Колись боги дали йому шанс на спокуту та вічний спокій... але він повернувся живим у подобі привида. Віднині смерть переслідує його, прибираючи до себе інших, оскільки їй не вдалося впоратися з ним самим. На клан Наґати очікує забуття. Старий даймьо більше не поведе своїх воїнів у бій. Його хворобливий малолітній син напевне помре раніше за батька. Клан Змії лютує в провінції і отруює всіх, кого перестріне. Армію ронінів очолила людина без розуміння честі та обов’язку, і перед нею доведеться вклонитися навіть Духу. А біля кордону незліченні орди мандуків чекають сигналу для нападу. Так, дні клану Наґати злічено. Але перед тим, як запаляться похоронні вогнища, старий самурай із залізною душею пошле за вмираючим хлопчиком воїна, який був народжений магією. Магія. З неї все почалося. І нею все закінчиться.
Niestety nie porwała mnie tak jak pierwsza część. Mimo, że akcji mamy tu dostatek to momentami się nudziłam, nie mogłam się zaangażować w pełni w wydarzenia, chyba za mało czułam przywiązania do postaci, które byly jak dla mnie powierzchownie potraktowane w tym tomie i niezbyt ciekawe. Na plus ciągle ten japoński klimat, pewne magiczne elementy i zakończenie, które daje nadzieję na lepszy 3 tom.
Świetna i bardzo niedoceniana polska fantastyka! Ja jestem zachwycona.
Ponownie wybrałam się w podróż do miejsca, które przypomina dawną Japonię. Po pierwszym tomie serii „Zapiski stali” nie mogłam sobie odmówić sięgnięcia po kolejny. Ku mojemu zdziwieniu początek drugiego tomu miał niewiele wspólnego z tym, co otrzymaliśmy w pierwszym tomie. Jednak było to jedynie wprowadzeniem do nowej historii i długo nie musiałam czekać na pojawienie się bohatera poprzedniego tomu - Kentaro. Wielki przywódca (daimyo) Klanu Nagata - Fukuro, który jest już u kresu życia, niestety nie ma komu przekazać władzy, z tego względu, że jego jedyny syn cierpi na nieuleczalną chorobę. Choroba syna nie jest jedynym jego zmartwieniem, podstępny Klan Węża atakuje jego ziemie, a istota stojąca na czele tej armii jest nie do pokonania. Z pomocą rusza Kitsune, wierny samuraj, który staje na czele wojska i broni mieszkańców oraz ziemie należące do Klanu Nagata. Wśród wojowników znajduje się również Kentaro. Raz już zawiódł, czy tym razem podoła wyzwaniu? W fantastyce można znaleźć wiele pozycji, które czerpią inspirację z kultury Azjatyckiej, jednak mimo tego Arkady Saulski stworzył coś wyjątkowego i oryginalnego. Książka nie stoi tylko wartką akcją i krwawymi, dynamicznymi opisami walk, ale również ciekawie wykreowanymi bohaterami. Zostajemy też zapoznani z kulturą Dalekiego Wschodu, a w szczególności są nam przybliżone najważniejsze elementy kultury samurajskiej.
Zarówno Czerwony lotos jaki Pani Cisza były dla mnie książkami trudnymi do połapania się kto jest kim, co i jak. Były to moje z pierwszych audiobooków i momentami łapałem się na uciekaniu myślami i nie słuchaniu historii. Z tego powodu chcę obie książki przeczytać w przyszłości na papierze. Historie były ciekawe, opisy walk bardzo dynamiczne i częste. W książce panuje niesamowity klimat, dla mnie bardzo egzotyczny. Zakończenie było wzruszające i ciekawe, w pewnym momencie dało się wyczuć potężnie narastające napięcie. Ocena: 3,5 i zdecydowanie do re-readu
Trochę słabsza niż tom pierwszy, ale i tak bardzo ciekawa. Pełna zwrotów akcji i niespodzianek. Teraz pozostaje tylko czekać na premierę ostatniego tomu ❤️
Pierwsza odsłona cyklu Zapiski stali Arkadego Saulskiego oczarowała mnie dynamiczną, pełną zwrotów akcją i niesamowitym klimatem Japonii z epoki samurajów. Dlatego z ogromną przyjemnością, ale też i ogromnymi oczekiwaniami sięgnęłam po drugą odsłonę serii pod tytułem Pani Cisza.
