Autorka Czułej przewodniczki, fenomenu wydawniczego ostatnich lat, powraca z nową inspirującą książką dla kobiet.
Ta książka rodzi się we mnie z mieszanki uczuć. Pierwszy jest smutek - bo patrzę z bardzo bliska na kobiety, które trwają w znieruchomieniu, chociaż, paradoksalnie, są w ciągłym ruchu.
W rozmowach z przyjaciółkami, w historiach uczestniczek prowadzonych przeze mnie warsztatów, w listach od czytelniczek Czułej przewodniczki wciąż wraca wątek życia w uwikłaniu, życia nie swoim życiem. To wywołuje we mnie poczucie wielkiej straty, jakiegoś kompletnego bezsensu. Potem budzi się oburzenie. I - wreszcie - nadzieja, że możemy się spotkać i że to spotkanie i dla ciebie, i dla mnie będzie ważne. Widzę je jako rodzaj wspólnej wyprawy w poszukiwaniu wewnętrznej wolności - nie takiej wolności, którą ktoś tobie albo mnie miałby wręczyć, ale tej, którą możemy znaleźć w swoim środku. - Natalia de Barbaro
Polska pisarka i psycholożka społeczna, socjolożka, trenerka umiejętności społecznych. Autorka książki Czuła Przewodniczka, Przędza oraz zbioru wierszy Krwawnik, mniszek, ułudka. Prowadzi autorskie warsztaty Własny Pokój , Dzikie Dziewczynki oraz Czułe Struny. Jej książka Czuła Przewodniczka wydana pod koniec lutego 2021 r. została bestsellerem roku EMPIK w kategorii "Rozwój Osobisty" i będzie wydana w dziewięciu krajach (Brazylia, Bułgaria, Chorwacja, Czechy, Hiszpania, Litwa, Słowacja, Portugalia, Niemcy). Laureatka wielu nagród.
Od „Czułej przewodniczki” mocno się odbiłam i nie planowałam sięgać po tę książkę. Całe szczęście jednak to zrobiłam! To było takie „moje”, właśnie tego potrzebowałam, a metafory trafiały totalnie w moja wrażliwość. Było suuuuper, zaznaczyłam masę cytatów i myśle że często będę do niej wracać
Nie rozumiem wielkiej popularności "Przędzy". Jeśli przeczytaliście kiedyś choć ze dwa artykuły o psychologii albo słyszeliście coś, moim zdaniem nie znajdziecie tu nic odkrywczego. To kompletne podstawy tego, co można, należy a czego nie wolno w życiu. Dobrą rzeczą jest przypomnieć o nich, bo o najprostszych rzeczach zapominamy, ale "Przędza" nie wniesie nic nowego do Waszego życia, chyba że kompletnie nie kojarzycie psychologii. Autorka mówi prosto, opisuje własne doświadczenia, używa metafor (choć do mnie kompletnie one nie przemówiły, wręcz zniechęcały mnie do lektury), a jednak kompletnie odbiłam się od tej książki. Dotarłam do końca i moje nadzieje na coś nowego rozwiały się. Zostało tylko pytanie, skąd ta popularność.
Od "Czułej przewodniczki" trochę się odbiłam, figury kobiecych ról wydawały mi się zbyt ujednolicone, to znów zbyt pretensjonalne, jak prognozy w horoskopie, natomiast "Przędza" - być może dzięki swobodnej interpretacji Mai Ostaszewskiej w audiobooku - ujęła mnie właśnie bezpretensjonalnością. Słuchałam jej przy porządkach i przesadzaniu roślin i już wiem, że dla mnie to idealne sytuacje, by w ich tle tkała się (sic!) opowieść Natalii de Barbaro. Oceniam na 3/4, niektóre fragmenty wywołały mój szczery uśmiech.
