Franz Hohler jest urodzonym w 1943 roku szwajcarskim pisarzem, satyrykiem, artystą kabaretowym, autorem wierszy, piosenek, scenariuszy, słuchowisk, powiastek, powieści i przypowieści. Jak pisze w posłowiu Małgorzata Łukasiewicz: "Hohler lubi małe formy prozatorskie, jego opowiastki rzadko przekraczają parę stron. Najkrótsza – tytułowa – ogranicza się do jednego zdania złożonego z dziewięciu słów. Ze zwięzłością idzie w parze prostota komunikatu. Narracja zaczepia się o byle co, o pierwszy lepszy przedmiot z powszedniego otoczenia, i raz-dwa składa się w łatwą do ogarnięcia opowieść". Błyskotliwe fabulacje Hohlera dyskretnie lawirują między codziennością a fantazją; "jego specjalnością wydaje się cienki dowcip spod znaku purnonsensu. Można by powiedzieć – przejęty wprost z rąk Edwarda Leara [...] Pośród swoich mistrzów wymienia też Daniiła Charmsa. Warto wreszcie pamiętać o przewrotnych i wywrotowych ziarenkach posianych w Szwajcarii przez dadaizm i surrealizm".
Hohler wuchs in Olten auf und besuchte die Kantonsschule Aarau bis zur Matura 1963. Dann begann er das Studium der Germanistik und Romanistik an der Universität Zürich. Während des Studiums führte er sein erstes Soloprogramm pizzicato auf (1965). Dessen Erfolg ermutigte ihn, das Studium abzubrechen und sich ganz der Kunst zu widmen. Sein Werk umfasst unter anderem Kabarettprogramme, Theaterstücke, Film- und Fernseh-Produktionen, Kinderbücher, Kurzgeschichten und Romane. Er arbeitete immer wieder mit anderen Künstlern zusammen, beispielsweise auf der Bühne und am Fernsehen mit dem Pantomimen René Quellet, mit Hanns Dieter Hüsch oder als Autor und Produzent für Emil Steinberger. Charakteristisch für Hohlers Werk ist der Wechsel zwischen politischem Engagement und reiner Fabulierlust. Oft geht er auch von feinen Alltagsbeobachtungen aus, die unversehens ins Absurde kippen. Hohler begleitet sich bei seinen Auftritten oft selbst auf dem Cello (Celloballaden). Am 8. Dezember 2011 trat er mit seinem Programm "Das Grosse Buch – Kindergeschichten für Erwachsene" an der 20. Jubiläumsausgabe des Arosa Humor-Festivals auf. Er ist seit 1969 mit der Germanistin und Psychologin Ursula Nagel verheiratet und Vater von zwei Söhnen. Er wohnt in Zürich-Oerlikon.[1][2] Hohler ist Präsident der Prix-Courage-Jury. Er ist Mitglied beim Verband Autorinnen und Autoren der Schweiz und bei International PEN.
Franz Hohler currently lives in Zurich. He is the author of many one-man shows and satirical programs for television and radio.He wrote theater pieces, children's books, stories and novels, and is equally loved and feared for his sharp, witted and pointy humor. In 2002 he received the Kassel Literary Prize for Grotesque Humor. One of his most famous works is the "Totemügerli". A "Swiss-German" story based upon a fabulous creature using word- creations, which do not exist.
Zbiór krótkich, absurdalnych historii, które całkiem niespodziewanie mnie rozbawiły. Niby to nie jest do końca mój typ humoru, a jednak zdarzyło mi się zaśmiać na głos. Jeżeli chcecie poczytać o przyjaźni wiewióreczki z gnojem lub kłótni dwóch śrubek, o historii mgły, która udała się na Saharę lub ciekawi was, skąd wzięło się „Made in Hong Kong” to jest to książka zdecydowanie dla was.
