Pracownicy pogotowia, przedsiębiorcy pogrzebowi i systemowa zbrodnia.
Zaczęło się od anonimu. Kartka A4. "Zestawienie zakładów pogrzebowych, które za łapówki przejęły prosektoria w łódzkich szpitalach". Tomasz Patora wraz z dwoma innymi dziennikarzami rozpoczął śledztwo, które wkrótce ujawniło jedną z największych afer w historii III RP. Handel informacjami o zgonach, opóźnianie wyjazdów karetek pogotowia, chaos w dystrybucji niebezpiecznych leków i wreszcie – coraz więcej przypadków zaskakujących śmierci. Kilka miesięcy po tym, jak dostarczono anonim do redakcji, sprawą "łowców skór" żył cały kraj, a organy ścigania wszczęły dochodzenie.
Dziś, po ponad dwudziestu latach, Patora wraca do sprawy. Przedstawia nieznane dotychczas dokumenty i relacje świadków. Szczegółowo analizuje materiały i krok po kroku ujawnia sieć wzajemnych powiązań, by odpowiedzieć na pytanie kluczowe: jak doszło do tego, że śmierć stała się cenniejsza od życia?
Mam wrażenie, że reportaż był momentami nieco chaotyczny, być może przez ilość nazwisk, pseudonimów i wątków, które z czasem zaczęły być powtarzane. Sama sprawa jest przerażająca i frustrująca, dlatego zasługuje na nagłośnienie - szczególnie, że praktycznie nie doczekała się sprawiedliwości.
3.5 Jest to dla mnie nowa historia, gdy została ujawniona miałam 9 lat, więc nie mogę jej pamietać. Potem kiedyś gdzieś coś przeczytałam na temat pavulonu i używania go do zabijania, ale nie wgłębiałam się w to nigdy, więc przeczytanie (przesłuchanie) tej książki przyniosło mi przede wszystkim szok. Serio, jak to możliwe, że coś takiego się wydarzyło?? To pytanie retoryczne i powinnam już przestać sobie je zadawać po kolejnych reportażach, ale czasem nie mogę się powstrzymać, bo kurde, JAKIM CUDEM?
Sprawa jest wstrząsająca i bardzo dobrze, że ta książka powstała, nie powinno się o tamtych zdarzeniach zapomnieć, szczególnie, że problemy ze środowiskiem medycznym nie są rozwiązane nawet w małym stopniu. Jednocześnie książka sam w sobie jest tylko niezła. Przede wszystkim przydługa, sporo powtórzeń, kluczenia, przydałaby się lepsza redakcja. Autor próbuje też wychodzić poza reportaż i stawiać diagnozy społeczne, nie jestem przekonana, czy potrzebnie. Raczej widziałabym je jako dodatkowy artykuł niż integralną część książki. Ale to, że czuć, że Patora się wciąż nie pogodził z tamtymi wydarzeniami (i wcale się nie dziwię, ich konsekwencje były śmieszne), ten ładunek emocjonalny, uznaję raczej za zaletę niż wadę.
Bardzo się ciesze, że poznałam tę historię, trochę z przypadku, bo nie planowałam, a teraz będę zachęcać innych do przeczytania.
