Czy doświadczeni dziennikarze wzięli się za sprawę, która ich przerasta?
Czy prawnicy zatrudnieni przez bywalców klubu nocnego zatopią lokalny serwis, którego dziennikarze przyłapali miejską elitę z nastolatkami?
Czy Robert Pruski słyszy głos porwanej dziewczynki? Ma urojenia? Zwariował?
Wydawca lokalnego serwisu, Robert Pruski, prowadzi śledztwo w sprawie seksualnego wykorzystywania nastolatek w toruńskim klubie nocnym. Jedna z dziewczynek zaginęła. Jej ojciec, bogaty Rom, podpala się w proteście przeciw bezczynności policji. Przed śmiercią najpewniej dostał nagranie z torturami córki.
Niemiecka reporterka Gelerda Gast bada rynek makabrycznej pornografii, rozpowszechnianej przez romską mafię heroinową. Filmy produkują i udostępniają w darknecie budzący postrach „porządkowi” mafii, których inni Romowie uważają za wcielenie potworów ze starożytnej legendy.
Robert i Gelerda ruszają w Karpaty śladem kolejnej porwanej dziewczynki, tymczasem znika syn marszałek Senatu, a policja ogłasza child alert…
Reporter i redaktor „Wyborczej”, autor kryminałów i współautor książek non-fiction, m.in. bestsellerowej biografii o. Tadeusza Rydzyka „Imperator” (2013, wspólnie z Jackiem Hołubem) i historii żydowskiego SS-mana „Nie trzeba mnie zabijać” (2008, wspólnie z Marcinem Kowalskim). Dwie jego pierwsze powieści kryminalne („Umarli tańczą” i „Lód nad głową”) zostały nominowane do Nagrody Wielkiego Kalibru. W maju 2014 ukazał się trzeci kryminał z serii opisującej perypetie dziennikarza Roberta Pruskiego - „Trzeci zamach”. Napisał około 300 reportaży z Polski, Białorusi, Izraela i Wielkiej Brytanii. Jest laureatem nagrody „Grand Press” za reportaż o władcach Korei Północnej. Urodził się w Warszawie, wychował w Toruniu, mieszka we wsi Niemcz przy torach kolejowych z Gdańska do Poznania.
Gdyby można było dać więcej gwiazdek… szkoda, że Głuchowski nie pisze częściej… Cała saga z Pruskim jest świetna ale ta część jest chyba najlepsza… Są takie książki gdzie im dalej, czyta się wolniej, by się nacieszyć. Do następnego razu…
Kiedy pojawia się informacja Child alert wiadomo, że wszystkie służby postawione są w stan pełnej gotowości. Zaginięcie dziecka nie może przejść bowiem bez echa i wymusza natychmiastowość działania rozpoczynając walkę z czasem, w której każda minuta jest na wagę złota. Nie ma się zatem co dziwić, że „Alert”, najnowsza książka Piotra Głuchowskiego, która jutro będzie miała swoją oficjalną premierę już w samym tytule zapowiadała wartką akcję i pełną emocji fabułę. Miało być intensywnie, mrocznie i nawet przerażająco. Przyznam, że nie wierzyłam, że istocie tak będzie, w końcu czego nie napisze wydawca, żeby nie wzbudzić zainteresowanie swoim wydawniczym dzieckiem?:) Moje powątpiewania były tym większe, że do tej pory Piotr Głuchowski jego twórczość nie skrzyżował swej drogi z moimi czytelniczymi poszukiwaniami, więc i postać dziennikarza śledczego Roberta Pruskiego nic mi nie mówiła, tym bardziej nie wiedziałam na co będzie go stać i jak dalece swe dziennikarskie zapędy będzie chciał wcielić w życie w poszukiwaniu prawdy. Z powściągliwością zaczęłam zatem lekturę „Alertu”, a kartka po kartce Autor wciągał mnie do swojego świata, w którym tym razem pojawia się śledztwo w sprawie hardcorowej pornografii dziecięcej z gatunku snuff, z młodą romską dziewczynką - Pranką Polak, w roli głównej. Fakt, że to córka prominentnego cygańskiego króla, sprawia, że zrozpaczony ojciec próbuje na własną rękę odnaleźć sprawców bestialskiego potraktowania jego córki, a że sam możliwości ma ograniczone to dziennikarz śledczy, który nie raz kij już włożył wprost w mrowisko staje się idealnym partnerem w rozwikłaniu zbrodni. Szybko również okazuje się, że wiele wątków śledztwa prowadzi od miejsca o dość pretensjonalnej nazwie Zakątek Sztuk Pięknych, który bynajmniej z obcowaniem ze sztuką niewiele ma wspólnego, znacznie zaś mu bliżej do obcowania z ciałem i to bardzo młody, żeby nie