Ta książka podobała mi się bardziej od "Czułej przewodniczki". Chyba dlatego, że jest trochę napisana jakby była kontynuacją tamtej, a przez to wydaje się łagodniejsza. Zawiera też odwołania do koncepcji z "Czułej przewodniczki". Odjęłam gwiazdkę za język - zapewne wiele walk z redakcja zostało stoczonych, ale jak dla mnie zamiast "szydera" wystarczyłoby szyderstwo, a zamiast "rozkminiać" można było użyć "analizować".
Mimo, że moje serce jest oddane Czułej przewodniczce, chyba żadna książka z tego gatunku jej nie pobije, to tutaj też czuję miłość. To po prostu "moja" książka, "moja" autorka. A te wszystkie metafory... cudowne 🤍
Nic odkrywczego, ale dobra przypominajka jak lekkoduszyć w życiu. Trochę męczyłam się z poetyckimi opisami, ale były też fragmenty, które czytało się naprawdę dobrze.
Długo stałam nad tą książką w Empiku i toczyłam wewnętrzną walkę: "kupić - nie kupić". Pierwsze strony nie zachęcały, opinie zachwyconych czytelniczek przeważyły na tak. Okazała się świetnym podsumowaniem mojej wędrówki przez życie, gdzie swój GPS ustawiłam na trasę widokową, gdzie lekko duszę bez wyrzutów sumienia, gdzie nie szukam najlepszej wersji siebie. Natomiast "Swoje procedury tworzę sama i trzymam się ich".
Niestety gdy zostało już 13 stron do końca nie dałam rady...DNF. Książka napisana aż nazbyt swobodnym językiem, który przypomina bełkot wrzucony do worka z metaforami związanymi z tytułową przędzą. Autorka wielokrotnie wspomina o tym jaki to sukces odniosła jej pierwsza książką...było by spoko do kilku razy, ale w pewnym momencie zaczyna to już męczyć i irytować postawą "reklamowo-pochwalną". Za dużo w tej pozycji pseudopsychologi, która może gdzieś inspiruje się prawdziwą wiedzą jednak nie czerpie z niej i opiera się na wymysłach i wolnych przemyśleniach autorki, które są niczym nie podparte. Kropla, która przelała czarę i po której coraz trudniej było mi brnąć dalej przez kartki tej książki był opis podejścia autorki do jej kilku terapii, których nie ukończyła jak to określa z winy jej terapeutów... Po przedstawionym przez nią opisie można wywnioskować, że nie tylko w tym był problem. Zakłamanie swojej postawy na terapii raczej nie ułatwia jej ukończenia, a to co autorka przedstawia tym właśnie jest. Może to również skutkować zakłamaniem obrazu terapii osobom, które dopiero zaczynają tę drogę w swoim życiu i zmagają się z trudnościami, które są jej częścią. Podsumowując książka może powodować szkodliwy obraz i dla osób, które decydują się na jej lekurę proponuję by podeszły do niej z czytaniem krytycznym, a nie przyswajały jako prawdę psychologiczną.
bezpretensjonalna, otwarta, w jakiś sposób swobodna i czyta się trochę jak pamiętnik. Skróciłabym ją i na pewno skupiła się na samych sednach tego, co chciała przekazać, bo w wielu rozdziałach wszystko się rozpływa baaaardzo. gwiazdkowo trudno mi ocenić 🤔 Zapomniałam dodać, że szata graficzna cudddddoooownaaaa.
Piękna książka, z pięknymi metaforami i zawartością, która poruszyła moją wrażliwość i struktury wewnątrz mnie- te znane i te jeszcze niepoznane. Utwierdziła w przekonaniu jak ważne jest schodzenie do swojej głębi i wsłuchiwanie się w nią codziennie.