Bardzo duże rozczarowanie. To afera, a zarazem zbrodnie niemożliwie szokujące i wywołujące ogromny zgrzyt moralny, o której nie powinniśmy zapominać. Dobrze, że temat został ponownie wywołany do tablicy. Szkoda, ze w takim stylu. Niestety problemem jest tu autor reportażu. Człowiek emocjonalnie związany z historią o której pisze, mający żal do wielu instytucji i ludzi zamieszanych lub mówiących o tej sprawie. I to niestety bardzo czuć podczas lektury (w ostatnim rozdziale to już w ogóle leci po bandzie). Trochę się autorowi zapomniało, że powinien w całości oddać pole tym wydarzeniom, ludziom skrzywdzonym przez te tragiczne wydarzenia, a nie opowiadać o sobie i swoich bolączkach. Patora jest autorem słynnego artykułu od którego wszystko się zaczęło. Mam wrażenie, że w związku z tym - i potraktowaniem przez media, organy ścigania, sąd, innych zainteresowanych tej sprawy tak, a nie inaczej - uważa, że tylko on jeden jest w stanie opowiedzieć o tym dobrze. I z tą myślą siadł i opowiedział - wcale nie za dobrze. Nic tak bardziej nie irytuje jak reportaż w którym więcej, a chociażby tyle samo, czytam o jego autorze (a historia jego nie dotyczy) niż o samej sprawie. To i kiepska praca edytorska (autor jest dziennikarzem, wiec jestem zdziwiona brakami w tym zakresie) sprawiły, że książka jest dużo za długa. Mnóstwo jest w niej powtórzeń (kilka razy powtarzają się nawet te same zdania), niektóre historie powtarzane są po kilka razy w różnych miejscach. Ma się wrażenie, że co drugie zdarzenie to to samo o czym czytałam wcześniej. Niewątpliwie można było to wszystko lepiej uporządkować i lepiej opisać, by człowiek nie przysypiał czytając szczegółowy opis mordowania człowieka przez lekarza. Tak, da się to napisać w kompletnie płaski sposób i to kilkukrotnie. Momentami aż mi było przykro, że odlatuje myślami czytając o tragedii prawdziwych, żyjących kiedyś ludzi i ich rodzin. Emocje w tej książce były (jak autor pisał o swoich "zmartwieniach") tylko nie tam gdzie trzeba. Finalnie muszę dodać, że autor podkreśla, że o tej historii należy mówić (100% racji), bo mało kto zna jej szczegóły (to prawda). Ja byłam tą osobą i właśnie w tym celu sięgnęłam po tę pozycję, by poznać wszystkie szczegóły. Czuję, że nie dowiedziałam się więcej niż z kilkunastostronicowego artykułu. To oczywiście nie jest w 100% wina autora (choć nie pomagał), ale tego, że wbrew pozorom ta afera jest bardzo oczywista, nie ma drugiego dna, nie ma tu wielowarstwowej intrygi i misternego planu. Mamy bandę degeneratów, którzy w trudnych czasach transformacji popadli w zezwierzęcenie podyktowane chęcią zarobku. To że byli lekarzami/sanitariuszami/pielęgniarzami pozwalało zabijać w białych rękawiczkach (nie pozostawiając śladów). Tragiczne na wskroś, ale czy to coś o czym można by pisać książki (ta udowadnia że nie) lub kręcić dokumenty na potęgę? Tego oczekuje autor nie umiejąc odseparować samego siebie od tych zdarzeń. Dobrze, że książka powstała. Szkoda, ze jest taka, a nie inna, bo mimo wszystko mogło być dużo lepiej. Edit: Właśnie połączyłam autora z "twarzą". Teraz już nie jestem zaskoczona jakością tego tytułu.
Wstrząsająca historia, ale bardziej wstrząsające jest to, że sprawa łowców skór nie zarezonowała mocniej i na dłużej w naszym społeczeństwie. Chociaż autor szczegółowo opisuje proces zbierania informacji do artykułu, skupia się przede wszystkim na wydarzeniach następujących po ukazaniu się w "GW" reportażu, szczegółowo opisuje sylwetki głównych bohaterów i antybohaterów historii i ich późniejszych losów, opisuje pracę wymiaru sprawiedliwości nad sprawą sądową - dotyka niemal każdego aspektu historii, nie pomijając wrogiego stanowiska środowiska medycznego i jego karygodnych prób zatuszowania całej sprawy. Wnioski? Polska z lat przemian ustrojowych była bagnem tak śmierdzącym i głębokim, że aż dziw bierze, że takich afer nie wypłynęło o wiele, wiele więcej.
