Schyłek carskiej Rosji. Lena i Aleksander pochodzą z różnych światów, a ich losy zdają się przesądzone. Dziewczyna, wychowywana przez ojca alkoholika i brutala, ucieka z domu i tuła się po niebezpiecznych i ubogich zakątkach Petersburga, by zapewnić byt sobie i młodszemu bratu. Aleksander pochodzi z bogatej arystokratycznej rodziny i robi karierę wojskową. Pewnego dnia drogi tych dwojga przecinają się w dramatycznych okolicznościach, a wybuch rewolucji październikowej zmienia losy nie tylko ich, ale i całego kraju.
Białe róże z Petersburga to opowieść o miłości, wplątanej w wielką historię i silniejszej od wyznawanych zasad. Kiedy dobro i zło zamieniają się miejscami, a człowieczeństwo wystawione jest na trudną próbę, pozostaje wiara, że jedynie miłość może ocalić prawdziwe wartości.
Właśc. Joanna Jakubczak – olsztynianka, absolwentka Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego.
Pasjonuje się literaturą biograficzną i grafiką, jest wolontariuszką Fundacji dla Rodaka, wspierającej Polaków na Wschodzie. Zadebiutowała w 2014 roku doskonale przyjętym Dziedzictwem von Becków. Od tego czasu wydała prawie czterdzieści bestsellerowych powieści, a czytelnicy pokochali je za doskonale odmalowane tło historyczne, wielowymiarowych bohaterów i dynamiczne fabuły. Mistrzyni sag rodzinnych, świetnie odnajduje się również w innych gatunkach, wplatając ich elementy do swoich powieści.
Wielokrotnie nominowana w plebiscycie portalu LubimyCzytać na najlepszą książkę roku, laureatka Wawrzynu – Literackiej Nagrody Warmii i Mazur za rok 2016.
Początkowo byłam zafascynowana historią Leny i Aleksandra, ale to ciągłe mieszanie i niezdecydowanie Leny sprawiło, że opadły emocje, a cała historia wydaje się bardzo przekolorowana. Taka sobie.
W końcu nadszedł czas na typową powieść historyczną. NIe taką, w której przeszłość miesza się z teraźniejszością, ale taką, w której akcja powieści od początku do końca jest osadzona całkowicie w przeszłości. Mój wybór padł na “Białe róże Petersburga” Joanny Jax. Bardzo chciałam się przekonać osobiście, czy Joanna Jax faktycznie pisze tak dobre powieści jak to większość osób twierdzi. Lena jest córką pijaka i brutala, który katował całą swoją rodzinę. Kiedyś jej rodzina była w posiadaniu majątku ziemskiego i zaliczała się do uboższej arystokracji, ale jednak arystokracji. Jednak lata zamiłowań do alkoholu nie tylko jej ojca, ale również jego przodków sprawiły, że stracili majątek i musieli mieszkać w biednej części Petersburga. Aleksander w odróżnieniu od Leny nie zna uczucia głodu ani chłodu. Pochodzący z bogatej arystokratycznej rodziny robi karierę wojskową tak jak chciał tego jego ojciec. Pewnego dnia ścieżki tej dwójki przecinają się, a to spotkanie odmienia ich życia na zawsze. Niczego nie są pewni. Rewolucja październikowa stoi u drzwi carskiej Rosji gotowa obalić najsłyszniejszą rodzinę carską na świecie. Dla Leny i Aleksandra nic już nigdy nie będzie takie samo. Światy, które znali znikają na zawsze, ale czy bolszewizm pokona ich miłość? Lena to młoda kobieta, która nigdy w życiu nie miała lekko. Po śmierci matki wolała tułać się z kilku letnim bratem Miszą po ulicach Petersburga niż zostać z ojcem tyranem i pijakiem. Walka o przetrwanie ukształtowała jej charakter. WIedziała czego chce i co liczy się w życiu. Nie chciała zadowolić się niewolniczą miłością i perspektywą lepszego życia u boku mężczyzny, do którego nic nie czuła. Trzymała się swoich zasad. Pewne jej decyzje były jednak dla mnie kompletnie niezrozumiałe jako kobiety, bo jak można rozmawiać z kimś kto cię zgwałcił? Na dodatek pozwalać własnemu bratu na kontakt z takim mężczyzną? Aleksander jest za to wychowywany bez większych problemów. Wpajano