Gabriel Amorth, egzorcysta, sporządził klasyfikację pięciu stopni nękania człowieka przez złego ducha: kuszenie, dręczenie, obsesje, nawiedzenie i opętanie. Zapomniał jednak o jeszcze jednym, najgorszym: gdy wszystko to spotyka cię jednocześnie…
Marek Suchocki „Suchy”, boss kontrolujący półświatek północno-wschodniej Polski, może uważać się za szczęśliwego człowieka. Ma piękną żonę, jeszcze piękniejszą kochankę, dwoje zdrowych dzieci, własny pub, luksusowy dom i mnóstwo gotówki. Sielanka kończy się jednak, gdy jego najgroźniejszy konkurent wychodzi z więzienia i brutalnie upomina się o powrót na przestępczy tron w regionie. Porachunki kończą się tragicznie – Marek spada ze schodów i doznaje poważnego urazu mózgu. Kiedy po tygodniowej śpiączce odzyskuje przytomność, okazuje się, że jego grupa została rozbita, a wszystkie pieniądze zarobione przez lata przestępczej działalności zniknęły. Jego przeciwnik, przez swoje głośne i bezkompromisowe dokonania ochrzczony niegdyś przez media „Grzesznikiem”, daje się poznać jako genialny psychopata, który nie zna litości. Stawia „Suchego” przed wyborem – albo ustąpi, albo zostanie mu odebrane wszystko, czym kiedykolwiek się cieszył. Na domiar złego wkrótce po wypadku ujawniają się nowe, przerażające zdolności Marka. Zaczyna widzieć duchy, nieokreślone cienie, a do tego potrafi rozpoznać ukryte w ludzkim ciele demony…
Nowe, odświeżone i poprawione przez autora wydanie „Grzesznika”, powieści za którą Artur Urbanowcz („Gałęziste”, „Inkub”, „Paradoks”) otrzymał w 2017 roku prestiżową Nagrodę Polskiej Literatury Grozy im. Stefana Grabińskiego.
„Grzesznik” bardzo umiejętnie oscyluje na granicy powieści sensacyjnej z gangsterskim sznytem a klasyczną powieścią grozy. Jego fabularne rozwiązania zaskakują, chociaż horrorowy wyjadacz będzie musiał przymknąć oko na pewne pomniejsze gatunkowe klisze, od których nie sposób było tutaj uciec. A mimo to, „Grzesznik” potrafi porwać oryginalnością, zszokować tam, gdzie najmniej spodziewamy się uderzenia. Całości dopełniają doskonale skonstruowane postacie mafijnej bandy, Suchego i samego Grzesznika, oraz paranormalne motywy trzymające w napięciu czytelnika aż do samego końca. To powieść, która czasami bawi, czasami wywołuje lęk, a czasami przeraża tak, że aż trudno złapać oddech. Jest dynamicznie, jest męsko, jest mrocznie, czyli tak, że nie sposób się oderwać.
"Grzesznika" czytałam przed kilku laty i zrobił na mnie duże wrażenie, dlatego bardzo mnie ucieszyła wieść o poprawionym wydaniu, tym bardziej że pod szyldem Wydawnictwa Vesper, które słynie z wysokiej jakości i dopracowania w każdym calu zarówno treści, jak i szaty graficznej.
Moja słaba pamięć niestety nie pozwoliła wyłapać mi wszystkich zmian i poprawek, jednak ponownie z przyjemnością zanurzyłam się w pokręcony świat suwalskiego gangstera Suchego. Lektura nie tylko wywołuje ciarki, skłania do refleksji nad własnym życiem, ale niewątpliwie może przyczynić się do obawy przed spoglądaniem w lustra.
Książka opowiada historię gangstera Suchego, który rządzi w mieście do czasu, gdy z długiej odsiadki wraca wcześniejszy król półświatka zwany Grzesznikiem. Okazuje się jednak, że utrata wpływów w mieście to najmniejszy problem Suchego. Zaczynają dziać się rzeczy, których nie rozumie. Czy to halucynacje spowodowane urazem głowy, czy coś więcej? Traci nie tylko swoich ludzi, zgromadzony majątek i zaufanie rodziny, ale nawet samemu sobie nie może już ufać. Im dalej w las, tym więcej wychodzi z niego duchów i trupów, tym dotkliwiej odczuwamy dezorientację i strach bohatera, tym bardziej grzęźniemy w jego chaosie i obłąkaniu.
Mogę jedynie powtórzyć to co napisałam przed trzema laty, że połączenie kryminału z powieścią grozy udało się autorowi bezbłędnie, a książka trzyma w napięciu do ostatniego zdania. Pozostawia czytelnika z kłębowiskiem myśli, nie tylko nad losem bohatera, ale i nad własnym. A zakończenie? Bardziej pokręconego nie można byłoby oczekiwać. Ujmując całość w dwóch słowach – pełna satysfakcja!