A sama forma? Książkę czyta się świetnie, przy takiej zawiłości opisywanych zagadnień Patorze udało się nie zamotać w szczegółach i zachować lekką, przystępną formę. Czuć też ogromne emocje, jakie sprawa łowców skór w nim odcisnęła. Warto przeczytać, żeby poznać kulisy i dalsze losy sprawy łowców skór, bo to nie tylko świetny reportaż o reportażu.
Bardzo dobry reportaż..., ale takim też był, gdy został ukazany 20 lat temu przez trzech dziennikarzy — Tomasza Patorę, Marcina Stelmasiaka oraz Przemysława Witkowskiego. "Łowcy skór" to reportaż o reportażu, Patora o Patorze i dwóch innych dziennikarzach. Z jednej strony troszkę odgrzewany kotlet, ale z drugiej warto przypomnieć aferę z łódzkiego pogotowia. Poza tym autor wzbogacił go o opisanie wydarzeń, które były następstwem ujawnienia afery, o nowe wątki, których wcześniej nie mógł ujawnić z racji prowadzonych postępowań, o informacje, które ujrzały światło dzienne "przy okazji". Szeroko opisał pobieranie leków do zabijania pacjentów w celu zwiększenia zysków z handlu skórami, relacje biznesowe między sanitariuszami, dyspozytorami, lekarzami a zakładami pogrzebowymi, defraudację pieniędzy z kasy związku NSZZ Solidarność za składki członkowskie i wiele innych.
Autor uporządkował historię, nie skakał z wątku na wątek. Reportaż spisany jest sprawnym stylem, dzięki czemu czyta się go z zainteresowaniem, choć miejscami miałam wrażenie rozciągania tematu do granic możliwości.
Mam takie graniczące z fetyszem marzenie, że polskie państwo kiedyś będzie działać w połowie tak sprawnie, jak 20 lat temu działali reporterzy prasowi. Ale pewnie nigdy sie nie ziści.
Niezwykle "napakowana" pozycja. Choć w odniesieniu do gatunków reporterskich powinna być to cecha obiektywnie pożądana, tym razem sprawiła, że łódzkie konszachty towarzyszyły mi blisko miesiąc. Stanowczo za długo. Trudno przecenić wartość pracy T. Patory, mam jednak wrażenie, że mnogość przekazywanych faktów można było w sposób zgrabniejszy skondensować - tak, by książka nie traciła na ważności, a sam czytelnik nie odczuwał znużenia i przesytu.
Tym razem się wyłamię i wyjątkowo zerwę z moją łatką “I’m not like the others” i dołączę do bardzo licznego grona czytelników nie ukrywających podziwu nad dziełem reporterskim Tomasza Patory. Owacje - jak najbardziej, jednak wygłaszania peanów z mojej strony nie będzie - albowiem dopatruję się kilku sporych mankamentów w tym nie przeczę - naprawdę wartym uznania reportażu. Ale, że książka na temat eufemistycznie mówiąc - wyjątkowo nieprzyjemny to żeby na samym starcie nie zrobiło się posępnie i grobowo zacznę od pozytywów. Jak dobrze, że ten reportaż - właśnie w formie książki - ujrzał światło dzienne! Raczej nie przesadzę jeśli stwierdzę, że sprawa łódzkich łowców skór to jedna z najbardziej bulwersujących, najhaniebniejszych i najokrutniejszych afer w najnowszej historii Polski. Pracownicy pogotowia ratunkowego (w tym i profesjonalni lekarze) - tj. ludzie, których obowiązkiem jest ratowanie życia - robili coś zupełnie odwrotnego - i to a) z premedytacją b) dla pieniędzy. Coś niewyobrażalnego. Tomasz Patora aferę “łowców skór” śledził przez lata, co więcej był jednym z 3 dziennikarzy dzięki którym sprawa została odkryta i nagłośniona w mediach. Nic więc dziwnego, że w “Łowcach