Po książki dotyczące rozwoju osobistego nie sięgam zbyt często. Męczy mnie w nich nadmierny patos, wypowiadanie się autorów z pozycji – ja wiem najlepiej co będzie dla Ciebie najlepsze, a jakoś tak przekornie nie lubię jak ktoś wie lepiej niż ja jak powinno potoczyć się moje życie. Po „Przędzę. W poszukiwaniu wewnętrznej wolności" Natalii de Barabro sięgnęłam jednak z własnej nieprzymuszonej woli. Po „Czułej przewodniczce” tej Autorki, która wywarła na mnie ogromne wrażenie, a trakcie jej lektury – słuchanej w audio w wersji Mai Ostaszewskiej, wyłam jak bóbr pokonując gdzieś polskie drogi, teraz spodziewałam się podobnych emocji. Długo też zwlekałam, aby poznać „Przędzę”. Miałam bardzo wysokie oczekiwania, ale też sama Autorka poprzeczkę zawiesiła bardzo wysoko.
Tym razem lektura przebiegła dużo spokojniej i bez zbędnych emocji, co wcale nie oznacza, że jest ona mniej wartościowa. W „Przędzy” Autorka, wykorzystując motyw snucia rozmaitych wątków życia, zabiera czytelniczki w podróż po zawiłych jego ścieżkach, po to aby wyzwolić się z pewnych więzów, w których tkwimy, by odnaleźć tytułową wewnętrzną wolność, która pozwoli cieszyć się pełnią codziennej egzystencji. Tak jak poprzednia książka, także i ta adresowana jest wprost do kobiet, to w zakamarki ich duszy zagląda Autorka. Służyć temu mają nie tylko jej własne przemyślenia, ale także poznane przez nią historie innych kobiet, prowadzone z nimi rozmowy, treści otrzymywanych od nich listów, czy wnioski wypływające z prowadzonych przez nią warsztatów. Wszystko po to, aby móc wyrwać się z pewnej stagnacji, w której tkwi wiele z nas, z pewnego znieruchomienia, które uniemożliwia pójście naprzód czy podjęcie decyzji, które wprawią życie ponownie w ruch. Autorka kładzie zatem nacisk na zwrócenie swoim czytelniczkom uwagi na konieczność uwolnienia się z narzuconych im kulturowo czy społecznie schematów, wyjścia poza oczekiwania innych i spojrzenia na własne potrzeby. To zaś sprawia, że lektura tej książki każe często spojrzeć wewnątrz siebie i zadać sobie czasem niełatwe pytania.
Sama de Barbaro nie boi się też stawiać takie trudne pytania, a poszukując na nie odpowiedzi często eksponuje niewłaściwe normy społeczne, zakorzenione gdzieś w naszej tradycji czy mentalności, co dodatkowo nadaje jej książce nie tylko wymiar społeczny, ale i feministyczny. Czytelniczki są zachęcane do wyrażenia swojego oburzenia i zastanowienia się, jakie zmiany mogą wprowadzić w swoim życiu, po to by zaczynając od siebie zmienić też zapatrywania społeczne.
Żeby nie było jednak tak pesymistycznie. Ta książka nie pozostawia czytelnika w poczuciu beznadziejności. Przeciwnie, budzi nadzieję na spotkanie – zarówno z samą sobą, jak i z innymi kobietami.
Jeśli poszukujecie zatem książki, która pomoże Wam odnaleźć siebie, zwrócić uwagę na własne pragnienia i marzenia, to sięgnijcie po „Przędzę”. Natalia de Barbaro z pewnością potrafi poruszy Wasze dusze i być może zainspiruje Was do działania i poszukiwania tytułowej wewnętrznej wolności.
Czytam i w pełni to czuję. Magię tą, z przeplatania płynącą. Radość z tańca do Krecika na usłanej lego podłodze, mimo, że dzień ciężki i chwilę wcześniej tylko o łóżku marzyłam. Lekkość pracy, gdy nucę pod nosem mimo zerkających na mnie z nutą zaskoczenia współpracowników.
Czytam i czuję, że gdzieś tam we mnie przeciąga się ospale ta wolna dziewczynka, którą budzić zaczęła #czułaprzewodniczka
Czytam i z każdą stroną jestem pewniejsza, że chcę tkać, a nie strzelać z łuku. Bo tkanie jest piękne. Lekkoduszenie jest piękne.