mu, że car jest najlepszym, co spotkało Rosję i podział klasowy to jedyny słuszny model. W jego społeczeństwie uważano, że wprowadzanie jakichkolwiek zmian ustrojowo-społecznych jest złe, bo arystokracji należy się to, co ma. Jednak chłopak nie jest głupi. Dostrzega różnice społeczne, które gubią Rosję. Jest za tym, aby niższa klasa miała lżejsze życie. Jest zupełnie inny niż drugi męski bohater Iwan Dragonow, którego wszyscy kochają, a ja nie do końca to rozumiem. To był zły mężczyzna. To jak bardzo uwielbiał go brat Leny było dla mnie mocno nie zdrowe. Chłopak był zaślepiony ideałami, które głosił Iwan, a Lena z jakiegoś powodu nie umiała bratu powiedzieć jakich okropności dopuścił się jego bohater. “Białe róże Petersburga” pokazują, że bolszewizm był takim samym terrorem jak ostatnie decyzje cara Mikołaja II, który bunt próbował stłumić wojskiem. Zastraszli ludzi tak samo jak car. Bolszewicy stosowali dokładnie te same metody. Żaden reżim stosujący przemoc jako środek władzy nie jest dobry. Wtedy ludzie są posłuszni, bo się boją, a nie dlatego, że ufają władzy. To moje pierwsze spotkanie z twórczością Joanny Jax i już wiem, że nie ostatnie. Podchodziłam do książki z dużą obawą, bo przeczytałam już trochę powieści historycznych i wiem, że napisanie dobrej jest rzeczą trudną. Dobry research to nie wszystko. Trzeba jeszcze czuć dany okres, umieć wczuć się w tamtejszy klimat i jeszcze oddać to tak, aby czytelnik też poczuł, że cofnął się w czasie. Joannie Jax to się udało. Miałam wrażenie, że jestem w Petersburgu, u schyłku carskiej Rosji, gdzie rewolucja październikowa czekała tuż za rogiem. Właśnie takiej powieści historycznej szukałam. Podobała mi się ta książka. Nawet się tego nie spodziewałam. Autorka do samego końca trzymała mnie w napięciu. Nie mogłam przewidzieć, kto wygra walkę o Lenę. Właśnie takiej książki szukałam. W końcu powieść historyczna nie okazała się klapą. Chętnie sięgnę po inne tej autorki.
„Białe róże z Petersburga" ogromnie mnie rozczarowały. Uważam, że autorka miała dobry pomysł i potencjał, ale po drodze zdecydowanie coś się popsuło. W książce śledzimy losy Leny, skromnej dziewczyny z dzielnicy robotniczej i Aleksandra, który należy do największej śmietanki towarzyskiej Petersburga. Przypadkowe spotkanie tych dwojga owocuje miłością - trudną i prawie niemożliwą. Cała fabuła rozgrywa się na tle wielkiej rosyjskiej rewolucji i zmian, jakie ona za sobą niesie. I o ile początek książki czyta się ciężko, jednak dobrze się zapowiada, tak dalej jest już tylko gorzej. "Trójkąto-czworokąt" miłosny to naprawdę coś strasznego! Da się to jeszcze przeżyć, jednak w momencie gdy bohaterzy zachowują się irracjonalnie, zdradzają siebie nawzajem i okłamują siebie w żywe oczy... temu zdecydowanie mówię nie! Nie dość, że czyta się takie coś z zażenowaniem, to jeszcze wszystko zaczyna przybierać dość kiczowatą formę i tak niestety stało się z "Białymi różami z Petersburga". Szczerze? Ciężko mi ocenić tę powieść. Z jednej strony nie można jej traktować jak totalnego gniota, bo zdecydowanie nim nie jest. Autorka postarała się zebrać dobry wywiad historyczny i nakreśliła - początkowo - dość dobrą fabułę. Do stylu już się przyzwyczaiłam, jest specyficzny, do "Białych róż" pasował. Z drugiej zaś strony, gdzieś pośrodku książki wszystko się posypało. Bohaterowie stali się infantylni i bezmyślni, a cała historia przybrały beznadziejny obrót. Jako ogromna fanka "Zemsty i Przebaczenia" liczyłam na świetną książkę historyczną z piękną historią miłosną, a dostałam niestety tanie romansidło i to jeszcze z paskudnym czworokątem miłosnym. Osobiście nie mogę Wam polecić tej książki, jednak kto wie - może Wam akurat przypadnie do gustu? Ode mnie 6/10.