Muszę przyznać, że otwierając książkę spodziewałam się horroru z krwi i kości. Rzadko czytam opisy książek, dlatego nie byłam przygotowana na to, co zastałam na początku. Kiedy okazało się, że dostałam możliwość obserwowania życia gangstera, bez żadnych paranormalnych wstawek, moje zaskoczenie było spore. Ostatecznie wydarzenia, które kwalifikują książkę do kategorii horroru, przychodzą w powieści o wiele później niż jako czytelnik zakładałam. Przez początek byłam nastawiona dość sceptycznie. Okazało się jednak, że… wciągnęłam się jak diabli. Całość podano w sposób, który mi przypasował. Wciągnęło mnie czytanie o gangsterze i obserwowanie jak traci władzę. Co więcej, w pewnym momencie jednocześnie mu kibicowałam, a z tyłu głowy miałam myśl: w sumie ci się należało. Po odłożeniu książki, czekałam tylko na chwilę wolnego aby z powrotem zacząć czytać, bo byłam bardzo ciekawa, co jeszcze spotka głównego bohatera. Wyjaśnienie jest logiczne. Czytając je, wszelkie rzeczy, które mi nie do końca przypasowały, zaczęły wskakiwać na swoje miejsce i mieć sens. Uważam, że nie jest to książka straszna. Czytając wstawki związane z widzeniem duchów, demonów i wszelkich innych stworów nie czułam strachu. Chyba warto podkreślić to na wstępie jeśli ktoś chciałby się za ,,Grzesznika” zabrać. Lepiej nie nastawiać się na coś, przez co nie będziemy spać po nocach. Oczywiście, że nie byłabym sobą gdybym nie pomarudziła. Dwie rzeczy! Nadużywanie słowa ,,paradoks” doprowadzało mnie do szału. Nie wnikam czy to był celowy zabieg, ale w pewnym momencie było to po prostu irytujące. Niektóre dialogi brzmiały dziwne. Szczególnie te z podawaniem bohaterowi informacji oraz definicji. Czułam się trochę jakbym przeglądała Wikipedię.
Artur Urbanowicz zawodowo zajmuje się matematyką, informatyką i wykładaniem na Uniwersytecie Gdańskim. Od dziecka uzależniony od pisania, wymyślania różnych historii i zafascynowany horrorem pod każdą postacią. Wychodzi z założenia, że literatura ma pełnić funkcję przede wszystkim rozrywkową, więc w swoich tekstach stawia na lekkość, bawienie czytelnika, manipulowanie nim i obowiązkowe zaskoczenie na końcu. Do tego jest ponoć chorobliwym perfekcjonistą. Jak dotąd wydał w 2015 roku powieść „Gałęziste”, a kilka dni temu w sklepach pojawiło się jego najnowsze dzieło, pt. „Grzesznik”.
Marek „Suchy” Suchocki jest bossem suwalskiego półświatka. Po 10 latach pełnienia tej funkcji dowiaduje się, że z więzienia wychodzi jego najgroźniejszy konkurent, po którym przejął władzę. Nagle ktoś mu zaczyna na mieście mącić – a to cegła rzucona w okno, a to obelżywy napis namalowany sprayem na ścianie domu. Suchy nie czeka na dalszy rozwój wypadków i wespół ze swoimi wiernymi ludźmi postanawia raz na zawsze stawić czoło swemu oponentowi. Porachunki nie kończą się dobrze – w ich trakcie Marek spada ze schodów i doznaje silnego wstrząsu mózgu. Kiedy budzi się po tygodniu spędzonym w śpiączce jest jeszcze gorzej – okazuje się, że jego grupa została rozbita, a wszystkie pieniądze zarobione przez lata przestępczej działalności zniknęły. Jego przeciwnik, przez swoje brutalne i bezkompromisowe dokonania ochrzczony niegdyś przez media Grzesznikiem, daje się poznać jako genialny, niesamowicie inteligentny psychopata, który nie zna litości. Stawia Suchego przed wyborem – albo ustąpi, albo zostanie mu odebrane wszystko, czym tylko kiedykolwiek się cieszył. Na domiar złego, wkrótce po wypadku ujawniają się nowe, przerażające zdolności Marka...
Urbanowicz, który zadebiutował 2 lata temu słowiańską powieścią grozy „Gałęziste”, tym razem połączył konwencję klasycznego literackiego horroru z powieścią gangsterską. Już samo to jest nowatorskim posunięciem. W swoich rodzinnych Suwałkach powołał też do życia mafię na wzór tej z Pruszkowa. Na początku fabuły w ogóle nie czuć, że to horror, prędzej co najwyżej thriller. A jednak na tym etapie powieści to nie przeszkadza, gdyż dzięki temu bardzo dobrze poznajemy Suchego, zarówno w jego życiu prywatnym, jak i „zawodowym”. Poznajemy jego żonę, dzieci, siostrę i matkę, która jest kłopotliwa ze względu na swoją demencję. Poznajemy także ludzi Suchego, a równocześnie jego kumpli. Każdy z nich jest ekspertem w swojej dziedzinie i każdy z nich zajmuje się czymś innym w obrębie grupy: jeden jest typowym kanciarzem, drugi typowym mięśniakiem, a inny ma tzw. gadanie – tak samo jak i Suchy, który uwielbia gadać w każdych okolicznościach. Chłopaki, pomimo pewnych różnic, trzymają się razem bez względu na okoliczności, a na pierwszym miejscu stawiają rodzinę, wygody i majątek. Panowie, nie tylko „pracują”, ale i wypoczywają razem, w gronie swoich rodzin.