Króciutko, bo i Franz Hohler króciutki. Lektura tej książki zrewidowała moje myślenie o sobie, a przynajmniej o swoim poczuciu humoru. Otóż ono istnieje, a czytając WIELKIEGO KARŁA I INNE OPOWIEŚCI wielokrotnie śmiałam się w głos. Na szczęście nie znam niemieckiego; istnieje ryzyko, że polubiłabym nawet kabaret, bo i na tej arenie udziela się Szwajcar, którego odkrywają dla nas na nowo Małgorzata Łukasiewicz wraz z PIWem.
Na niespełna stustronicową książeczkę składa się trzydzieści dziewięć historyjek. Absolutnie wywrotowych, a jednocześnie skleconych z całkiem zwyczajnych wycinków rzeczywistości i niewyszukanych słów. Zupełnie mnie nie dziwią jego nagrody w tak różnych rewirach, jak literatura groteskowa i literatura dziecięco-młodzieżowa. Można by na Hohlerze uczyć się czytać (polecam głośną lekturę tego zbioru!).
Jest błyskotliwie i purnonsensownie, ale trzyma w swoim rezerwuarze Hohler także szpileczki, którymi bezbłędnie punktuje wypaczenia współczesności. Jakie, odkryjcie sami, albo doczytajcie w świetnym posłowiu tłumaczki. Ja tylko zachęcam do wstąpienia do świata, w którym związek małżeński zawierają stanie na rękach i stanie na głowie, wiewióreczka kumpluje się z kupą gnoju, a mężczyzna noszący w sobie dziecko karmi je zabawkami.
Fajnie było wejść do komicznego absurdu, siedząc na co dzień w tym tragicznym.
Odnoszę wrażenie, być może mylne, że dla części z osób krótkość formy i zwięzłość przekazu są cechami pozwalającymi na trywializowanie tego typu prozy. Tymczasem stworzenie zabawnej, skondensowanej, podszytej absurdalnym poczuciem humoru, niekiedy zaś groteską historii jest nie lada sztuką. Słowa tłumaczki o posianych na szwajcarskim gruncie ziarnach dadaizmu uważam w przypadku tego tytułu za użyte nieco na wyrost. Dla mnie Hohler jest bezpośrednim kontynuatorem i spadkobiercą Ezopa, Kryłowa, Krasickiego i La Fontaine’a. Jego małe prozy wybrzmiewają tym samym walorem rozrywkowym i dydaktycznym, co bajki pisane przez wyżej wymienionych, choć u Szwajcara morału płynącego z opowiadanej historii czasem trzeba się domyślać. A że żart jest purnonsensowny – w moich oczach tym lepiej dla żartu!
Potrzebowałam takiej książki, lekkiej, zabawnej, krótkiej i zgrabnej. Franz Hohler napisał opowiadania o wszystkim i o wszystkich – są tu zwierzęta, siostry i kalesony, jest mgła, ogrodnik, wulkan, świder pneumatyczny i jajko i dużo, dużo więcej. I tak, to taki absurdalny i dziwaczny humor, do którego na początku nie byłam przekonana, jednak czym dalej tym lepiej. Bawiłam się znakomicie!
Świetne, lekkie, absurdalne opowiastki o rzeczach trywialnych, które jak się okazuje wcale trywialne nie bywają. Bajki bez morałów, przy których nie raz parsknęłam ze śmiechu. Bardzo podobało mi się zwłaszcza "Skąd się bierze zimno" - czytając miałam wrażenie, jakby dziecko objaśniało mi swoją wizję świata.
Takie o, do przeczytania na raz w kawiarni. Zdecydowanie nie jest to mój typ humoru, ale opowiadanka (ponieważ nie są to nawet opowiadania) dostarczyły mi idealnej dawki absurdu, której czasem potrzeba w życiu. Troszkę groteskowe, troszkę prześmiewcze, troszkę symboliczne.
Zbiór krótkich historyjek, trochę absurdalnych, trochę o zwierzątkach, które śmieszą, koją i rozczulają. Wspaniały, niezobowiązujący przerywnik od konkretniejszych lektur