Daimyo i jego syn. "Bogowie dali mu kiedyś szansę na odkupienie i wieczny spokój… ale wrócił do żywych, jak upiór. Teraz śmierć podąża za nim, zabierając innych, skoro nie mogła zabrać jego. Klan Nagata umiera. Wiekowy daimyo nie poprowadzi już swoich wojowników do żadnej walki. Jego kilkuletni, chory syn z całą pewnością umrze jeszcze przed ojcem. Klan Węża podstępem wpełza w granice prowincji i zatruwa swym jadem wszystko, co napotka . Armię bandytów bez honoru prowadzi istota, której nawet Duch będzie musiał się pokłonić. Na granicy nieprzeliczone oddziały Manduków czekają tylko na sygnał do ataku.
Tak, dni klanu Nagata są policzone.
Zanim jednak zapłoną stosy pogrzebowe, stary samuraj o żelaznej duszy pośle po umierającego chłopca wojownika, którego zrodziła magia.
Magia. To ona rozpoczęła to wszystko. I ona też tę historię zakończy."
Wymiatania ciąg dalszy. ;) Sięgając po Panią Ciszę, bałam się trochę tego, iż nie będzie ona w stanie mnie niczym zaskoczyć. Owszem, będę dalej jarać się klimatem, walką, ale co dalej.
Na szczęście moje wątpliwości zostały rozwiane już na pierwszych kartach książki, które pokazały mi, że w tej odsłonie cyklu wszystko się może zdarzyć. Szczególnie iż Kentaro zaszczyca czytelników swą obecnością „w późniejszym terminie”, a całą uwagę skupiają wokół siebie daimyo klanu Nagata oraz jego najlepszy wojownik Kitsune Hayai.
Nie zagłębiając się w szczegóły, muszę przyznać, że na scenie dzieje się wiele (walki nie tylko fizyczne, ale też ideologiczne). Konflikty między bohaterami sięgają zenitu, a wewnętrzne rozterki tylko podgrzewają całą atmosferę. W skrócie. Jest emocjonalnie, brutalnie (jak myśleliście, że w pierwszym odcinku było wiele walk, to się myliliście ;)), ale jednocześnie bardzo klimatycznie i magicznie.
Dlatego, jeżeli klimat samurajski w duszy Wam gra. Nie wahajcie się Pani Cisza Arkadego Saulskiego jest powieścią w sam raz dla Was.
Pomimo tego, że „Czerwony Lotos” skończył się w taki sposób, że można było potraktować tę historię jako zakończoną, byłam ciekawa jak potoczą się dalsze losy Kentaro.
I jakie było moje zdziwienie, że w „Pani Ciszy” postać Ducha pojawia się tak naprawdę dopiero w drugiej części książki, a Arkady Saulski na samym początku wprowadza nam nowego bohatera – Kitsune. Obaj mężczyźni kierują się podobnymi wartościami – honorem, odwagą, niezłomnością oraz bronią słabszych z niezwykłą zaciętością. Jednak mam wrażenie, że Duch nie zmienił się w żaden sposób, nie ewoluował od momentu, kiedy poznajemy go w „Czerwonym Lotosie”. Historie Kitsune i Kentaro tworzą spójną całość. Najbardziej intrygującą postacią w całej historii jest właśnie tytułowa Pani Cisza, szkoda, że tak mało zostało jej poświęcone.