Wolność - właśnie to chcę czuć i z każdym kolejnym przycupnięciem na ławeczce czuję mocniej, że odnalazłam siebie. Że wiem, jaka jestem ja - ta pod skorupą ukryta, drapiąca paznokciem po cichu, nieśmiało rękę wsuwająca w szczeliny.
Wypuszczam tą ukrytą siebie na wolność. Biegnę tańczyć na pusty parkiet. Śmieje się w głos w autobusie i śpiewam z synem po środku rynku za nic mając, że inni słyszą fałsz mój.
~~~
Są takie książki, które da się opisać. I jest taka #przędza która w duszę się wgryza, wnętrzności ściska i człowiekowi świat do góry nogami wywraca. Pokazuje jak może być pięknie gdy tymi głowami w dół dyndamy, dając sobie przyzwolenie na wolność. Na prawdziwość w świecie przytakiwania. Na bycie "jedno i drugie" zamiast "albo-albo".
Są poradniki i jest Przędza. Pisana stylem niepowtarzalnym, lekkim i jednocześnie o tak ważnych rzeczach mówiąca.
Nie umiem inaczej wam jej opisać, ale jeśli chcecie kupić dla siebie jedną książkę, która pomoże wam odmienić codzienność - to właśnie ta książka. Dla potwierdzenia dodam, że choć pisania po książkach nie trawię i nawet miejsca na notatki przeznaczone zwykle idealnie czyste zostawiam - tu wykorzystać musiałam, bo mi się z wnętrzności wylewało i ręka sama po długopis sięgnęła.
Polecam. Z okazji dnia kobiet, babci, cioci czy na imieniny. Z okazji miłości do samej siebie.
Ta książka...mocno we mnie pracuje, choć autorka pewnie oburzyłaby się na ostatnie słowo. Mój początkowy sceptycyzm, że jest to próba ciągnięcia sukcesu poprzedniej książki, powoli zmieniał się w zainteresowanie, aż osiągnął efekt wow. Musiałam chłonąć ją kawałkami bo poruszała zbyt wiele strun naraz, powodując duże drgania wewnętrzne. Nie był to efekt jednej, rewolucyjnej teorii, konkretnej recepty, raczej kilku historii, zdań, metafor, które chłonęłam mam wrażenie przez skórę.
To książka, którą czyta się czując, eteryczna, płocha, czuła, szczera, pozbawiona sztywnych ram i definicji, zanurzona w personalnym doświadczeniu autorki i rozumiem, że jako taka może nie podejść osobom o innej wrażliwości. Ja mam ochotę do niej wracać, chciałabym wprzędnąć jej nitki w siebie i żałuję, że to co przeczytane automatycznie nie równa się temu co ucieleśnione.
Jestem poruszona i zaskoczona, bo mówiła o bliskim mi konflikcie realizowania się przez energię męską (łucznictwo, produktywność, efektywność, kapitalizm, szybkość, ambicja, cel) i żeńską (przędza, flow, przyjemność, czucie, spokój, kolor, droga). Jestem wypalonym do cna łucznikiem, który niepewnie stawia kroki w przędnięciu i próbuje jakoś integrować te dwie drogi. Czy wiem jak to wpleść w moją codzienność? Trochę. Czy jest to trudne? Jak cholera.
"W świecie rushmageddonu myślę, że ryzykuję życie przystając. Ale to prując do przodu i prując tkaninę, którą mogłoby być moje życie staję się martwa".
