Tuż po wojnie w niewielkim lesie Dębrzyna koło Przeworska grupa mężczyzn rabowała i mordowała ludzi wracających z robót w III Rzeszy. Okoliczni mieszkańcy wiedzieli, kim byli sprawcy, ale milczeli na temat dokonanych zbrodni. Rafał Hetman, skupiając się na losach pokoleń dwóch polskich rodzin, opowiada splątaną niczym system leśnych korzeni historię, w której rzeczywistość przeplata się z mitem, pamięć kroczy pod rękę z zapomnieniem, a reporter staje się częścią historii, którą opisuje.
Próbując odpowiedzieć na pytanie, kto mordował w Dębrzynie, Hetman drobiazgowo rekonstruuje pełny chaosu i lęku czas tuż po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski, a śledząc ponad sto lat historii niewielkiego lasu, zastanawia się nad istotą procesów, które składają się na naszą zbiorową (nie)pamięć.
Jakbym mogła, dałabym 0 albo ocenę na minusie. Zapoznałam się z tym tekstem tylko po to, by sprawdzić, w jaki sposób (i czy w ogóle) Hetman odwołuje się do kilkuletnich badań prof. Magdaleny Lubańskiej z IEiAK UW, która poświęciła ogromną ilość czasu, by przekonać do siebie mieszkańców wsi i sprawić, by zaufali jej na tyle, żeby opowiedzieć te historie. To, jak Hetman traktuje jej pracę, jest po prostu ohydne. To nie jest inspiracja - to jest ściąga, plagiat, zabranie lat badań, by napisać jedną średnią książeczkę.
Szkoda mi ludzi, którzy pracowali nad tą książką, którzy ją wydrukowali i którzy ją czytają.
Rafał Hetman opisuje zbrodnię dokonaną w niewielkim lesie Dębrzyna koło Przeworska. Ofiarami były osoby wracające z robót w III Rzeszy. Okoliczni mieszkańcy wiedzieli, kim byli sprawcy, ale milczeli na temat dokonanych zbrodni. Próbując wskazać morderców, autor rekonstruuje czas tuż po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski.
Książka jest zwieńczeniem dziennikarskiego śledztwa. Znajdziemy w niej wspomnienia i rozmowy ze świadkami, mieszkańcami oraz innymi osobami zainteresowanymi wyjaśnieniem zbrodni. Autorowi nie można odmówić ogromnego zaangażowania i pracowitości. Podziwiam ogrom pracy, dociekliwość, zaangażowanie, łączenie wątków polityczno-historycznych, społecznych z opowieściami o ludziach.
Tematyka bardzo trudna, bo rozliczanie z mordów budzi chęć rewanżu. Książka daje wiele okazji do refleksji nie tylko nad losami jej bohaterów czy wydarzeniami, z którym się spotykali, ale i nad istotą człowieczeństwa w ogóle.
4.5. Dobra książka. Szczególnie poruszające rozważania na temat zbiorowej pamięci, pracy i zaangażowania reportera. Imponująca także postawa bohaterów, którzy nie chcieli poddać sprawy zapomnieniu. Wiele ważnych myśli pozostanie ze mną po tej lekturze. „Izbica” pozostanie moją faworytką wśród reportaży Rafała Hetmana, choć przyznam, że wyprzedziła „Las...” o włos. Będę wypatrywać trzeciej książki tego autora.
To jest ważna książka, ale mam problem ze stylem Hetmana (nawet nie potrafię go wyartykułować, więc może mam więcej, niż jeden problem, i kiedy próbuję uchwycić któryś konkretny, to trafiam na inny i się frustruję), myślę też, że - przy całej pracy, którą wykonał - dałoby się kwerendę pogłębić, szczególnie w kwestii śledztwa prokuratorskiego z 1946.