powiedzieć zbyt młody. Robert Pruski jest jednak w stanie postawić na szali nie tylko swą reputację, ale i życie, by dotrzeć do prawdy i rozwikłać oba wątki, kiedy jednak w niewyjaśnionych okolicznościach ginie kolejne dziecko – syn Pani Marszałek Sejmu, cały kraj staje w gotowości, a sam dziennikarz nieoczekiwanie staje się zwierzyną, na którą zaczynają polować służby. Dość tylko powiedzieć, że akcja ze strony na stronę nabiera tak szybkiego tempa, że wprost nie można za nią nadążyć, a kolejne wątki wprowadzają zdumienie i mrożą krew w żyłach, prowadząc do równie spektakularnego zakończenia. Warto w tym miejscu również wskazać, że styl Autora, jest momentami dość szorstki, wręcz wybitnie męski. Zdania są krótki, surowe, nie brak dobitnych, czasem wulgarnych stwierdzeń, ale też trudno spodziewać się tego, by doświadczony przez życie dziennikarz śledczy posługiwał się trójzgłoskowcem. Trzeba się jednak do niego przyzwyczaić i dać się uwieść temu przesączonemu testosteronem sposobowi prowadzenia fabuły. Choć początkowo mnie to irytowało, szybko przekonałam się, że w tym tkwi jednak swoisty urok. Co więcej, sama fabuła stanowi również przeniesienie na papier autentycznych zdarzeń, trudno bowiem nie skojarzyć Zakątka Sztuk Pięknych z Zatoką Sztuki i Łowcą Nastolatek, czyli niejakim „Krystkiem”. Kto słyszał o sopockiej spawie ten znajdzie tu swoiste podobieństwo. Wreszcie nie zabraknie wątków odnoszących się do romskich wierzeń, a zwłaszcza uznanej przez nich demonologii.
Jeśli zatem gotowi jesteście na naprawdę mocny kryminał, w którym nie zabraknie krwi, potu i łez, topiących się w oparach pewnej wonnej rośliny, sięgnijcie śmiało po „Alert” i nie zniechęcajcie się po pierwszym rozdziale, który nie zachęca do dalszego czytania. Zamknijcie przy nim oczy, patrzcie przez ręce albo po prostu go omińcie, a czeka Was wyśmienita kryminalna uczta. I ostrzegam, nie czytajcie przed snem, gdyż senne mary mogą nie dać Wam spokojnie zasnąć
Robert Pruski ma talent. Potrafi dotrzeć do przestępstw dobrze chronionych na najwyższym szczeblu, po czym wywołuje afery na portalu informacyjnym, którego jest właścicielem. Talent pisarski i instynkt dziennikarza śledczego nie przysparzają redakcji przyjaciół, zatem i on i jego współpracownicy balansują codziennie na granicy aresztowania, a sprawy sądowe są praktycznie codziennością. Tym razem Pruski i niemiecka reporterka Gelerda, próbują rozwiązać zagadkę zaginięcia nastolatki, córki podejrzanie bogatego Roma. W tym czasie znika syn marszałek Senatu... Dokąd zaprowadzi ich śledztwo? Jakie sekrety skrywają bohaterowie?
Dla mnie ta książka ma zalety, ale też niestety wady. Zdecydowanie zaletą jest pomysł na fabułę. Wciągająca, szczegółowo i wnikliwie opisany każdy krok. Ponury, nieco mroczny i depresyjny nastrój opowiadania nadaje specyficznego klimatu. W tej powieści zapomina się, że Toruń kojarzony jest głównie z wielkim astronomem czy słynnymi piernikami. Idąc śladami Pruskiego i jego towarzyszy, widzimy brud, rozpustę i bezwzględność. Początki lektury były dla mnie dość trudne. Nie czytałam poprzednich tomów i prawdopodobnie dlatego mój odbiór książki jest nieco zaburzony. Miałam wrażenie, że czegoś mi brakuje, nie rozumiałam niektórych aluzji i sposobu opisów sytuacji sprzed lat. Być może były to retrospekcje z poprzednich części i myślę, że jednak znajomość poprzednich tomów jest wskazana.
Wadą jest język opowiadania. Zdania są aż za krótkie a dialogi obcesowe. Przede wszystkim za dużo w nim było skrótów myślowych, wulgaryzmów i żargonu, który niestety nie pomagał w odbiorze. Przy tak zagmatwanym sposobie prowadzenia akcji, niestety często się gubiłam. Poruszony problem porywania dzieci jest oczywiście ważny i cieszę się, że został tu przedstawiony. Niestety odniosłam wrażenie, że ten motyw nieco gubił się przy tym ogromie opisów z zakresu demonologii cygańskiej, a wewnętrzne rozmowy Roberta z Pranką zupełnie mnie nie przekonały.