To nie była łatwa lektura. Z wielu powodów. Pani Natalia jest bardzo emocjonalna i czasem tą intensywnością przytłacza. Ale cenię sobie jej perspektywę, inną niż moja, bo to pomaga mi rozszerzyć własne horyzonty myślowe i czuciowe. Może nawet pozwala mi dostrzec, że wewnątrz mnie czają się te same intensywne odczucia, którym nie pozwalam się ujawnić, bo tak ukształtowało mnie życie. Jesteśmy inne, a jednak dzielimy wiele doświadczeń i przemyśleń i dobrze jest wiedzieć, że w moich rozkminach nie jestem sama, za co Pani Natalii bardzo dziękuję. Niejednokrotnie w trakcie lektury łzy pociekły, ale były to łzy oczyszczające. To, co urzeka najbardziej, to szczerość. Autorka nie kreuje się na wszechwiedzącego guru. Opisuje własne doświadczenia, przemyślenia oraz przeżycia wielu kobiet, z którymi się zetknęła w czasie swojej praktyki. Każda historia jest inna, bo każda z nas musi podążać własną drogą. Bez bolesnej pracy nad sobą, której efekty nie będą spektakularnym wydarzeniem, będziemy przecież tkwić w miejscu. Pozostaje ciągle mieć nadzieję, robić to, co ważne, słuszne, zgodne ze sobą. Być. Po prostu być, z całą intensywnością naszego jestestwa.
I greatly value the author for contemporary observations of women's struggles, the rushmageddon to chase the never-ending pile of topics and jobs, chasing success and the overall need to continuously increase the standards for ourselves.
What happens when you stop? What does it mean to have a meaningful life? Are you going to be proud in 10 years that today you did 101 things faster than yesterday by sacrificing sleep and freezing your feelings?
Pleasing people is such an ungrateful job. There is always an unlimited supply of people to please; they may not even notice that what you do comes at a great personal cost and accumulated sadness.
When does it stop? Who is to say stop? Who decides how you live your life? What fabric are you making daily from your feelings and choices? Are you gonna be happy when you look back?
Kiedy patrzymy na swoje życie i to kim jesteśmy mamy tyle materiału - tyle lat, miesięcy, dni i godzin. O Boże ile mi się przydarzyło, o bogini ile się przydarzyło tobie! Ale tylko niewiele z tych wydarzeń zostaję użyte do historii którą sobie opowiadamy.
Jesteś przecież silna! - to jakiś rodzaj wymuszenia, presji a nawet przemocy. Często do tego "komplementu" jest dołączone oczekiwanie ze zrobimy coś czego nie chcemy zrobić.t Ale przecież jesteśmy silne!
Kiedy przekładam potrzeby innych nad swoje nie jestem wcale taka szlachetna jak mi się wydawało (męczennica) To co uważałam za altrusityczne okazało się napędzane łękiem, a tym samym szkodliwe. Bo wszystko co napędzane jest strachem zawsze jest szkodliwe
Nie da się nie spieprzyć rodzicielstwa w jakieś kawałku
Myślę, że Natalia de Barbaro jest zasadniczo bardzo potrzebna, zwłaszcza że większości z nas nie stać na terapię, a książki są jednym z najbardziej dostępnych zamienników. Do mnie bardziej jednak trafia fragmentaryczna formuła jej felietonów (które, jak pisze w książce, ograniczyła), a próba spięcia większej całości trochę nie wychodzi i tę frustrację chyba trochę czuć pod koniec książki. Ale teza bardzo fajna i mam nadzieję, że sprowadzi parę kobiet na antykapitalistyczną ścieżkę ;) Szkoda tylko, że podobnie jak w "Czułej przewodniczce" wyzwalające awatary to znowu dzieci. Dzika dziewczynka jest super, ale co z seksualną kobietą i jej wolnością, swobodą i radością? Bez tego to trochę taka Musierowicz dla dorosłych.
albo 2,5⭐, albo 5⭐ Nie spodziewałam się tego, że znajdę tutaj moje ostatnie przemyślenia, wyjęte wprost z mojej głowy, i ubrane w metafory, które pozwoliły mi lepiej zrozumieć i lepiej tłumaczyć innym, co teraz przeżywam. No idealnie wstrzeliła się w moment! I nie wyobrażam sobie dla mnie lepszego czasu na lekturę tej książki. A jednocześnie mam poczucie, że - zgodnie z duchem tkania, a nie strzelania do celu - narracja płynie, zbyt często czytam o autorce, a zbyt mało widzę tam porządku, odwołania do czegoś więcej poza własną intuicją i przeżyciami. Ciekawa jestem, co będę myśleć o tej książce za pół roku - może wtedy ją ocenię?