Co to była za lektura! Jakkolwiek pióro naprawdę przyjemne, toksyczność i akceptacja, a nawet romantyzowanie chorych sytuacji były tu na porządku dziennym. Więc, choć bardzo żałuję, podczas czytania byłam raczej zirytowana i oburzona aniżeli zaciekawiona.
Carska Rosja, rewolucja u progu i Petersburg w tle brzmią jak obietnica wielkiej literatury, której ta książka kompletnie nie spełnia. Dostajemy schematyczny romans: on bajecznie bogaty, ona biedna, do kompletu drugi „on” i zero zaskoczeń. Fabuła jest infantylna i przewidywalna, a dialogi sztuczne i momentami wręcz kompromitujące. Historyczne tło jako jedyne broni się przed całkowitą klęską.
Petersburg, schyłek imperium carskiego. Miłość od pierwszego wejrzenia. On, hrabia Aleksander Oboleński, ona biedna kwiaciarka Elena Woronina, ten trzeci nazywa się Iwan „Kamieński” Dragonow i jest rewolucjonistą. Po pierwszej wspólnej nocy i później, gdy tylko los im pozwala być razem Lena i Sasza zapewniają się o swych uczuciach: „dzisiaj, jutro, zawsze”. Tymczasem los przyszykował wojnę światową, przewrót lutowy, abdykację cara, październik, czerwony terror, wojnę domową... Czy komukolwiek taki los może sprzyjać?
Trochę zdziwienia, trochę uznania za odwagę dla autorki za stanięcie w szranki z literaturą rosyjską. O miłości w czasach wojny i terroru pisało wielu, w różnych miejscach na świecie i z różnym przesłaniem. Wśród rosyjskich pisarzy są niedościgli mistrzowie w tej dziedzinie, z ich fatalizmem i smutą, z bogactwem kultury duchowej i nikczemnością stosunków społecznych. Ich najlepsze dzieła robią wrażenie, że nie są pisane z tezą lub że teza jest zakamuflowana pod postacią tak zwanej rosyjskiej duszy. U Joanny Jax żadnej rosyjskiej duszy nie wyczuwam, ale pewne zadatki na nosiciela takowej przejawia Iwan. Przesłanie autorki wydaje się oczywiste: miłości nie da się pokonać (ani zbrukać). Jako romans jest to więc piękna, wzruszająca baśń, z dwoma ciekawymi innowacjami, w stronę tradycji - że miłość może być dozgonna nawet bez seksu, w stronę nowoczesności - że seks bywa podniecający i udany nawet bez miłości.
W panoramie historyczno-społecznej przekłamań nie zauważyłam, ale jako całkowicie podporządkowana historii miłosnej nie jest ona kompletna. Racje Iwana i jego, nazwijmy to, środowiska, są postrzegane z zewnątrz, i osądzane po rezultatach ich wcielania w życie. Ciekawa byłabym dalszych losów Dragonowa, gdy doszło do pierwszych czystek eserowców. Ale to już byłaby zupełnie inna opowieść.
Książka jest nieźle napisana. Może tak zachwycona jak większość czytelników oceniających ją na LC nie jestem, ale czytałam Białe róże... z zainteresowaniem.
Niestety skonczylam ksiazke ktora jeszcze z checia bym dalej czytala....piekna milosc w czasach rosyjskiej rewolucji...Pani Joanny ksiazki sa wspaniale i zawsze je bede kupowac...