Ponownie widać dbałość w oddawaniu klimatu Dalekiego Wschodu. Autor zrobił drobiazgowy research i dba w swojej historii o najmniejsze detale w tej kwestii. W tej części jest o wiele więcej walk, dzięki którym ciągle coś się dzieje, a akcja książki jest bardzo dynamiczna. Arkady Saulski w wciągający sposób opisuje bitwy, armie czy fortele głównodowodzących. Bardzo podobał mi się wątek małego Koneko, chociaż mógłby zostać trochę szerzej opisany. I gdyby nie wyjazd, pewnie przeczytałabym ją w dwa dni, a nie dwa tygodnie…
Ponownie nie podobało mi się nagromadzenie zdań wykrzyknikowych. Potrafiło być ich kilka w jednym akapicie. I niekiedy pojawiały się w nieodpowiednich jak dla mnie miejscach, np. w dialogu wypowiedzianym szeptem, co niezmiernie potrafiło mnie irytować. Chociaż w pewnym momencie przestałam zwracać uwagę na te wykrzykniki i kończyłam zdanie kropką.
Jestem ciekawa jak zakończy się historia Ducha, bo do końca pozostał już tylko jeden tom.
W pierwszej połowie autor skupił się bardziej na wątku wojny, co samo w sobie nie było złe ale ja osobiście w pierwszej części trylogii ceniłam najbardziej rozważania moralne i filozoficzne, odnoszące się do ludzkich zmagań ze swoją naturą itp. Dlatego też odczułam spadek jakości względem poprzedniej książki, jednak im dalej w las tym lepiej. Ostatecznie druga połowa (zwłaszcza pod koniec) wynagrodziła niedostatki poprzedniej. Wróciliśmy do problemów głównego bohatera, jego demonów przeszłości które ciągną się za nim do teraz.
Mam nadzieję, że pomimo tytułu trzeciego tomu (xD) wojna nie przyćmi wątków postaci.
Nie mogę dać więcej, bo poza scenami akcji nie ma tu nic godnego polecenia.
Przez pół książki ciągniemy się za jedną postacią, od potyczki do potyczki, które nie wnoszą niczego nowego oprócz faktu, że bohater jest wojownikiem dla którego jest ważny honor - no super, zrozumiałem już za 4 razem.
Pozostała część książki wygląda tak jakby pan Saulski nagrał się w Sekiro i Ghost of Tsushima i powiedział ,,Damn, czemu nikt z tego nie napisał książki?"
Fabryka Słów od kiedy pamiętam miała renomę kuźni książek o prostej tematyce, ładnej, growej okładce i bohaterach z szarego pogranicza moralnego.
В другій частині редактор покинув чат. Наче читаєш книгу від фоліо, стільки там одруків.
Трохи набридає коли автор за кожної нагоди повторює одну й ту ж фразу про те, який незвичайний головний герой. Дякую, це було зрозуміло ще в першій книзі, було б достатньо лише раз в пролозі нагадати.
Kocham za sceny batalistyczne! Podobają mi się tez przeskoki pomiędzy historiami bohaterów. Szok, że dopiero teraz zabrałam się za tą serię. Jestem bardzo na tak
Każdy człowiek jest wyjątkowy i niesie ze sobą niepowtarzalny bagaż doświadczeń. Życie też nie jest do końca sprawiedliwe i wyrozumiałe dla nas, dlatego każdy z nas znajduje się w sytuacji unikatowej i nieznanej nikomu innemu. Przez to często trudno nam zrozumieć siebie nawzajem. Nierówne szanse, różnorodne przypadki i jakiś rodzaj siły sprawiają, że mierzymy się z czymś odmiennym od tego, z czym muszą zmierzyć się inni ludzie. Powiedzenie, które mówi, że trzeba przejść w czyiś butach, by go zrozumieć, jest bez wątpienia racjonalne. Czy jesteście gotowi spróbować zrozumieć kogoś innego bez żadnego oceniania?
Kentaro po dokonaniu zemsty postanawia żyć samotnie, by nie skrzywdzić już innych osób. Jako zwykły wojskowy zostaje wcielony do armii Klanu Nagata. Klan wyjątkowy i legendarny, lecz niestety obecnie umierający. Na jego czele stoi Fukuro, który jest już umierającym staruszkiem. Natomiast jego syn nadal jest dzieckiem i to w dodatku chorowitym. Nikt nie ukrywa, że w niedługim czasie dziecko zostanie zabrane przez śmierć. Oddziały Manduków na razie nie ruszyły dalej, lecz w każdej chwili mogą to zrobić, a Klan mierzy się z rosnącą potęgą Klanu Węży – klanu, który zbiera najgorsze jednostki i słusznie zasługuje na miano Węża. Czy Klan Nagata ma jakąkolwiek przyszłość przed sobą? Czy ktokolwiek jest w stanie pokonać Manduków? Jaka w tym rola Kentaro?