Skór” cały przebieg sprawy ukazany jest nader szczegółowo, a i co do rzetelności autora i licznych źródeł przez niego wykorzystywanych nie można się w najmniejszym stopniu przyczepić. To mógł być reportaż śledczy totalny - obszerne zeznania osób ze sprawą powiązanych, realistyczność, naturalizm w opisywaniu zdarzeń przez autora - brak łagodzenia w przedstawianiu najcięższych, najdrastyczniejszych wydarzeń, skrupulatne przybliżenie wszystkich etapów i “bohaterów” afery czy w końcu i jakże istotne i cenne w tego typu publikacjach - zaangażowanie w odkrywanie prawdy, nieustające drążenie tematu i prowadzenie własnego śledztwa przez dziennikarza. Te wszystkie elementy w “Łowcach skór” można odhaczyć. Co zatem nie zagrało? Tu pretensje kieruję w stronę nie tyle autora - co redaktora. Niedający się niezauważyć i nie wpłynąć na płynność czytania jak i cały odbiór książki spory chaos - zarówno w przypadku chronologii wydarzeń i jak i nagłego przeskakiwania z tematu na temat - niejednokrotnie kosztem porzucenia dopiero co rozpoczętych wątków. Liczne, kilkukrotne powtórzenia tych samych historii opowiedziane niemal zdanie w zdanie - jakby przeklejone ze wcześniejszych części książki. Odchudzenie tego reportażu o 1/3 wycinając niepotrzebne, zdublowane fragmenty naprawdę nie zrobiłoby mu krzywdy, a wręcz odwrotnie - wyszłoby na dobre. Naprawdę, te mankamenty powinien wyłapać redaktor - nie sposób tego pominąć, nie zwrócić uwagi w trakcie lektury. Jednak nawet te zastrzeżenia nie są w stanie zmienić mojej bardzo entuzjastycznej opinii o książce Patory. Zakończę zdaniem, które brzmi jak frazes, ale mam nadzieję, że jako komunał odebrane nie będzie, a szczere stwierdzenie - „ten reportaż był potrzebny!”
Reportaż na dobrym poziomie, a przede wszystkim ogrom pracy śledczej. Miejscami było zbyt dużo autora, a na nadmiarze jego emocji tracił styl. Niemniej warto, tym bardziej, że do końca listopada można czytać w ramach CzytajPL.
Miejscami 5, ale w innych na 3. Bardzo ważny i przerażający reportaż. Szkoda jedynie, że potrafi zgubić czytelnika niejasnymi przeskokami (tematów, pomiędzy rozmówcami, wydarzeniami z różnych lat) oraz lekko zirytować powtórzeniami.
Jestem całkowicie w szoku, bo nie wiedziałam o tej sprawie aż do tej pory. Może mnie tłumaczyć fakt, że w czasie kulminacji spisku miałam 10 lat. Uważam, że to świetny reportaż śledczy, interwencyjny plus szersze omówienie meandrów dziennikarskiej pracy i odpowiedzialności za teksty tej wagi.
Fantastyczna robota dziennikarska! Ogólnie podczas słuchania czułam się, jakbym mieszkała pod kamieniem, bo w ogóle nie kojarzę tej afery i mimo, że parę razy mówiłam sobie, że potrzebuję przerwy, to nie mogłam przesłać słuchać. Jedyne, co mnie trochę męczyło, to forma, w jakiej zostało to przedstawione i powtórzenia - poza tym jest to jednocześnie ciekawe, przerażające i nie wiedzieć czemu w ogóle mnie nie zdziwiło, że takie rzeczy kiedyś się działy...
O tej sprawie słyszeli wszyscy. Ja jednak nie miałam świadomości skali procederu łowców skór.
To, co tutaj przeczytałam, po prostu mnie rozwaliło. Czytałam o seryjnych, o zbrodniarzach wojennych, o przemocy, ale nigdy nic nie przeraziło mnie tak bardzo jak bezduszność sanitariuszy związanych z tamtą sprawą. Teraz już wiem jak wygląda zło.
