Kiedy samolot z Moskwy zaczął zniżać się nad Warszawą, mój sąsiad drgnął. Miał szarą, zniszczoną, pooraną bruzdami twarz. Zleżały, tani garnitur wisiał luźno na chudej, kościstej postaci. Zobaczyłem, jak po policzkach zaczynają mu płynąć łzy. I za chwilę usłyszałem tłumiony, ale wyraźny szloch.
- Przepraszam. Przepraszam, ale nie wierzyłem, że wrócę.
Był grudzień 1956. Ludzie ciągle wracali z gułagów.
— May 18, 2025 06:00AM
Add a comment