Arkady Saulski udowodnił mi w swoich dwóch powieściach, że doskonale wie, co to znaczy warsztat literacki i przestrzega go, zarazem dając olbrzymie pole popisu dla wyobraźni i kreatywności. Nie miałam najmniejszych wątpliwości, że i w drugim tomie "Zapisków stali" potwierdzi swoje umiejętności. Tak też było.
Pisarz sprawił, że od pierwszych stron fabuła książki zawładnęła mną i dała możliwość zobaczenia wszystkich wydarzeń na własne oczy. Styl, jakim jest napisana, nie ogranicza umysłu, a daje iskrę, która tworzy całe obrazy i sprawia, że nie można oderwać się od powieści. To uczta dla czytelników pragnących zapomnieć o trudnej codzienności i gotowych, by stawić czoła zdarzeniom nie z tego świata, lecz w momencie lektury tak samo dla nich istotnych. Jedynym mankamentem okazało się dla mnie, że nadal nie umiem wyczuć tego charakterystycznego dla Japonii klimatu. Chciałabym dostać coś więcej niż nazwy wojowników czy broni, by przypomnieć sobie, że wyjściem do całości jest właśnie japońska kultura.
Od pierwszych stron doceniłam koncepcję określaną przeze mnie jako boczne spojrzenie. Mimo że głównym bohaterem pozostaje Kentaro, to przez pierwsze kilkadziesiąt stron obserwujemy Klan Nagata i jego zmagania. Oczywiście da się wyczuć obecność Ducha, lecz jest ona delikatna i dopiero wraz z biegiem historii zostaje zaznaczona waga tej obecności. Niesamowicie jest obserwować, jak nowi bohaterowie mogą zastanawiać się, kim jest ten wyjątkowy wojownik, jak powoli go poznają i dowiadują się, co się wydarzyło wcześniej w życiu Kentaro. To tak jakbyśmy jako czytelnicy dostali ponownie szansę na zapoznanie się z tą postacią. Pomiędzy tym pasjonującym zabiegiem jest niezmiernie wiele opisów walk, co z jednej strony w moim przypadku okazało się trudne i męczące, lecz z drugiej właśnie ta dokładność opisów sprawiła, że czułam, że i ja tam jestem.
Natomiast tematyka "Pani Ciszy" oczarowała mnie swoją wnikliwością i nietypowością poglądów. Autor w pozornie fikcyjnej opowieści zadał pytanie ważne dla wielu ludzi – co tak naprawdę świadczy o sile człowieka? Przedstawił on nam grupę różnorodnych wojowników, władcę klanu, medyków i małego chłopca, który umiera... W książce pojawiają się piękne słowa wskazujące na to, że małe dziecko robiące pozornie prostą rzecz może być tak samo silne jak samurajowie udający się na wojnę. Być może brzmi to absurdalnie, lecz w kontekście całej historii jest na pewno punktem wyjścia do głębokich przemyśleń i uświadomienia sobie, że nasze życia i doświadczenia są na tyle różne, że dla niektórych radzenie sobie z codziennością może okazać się wojną z innymi, wojną z samym sobą i z własnymi demonami. Siła nie tkwi w sile fizycznej, ale w sile umysłu.
Niemniej autor nie ogranicza się wyłącznie do tego wątku, ale idzie krok dalej, pozwalając czytelnikom zrozumieć, jak jedno wydarzenie może być postrzegane odmiennie przez różne strony konfliktu. Człowiek stojący przed nami – nasz wróg – niekiedy może mieć tak samo logiczne powody, by zachowywać się w dany sposób, jak my sami mamy. Perspektywy mogą być na tyle inne, by niekoniecznie mogły być zrozumiałe dla drugiej strony. A w tym wszystkim olbrzymią rolę gra wiara w nas samych, nasze poglądy i cel, do którego dążymy.