„No i znowu czułaś to, co czułaś, a trzeba było czuć inaczej! To po to tule kasy poszło na terapię, to po to na te warsztaty jechałam o odwadze, żebyś mi tu dalej czuła to, co czujesz?” „Wtedy rodzi się we mnie Surykatka- napięte, przestraszone zwierzątko, które zaczyna rozglądać się wokół wypatrując niebezpieczeństwa. I już za chwilę Surykatka zbiega na dół - żeby ‚ratować sytuację’.” „Po tej całej pracy, którą włożyłam w to, żeby mi było lepiej - dlaczego budzę się w tym samym miejscu?” „Jak się nie zagłębię, to się nie wynurzę.”
Książka z niesamowitym przesłaniem uwalniającym nas od schematów, nałożnych przez społeczność. Słuchałam audiobook'a kilka razy za każdym razem znajdując coś nowego. Trafia dokładnie w moją wrażliwość, otwiera nowe tory myślenia o tym czym jest szczęście w swiecie w którym liczą się tylko cele i odchaczania. W świecie przymusu by sprostać oczekiwaniom innych, a nie spojrzenie w głąb siebie. " Nie na przód, ale w głąb" Jestem pod wrażeniem, mam nadzieję że wyjdzie angielska wersja bo chciałabym się nią podzielić z innymi. 5 stars to za mało. Dziekuje Ci Natalio:-)
⭐️⭐️ Książka totalnie do mnie nie przemówiła, zresztą tak samo jak “Czuła Przewodniczka”. Książkę polecił mi kiedyś terapeuta, w celu zgłębienia i zrozumienia tej czerni i bieli w życiu, a raczej szarości. Tu autorka nazywa to tkaniem i strzelaniem z łuku? Uważam, że przekaz tej lektury jest ważny, jednak treść mnie nie porywa. Nudzę się czytając to, nawet przyznam się do pomijania większych fragmentów tekstu… Mimo mojej średniej opinii, uważam, że niektóre cytaty czy “lekcje”, które daje nam autorka powinien przyswoić każdy, więc mam dwojaką opinię.
„Przędza” to książka pisana z naiwnie idealistycznej perspektywy, która ignoruje złożoność życia w rozwiniętym społeczeństwie. Autorka zdaje się mylić wolność z ucieczką od odpowiedzialności i systemu, nie dostrzegając, że prawdziwa niezależność wymaga codziennego, mozolnego wysiłku – tej właśnie syzyfowej pracy.
Brakuje tu refleksji nad tym, że funkcjonowanie w strukturach to nie zniewolenie, ale narzędzie sprawczości. Książce przydałoby się więcej życiowego doświadczenia i mniej romantyzowania chaosu.
Czuję niedosyt i mam mieszane uczucia. Książka zdecydowanie bardziej intymna niż “Czuła przewodniczka” co jest plusem i z pewnością do wielu kobiet to przemówi, ale brakowało mi trochę struktury i spójności. To bardziej zapis przemyśleń: czym jest wolność dla współczesnej kobiety (z naciskiem na Polki i w obliczu echa patriarchatu). Jednakże, znalazłam w niej dla siebie samej kilka ważnych słów. Może kiedyś wrócę, żeby spróbować ćwiczeń z sekcji “Ławeczka”.
Zaczęłam ją czytać w lipcu, skończyłam w maju. Dopiero teraz mogłam ją przeczytać do końca, mogła dotrzeć do mnie tam do samego środka. Gdybym nie odważyła się po nią sięgnąć ponownie, dałabym jej jedną gwiazdkę, myślę, że czytając ją powierzchownie można mieć poczucie, że ta książka jest o niczym. A przynajmniej ja miałam takie poczucie w lipcu. Teraz dotarła na samo dno dna i to jest naprawdę dobre uczucie.