O sprawie łowców skór wiedziałam tyle, co zostawiła śladu w polskiej popkulturze - czyli bardzo niewiele z perspektywy dziecka w latach dwutysięcznych. Pamiętam żart o podawaniu pavulonu we "Włatcach Móch", pamiętam film Mietczyńskiego o polskim thrillerze "RH+", który zdaje się luźno inspirowany tymi wydarzeniami - ale to tyle. Moje znajome w podobnym wieku również kojarzą mgliście nazwę "pavulon", ale nie umiałyśmy nawet powiedzieć, czemu ratownicy zabijali pacjentów, co idealnie moim zdaniem oddaje powody frustracji Patory, i potwierdza, że napisanie tej książki było potrzebne.
To nie jest przyjemna lektura, chociaż mną osobiście wstrząsnęła dopiero pod sam koniec, podczas opisu procesu - może zbierały się we mnie emocje już jakiś czas, może przysłowiową kroplą było przeczytanie o innych, pozornie mniejszych wobec odbierania ludzkiego życia obrzydliwościach, których dokonaniem szczycili się ratownicy w więzieniu. W każdym razie, nie będę udawać, że oczy nie zaszły mi wreszcie łzami w obliczu opisanych tu potworności.
Na mniej emocjonalnej nocie, trzeba Patorze oddać, że objętościowo i treściowo większość książki nie jest odgrzewanym kotletem z reportażu, który na stałe umieścił go na polskiej mapie dziennikarskiej, a raczej stanowi uzupełnienie jego śledztwa dziennikarskiego o wszystkie informacje, które dotarły do niego później, a także o dalsze losy wszystkich uwikłanych, którzy odegrali w tych wydarzeniach istotniejsze role. Myślę że nawet osoby, które śledziły tę sprawę na bieżąco zaraz po wybuchu skandalu skorzystają na lekturze, dowiadując się wielu nowych rzeczy. Niekoniecznie budujących, ale uzupełniających niekompletny dotychczas obraz.
Nie mogę powiedzieć, że polecam, bo czuję się teraz okropnie - ale na pewno uważam, że warto się zapoznać.
Pierwsze, co czuję, że muszę napisać w tej recenzji to to, że reportaż Tomasza Patory pozostawił mnie wstrząśniętą i do głębi poruszoną (patetycznie, wiem, ale taka jest prawda). O aferze tytułowych łowców skór wcześniej nie słyszałam, jako że ujrzała ona światło dzienne, kiedy miałam całe 2 lata, a później, co wielokrotnie podkreśla sam autor, sprawa przycichła.
Najmocniejszym punktem „Łowców skór” zdecydowanie jest sama historia — szokująca, brutalna i, jak pisałam wyżej, wstrząsająca. Patora daleki jest jednak od szukania taniej sensacji i żerowania na emocjach czytelników, z dziennikarską precyzją opisuje cały proceder, a także negatywnych i nielicznych pozytywnych bohaterów zamieszanych w sprawę i zadaje pytanie, jak w ogóle mogło do tego dojść. Fakt, że o sprzedawaniu zwłok zakładom pogrzebowym i późniejszym celowym uśmiercaniu pacjentów wiedziały całe rzesze ludzi, jest tym bardziej szokujący. Na korzyść reportażu działa moim zdaniem to, że autor powraca do sprawy po wielu latach od momentu, kiedy po raz pierwszy wraz z kolegami opisał proceder na łamach Gazety Wyborczej. Dzięki temu może ze szczegółami przytoczyć opisywane wydarzenia, atmosferę panującą w kraju po opublikowaniu tekstu i reakcję mediów czy środowiska lekarskiego, a także opowiedzieć o przebiegu śledztwa i postępowania sądowego trwającego kolejne lata. Choć czytelnicy zarzucają Patorze powtarzanie pewnych kwestii, to mnie w ogóle to nie przeszkadzało, a czasami wręcz ułatwiało odnalezienie się w historii i różnych porządkach chronologicznych.