Artur Urbanowicz w „Grzeszniku” osiąga szczyt literackiej manipulacji. Odbiorca ma od samego początku świadomość, że powieść ta ma drugie dno i chce tak zdyscyplinować własne myśli, aby opleść je wokół misternie przygotowanego scenariusza. Nie ma szans. Wierzchnia, gangsterska powłoka fabuły, która nieustannie balansuje pomiędzy czarnym humorem a realnym poczuciem grozy, tak absorbuje uwagę, że nie ma szans, żeby od początku wyłapać właściwe przesłanie. Co rzuca się w oczy od razu w porównania do debiutu? Urbanowicz zmienił swoje podejście do budowania napięcia i nastroju grozy, proponując krótsze rozdziały, ale przede wszystkim rezygnując z obszernych opisów. Stawia głównie na celowo przerysowane i cięte dialogi, niesamowicie żwawą akcję oraz stale rosnące napięcie. Nie zmienia to faktu, że skupiony czytelnik dobrze wie, iż zaproponowana zmiana stylu jest pomysłową pułapką, którą autor serwuje w taki sposób, aby właściwy charakter powieści został odkryty jak najpóźniej. Dlatego niesamowicie trudno jest przewidzieć finał. A on naprawdę zaskakuje.
Konkretne odpowiedzi na pytania, autor ukrywa głęboko w postawie głównego bohatera. Kreacja Suchego w ogóle zasługuje na uznanie – jest to typowy samiec alfa, brutalny i bezkompromisowy, grzeszy dla przyjemności, nie szanuje swojej rodziny, stosuje przemoc fizyczną i psychiczną, zdradza, kłamie, a tym, co dodaje mu skrzydeł jest strach w oczach innych ludzi. Urbanowicz serwuje swojemu bohaterowi wstrząsający rozkład zajęć, w którym męczące go koszmary senne stanowią jedynie wstęp. Jasnym dla odbiorcy jest, że coś zaczyna przejmować kontrolę nad duszą Suchego i pojawia się coraz silniejsze podejrzenie, że jest on opętany.
Autor tak skonstruował całość, że pomimo tego iż czytelnik bacznie śledzi coraz dziwniejsze poczynania Marka Suchockiego, to jednak najmocniej intryguje go tytułowy Grzesznik – Grzegorz „Samiel” Samielewicz, wyjątkowo inteligentny, bardzo pewny siebie, niezwykle czujny, stanowczy i bezczelnie opanowany mężczyzna, który każdorazowo tak kieruje rozmową, aby jego rozmówca w pełni mu ufał i widział w nim najwierniejszego przyjaciela. Bez nadmiernego zastanawiania się widać zatem, że Samiel to świetny manipulator, który przy pomocy filozoficznych wypowiedzi i odpowiednio dostosowanej retoryki jest w stanie przekonać do siebie w zasadzie każdego, w tym również czytelnika. Odbiorca mimowolnie zaczyna uzasadniać sobie jego słowa i się w ogóle nad nimi zastanawiać. Niesamowity jest fakt, jak bogaty materiał do przemyśleń wypowiada przez całą powieść Grzesznik, a najwięcej jest go oczywiście w trakcie każdego z siedmiu spotkań Suchego z Samielem. Oczywiście, nie bez przyczyny ich spotkań jest siedem – to nawiązanie do grzechów głównych, co wprowadza religijny wydźwięk, ale też potwierdza misterny plan autora.
Urbanowicz nie dość, że kreuje dopracowane i przekonujące postaci, to do tego tworzy wartościowy koncept, którego rozszyfrowanie wymaga trochę skupienia. W tej powieści nic nie jest dziełem przypadku, a odbiorca stale odczuwa emocje (na pewno nie nudę) i niesłabnące napięcie. Pod zewnętrzną warstwą fabularną, czyli gangsterskiej groteski i późniejszej atmosfery grozy ukryty jest tu duży wątek obyczajowy, w którym autor celowo skupia się na ciemnej stronie ludzkiego sumienia. Pomimo niesamowicie wciągającej akcji i wszechogarniającego napięcia stosunkowo łatwo jest wychwycić, że czasami trzeba dotknąć dna i dopiero wtedy przez autorefleksję przywrócić sobie szansę na poprawę swojego życia. Wtedy często na pomoc przychodzi drugi człowiek – wysłucha, doradzi, po prostu dotrzyma towarzystwa. Autor bardzo wyraźnie skupia się na przyjaźni, jednak równocześnie podkreśla, że z kolei nadmierna ufność może wyprowadzić człowieka na manowce. Jakby mimochodem pokazuje też, jak wbrew pozorom wiele może zdziałać, wydawałoby się że w obecnych czasach mocno zdezawuowane, proste słowo „przepraszam”.
