Rzecz, która nie przestaje zachwycać, to skromne piękno zadrukowanej strony. Książka wydaje się najbardziej ubogą ze sztuk. Fotografia, film, malarstwo, muzyka dysponują nieskończenie bardziej sugestywnymi środkami przedstawiania świata. A literatura? Czarne znaczki na papierze. Ale kiedy wpuścić je w nasze umysły, potrafią tam dokonać cudów. Pracują w naszych głowach najskuteczniej i najciekawiej ze wszystkich znaków, jakimi opisujemy świat – przekonuje w nowym tomie esejów Ryszard Koziołek. Odkrywa w nim przed czytelnikami transformującą moc literatury, która pozwala nam budować i wzbogacać nie tylko nasz własny świat, ale też kształtować mądre, dojrzałe społeczeństwo. Ta polityczna moc literatury – budowanie wspólnoty, otwieranie przestrzeni dyskusji, łączenie doświadczeń – jest dla niego równie ważna, jak jej działanie na wyobraźnię. Na nowo więc opowiada nam o tym, na czym polega kunszt powieściowy Tokarczuk i Pilcha, dlaczego Harry Potter pozwala nam wrócić do dzieciństwa i napełnić świat zasadami moralnymi, a wreszcie jak za pomocą literatury rozmawiać o tym, co politycznie niepoprawne.
4.5 Podobało mi sie bardzo, kilka książek wskoczyło dzięki niej wyżej w kolejkę do przeczytania, a na końcu nawet się wzruszyłam (jeden minus za zbyt duzo biblijnych wtrąceń). I chce umieć czytać tak jak czyta Koziołek
Koziołek poniżej pewnego poziomu nie schodzi. To zawsze jest ciekawe doświadczenie i próba zmagania się z literaturą. Dwa teksty o Tokarczuk znakomite! Chociaż muszę przyznać, że w pewnych kwestiach (literatury popularnej, fantastyki) albo się myli (jak wtedy kiedy Grę o Tron próbuje wpisać w baśniową konwencję o_O; albo powtarza coś bezrefleksyjnie za Miłoszem ujawniając brak zorientowania w problematyce światotwórczej) albo stosuje tylko pozorną i dość wątłą argumentację (dlaczego warto pozostawić “W pustyni i w puszczy” Sienkiewicza w podstawie programowej), która zamiast wybronić go z boomeryzmu, raczej go w niego wpycha. Niemniej warto Koziołka czytać, bo to świetny materiał do ćwiczenia wyobraźni i sposobów interpretacji, tym bardziej jeśli skłania do polemiki.
Wymęczyłam się — sama nie wiem, dlaczego zmusiłam się do skończenia. Autor chyba sam nie wie, co chce nam przekazać. Mimo że esej jako gatunek nie wymaga konkretnej struktury, musi mieć jakiś logiczny ciąg myśli, czego tu zabrakło. W dodatku wymagana jest znajomość wszystkich opisywanych tekstów kultury — w przeciwnym wypadku, czytelniczka/czytelnik nie dość, że niewiele zrozumie, to jeszcze zepsuje sobie potencjalną lekturę ze względu na wszechobecne spoilery. Ogólnie, wielkie rozczarowanie, a gwiazdkę dałam tylko ze względu na ilość researchu, który niewątpliwie autor wykonał przed napisaniem tej książki.
Zawsze, czytając Ryszarda Koziołka, momentami czuję się strasznie głupia Ale czy nie temu służy czytanie? Żeby poszerzać swoją wiedzę? No właśnie. A tak poważnie, to kapitalna książka, która sprawia, że intelekt (jaki by nie był) zaczyna swędzieć. Tak, dla pełnego zrozumienia potrzebne jest zapewne spore zaplecze kulturalne, ale obiecuję, że wzbogaca nawet z takimi brakami, jak moje. Jak bym podsumowała tę pozycję? Niezwykle trafna próba definiowania siebie, zarówno jako Polaka, jak i czytelnika. Warto!
Warto dla świetnego eseju o "Empuzjonie" i esejów pt. "Moje zdziecinnienia" i "Religia osieroconych". Resztę przeczytać również można, a nawet warto, choć trochę przeszkadza skakanie po tematach, gubiłam się momentami w zawiłości przykładów i musiałam wracać, żeby ogarnąć sens, brakowało mi logicznego ciągu myśli. Onieśmiela nomen omen oczytanie autora i mnogość tekstów literackich, na jakie się powołuje.