Chciałam jeszcze odnieść się do bohaterów. Pisarz ewidentnie skupia się na pierwszoplanowych postaciach, co jest jak najbardziej słuszne, lecz mimo to pragnęłabym jeszcze większego pogłębienia osobowości bohaterów drugorzędowych i epizodycznych. Dałoby to poczucie, że nie tylko sama historia jest prawdziwa, ale i ludzie będący tam są jej częścią. Jednak wracając do Kentaro, jest to mężczyzna o charakterze niejednoznacznym i trudnym do przewidzenia. Sam z sobą walczy i my tę walkę możemy obserwować. Kentaro ma bardzo jasne zasady, które przestrzega, lecz nawet wśród nich pojawiają się sprzeczności i wątpliwości.
Czytając "Panią Ciszę", miałam wrażenie, że z każdą kolejną powieścią Arkady Saulski wykazuje się niesamowitym rozwojem swoich pisarskich umiejętności. Nie boi się ograniczać wyobraźni i kreatywności, więc czerpie z nich całymi garściami, dając szansę czytelnikom na zapoznanie się z niesamowitą i niezapomnianą opowieścią. Z wielką niecierpliwością czekam na zakończenie trylogii "Zapiski stali".
Bez wątpienia "Zapiski stali" trafią do grona moich ulubionych książek fantasy inspirowanych Japonią. W drugim tomie Autorowi udało się utrzymać klimat feudalnej Japonii - a nawet go podkręcić. Wierni samurajowie gotowi oddać życie za swego daimyō, czy to w walce czy w rytualnym seppuku, jeśli zawiodą; klan dla którego najważniejsza jest sprawiedliwość; a przeciwko nim ludzi podstępni, za grosz mający honor. Choć tak jak w pierwszym tomie, postacie sprowadzają się do pewnych archetypów (wierny samuraj, sprawiedliwy pan, miłosierna lekarka), idealnie pasuje to do konwencji kina samurajskiego, które zapewne stanowiło dużą inspirację dla Autora. To przede wszystkim historia miecza i honoru oraz tajemniczego wojownika, który zdaje się niepokonany.
Gdzie jest Kentaro?
Drugi tom "Zapisków stali" rozpoczyna się w niezwykle interesujący sposób - zamiast bezpośrednio podjąć wątki z tomu pierwszego, przenosimy się w miejscu i czasie. To nadal Nippon, któremu coraz bardziej zagraża inwazja Manduków, jednak północ ma własne problemy. To tam poznajemy klan Nagata, którego niegdyś wspaniały przywódca jest obecnie starcem, a jego jedyny potomek zmaga się z tajemniczą chorobą. Na dodatek, ziemie klanu Nagata atakowane są przez Węże - banitów, których jest coraz więcej przez najazd Manduków. Przez długi czas towarzyszymy nie Kentaro, a Kitsune. Obaj są jak dwie krople wody - lojalni, waleczni i żyjący wyłącznie dla swego pana/klanu.
Taki zabieg - przedstawienie pozornie nowej historii, z nowym bohaterem może drażnić. Mnie jednak ogromnie zaciekawił. Nie tylko dlatego, że podskórnie dało się wyczuć, że Duch może pojawić się w każdej chwili - taki zabieg pozwolił wprowadzić kolejne motywy kina samurajskiego, a w odniesieniu do pierwszego tomu skontrastować różne postawy panów feudalnych, którzy obaj w swoim mniemaniu kierowali się przede wszystkim losem swych poddanych.
Kentaro przypomina wędrownego ronina, który niczym Rurouni Kenshin ze znanej mangi, wykorzystuje swoje umiejętności, aby pomagać, stawać po tej stronie, którą uzna za słuszną. Jako taki bohater może w każdym tomie znajdować "nową rodzinę" do opieki. Jednocześnie obie części łączy - oprócz postaci Ducha Kentaro i najazdu Manduków - motyw magiczny. Zdaje się, że najeźdźców nie sposób pokonać samym męstwem i trzeba uciec się do mrocznej magii. Rodzi to oczywiście pytanie, czy walka z Mandukami usprawiedliwia jej użycie i poświęcenie życia niewinnych?