Nie wiem, czy przeczytam w 2025 coś równie mocnego, opisanego z godną pochwały precyzją i rzetelnością, a jednocześnie tak oddziałującego na emocje. Polecam wszystkim, ale z dużym zastrzeżeniem, że bynajmniej nie będzie to łatwa lektura.
Pamiętam dobrze czasy, gdy odkryto aferę łowców skór w łódzkim pogotowiu. Jak cała Polska śledziłam doniesienia z niedowierzaniem i grozą. Dziś po lekturze tej książki wiem o tej aferze niemal wszystko. Patora był jednym z trzech dziennikarzy, którzy nieprawidłowości odkryli i poświęcili się odkryciu całej patologii, która stała za początkowym handlem skór.
Matulu, jakie to jest mocne! Uważam się jest to świetny reportaż (i niestety bardzo smutny). Fakt, że autor wrócił do sprawy po procesie i po wielu latach od wydarzeń nadaje więcej kontekstu całej sprawie i jest dla mnie bardzo ważnym odniesieniem w tej historii. Szczątkowo pamiętam bowiem całą sprawę sprzed 20 lat.
3,5/5 Dobrze że tak ważny temat znów został poruszony, bo jak sam autor napisał przeszedł bez echa. Nie obyło się jednak bez wpadek takich jak: przeskakiwanie z tematu na temat w początkowych rozdziałach, dużo powtórzeń, zdań o samym sobie i pracy dziennikarza (nie lubię jak twórca reportażu za dużo się odzywa), poetyckie opisy np. ulicy Wólczańskiej. Mimo tego polecam przeczytać.
Chyba nie zliczę ile razy opadła mi w trakcie czytania szczęka, jakby- nie mieści mj się w głowie aby takie rzeczy mogły się dziać i wszyscy o tym pewnie wiedzieli, i co? I nic.
Trochę spodziewałam się ze w pewnym momencie po publikacji artykułu sie coś zmieni, welllllll
Bardzo dobra książka (reportaż? analiza „po czasie”?) wnikliwa i wg mnie bardzo potrzebna. Autorem jest dziennikarz, współtwórca głośnego śledztwa dziennikarskiego i artykułu GW „Łowcy skór” opublikowanego w styczniu 2002. Dokładny opis jednej z najgłośniejszych afer III RP, dotyczącej morderstw i łapownictwa za zgony w pogotowiu ratunkowym i biznesie funeralnym.
Na plus: dokładność; ilość emocji, oburzenia, zgrozy podczas czytania; pragnienie sprawiedliwości i ukarania bezpośrednich (lekarzy, „ratowników”) i pośrednich sprawców (np właścicieli zakładów pogrzebowych, którzy płacili, więc przyłożyli rękę i byli motorem napędowym tej spirali zła, czy też dyspozytorów pogotowia).
Na minus: narracja - nie w pełni liniowa. Rozumiem zabiegi retrospektywy, ale powinny prowadzić do jakiejś konkluzji, czegoś nowego, z powiązania dwóch wątków, a nie do powtórki wniosków o których czytaliśmy już wcześniej. Zresztą powtarzanie tematów było zauważalne, co utrudniało odnalezienie się w ciągu zdarzeń.
Niemniej, bardzo polecam przeczytać! Szczególnie, że wiele osób o sprawie wie nic albo niewiele. Lub tak jak ja (miałem wtedy lat 13), sprawa była znana ale nie wywarła takiego odcisku w głowie jak robi to po przeczytaniu/przesłuchaniu dziś.
PS. Zastanawiam się dlaczego autor wrócił po latach do sprawy w formie książki Czy to skutek personalnego żalu, że tak niewielu uczestnikom procederu udowodniono winę i skazano, nie wykorzystując momentum i siły dziennikarskiego śledztwa? Chęć ponownego nagłośnienia celem ponownego otwarcia? Poszukiwania odpowiedzi na pytania „Dlaczego?” z dłuższej perspektywy?