Autor zaserwował również czytelnikowi nawiązania do swojego debiutu, np. powrót na znane już co poniektórym Cmentarzysko Jaćwingów i w las dookoła niego. Oczywiście wszystkie mroczne (i nie tylko) lokalizacje Suwalszczyzny są bardzo klimatycznie opisane. Dzieją się również takie rzeczy, które niełatwo logicznie wyjaśnić, a także trudno ocenić czy są jawą, czy jednak snem. Koszmary są bowiem bardzo istotną częścią tego mrożącego krew w żyłach spektaklu. „Grzesznik” zawiera w sobie również elementy paranormalne, co może niektórych zdystansować do lektury. Językowo Urbanowicz nie odbiegł od debiutu, bowiem wciąż mamy tu dużo kolokwializmów i wulgaryzmów w dialogach, co też nie każdemu może się spodobać, ale moim zdaniem w powieści dotyczącej gangsterów jest to jak najbardziej na miejscu i dodaje realności postaciom. Całość jest bardzo obrazowa i plastyczna, uważam, że mogłaby posłużyć za gotowy scenariusz filmowy.
Reasumując, „Grzesznik” od początku wciąga, najpierw bawi, by po chwili sprawić, że czytelnik zaczyna się niepokoić i w końcu bać, na końcu zaś rzuca go na samo dno ludzkiego sumienia. Artur Urbanowicz napisał nowatorską hybrydę, której mafijny charakter okazuje się jedynie zwodniczym wstępem do mrocznego finału. Odbiorca pochłania ją natychmiastowo, bowiem z czarnego humoru wyłania się tu klarowna powieść grozy, tak niespodziewana, treściwa i straszna – jest tak skomponowana, by czytelnik mógł sam poczuć jak smakuje ludzki egoizm. „Grzesznik” to zaskakująca, mroczna i niecodzienna pozycja, która równocześnie skłania do zadumy. Naprawdę polecam.
Recenzja znajduje się również na straszliwabuchling.blogspot.com
Gdy zaczynałam czytać „Gałęziste” nie wiedziałam jeszcze, że przepadnę. Utonę. Zgubię się w lesie i nigdy z niego nie wyjdę, czekając na nową książkę autora tej niezwykłej powieści grozy. Miałam szczęście, bo dane mi było recenzować „Gałęziste” w momencie, gdy wielkimi krokami zbliżała się premiera nowej powieści pt. „Grzesznik”. Już 7 sierpnia będzie dostępna w sprzedaży, a tymczasem zapraszam Was do lektury recenzji, która (mam nadzieję) rozwieje Wasze wątpliwości.
Głównym bohaterem „Grzesznika” jest Marek „Suchy” Suchocki – boss suwalskiego półświatka. Swoją gangsterską pozycję zbudował po aresztowaniu swojego poprzednika – Grzegorza „Grzesznika” Samielewicza. W życiu Marka wszystko układa się świetnie. Niestety, po piętnastu latach spędzonych w więzieniu Grzesznik wychodzi na wolność i po przejściu skomplikowanych operacji plastycznych, których celem jest rekonstrukcja jego zmasakrowanej przed aresztowaniem twarzy, powraca do Suwałk, by odzyskać swoją pozycję. Od tej pory życie Suchego zaczyna się komplikować, a porachunki mają tragiczne zakończenie. Marek spada ze schodów i doznaje wstrząsu mózgu. Gdy budzi się ze śpiączki, nic nie jest już takie, jak było wcześniej. Grupa, którą dowodził Suchy, zostaje rozbita, a jego pieniądze znikają z zagranicznych kont. Najgorsze jednak okazuje się to, co Marek zaczyna widzieć…
Przyznam szczerze, że zmyliła mnie ta powieść. Przed lekturą wiedziałam, że jest to horror, a jednak kompletnie o tym zapomniałam. Na początku bowiem (w przeciwieństwie do „Gałęzistego”, w którym niepokojące opisy znaleźć można już od pierwszych stron) nie dzieje się absolutnie nic paranormalnego. Trochę mnie to zmyliło, ale że gangsterskie historie całkiem lubię, czytałam z przyjemnością. Byłam nawet lekko zdziwiona, gdy autor zaczął wplatać przerażające wątki, bo zdążyłam się przyzwyczaić do ich braku. Artur Urbanowicz zwiódł mnie dość sprytnie, bo byłam tak zaaferowana faktem, że najwyższy czas zacząć się bać, że nie zwróciłam uwagi na oczywiste błędy dotyczące zdarzeń, które nie powinny mieć miejsca w takiej formie, w jakiej miały. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero w momencie, gdy przyszedł czas wyjaśnienia ich wpływu na całość fabuły. Ależ ci autorzy mają talent do ogłupiania blogerów!