Na uznanie zasługuje także ponowne prowadzenie wątku chłopca - tak jak w pierwszej części na drodze Kentaro staje chłopiec, który czasami kradnie dla siebie poszczególne akapity. Jednak tak jak w przypadku dwóch różnych przywódców klanów, tak w "Pani Ciszy" wprowadzony chłopiec nie jest już ubogim dzieckiem, dla którego największym skarbem jest rodzina; tym razem jest to syn samego daimyō. Tak jak jego poprzednika wyróżnia go hart ducha, brakuje mu jednak czego innego - zdrowia. Również kobiety, które spotyka na swej drodze Kentaro można porównywać i przez pryzmat relacji samuraja z nimi oceniać jego charakter.
WIĘCEJ MAGII Zaletą drugiego tomu trylogii o Nipponie jest wprowadzenie większej ilości wątków magicznych, które jednocześnie idealnie pasują do tego świata. Duch spotyka na swojej drodze Panią Ciszę, która tak jak on jest nadludzko sprawną wojowniczką. Do tego pojawiają się wątki tajemnego klasztoru, którego mnisi chcą tak jak Mędrzec osiągnąć nieśmiertelność. Autor popisał się niezłym kunsztem wyobraźni opisując miejsce ukrycia klasztoru.
Rozszerzony został także zakres "mocy" różnych postaci. Obok Nieśmiertelnych, dostaliśmy Nieumarłych, a także wiedźmy. A wszystko to w duchu pewnej "japońskości", przez co te elementy fantastyczne idealnie pasują do Nipponu.
Jak przystało na drugą część, pojedynki są bardziej spektakularne, wrogowie trudniejsi do pokonania, a gejzery krwi z odciętych kończyn zdają się nie mieć końca. Komu podobał się pierwszy tom, będą zadowoleni!
PANI CISZA A CZERWONY LOTOS Choć świetnie się bawiłam przy drugim tomie, to w porównaniu do pierwszego dużo słabiej wypadają postacie drugoplanowe. Kitsune jest zbyt podobny do Kentaro; obu można opisać przede wszystkim jako wiernych samurajów. Lekarka jest nijaka, nie ma absolutnie żadnych wad - i wypada znacznie gorzej niż obiekt westchnień Kentaro z pierwszego tomu.
Na szczęście tytułowa Pani Cisza ma znacznie większą rolę do odegrania niż Czerwony Lotos. Myślę, że wielu Czytelników doceni tą postać - choć ja uważam, że tak jak poprzednio, potencjał tej postaci nie został w pełni wykorzystany,
Największy zawód stanowi jednak brak większego znaczenia Nieśmiertelnej czy Nieumarłego - odniosłam wrażenie, że te postacie w gruncie rzeczy nie mają znaczenia dla fabuły. Ich moce przedstawiane są jako ważne, by ostatecznie nie wpłynąć na losy świata. Równie dobrze w miejsce Nieśmiertelnej czy Nieumarłego można wstawić ukochaną/syna/inną ważną dla głównego bohatera postać, za którą jest gotów walczyć. Z tego powodu plot twist na końcu drugiego tomu sprawia, że zakończenie jest raczej słabe - po całym budowaniu intrygi, uchodzi z niej napięcie, kiedy Czytelnik ma wrażenie, że to wszystko nie miało większego znaczenia, wychodzącego poza emocjonalną relację Kentaro z bohaterami.
Mimo wad, drugi tom podobał mi się tak samo jak pierwszy. Wspaniały klimat kina samurajskiego oraz wciągająca fabuła sprawiły, że już od pierwszych stron nie mogłam się oderwać. Teraz pozostaje czekać na finał tej opowieści!
Drugi tom serii "Zapiski stali" rozpoczyna się... zaskakująco.