Akcja czytelnicza: #czytelnicze podróże z Natalią z kanału kursywa czyli #polskistyczeń
Zostawiam bez oceny ze względu na zarzuty wobec tego reportażu o których słyszałam ale których jako czytelnik - laik nie jestem w stanie zweryfikować i ocenić Buduje to jednak mój dystans wobec tekstu. Po drugie pomijając tę kwestię to reportaż był w moim odbiorze bardzo nierówny - momentami świetny, momentami nijaki Czuję się jednak zainteresowana tematem który tutaj został poruszony na tyle by poszukać innych źródeł
Jako mieszkaniec bardzo bliskiego okolicznego miasta musiałem po książkę sięgnąć. Przyznam że mało wiedziałem na ten temat więc dobrze że książka powstała. Troche chaotycznie napisana. Strasznie dużo dygresji, gubienia wątku by po kilkunastu kartkach wracać do tematu, natomiast przemyślenia autora są w punkt i wygładzają pewne ostre krawędzie. Trudna historia aczkolwiek szkoda że mimo wszystko bazuje ona na domysłach bardziej niż na dokumentach.
3,5/5 Miejscami chaotyczna, choć sama natura sprawy też nie jest najprostsza, ale czasem gubiłam się w wydarzeniach. Poza tym na pewno na plus przemyślenia autora na temat pamięci i odpowiedzialności zbiorowej, w mojej opinii bardzo wartościowe. Czasem jednak narracja odpływała za bardzo w rejony, które były zbędne, a wprowadzały całościowo jeszcze więcej zagmatwania.
Powojenny dziki zachód tyle, że w Polsce. Autor sięgnął do czasów i historii, o których słyszałem, ale nie znałem szczegółów. II Wojna Światowa niby się skończyła, ale po lasach wciąż grasowały uzbrojone bandy, bieda i głód doskwierały, a kilka bezdusznych i krwawych lat podczas których ludzkie życie przestało się liczyć odcisnęło swoje piętno. Te właśnie czynniki spowodowały kontynuacje zła w powojennych latach. I choć zagadka mordów w lesie Dębrzyna nie została do końca rozwiązana to zdaje się, że autor dogłębnie i wielotorowo przedstawił problem. Polecam dla miłośników historii Polski i tych kilku mało znanych lat po wojnie.
Odnoszę wrażenie, że czasami autorzy specjalnie piszą bardzo chaotycznie, by wzbudzić u odbiorcy poczucie dezorientacji, niepokoju czy przekonania, że tego tematu nie da się poukładać. Tutaj faktycznie, wydarzenia są bardzo trudne do odtworzenia, jednakże pierwsza połowa książki stylowo irytująca. Druga część już zdecydowanie bardziej ułożona, co ratuje w moich oczach książkę. Co do samego tematu: bardzo ciekawy i ważny. Człowiek, nawet po tak wielu latach, nie może pojąć, że takie przykre rzeczy się działy... Z książki wyłania się także coś co warto podkreślić, że koniec wojny to po prostu ustalona data... świat nagle nie stał się inny; niedola trwała nadal...
Trudny, ważny temat. Dobrze, że książka powstała a zagadnienie jest nagłaśniane. Literacko lepsza była Izbica, nie umiałam wciągnąć się w lekturę tak, jak lubię. Ale czy to są książki do lubienia? Nie sądzę.
Straszne, że coś takiego miało miejsce. I że tak naprawdę niewiele o tej sprawie wiadomo, a ten, kto wiedział, albo już nie żyje, albo mówić nie chce. Człowiek człowiekowi...