Zacznę może od tego, co mi się nie podobało. Nie przypadł mi do gustu pomysł na rolę, którą pełniła siostra Suchego w tej historii. Nie przeszkadzało mi to do momentu, w którym nie została zaangażowana w pomoc Suchemu w niezwykle podbramkowej sytuacji. Przywiodło mi to na myśl historyjki z książeczek religijnych dla dzieci. Przepraszam, ale ja tego nie kupuję. Nie chcę zdradzać szczegółów, bo musiałabym Wam opowiedzieć całą fabułę, a wtedy czytanie książki mijałoby się z celem. Jeśli przeczytacie, dowiecie się, co mam na myśli. 🙂
A tymczasem koniec marudzenia, zajmijmy się teraz zaletami powieści.
Niewątpliwie najciekawszą postacią, która pojawia się na jej kartach, jest tytułowy Grzesznik. Ma w sobie coś magnetycznego, a przy tym jest błyskotliwym geniuszem. Przewyższa inteligencją wszystkich swoich podwładnych. Intrygujące jest również to, można w nim dostrzec rys psychopatyczny. Jest bezwzględnym mistrzem manipulacji, złym aż do szpiku kości. Może się wydawać, że ma to związek z jego karą pozbawienia wolności, ale pozory lubią mylić, a jego historia kryje w sobie coś znacznie głębszego. Wątpię, byście chcieli dotrzeć aż tak głęboko.
„Grzesznik” to powieść nieprzewidywalna i wielowymiarowa. Opowiada o rzeczach złych, które wywołują dreszcze, o których trudno jest zapomnieć i żyć ze świadomością, że są na świecie ludzie, którzy gotowi są zrobić coś tak ohydnego. Opowiada o wyrzutach sumienia, spirali grzechu i ludziach, którzy nigdy w życiu nie popełnili dobrego uczynku. Daje też solidny fundament pod rozważania na temat ludzkiej moralności. Autor porusza temat opętania, który intryguje i przeraża, sprawiając, że Czytelnik nie wie do końca, czy zdarzenia, które mają miejsce w książce są jawą, czy snem.
Fabuła powieści toczy się raz wolniej, raz szybciej, ale mnie wciągnęła na tyle, że zapomniałam o tym, co dzieje się dookoła i odkryłam, że jest już prawie trzecia w nocy, a ja jestem w samym centrum paranormalnej historii, która na pewno nie pozwoli mi zasnąć. „Grzesznik” jest niezwykle mroczny, a przy tym niebywale sugestywny. Czytając obie książki Urbanowicza nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że wszystko jest w nich opisane tak perfekcyjnie i z tak ogromnym wyczuciem, że trudno uwierzyć, by nie zdarzyło się to naprawdę.
Moment, w którym Czytelnik dowiaduje się, dlaczego Suchego spotykają takie okropieństwa, wbija w fotel. Cieszę się, że nikt nie widział mnie podczas lektury, bo moje oczy musiały wówczas wyglądać jak dwa kształtne spodki. Dodatkowo zakończenie powieści pozostawiło we mnie poczucie wszechobecnego niepokoju, który sprawia, że wciąż myślę o tej książce. I co najgorsze, nie mogę przestać. Mam wrażenie, że będzie to znak rozpoznawczy Urbanowicza – to już druga jego powieść i każda z nich zadziałała na mnie w ten sam sposób.
Martwi mnie tylko fakt, że na kolejną jego książkę będę zmuszona zaczekać o wiele dłużej niż miesiąc.
Po raz kolejny Artur Urbanowicz mnie zachwycił, przestraszył i dał mi do myślenia. Ta literacka podróż okazała się pełna wrażeń, przerażająca i jednocześnie fascynująca...
Zimą tego roku miałam okazję czytać debiut pana Artura Urbanowicza pt. „Gałęziste” i przyznam, że książka ta przypadła mi do gustu oraz zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie – może pomijając fakt, iż później bałam się wchodzić do lasu. Teraz miałam przyjemność czytać już drugą książkę, która wyszła niedawno spod pióra autora. Czy wrażenia były równie pozytywne?