Oto pan Fukuro, daimyo klanu Nagata, wypowiada wojnę klanowi Węży, który od lat nastaje na jego ziemie, sieje spustoszenie i zagarnia kolejne wioski. Sam Fukuro jest już jednak słabowitym starcem, a jego syn i jedyny dziedzic, pan Koneko, ma sześć lat i cierpi na tajemniczą, nieuleczalną chorobę, która pozbawia go sił i nadziei na długie życie. Klan Nagata umiera, a pokonanie Węży prawdopodobnie ma być jego ostatnim osiągnięciem.
No dobra, wszystko fajnie, ale pewnie też się zastanawiacie, gdzie w tym wszystkim jest Kentaro?!
Początkowo byłam mocno zaskoczona tym, że Saulski rzucił nas bez żadnego ostrzeżenia w całkowicie nowe miejsce. Historia wydawała się zupełnie niepowiązana z wydarzeniami z pierwszego tomu, narracja była prowadzona z punktu widzenia nowych bohaterów, Duch pojawiał się jedynie sporadycznie, a ja wprost nie mogłam się doczekać tego momentu, gdy Kentaro powróci na dobre i w końcu zacznie wymachiwać kataną! Może dlatego pierwsza część książki trochę mnie wymęczyła. Na szczęście potem było już zdecydowanie lepiej.
Nie mam pojęcia, dlaczego zaraz po premierze "Pani Cisza" zbierała raczej niskie oceny (teraz na szczęście już się to zmieniło). W końcu prawie wszystko jest w niej naprawdę świetne!
Po pierwsze, Saulski serwuje nam nowe, ciekawe fantastyczne motywy i makabryczne pomysły (dochodzę do wniosku, że im bardziej makabryczne, tym lepiej, a obiecuję Wam, że będzie wyjątkowo mrocznie!). W tej części wątek magiczny był jeszcze ciekawszy, a motyw tytułowej Pani Ciszy miał świetny potencjał, ale wydaje mi się, że nie został do końca wykorzystany (bardzo podobał mi się też wątek czarownic - szkoda, że o nich było jeszcze mniej!).
Po drugie, już od pierwszych stron zapadamy się w ten niesamowicie przemawiający do czytelnika klimacik feudalnej Japonii - widać, że autor inspiruje się wieloma elementami kultury Kraju Kwitnącej Wiśni, które tworzą efektowne i ciekawe tło dla wydarzeń.
Po trzecie, wszystkie miejsca, do których zabiera nas Saulski, są przepięknie wykreowane, opisane tak barwnie, że aż stają przed naszymi oczami - zarówno Dom Spokoju z kunsztownie wykonaną Paszczą Wieloryba, jak i mroczny Zgniły Las, przerażające ziemie Klanu Węży i... wiele innych miejsc, które odwiedzicie razem z bohaterami!
Dodajmy do tego jeszcze dobrze napisane, dynamiczne i wciągające sceny walki oraz bardzo przyjemnych bohaterów, których od razu zaczynamy lubić, a dostaniemy świetną lekturę, jaką jest "Pani Cisza". I w sumie jedyne, co zgrzyta w tej historii, to zupełnie niepotrzebny i bezsensowny wątek miłosny, zawiązujący się zupełnie znikąd. No dobrze, brakuje tu też dokładniejszego wytłumaczenia, skąd Kentaro w ogóle wziął się wśród wojowników klanu Nagata. I czemu tak długo nikt nie zauważył, że potrafi walczyć lepiej od pozostałych.
"Pani Cisza" może wydawać się jedynie luźno powiązana z wydarzeniami z pierwszego tomu, jednak jest częścią większej historii - w końcu w tle wciąż toczy się konflikt Nippończyków z barbarzyńskimi najeźdźcami, Mandukami! Chociaż teoretycznie można czytać tę część bez znajomości "Czerwonego Lotosu" (pojedyncze nawiązania do wydarzeń sprzed kilku lat uda się jakoś ogarnąć), to szczerze tego nie polecam! Saulski stworzył naprawdę fascynującą opowieść, z której nie będziecie chcieli/chciały (i nie powinni_yście) uronić ani kropelki!