Boomerskie fikołki na obronę "Greka Zorby", smuty o redakcji "Tygodnika Powszechnego", nudzący wstęp oraz mało świeży i odkrywczy tekst o bańkach społecznych można pominąć.
Opis bardzo ciekawy, treść niekoniecznie. Cytowanie Biblii jest fundamentem tej książki, a bycie chrześcijaninem przedstawione jako jedyna słuszna droga w życiu...
"Jeśli więc światło prawdy nie działa na wszystkich tak samo, tym gorzej dla niedowiarków, którzy objawienia nie dostąpili. Sami sobie są winni, że wolą trwać w przesądach, fałszu lub własnej iluzji. W ten sposób zdyskwalifikowani zostali ci, którzy prawdy nie przyjęli. Nie dlatego nie przyjęli, że nie chcieli, lub nie mogli - prawda objawienia jest nieodparta - ale dlatego, że nie została im ona udzielona, bo na to nie zasłużyli."
Ciekawe doświadczenie, niektóre z esejów sprawiły, że mój mózg doświadczał polonistycznego kosmosu (esej o młocie!), niektóre zwyczajnie nieinteresujące bądź oparte na chwiejnych podstawach. Dla rozważających lekturę - są 3 eseje pochwalne o Tokarczuk, której ja osobiście nie czytałam, więc jeden ominęłam. Dobra lektura.
Jak mawiali najstarsi Indianie: "mądrego to i miło posłuchać". Ja zaś Koziołka Ryszarda czytam z zazdrością, że sam nigdy tak elokwentnie nie będę umiał o książkach pisać. Zdarza mu się co prawda momentami odlatywać w rejestry nazbyt akademicko-nadsensowne, ale rzadko i potrafi też o skomplikowanych kwestiach pisać przystępnie.
Brnie się przez te nierówne eseje, a jednak co rusz chce się zaznaczać kolejne trafne wersy.
„ Wielkie książki pomnażają nam ojczyzny. Te lokalne i te globalne. Jesteśmy dziećmi swoich światów rodzinnych, ale sztuka potrafi sprawić, że odnajdujemy azyl w tym, co wydawało się obce i niezrozumiałe”.
Oczekiwałam czegoś w stylu „Ex libris” Anne Fadiman, a dostałam coś bliżej „Języków prawdy” Salmana Rushdiego.
Pierwsza połowa dość wymagająca, żeby nie powiedzieć - nużąca. Sporo filozofii, no i język mocno akademicki, według mnie, mało przystępny.
Jednak trzymała mnie ta lektura przy sobie. I dobrze, bo druga połowa była znacznie lżejsza.
Koniec końców oceniam na plus. Miło jest poczytać kogoś mądrego, kto pokaże mi, ile można zobaczyć w tekstach, które już znam, ale tego nie dostrzegłam.
Ciężko jest mi wyrazić jednoznaczną opinię na temat tej książki. Niektóre eseje były naprawdę niezwykle ciekawe, czytało się je z zachwytem i chciało więcej. Inne natomiast, nie wiem z czego to wynikało, czytało się tak źle, że blokowały mnie czytelniczo, przez co na długi czas odłożyłam lekturę na bok. I jest to dość ironiczne, zwłaszcza gdy czyta się książkę o tytule "Czytać, dużo czytać". Myślę, że eseje do tego zbioru można byłoby dobrać lepiej. Według mnie nie łączyły się one w jedną całość, brak jest myśli przewodniej. Minusem pozycji jest też to, że do zrozumienia części esejów powinno się wcześniej przeczytać książki w nich omawiane, bo bez tego ciężko coś z nich wynieść. Mam wrażenie też, że zbyt dużo było nawiązań zarówno do religii jak i polityki. Kiedyś może spróbuję przeczytać jeszcze coś Koziołka, bo to moje pierwsze spotkanie z nim, ale na razie nie czuję się szczególnie zachęcona.
Cześć tekstów poruszająca, niektóre zabawne. Przemawia do mnie podejście, poglad, że w literaturze znajdziemy odpowiedzi na ważne pytania. I wraca myśl o jednej historii, która ciągle opowiadamy od nowa.
Uwielbiam pisanie Ryszarda Koziołka o literaturze. Przekonał mnie do wielu pisarzy, których szczerze nie znosiłem (jak Pilch). Dałbym pięć gwiazdek, ale w niektórych esejach za bardzo widać, że są pozszywane z kawałków, co jest jednak wadą.