Suchy – Marek Suchocki to szef gangu prosperującego na Suwalszczyźnie. Jego głównymi zajęciami są: zastraszanie, pobicia, prowadzenie lokalu, spotkania z kumplami, gra w nogę, utrzymanie żony i dzieci oraz umilanie sobie czasu z kochanką. Niestety, jego beztroskie życie zaczyna mu uprzykrzać mężczyzna, który właśnie wyszedł z więzienia – „Grzesznik” – były boss półświatka, którym teraz kieruje Marek. Na domiar złego Suchy po pewnym incydencie zaczyna dziwnie się czuć, widzi różne pokręcone rzeczy i doświadcza także fizyczne równie niewyjaśnionych rzeczy. Czy Grzesznik zagraża Suchemu? Czy jego pozycja bossa jest wciąż bezpieczna? Czym są halucynacje wzrokowe i dotykowe, które nawiedzają go na każdym kroku? Czy Marek zwariował, a może da się to jakoś logicznie wytłumaczyć?
Staram się nigdy nie porównywać książek do siebie, ale chciałabym jednak zrobić tu mały wyjątek. „Gałęziste” oraz „Grzesznik” są książkami od siebie bardzo różnymi, lecz mają kilka wspólnych cech, chociażby miejsce akcji (osadzenie fabuły), czy też to, że obie opierają się na momentach grozy i posiadają liczne elementy paranormalne. Właśnie dzięki temu można szybko odgadnąć, że obie zostały napisane przez jedną osobę. Gdy skupimy się na różnicach, zauważymy m.in. że w debiucie było wiele opisów otoczenia (na co zwróciło uwagę dużo czytelników), tutaj całkowicie tego brak. W poprzedniej książce bohaterowie byli skrajnie różni od siebie, byli bardzo wyraziści i indywidualni, w „Grzeszniku” postacie również są ciekawe na swój sposób, ale bardziej pospolite, schematyczne, zaryzykuję stwierdzenie, że mniej zapadające w pamięci. Dużą różnicę zauważyłam też w stylu językowym. W „Grzeszniku” język jest luźniejszy, przystępniejszy. Dla jasności – broń Boże nie oceniam czy jest to lepsze, czy gorsze. Uważam, że obie pozycje są na swój własny, indywidualny sposób dobre, lecz różne od siebie, co było fajne, bo poznaliśmy autora z innej twórczej strony.
Książka ta jest ciekawą mieszanką humoru i grozy. Żarty i zabawne sytuacje są częste, niestety nie wszystkie z nich wywołują uśmiech na twarzy (przynajmniej na mojej nie wywołały), być może to kwestia rodzaju poczucia humoru i akurat ten nie do końca do mnie przemawia, jednak uważam, co ważne, że pasuje on do postaci i fabuły, jestem skłonna uwierzyć, że właśnie takie żarciki mają polscy gangstery. Jeśli chodzi natomiast o chwile grozy to przyznam, że było pół na pół, momentami naprawdę potrafiłam się wzdrygnąć i zapalać światło w pokoju, żeby tylko nie siedzieć w półmroku, ale były również fragmenty, które z założenia powinny przyprawiać o gęsią skórkę, lecz tego nie zrobiły.
Chciałabym również wspomnieć o dwóch głównych bohaterach – Suchym i Grzeszniku. Ten drugi jest bardzo ciekawą postacią – tajemniczą, złowrogą, budzącą swego rodzaju respekt oraz jak się okazało zaskakującą. Marek natomiast to postać, która nie wzbudziła we mnie sympatii, lecz jest to ciekawie skonstruowany bohater, zdecydowanie realny i autentyczny – tak właśnie wyobrażałabym sobie prawdziwego gangstera, tak według mnie zachowywałby się szef gangu.
W treści znajdziemy mocne nawiązania do dobra i zła, piekła i nieba, szatana i Boga, po prostu do religii, co również staje się charakterystyczne dla autora. Podoba mi się również to, że książka ta niesie w sobie przesłanie. Mam nadzieję, że każdy zdoła je odczytać, nawet jeśli przyjmie swoją własną interpretację mądrości z niej płynącej.
„Grzesznika” serdecznie polecam zarówno osobom, które są już po lekturze debiutu pana Artura i którym się on spodobał (na tej książce również się nie zawiedziecie), ale również tym, którzy jeszcze nie czytali nic tego autora – będzie to świetny start, oczywiście jeśli lubicie tematykę gangsterską oraz paranormalną z odrobiną dreszczyku grozy. Ja zdecydowanie po kolejne książki autora będę sięgać w ciemno, wpasowują się one idealnie w mój gust czytelniczy.
Another amazing book from the polish author Artur Urbanowicz. This was my third book written by Artur Urbanowicz and so far it was probably my second favourite but also it makes me realise that Artur Urbanowicz is criminal underrated.
After reading this book I need to say that Artur Urbanowicz have surprised me with this book in a good way of course. Because it really felt like a masterpiece.
The description of this book is very misleading I need to say after reading this book because it really have taken a entire new turn after like 2/3 part of this book. Because this book started with a typical mob leader theme but then after like the 2 / 3 this book have taken an entire new turn to a different theme which I can’t revile because it will classify as a spoiler.
The plot of this book was very interesting and super enjoyable because it sort of was a typical mob plot but then it started to take more and more different turn which I really enjoyed.