"Czerwony Lotos", czyli pierwsza część trylogii Arkadego Saulskiego "Zapiski stali" spodobała mi się mimo najróżniejszych recenzji na stronach internetowych, dlatego też byłem ciekaw dalszych losów Kentaro i tego co tym razem zgotuje mu autor. Nie muszę zatem mówić, że z wielkim entuzjazmem sięgnąłem po kontynuację przygód Ducha, czyli powieść pod tytułem "Pani Cisza". Miałem nadzieję, na ponownie, dobrą i lekką historię z naprawdę dobrze oddanym klimatem Azji. Niestety, nie wszystko poszło po mojej myśli, choć nadal jest dobrze.
Książka, tak jak poprzednia część, podzielona została na trzy Omote. W pierwszym praktycznie nie widzimy Ducha, jedynie czasem w historii przewija się gdzieś w tle, niczym prawdziwy duch, choć możemy się jedynie domyślać, że to Kentaro. Głównym bohaterem pierwszej części powieści jest za to Kitsune Hayai, shomyo, służący klanowi Nagaty. Klan ten powoli popada w ruinę, stary daimyo podupada na zdrowiu, a jego kilkuletni syn prawdopodobnie umrze jeszcze przed nim. Tymczasem klan Węży, czyli zbieranina wszelkiego rodzaju banitów, roninów i innych wyrzutków coraz zacieklej atakuje klanowe ziemie. Kitsune Hayai musi poprowadzić samurajów oraz ashigaru do boju, by ochronić lud oraz honor klanu.
Pierwsza część skupia się przede wszystkim na walkach prowadzonych przez obydwa klany oraz rozterkach shomyo, który nie chce zawieść swojego pana. Całość jest opisana dosyć ciekawie, widać, że autor naprawdę ma ogromną wiedzę na temat Azji i spokojnie mógłby prowadzić wykłady na wiele różnych tematów związanych z tym kontynentem. Dzięki temu czuć specyficzny klimat podczas lektury. Naprawdę bardzo doceniam to jak Arkady Saulski potrafi zbudować azjatycki klimat dzięki swojej przeogromnej wiedzy i myślę, że jest to jeden z powodów, dzięki którym książki o Kentaro są tak dobre.
Wspomniany Kentaro jako bohater prawie pierwszoplanowy pojawia się w drugiej połowie pierwszego Omote i powoli przejmuje pałeczkę od Kitsune, stając się głównym bohaterem powieści. Jest to ciekawy zabieg, podobało mi się takie stopniowe przejmowanie kontroli przez Ducha. Kolejne części powieści to typowa historia z motywem drogi, podczas której Kentaro napotyka kolejne trudności w drodze do celu. Są bóstwa, magia i walka na miecze, czyli komplet z pierwszej części. Mam wrażenie, że tych typowo samurajskich pojedynków jest mniej w porównaniu z "Czerwonym Lotosem" na co niestety ubolewam, gdyż akurat mi podobały się krwawe pojedynki japońskich wojowników.
Muszę także wspomnieć o postaci Pani Ciszy oraz satysfakcjonującym mnie zakończeniu wątku młodego Koneko. Akurat te aspekty powieści na zdecydowany plus. Ciekawi mnie co wydarzy się w ostatniej części trylogii, gdyż już sam tytuł, czyli "Bitwa Nieśmiertelnych" sugeruje, że może to być epickie zakończenie "Zapisków stali".
"Pani Cisza" wcale nie jest złą książką, lecz przegrała z moimi oczekiwaniami i poprzeczką, którą autor sam sobie ustawił na znacznej wysokości "Czerwonym lotosem". Uważam, że pierwsza część trylogii była lepszą książką, jednak ta nadal broni się azjatyckim klimatem, wiedzą autora na temat kultury, religii oraz walki Dalekiego Wschodu, a także ciekawymi opisami i zabiegami stylistycznymi. Na pewno sięgnę po "Bitwę Nieśmiertelnych", by zobaczyć jak zakończyła się historia Kentaro oraz jego bliskich.
Po więcej recenzji zapraszam na Instagrama @chomiczkowe.recenzje oraz na bloga chomiczkowerecenzje.blogspot