Bardzo lubię gatunek, jakim jest reportaż, ponieważ pozwala m.in. dowiedzieć się o wydarzeniach czy problemach raczej nieprzebijających się do mainstreamu, bo dotyczą "tylko" małej lokalnej społeczności… Nie inaczej jest w tym przypadku. Jak można domyślić się z samego tytułu - “Las zbliża się powoli. Kto po wojnie mordował ludzi w Debrzynie?”, Rafał Hetman postanowił się zająć sprawą zbrodni, do których dochodziło tuż po wojnie w niewielkim lesie na Podkarpaciu. Chcąc przyjrzeć się historii sprzed lat nieco głębiej i poznać perspektywę tamtejszych mieszkańców, rozmawia z ostatnimi żyjącymi świadkami tych wydarzeń. Na podstawie ustnych relacji, dokumentów IPN, artykułów w gazetach, zachowanych raportów i dotychczas napisanych na ten temat prac naukowych skrupulatnie odtwarza (na tyle, na ile to możliwe) szczegóły mordów w Debrzynie i prowadzonego wówczas śledztwa. Chociaż autor dzieli się też własnymi przemyśleniami i odkryciami, przede wszystkim oddaje głos rozmówcom. Bohaterowie reportażu prezentują swoją perspektywę, dzielą się tym, co sami pamiętają albo tym, co przekazali im rodzice, dziadkowie. Na podstawie ich opowieści Hetman stara się odtworzyć wydarzenia, jednocześnie nie odbierając miejsca bohaterom reportażu. Głównym motywem książki jest nie tylko śledztwo dotyczące mordów w Dębrzynie, lecz także powiązany z tym temat pamięci, zwłaszcza zbiorowej. Nadal istnieje wiele niewiadomych - często potomkowie, a nawet sąsiedzi sprawców wolą wyprzeć nieprzyjemne wspomnienia, uciekają przed prawdą. To, w jaki sposób opowiadają o Dębrzynie, co decydują się przemilczeć, a co wyjawić, może wiele powiedzieć o nich samych i tym, jak działają pamięciowe i okołopamięciowe procesy. Na tej podstawie autor reportażu snuje rozważania na temat zwodniczości pamięci, na którą wpływa m.in. czas oraz mieszające się różne wersje tych samych wydarzeń przedstawiane z innej perspektywy. Przywołuje termin "postpamięci", która “sprawia, że doświadczenia przodków stają się naszymi doświadczenia, że ich traumy, często obudowane milczeniem, dotykają nas, że to, co wydarzyło się przed naszym narodzeniem, rezonuje w nas, dotyka i kształtuje”. Hetman stworzył solidny i interesujacy reportaż. Z szacunkiem odniósł się do trudnej sprawy, a przy tym zaprezentował ciekawe przemyślenia. Warto sprawdzić, choćby po to, by dowiedzieć się nieco więcej o dawnych wydarzeniach.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję @wydawnictwoczarne
Kolejny świetny strzał w tym roku. Mikrohistoria, reportaż, analiza antropologiczna, beletrystyka, paper naukowy. W dość krótkiej pozycji znalazło się wszystko co ciekawe, po wymieszaniu dało niesamowity efekt.
Historia z Dębrzyny w zasadzie zniknęła na dobre. Nie ma już ludzi, którzy uczestniczyli w tamtych wydarzeniach. Nie ma tych, którzy wtedy żyli i mogliby pamiętać do dzisiaj. Ba, nawet gdyby pamiętali, to przecież ich wspomnienia byłyby naznaczone tak wielkim upływem czasu, że trudno byłoby odróżnić w nich prawdę od fałszu. Powojenne akta policyjne i sądowe są wybiórcze i niepełne. Legendy krążące po okolicznych wioskach mają w sobie ziarno prawdy, ale nikt nie wie jakiej. Także to jest książka o czymś, co już nie istnieje - bo przecież patrzymy tylko na jakiś urywek rzeczywistości i nigdy już nie będziemy jej w stanie odpowiednio poznać.
Także książkę Hetmana lepiej traktować jako studium. Małej, lokalnej społeczności, która sama musiała sobie poradzić z traumatycznymi wydarzeniami. Część je wyparła, inna część przekazała ciężar i brzemię następnym pokoleniom. Historia, która w gruncie rzeczy sama stała się mitem, zaczęła żyć własnym życiem, zaczęła ponownie oddziaływać na emocje po kilkudziesięciu latach. Jednak nie wyszła poza sferę symboliczną - wyparcie wydaje się tak głębokie, że trudno doszukiwać się w opowieści refleksji mogących zmieniać ludzi długoterminowo.