The writing style was amazing. The writing style felt like it was written by Stephen King and not like an author who only have written like 5 full books at this point. What Im trying to say is that it feels like it was written by someone who have bigger experience rather than just 5 books.
The ending have had an okay twist there, of course it could have been better but I can’t complain because it was good enough. But the really the ending made me give this book 1 star less than I intended to give it originally. Because it sort of killed of the eerie mood which this book was building up since the beginning which really disappointed me.
Sama tej książki w życiu dla siebie bym nie wybrała, ponieważ nie przepadam za historiami dziejącymi się w Polsce, ale że dostałam ją w prezencie, uznałam, że będzie to dobra okazja żeby się przełamać, zwłaszcza że po opisie książka wydawała się naprawdę ciekawa.
Niestety, mimo starań dalej niezmiernie rozwala mnie koncept mega groźnych gangsterów bijących się o Suwałki XD w głowie dosłownie zamiast groźnych bossów widziałam tą ekipę z Family Guya. Ale dobra pomijając....
Rozumiem koncept, w jaki autor celował, problem jest taki, że zdarzenia, które pozornie nie mają sensu i wyjaśniają się dopiero pod koniec książki działają tylko wtedy jeśli są lekko zastanawiające, a nie absurdalne - na przykład to, jak gość mógł nie zauważyć martwicy tak zaawansowanej, że trzeba było odciąć mu nogę. Sam Suchy wymienia na końcu wszystkie te nieścisłości, a najlepsze jest to, że w ramach wyjaśnienia dostaje wielkie nic.
Na końcówce z tą Ulką to już tylko przewracałam oczami, bo w obu wariantach jest to tak samo głupie. Wariant pierwszy - faktycznie jest jego aniołem stróżem i modlitwą udało jej się wyciągnąć go z piekła, no to proszę, szanujmy się. Wariant drugi, który zresztą miałby więcej sensu - to dalej wszystko był podstęp, w stylu dać nadzieję na ucieczkę i odebrać, tylko jakim cudem Suchy w to uwierzył? I za którym razem to przestanie być efektywne?
Także podsumowując, bardzo się męczyłam czytając to.
This entire review has been hidden because of spoilers.
To mój trzeci horror od ponad dziesięciu lat, więc zaczynam mieć coraz lepiej wyrobione zdanie XD
Akcja “Grzesznika” rozgrywa się we współczesnym świecie, w Suwałkach. Główny bohater, Marek, jest bossem lokalnej mafii, czyli człowiekiem z wątpliwym kodeksem moralnym. Przez chwilę patrzymy, jak wygląda jego normalne życie, po czym zaczynają dziać się rzeczy odbiegające od tej codzienności. Okno wybite cegłą, dziwne telefony, córka skarżąca się, że coś ją straszy - znamy te klasyczne horrorowe motywy, a gdyby i Marek je znał, to zorientowałby się, że właśnie w takowym uczestniczy. Coraz większą dziwnością i grozą zaczyna wiać po wypadku, w którym nasz bohater doznaje urazu głowy. Kiedy wraca do przytomności w szpitalu, to szybko dowiaduje się, że jego stołek zajął w tym czasie tytułowy Grzesznik, budzący we wszystkich lęk i respekt, a sam Marek zaczyna mieć problemy ze ścianami, cmentarzami i regenerującym snem.
Wszystko to jest dość schematyczne, a jednak lektura okazała się angażująca. Podobało mi się pióro autora oraz prowadzona żywo i dynamicznie narracja, niekiedy z dodatkiem humoru. W miarę posuwania się historii do przodu, można odczuć pogłębiającą się nierealność zdarzeń, niestety Marek zdaje się wypierać to z umysłu. Taka ignorancja, jak również zauważalny brak logicznego myślenia i łączenia faktów, trochę mi psuły portret osoby stojącej na czele przestępczego półświatka, lecz na szczęście nie było tych momentów dużo.
Sami bohaterowie są stereotypowi, ale ich kreacje wypadają według mnie bardzo dobrze. Czy jest to matka próbująca zwrócić na siebie uwagę coraz to nowymi dolegliwościami, czy żona nie rozstająca się ze smartfonem, czy też tajemniczy Grzesznik - wszystkich łatwo sobie wyobrazić i zachowują się autentycznie. Marek, poza kilkoma zgrzytami, też pasuje do swojej roli, aczkolwiek nie udało mi się do niego w żaden sposób przywiązać, ponieważ nie posiadał przeciwwagi dla swoich negatywnych cech.
Poziom grozy jak na moją lękliwą duszę wypadł w sam raz, więc podejrzewam, że dla fanów gatunku może to być trochę za mało. Napięcie w trakcie całej powieści jest budowane umiejętnie, czasami są to zdania rzucone mimochodem, a czasami straszenie, że tak powiem, w twarz. Zakończenie przynosi wyjaśnienie tego, co się wydarzyło, ale moim zdaniem nie jest to rozwiązanie oryginalne i skojarzyło mi się z inną książką znaną może bardziej z adaptacji filmowej, dlatego też nie zrobiło na mnie dużego wrażenia.
