
Cudowne, otulające historie dla wielbicieli małego aniołka i małego diabełka przypominającego kozę. To pozycja skierowana do najmłodszych czytelników - duże litery, sporo ilustracji, krótkie rozdziały - wszystko to sprzyja płynnemu czytaniu. A do tego przyjemne historie z wplecioną słowiańską mitologią. Dużym plusem jest przybliżenie na końcu książki słowiańskich demonów występujących w opowiadaniach.
Czy są tu fani Marty Kisiel, którzy nie znają Licha? Małego Licha? Słodkiego, aniołka uczulonego na własne pierze, które robi najlepsze pierniczki na świecie? Albo Bazyla? Grzecznego czorta z cymbałkami i torebeczką? No jak nie to koniecznie musicie się z nimi zapoznać! Bez względu na to ile macie lat!
Bazyla i Licha nigdy dość. Stęskniliśmy się za nimi bardzo i nie wiem jak Wy, ale ja bardzo się cieszę z ich powrotu. Uwielbiam Nową Lichotę z jej ciepłem, słodyczą i poczuciem rodzinnego ciepła. Tym razem Marta daje nam naszych dwóch bohaterów w formie luźnych opowiadań związanych ze słowiańskimi stworami i zmieniającymi się porami roku. Mamy opowiadania związane z jesienią, czy Bożym Narodzeniem. Licho robi dla nas święta, ucząc się odpuszczać, Bazyl ratuje Ziemię i dziwi się w lesie. Oh jakie oni znowu mają przygody!
Bazyl i Licho to książka, której potrzebowałam. Słodka, urocza, pełna ciepła i kakałka. Idealna na deszczowe popołudnie. Mnie Licho całkowicie sobą kupuje, więc jeśli podobały Wam się poprzednie ich przygody to i te z pewnością przypadną Wam do gustu!
Puchate, urocze, pachnące pierniczkami i mądre, no w sensie takie z morałem. Jest to zdecydowanie najlepsze objaśnienie tej książki. Mega krótkie opowiadania o Bazylu i Lichu, które są chronologicznie ułożone według pór roku.
Ja jestem zdecydowanie #teamBazyl, ale opowidanie o Lichu robiącym Święta roztopiło moje serce, bo było takie urocze.
Zdecydowanie lektura dla trochę młodszych czytelników, ale dorośli myślę, że powinni też przeczytać, żeby sobie przypomnieć pewne ogólne zasady obowiązujące w świecie.
Opowiadania o znanych już bohaterach Marty, tym razem dla dzieci młodszych niż te, które czytają serię o Bożku i Lichu. Urocze i słodkie (może chwilami nawet aż za bardzo), ale skoro wyraźnie dla młodych czytelników, to niech tak będzie :) Każde opowiadanie z morałem, ale nie takim wbijanym cepem do głowy, tylko bardzo subtelnie podanym. Dwa bonusy - świetne ilustracje, a na końcu książki objaśnienia postaci nie z tego świata występujących w opowiadaniach. I ich portrety :)
Zbiór opowiadań o Lichu i Bazylu. Podobnie jak przy poprzednich częściach, niezmiennie zachwyca mnie język jakim została napisana ta powieść. Ta baśniowość opisów i jednocześnie precyzja w uchwytywaniu ulotnych momentów. Do tego solidna dawka humoru i parę wzruszeń, to naprawdę jest przepis na genialną książkę dla dzieci. Czy gdzie można głosować, żeby to było lekturą???