Zapewne miłośnicy thrillerów inaczej odbiorą „Alert”, docenią wartości, których ja nie zauważyłam lub ich zwyczajnie nie czuję. Z thrillerami zawsze mam ten kłopot, że się ich obawiam. Nie twierdzę, że ta książka jest zła. Nie jest. Przeczytałam ją w jeden dzień, czyli dałam się porwać opowieści, ale nie poczułam, by między nami była chemia.
Ostatnio miałam okazję przeczytać kryminał autorstwa Piotra Głuchowskiego pod tytułem,, Alert". Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta z serwisu: na kanapie.pl.
Książka opowiada o pewnym dziennikarzu Robercie Pruskim, który jest właścicielem i redaktorem portalu: Głos Torunia.pl. Prowadzi pewną sprawę, dotyczącą wykorzystywania seksualnie nastolatek w Toruńskim klubie. Problem polega na tym, że Pranka zaginęła. W akcie desperacji jej ojciec pochodzenia romskiego podpala się. Do sprawy w pewnych okolicznościach dołącza się niemiecka reporterka Gelerda Gast. Kobieta pomaga Robertowi rozwikłać sprawę i wyruszają razem w Karpaty w poszukiwaniach kolejnej zaginionej. W między czasie zostaje porwany Krzysztof (syn Marszałek Senatu)
Biorąc tą książkę do ręki spodziewałam się dobrego kryminału, który wciągnie mnie od pierwszych stron. Niestety trochę się zawiodłam a nawet bardziej niż trochę, ponieważ mocno się męczyłam. Dla mnie osobiście język nie był, aż tak lekki jakby się mogło wydawać. Ponadto wszystko rozwijało się powoli i mozolnie. Zakonczenie rozwiązane zbyt szybko i nic nie zostało wyjaśnione do końca. Czytając ją nie poznałam motywu sprawców. Wszystko poszło na końcu szybko i sprawnie, co dla mnie jest minusem bo jednak zakonczenie musi być dobre jeżeli sam kryminał ma być wciągający i dobry jakościowo. Natomiast to jest moje subiektywne spostrzeżenie i ktoś może myśleć inaczej. Tak samo jak nie pasowało mi połączenie kryminału z demonami i tego typu postaciami. Niestety te wtrącenia mi mocno przeszkadzały ale to moje osobiste preferencje nigdy nie wybieram tego typu literatury, w której ukazane są demony. Jest jeszcze jedna rzecz która mi przeszkadzała, a mianowicie przezwiska niektórych bohaterów na przykład,, KALESON" rozpraszały mnie i jakoś niezbyt pasowały mi do tej historii ale szanuje autora i jego inwencję twórczą. Tak jak mówię ona mi się nie podobała ale to subiektywna ocena i szanuje każdego kto da tej książce wysoką ocenę.
Ja osobiście nie polecam ale dla każdego kto lubi wtrącenia o demonach i lubi kryminały może być to dobra rozrywka jeżeli można mówić o rozrywce przy poruszaniu takich tematów.
To była dla mnie niesamowicie trudna książka. Ciężko, topornie się ją czytało i z każdą stroną byłam coraz bardziej zniechęcona. Styl, dobierane słownictwo, fabuła - nic mi w "Alercie" nie odpowiadało. Niewiele mogę o książce powiedzieć, bo zwyczajnie się w niej ciągle gubiłam. Miałam wrażenie, że wiele w niej skrótów myślowych, za którymi nie byłam w stanie nadążyć. Bohaterowie zlewali się w jedno, ciężko ich było rozpoznać, język był surowy i wulgarny, zmieniały się miejsca akcji, wydarzenia były jakąś dziwną układanką... Żeby to wszystko poskładać w całość potrzeba dużego skupienia i wysiłku, a ja nastawiłam się raczej na niezobowiązującą kryminalną rozrywkę.
Powieść jest specyficzna, dlatego polecam ją wyłącznie czytelnikom lubiącym wyzwania, eksperymenty z formą, fanom autora.
Ta książka jest naprawdę bardzo słaba. Okropny język, styl, bohaterowie jacyś nijacy, ciążko odróżnić, kto jest kim. Naprawdę trzeba się starać, żeby nadążyć za tym, co autor właściwie chciał przekazać. Bardzo męcząca i to nie ze względu na ciążkość tematu, a na to, w jaki sposób ta książka jest napisana. Pod koniec miałam poczucie, że nie wiem o czym to było. Ogromne rozczarowanie.