Podsumowując, dla mnie była to wciągająca i dobrze napisana lektura, jednakże żaden z niej hit. Śmiało możecie za nią chwycić, jeśli macie ochotę zabić nudę odrobiną strachu, do tego jak najbardziej się nada, ale wątpię, żeby zapadła Wam w pamięć na długie lata.
Zawiodła mnie ta książka. Spodziewałam się czegoś lepszego. Zaczęło się dobrze. Napięcie powoli wzrastało i co chwilę działo się coraz więcej niepokojących i niewytłumaczalnych rzeczy. Główny bohater to ewidentnie zła osoba, która dba tylko o siebie. Nie przeszkadzało mi to. Po prostu bawiła mnie jego rozpacz. Straciłeś swoje nielegalnie zarobione pieniądze? Och, jakże mi przykro. Jeden moment to było dla mnie przegięcie. I chwilę potem zdarzył się ten zwrot akcji, który zniszczył wszystko. Totalnie mi się nie spodobał, sprawił, że większość historii straciła na znaczeniu. Moje przejmowanie się tym, w tym momencie umarło. Dodam jeszcze, że od początku coś mi nie pasowało, przez te nienaturalne rozmowy pomiędzy niektórymi postaciami.
Pozycja absolutnie nierówna - pierwszą połowę przeczytałam już na początku lipca i musiałam odłożyć "Grzesznika" na bok, ponieważ niesamowicie mnie nużył. Dziś wpadłam na pomysł skończenia tej historii za wszelką cenę i... 200 stron minęło mi jak chwilka. Wydarzenia ściśle "paranormalne" przypadły mi do gustu o wiele bardziej od scen gangsterskich. Zakończenie nieprzewidywalne, za co plus, natomiast nieco rozczarowujące. Jednym z najsłabszych aspektów tej powieści jest humor żywcem wyjęty z portali typu kwejk.pl - w 2017, roku powstania, być może mniej by mnie to ubodło, w 2022 stało się nie do przełknięcia, no cóż.
Nie przepadam za polskimi autorami i z reguły nie czytam ich utworów. Niemniej jednak dla Grzesznika postanowiłem zrobić wyjątek. Wiecie co? NIE ŻAŁUJĘ :)
Gangsterskie klimaty, bardzo realnie opisane (mam porównanie z książkami Jarosława Sokołowskiego "MASA") do tego połączone ze zjawiskami paranormalnymi w postaci duchów oraz Szatana. Kiedy masz już wrażenie, że wszystko układa się w logiczną całość, autor dokonuje zwrotu akcji wprawiając w osłupienie - suspens pełną gębą :)
Na chwilę obecną, najlepsza książka, jaką czytałem w 2017 roku.
Autorowi udała się rzecz niezwykła - stworzył opowieść grozy, która zawiera wątek religijny, ale nie atakuje wiary, która straszy ale nie obrzydza (może poza jednym fragmentem, wg mnie, ale nie zdradzę którym, aby nie spojlerować). Poprowadzenie fabuły zbija z nóg. Książka zawiera nawiązania do poprzedniej powieści Artura Urbanowicza pt. "Gałęziste". Znalazłam też pewne nawiązania "Demana" (ostatniej wydanej książki tego autora, którą przeczytałam wcześniej) do "Grzesznika". Dodaje to pewnych smaczków, ale absolutnie nie zakłóca lektury czytelnikom nie znających tych pozycji.
Po "Gałęzistym" poprzeczka była wysoko. I jednak nadal jest wyżej, "Grzesznik" nie dorównał poziomem. Zabrakło bohatera, który pociągnąłby za sobą bez zastrzeżeń. Zabrakło tych zawijasów w akcji, które tak podkręciły pierwszą powieść. Ale mimo wszystko rozrywka jest dobra, plus okoliczności przyrody... :)
Inkub i Deman podobały mi się bardziej, ale… co tu się wydarzyło?!
Przyznaję, że na początku nie mogłam się wkręcić, długo nie rozumiałam o co w tym wszystkim chodzi, ale jak później się wszystko okazało… genialne! Świetne rozegrane, oryginalna fabuła, a ta końcówka?! Totalnie w stylu Urbanowicza. Podobało mi sie!
Duże rozczarowanie. Moim zdaniem to najgorsza książka Urbanowicza. Pierwsza połowa jest nudna, prawie nic się w niej nie dzieje. Druga ma kilka momentów, ale jest bardziej kiczowata i śmieszna niż straszna.
Kocham książki Artura Urbanowicza, przysięgam. Notka do zakończenia: wiedziałem że tak będzie, no wiedziałem i już, u Urbanowicza nie mogło być inaczej, ale za to go uwielbiam